autor: Sede Vacante » 13 mar 2013, 23:32
Co do nowego Papieża, dość ciekawy zabieg - bo z jednej strony to człowiek (jeśli wierzyć życiorysowi podawanemu w mediach) skromny, który do "pracy" jeździł rowerem, pomagający biednym, nie omijający tego tematu i w ogóle "samarytanin". A z drugiej strony - co to za różnica, gdy takie państwo jak Watykan, w moim przekonaniu, nie da mu za bardzo "poszaleć" z reformami.
Zastanawiałem się co z tego może wyniknąć.
Z jednej strony mamy bogactwo, przepych, afery, hipokryzję, obłudę, kupczenie i wycieranie sobie pysków Bogiem - a z drugiej strony, taki porządny człowiek.
I mi osobiście się wydaje, że wybrano takiego robiącego dobre wrażenie Papieża, żeby użyć go jako tarczy, zasłony, na coraz liczniejsze afery wyciekające z Watykanu. No bo teraz cały lud zwróci wzrok na jego pontyfikat, to normalne. Taki dobry człek zrobi wiele, by skłonić się w stronę biedy, naprawić to, czy tamto.
Więc to taka świeca dymna na te afery, które pod skutecznym, ciepłym pontyfikatem nowego Papieża przybledną.
(Na marginesie powiem, że nowy Papież zrobił na mnie - absolutnym wrogu kościoła - dobre wrażenie, jako zwykły człowiek ( z danych o jego życiorysie i naturze).
Na zasadzie "Dajmy im kogoś, kto odwróci uwagę. Kto ich uwiedzie swoją dobrocią. A w tym czasie pozamiatamy pod dywan to, co jeszcze nie zamiecione".
Dodatkowo, to osoba (Papież) spoza ścisłego kręgu "ludzi Watykanu", do niedawna jeszcze "anonimowy hierarcha", o którym niewielu słyszało (informacja z źródeł telewizyjnych), a co za tym idzie, może mieć zupełnie niewielkie pojęcie o tajemnicach owego "boskiego państwa" i niewiele będzie się wtrącał.
Wreszcie, jest zbyt delikatny na wprowadzanie radykalnych reform. Myślę, że gdy on będzie patrzył na biedę okiem dobrodzieja, grube afery i sytuacje będą się działy za jego plecami, gdyż może być zbyt poczciwy na walkę ze złem w Watykanie.
A co do reform jeszcze, również nie wierzę, by Papież miał realną, bardzo mocną władzę. Owszem, może baaaaardzo wiele, ale wydaje mi się, że w takiej korporacji, jaką jest państwo Watykan, są ludzie(kardynałowie), którzy będą trzymali rękę na pulsie, aby ich zwierzchnik za bardzo nie "rozrabiał".
Więc skończy się na tym, że Papież będzie dobrym człowiekiem starającym się na wszelkie sposoby pomóc światu i ludzie będą w niego tak zapatrzeni ( przynajmniej według założeń kardynalskiej świty), że cała reszta armii boga spokojnie posprząta sobie swój ogródek, poukrywa, co jeszcze jest do ukrycia i będzie miała czas na obmyślenie nowej strategii uchodzenia za najświętszą kastę świata.
Oświadczenie:
Wyrażam swój osobisty pogląd. Nie mam na celu obrażać kogokolwiek celowo. Jeśli moje poglądy obrażają kogokolwiek w inny - nie celowy sposób - to z pewnością nie mniej, niż tak samo "w drugą stronę" (Bo tak, jak obraża mnie stwierdzenie, że jest Bóg - wtedy musiałbym zgodzić się z teorią, że ja z niego pochodzę, a ja tak nie uważam i nie chcę takich sugestii - tak kogoś może obrażać stwierdzenie, ze go nie ma.
Więc w sumie, jesteśmy "skazani" ideologicznie na wzajemne "obrażanie", chyba, że...potraktujemy wymianę zdań, jako prawo do wolności wypowiedzi, o co postuluję.
Reasumując, wyrażając swoją opinię, mam na celu tylko i wyłącznie skorzystanie z wolności myśli, wolności do własnych poglądów i wolności słowa. Jakiekolwiek obrażenie czyichkolwiek uczuć nie jest zamierzone).
To tyle ode mnie. Zabezpieczyłem się na wypadek "palenia świętym ogniem" i rozmawiajmy spokojnie. Jestem gotów na taką rozmowę (przynajmniej tutaj).
Co do nowego Papieża, dość ciekawy zabieg - bo z jednej strony to człowiek (jeśli wierzyć życiorysowi podawanemu w mediach) skromny, który do "pracy" jeździł rowerem, pomagający biednym, nie omijający tego tematu i w ogóle "samarytanin". A z drugiej strony - co to za różnica, gdy takie państwo jak Watykan, w moim przekonaniu, nie da mu za bardzo "poszaleć" z reformami.
Zastanawiałem się co z tego może wyniknąć.
Z jednej strony mamy bogactwo, przepych, afery, hipokryzję, obłudę, kupczenie i wycieranie sobie pysków Bogiem - a z drugiej strony, taki porządny człowiek.
I mi osobiście się wydaje, że wybrano takiego robiącego dobre wrażenie Papieża, żeby użyć go jako [i]tarczy[/i], [i]zasłony[/i], na coraz liczniejsze afery wyciekające z Watykanu. No bo teraz cały lud zwróci wzrok na jego pontyfikat, to normalne. Taki dobry człek zrobi wiele, by skłonić się w stronę biedy, naprawić to, czy tamto.
Więc to taka świeca dymna na te afery, które pod skutecznym, ciepłym pontyfikatem nowego Papieża przybledną.
(Na marginesie powiem, że nowy Papież zrobił na mnie - absolutnym wrogu kościoła - dobre wrażenie, jako zwykły człowiek ( z danych o jego życiorysie i naturze).
Na zasadzie [i]"Dajmy im kogoś, kto odwróci uwagę. Kto ich uwiedzie swoją dobrocią. A w tym czasie pozamiatamy pod dywan to, co jeszcze nie zamiecione".[/i]
Dodatkowo, to osoba (Papież) spoza ścisłego kręgu "ludzi Watykanu", do niedawna jeszcze "anonimowy hierarcha", o którym niewielu słyszało (informacja z źródeł telewizyjnych), a co za tym idzie, może mieć zupełnie niewielkie pojęcie o tajemnicach owego "boskiego państwa" i niewiele będzie się wtrącał.
Wreszcie, jest zbyt delikatny na wprowadzanie radykalnych reform. Myślę, że gdy on będzie patrzył na biedę okiem dobrodzieja, grube afery i sytuacje będą się działy za jego plecami, gdyż może być zbyt poczciwy na walkę ze złem w Watykanie.
A co do reform jeszcze, również nie wierzę, by Papież miał realną, bardzo mocną władzę. Owszem, może baaaaardzo wiele, ale wydaje mi się, że w takiej korporacji, jaką jest państwo Watykan, są ludzie(kardynałowie), którzy będą trzymali rękę na pulsie, aby ich zwierzchnik za bardzo nie "rozrabiał".
Więc skończy się na tym, że Papież będzie dobrym człowiekiem starającym się na wszelkie sposoby pomóc światu i ludzie będą w niego tak zapatrzeni ( przynajmniej według założeń kardynalskiej świty), że cała reszta armii boga spokojnie posprząta sobie swój ogródek, poukrywa, co jeszcze jest do ukrycia i będzie miała czas na obmyślenie nowej strategii uchodzenia za najświętszą kastę świata.
[i]Oświadczenie:
Wyrażam swój osobisty pogląd. Nie mam na celu obrażać kogokolwiek celowo. Jeśli moje poglądy obrażają kogokolwiek w inny - nie celowy sposób - to z pewnością nie mniej, niż tak samo "w drugą stronę" (Bo tak, jak obraża mnie stwierdzenie, że jest Bóg - wtedy musiałbym zgodzić się z teorią, że ja z niego pochodzę, a ja tak nie uważam i nie chcę takich sugestii - tak kogoś może obrażać stwierdzenie, ze go nie ma.
Więc w sumie, jesteśmy "skazani" ideologicznie na wzajemne "obrażanie", chyba, że...potraktujemy wymianę zdań, jako prawo do wolności wypowiedzi, o co postuluję.
Reasumując, wyrażając swoją opinię, mam na celu tylko i wyłącznie skorzystanie z wolności myśli, wolności do własnych poglądów i wolności słowa. Jakiekolwiek obrażenie czyichkolwiek uczuć nie jest zamierzone).
[/i]
To tyle ode mnie. Zabezpieczyłem się na wypadek "palenia świętym ogniem" i rozmawiajmy spokojnie. Jestem gotów na taką rozmowę (przynajmniej tutaj).