autor: MARCEPAN » 15 paź 2012, 7:35
Polska to taka rozkapryszona kobieta (nie obrażając normalnych kobiet), kieruje się emocjami, nie logiką. Zazdrości innej kobiecie torebki i zamiast sobie taką kupić, po kryjomu ją (kobietę), obgaduje. Która nigdy nie odpuści, nawet jeśli nie ma racji, nigdy nie przyzna się do błędu, a wszystko co jej nie po nosku wprawia ją w histerię. Nie słucha, nie wyciąga wniosków, rozpamiętuje przeszłość, nie dbając kompletnie o przyszłość, uważa się za pępek świata i nie liczy się z tym, że to ktoś inny może mieć rację. Trudno jest szanować taką zakompleksioną histeryczkę, jeszcze trudniej ją kochać, szczególnie kiedy do świadomości dochodzi fakt, że ta wariatka jest twoją matką. I choć trudno mi czasem się z tym rozhisteryzowanym narodem w ogóle utożsamić, to jednak tkwię tutaj i wiem, że nigdy stąd nie wyjadę. Wiem, bo ani Austria, ani Holandia (choć polubiłem bardzo te nacje) nie są moim prawdziwym domem. Nie potrafię i nie chcę opuścić swoich gór, lasów i rzeki, która wciąż szumi tak samo jak lata temu. Ciułam, więc skrupulatnie godziny w pracy, uczę dzieci poprawnie wymawiać polskie słowa, nadałem im polskie imiona, z politowaniem spoglądam na te wszystkie Brajanki, Dżesiki, czy Dejwidki i te zakompleksione polską prowincją mamusie, które wstydzą się polskich imion i by poczuć się światowo, polsatowo, albo jeszcze jakoś tam krzywdzą swoje dzieci. Kiedyś myślałem, że może to stare pokolenie zepsute komuną, kiedy już odejdzie zakończy ten ułański, szkodliwy, bezproduktywny taniec i przyjdą młodzi, mądrzejsi. będą budować. myśleć racjonalnie, rzeczowo. I przychodzą, ale nęci ich Zachód (trudno się dziwić) i wyjeżdżają. Zostają tylko ułani, jednych pożera konsumpcja, drogimi pierdołami leczą kompleksy zostawione w spadku przez rodziców, przez historię, drudzy są tak samo rozhisteryzowani jak ich rodzice i dziadkowie. Skaczą sobie do gardeł, straszą krzyżem, Germanem, Ruskim, nienawidzą się, nie potrafią ze sobą rozmawiać, flagą podcierają sobie oplutą gębę i wmawiają innym, że kto nie nienawidzi innych, ten nie jest patriotą. Najlepiej wychodzi im ubliżanie innym, "nicnierobienie" i krytykowanie wszystkiego co robią inni, plucie jadem.
Ta część Polaków, która została i która jest inna, która może coś zmienić, nie robi nic, bo mówi, że i tak nic nie da się zrobić.
Trudna ta miłość, do tej Polski właśnie.
Polska to taka rozkapryszona kobieta (nie obrażając normalnych kobiet), kieruje się emocjami, nie logiką. Zazdrości innej kobiecie torebki i zamiast sobie taką kupić, po kryjomu ją (kobietę), obgaduje. Która nigdy nie odpuści, nawet jeśli nie ma racji, nigdy nie przyzna się do błędu, a wszystko co jej nie po nosku wprawia ją w histerię. Nie słucha, nie wyciąga wniosków, rozpamiętuje przeszłość, nie dbając kompletnie o przyszłość, uważa się za pępek świata i nie liczy się z tym, że to ktoś inny może mieć rację. Trudno jest szanować taką zakompleksioną histeryczkę, jeszcze trudniej ją kochać, szczególnie kiedy do świadomości dochodzi fakt, że ta wariatka jest twoją matką. I choć trudno mi czasem się z tym rozhisteryzowanym narodem w ogóle utożsamić, to jednak tkwię tutaj i wiem, że nigdy stąd nie wyjadę. Wiem, bo ani Austria, ani Holandia (choć polubiłem bardzo te nacje) nie są moim prawdziwym domem. Nie potrafię i nie chcę opuścić swoich gór, lasów i rzeki, która wciąż szumi tak samo jak lata temu. Ciułam, więc skrupulatnie godziny w pracy, uczę dzieci poprawnie wymawiać polskie słowa, nadałem im polskie imiona, z politowaniem spoglądam na te wszystkie Brajanki, Dżesiki, czy Dejwidki i te zakompleksione polską prowincją mamusie, które wstydzą się polskich imion i by poczuć się światowo, polsatowo, albo jeszcze jakoś tam krzywdzą swoje dzieci. Kiedyś myślałem, że może to stare pokolenie zepsute komuną, kiedy już odejdzie zakończy ten ułański, szkodliwy, bezproduktywny taniec i przyjdą młodzi, mądrzejsi. będą budować. myśleć racjonalnie, rzeczowo. I przychodzą, ale nęci ich Zachód (trudno się dziwić) i wyjeżdżają. Zostają tylko ułani, jednych pożera konsumpcja, drogimi pierdołami leczą kompleksy zostawione w spadku przez rodziców, przez historię, drudzy są tak samo rozhisteryzowani jak ich rodzice i dziadkowie. Skaczą sobie do gardeł, straszą krzyżem, Germanem, Ruskim, nienawidzą się, nie potrafią ze sobą rozmawiać, flagą podcierają sobie oplutą gębę i wmawiają innym, że kto nie nienawidzi innych, ten nie jest patriotą. Najlepiej wychodzi im ubliżanie innym, "nicnierobienie" i krytykowanie wszystkiego co robią inni, plucie jadem.
Ta część Polaków, która została i która jest inna, która może coś zmienić, nie robi nic, bo mówi, że i tak nic nie da się zrobić.
Trudna ta miłość, do tej Polski właśnie.