Róbta co chceta - zaiste przenajświętsze to słowa.
Wszak nie są niczym innym, jak sparafrazowaniem słów samego Boga,
obdarowuję cię wolną wolą, które wypowiedział przy akcie Tworzenia i które powtarzał nie raz jeszcze.
Jednym słowem zostaliśmy obdarowani
wolnością.
Czym jest ta wolność, jaki ma zakres i czy za wybory trzeba płacić?
A jeżeli tak, to w jakiej walucie to czynimy?
Cały problem sprowadza się więc do tego pojęcia wolności i do wyborów, które w kontekście zmiany władz decyzyjnych, były pretekstem do napisania dyskusyjnego artykułu.
A przecież definicja wolności jest jedną z najtrudniejszych. Niekiedy stawia sprawy na głowie.
Bowiem uwolnienie to też wolność. A jeżeli zostanę uwolniony od samodecydowania poprzez narzucenie mi zewnętrznych decyzji? Przecież to najgorszy rodzaj
zniewolenia.
Pozostaje oczywiście kwestia moralności.
Czy moralność to
constans niezmienna od czasu gdy pierwsze
hominidy zaczęły chodzić w pozycji wyprostowanej? Od czasu, skorzystania z opcji wolnego wyboru pod
jabłonką?
Proszę zwrócić uwagę, że ten test ze strony Stwórcy, nie był ani wygraną ani przegraną człowieka.
Zapłacił za zaśmiecenie raju ogryzkami, wygnaniem z tegoż. Niech sobie zbuduje własny śmietnik. A doskonale nada się do tego planeta Ziemia.
Czyli za wybory się płaci.
Nieokiełznana ciekawość i wolna wola. Oto przepis na historię ludzkości.
Zwyciężyła ciekawość.
Ale czy kusiło nas zło?
W religiach monoteistycznych dobro i zło są oddzielane jak w w wirówkach sedymentacyjnych, uosabiane.
Następuje podział na
Wielkich Adwersarzy.
Bardzo wygodna dialektyka, tylko że strasznie myląca, cholera.
To Sede napisał, że
róbta co chceta, to słowa skierowane do ludzi mądrych.
Sede, to ważne słowa, ale mądrze interpretowane są przez ludzi mądrych, a idiotycznie przez idiotów.
A
skaranie ma u mnie punkt, choć
boskie, to jednak bardzo ludzkie.
Sądząc z konterfektu avatarowego, to jest on tym pierwszym hominidem, który poczuł miecz archanioła Gabryjela w dupie.
Zapomniał osłonić tyły. A wszystko przez krótkowzroczność i wydedukowaną przeze mnie
dysleksję, stan, przy którym poczucie kierunku w przestrzeni jest prozaicznie zaburzone neurologicznymi, a więc hardwarowymi łączami biologicznego komputera. Na przykład przez ciężki poród i mikrostrukturalne zmiany w sieci synaptycznej.
Boga miał z tyłu, ojczyznę daleko przed sobą, honor w piersi, a Einstein ze swoją teorią względności, jeszcze się nie narodził.
Proszę mnie nie oceniać przez lekkość i sposób w jaki podchodzę do tematu.
Zapewniam, że gdzieś tam pomiędzy wierszami kryje się głębia.
Uprzedzam uśmiechem śmiech ewentualnych czytelników.

[i][b]Róbta co chceta[/b][/i] - zaiste przenajświętsze to słowa.
Wszak nie są niczym innym, jak sparafrazowaniem słów samego Boga,
[i][b]obdarowuję cię wolną wolą[/b][/i], które wypowiedział przy akcie Tworzenia i które powtarzał nie raz jeszcze.
Jednym słowem zostaliśmy obdarowani [i]wolnością.[/i]
Czym jest ta wolność, jaki ma zakres i czy za wybory trzeba płacić?
A jeżeli tak, to w jakiej walucie to czynimy?
Cały problem sprowadza się więc do tego pojęcia wolności i do wyborów, które w kontekście zmiany władz decyzyjnych, były pretekstem do napisania dyskusyjnego artykułu.
A przecież definicja wolności jest jedną z najtrudniejszych. Niekiedy stawia sprawy na głowie.
Bowiem uwolnienie to też wolność. A jeżeli zostanę uwolniony od samodecydowania poprzez narzucenie mi zewnętrznych decyzji? Przecież to najgorszy rodzaj [i][b]zniewolenia.[/b][/i]
Pozostaje oczywiście kwestia moralności.
Czy moralność to [i]constans [/i]niezmienna od czasu gdy pierwsze [i]hominidy[/i] zaczęły chodzić w pozycji wyprostowanej? Od czasu, skorzystania z opcji wolnego wyboru pod [i]jabłonką[/i]?
Proszę zwrócić uwagę, że ten test ze strony Stwórcy, nie był ani wygraną ani przegraną człowieka.
Zapłacił za zaśmiecenie raju ogryzkami, wygnaniem z tegoż. Niech sobie zbuduje własny śmietnik. A doskonale nada się do tego planeta Ziemia.
Czyli za wybory się płaci.
Nieokiełznana ciekawość i wolna wola. Oto przepis na historię ludzkości.
Zwyciężyła ciekawość.
Ale czy kusiło nas zło?
W religiach monoteistycznych dobro i zło są oddzielane jak w w wirówkach sedymentacyjnych, uosabiane.
Następuje podział na [i][b]Wielkich Adwersarzy[/b][/i].
Bardzo wygodna dialektyka, tylko że strasznie myląca, cholera.
To Sede napisał, że [i][b]róbta co chceta[/b][/i], to słowa skierowane do ludzi mądrych.
Sede, to ważne słowa, ale mądrze interpretowane są przez ludzi mądrych, a idiotycznie przez idiotów.
A [i][b]skaranie[/b][/i] ma u mnie punkt, choć [i][b]boskie[/b][/i], to jednak bardzo ludzkie. :ok:
Sądząc z konterfektu avatarowego, to jest on tym pierwszym hominidem, który poczuł miecz archanioła Gabryjela w dupie.
Zapomniał osłonić tyły. A wszystko przez krótkowzroczność i wydedukowaną przeze mnie [i]dysleksję,[/i] stan, przy którym poczucie kierunku w przestrzeni jest prozaicznie zaburzone neurologicznymi, a więc hardwarowymi łączami biologicznego komputera. Na przykład przez ciężki poród i mikrostrukturalne zmiany w sieci synaptycznej.
Boga miał z tyłu, ojczyznę daleko przed sobą, honor w piersi, a Einstein ze swoją teorią względności, jeszcze się nie narodził. :((
Proszę mnie nie oceniać przez lekkość i sposób w jaki podchodzę do tematu.
Zapewniam, że gdzieś tam pomiędzy wierszami kryje się głębia.
Uprzedzam uśmiechem śmiech ewentualnych czytelników. :bee: