autor: Gloinnen » 29 kwie 2013, 15:47
Z tym strzelaniem to chyba przeginka, Nilmo. Pojęcie honoru, tak samo jak wolności, sprawiedliwości, podlega zmiennym kryteriom. I również można zadać pytanie, kto miałby decydować, co jest honorowe, a co nie?
Niehonorowo zachowuje się ktoś, kto nie odda pani w sklepie, złotówki, jak się dziewczyna pomyli. A honorowy złodziej nie okrada sąsiadów, chociaż w ogóle, to okrada, jak najbardziej.
I do kogo strzelać?
No proszę Cię...
Zgadzam się co do tego, że w ogóle "wolność" to, za przeproszeniem, mowa-trawa. Jeżeli ma ona swoje granice, chociażby etyczne - to jest już tylko pół-wolnością, albo ćwierć-wolnością. Odkąd porzuciliśmy żywot plemion zbieraczych, zaczęliśmy się formować w społeczeństwa na zasadzie różnych umów i kontraktów, nie jesteśmy już wolni.
Zresztą to w ogóle takie trochę pieprzenie kotka... Mówimy o pieniądzach. Liberałowie koncentrują się na wolności, która polega na robieniu tego, co się chce, z posiadanymi pieniędzmi. Pomijając wszystko inne - czy wolność dotyczy jedynie sfery materialnej? A co z innymi wyborami? Tam już buzia w ciup?
Kilka przykładów: ktoś zarabia głodowe pensje na umowie śmieciowej. Riposta: nikt ci nie kazał być, pierdoło, ..... (nazwa zawodu - właściwe wpisać.) Weźmy taką kobietę, która zdecydowała się nie pracować, urodzić i wychować dzieci. Nawiasem mówiąc - te dzieci będą zapierdzielać na emerytury ich rodziców i dziadków, dzięki czemu system jeszcze może nie runie i horda urzędasów będzie miała z czego kraść przez najbliższe kilkadziesiąt lat.
I co ona w tym waszym cudownym systemie słyszy na każdym kroku? Trzeba było iść do pracy. Najlepiej do korpo, która znajdzie sposób, aby pieniądze wytransferować do macierzystej filii
gdzieś tam... Trzeba było się nie
cielić. A niedługo, zgodnie z duchem filozofii genderowej, powiedzą jej jeszcze - trzeba było zdeklarować się mężczyzną.
Wolność czy galopująca hipokryzja?
Ludziom, których traktuje się jak towar na półce, jak produkt, jak "czynnik produkcji", jak anonimową rubrykę w bilansach, jak brudasów-nierobów, jak materiał do recyklingu albo do zgniatarki - opowiadacie farmazony o wolności. Tyle ona warta, ile ktoś za nią zapłaci. Wsadźcie sobie w buty taką wolność.
Może ostro tym razem, ale zaczynam reagować alergicznie na sytuacje, w których "wolność" pojmuje się jako samowolkę,
mamtowdupizm, przykrywkę dla robienia ludziom z mózgu wody. W imię wolności można w Polsce bezczelnie popisywać się arogancją (Niesiołowski i jego
szczaw), chciwością, bezkarnością, nieuczciwością, brakiem wrażliwości, głupotą, chamstwem. W imię tej samej wolności przed podobnymi popisami nie można się bronić,
vide przykład z nazwaniem papieża grubym słowem. W czym nikt niczego złego nie widzi (w fakcie, że chamstwo zdominowało przestrzeń publiczną i stało się akceptowanym, a nawet bronionym do ostatniej kropli krwi sposobem uprawiania polemiki), a próbę przeciwstawienia się temu zjawisku, antyklerykalne głosy skwitowały: no tak, moherowa Glo broni swojego guru...
Podobnie kot został już tysiąckrotnie obrócony ogonem w kwestiach ekonomicznych. A są tacy, którym się wydaje, że dopchaliby się do raju na ziemi, gdyby obrócono go po raz tysiąc pierwszy...
Z tym strzelaniem to chyba przeginka, Nilmo. Pojęcie honoru, tak samo jak wolności, sprawiedliwości, podlega zmiennym kryteriom. I również można zadać pytanie, kto miałby decydować, co jest honorowe, a co nie?
Niehonorowo zachowuje się ktoś, kto nie odda pani w sklepie, złotówki, jak się dziewczyna pomyli. A honorowy złodziej nie okrada sąsiadów, chociaż w ogóle, to okrada, jak najbardziej.
I do kogo strzelać?
No proszę Cię...
Zgadzam się co do tego, że w ogóle "wolność" to, za przeproszeniem, mowa-trawa. Jeżeli ma ona swoje granice, chociażby etyczne - to jest już tylko pół-wolnością, albo ćwierć-wolnością. Odkąd porzuciliśmy żywot plemion zbieraczych, zaczęliśmy się formować w społeczeństwa na zasadzie różnych umów i kontraktów, nie jesteśmy już wolni.
Zresztą to w ogóle takie trochę pieprzenie kotka... Mówimy o pieniądzach. Liberałowie koncentrują się na wolności, która polega na robieniu tego, co się chce, z posiadanymi pieniędzmi. Pomijając wszystko inne - czy wolność dotyczy jedynie sfery materialnej? A co z innymi wyborami? Tam już buzia w ciup?
Kilka przykładów: ktoś zarabia głodowe pensje na umowie śmieciowej. Riposta: nikt ci nie kazał być, pierdoło, ..... (nazwa zawodu - właściwe wpisać.) Weźmy taką kobietę, która zdecydowała się nie pracować, urodzić i wychować dzieci. Nawiasem mówiąc - te dzieci będą zapierdzielać na emerytury ich rodziców i dziadków, dzięki czemu system jeszcze może nie runie i horda urzędasów będzie miała z czego kraść przez najbliższe kilkadziesiąt lat.
I co ona w tym waszym cudownym systemie słyszy na każdym kroku? Trzeba było iść do pracy. Najlepiej do korpo, która znajdzie sposób, aby pieniądze wytransferować do macierzystej filii [i]gdzieś tam...[/i] Trzeba było się nie [i]cielić.[/i] A niedługo, zgodnie z duchem filozofii genderowej, powiedzą jej jeszcze - trzeba było zdeklarować się mężczyzną.
Wolność czy galopująca hipokryzja?
Ludziom, których traktuje się jak towar na półce, jak produkt, jak "czynnik produkcji", jak anonimową rubrykę w bilansach, jak brudasów-nierobów, jak materiał do recyklingu albo do zgniatarki - opowiadacie farmazony o wolności. Tyle ona warta, ile ktoś za nią zapłaci. Wsadźcie sobie w buty taką wolność.
:sorry:
Może ostro tym razem, ale zaczynam reagować alergicznie na sytuacje, w których "wolność" pojmuje się jako samowolkę, [i]mamtowdupizm[/i], przykrywkę dla robienia ludziom z mózgu wody. W imię wolności można w Polsce bezczelnie popisywać się arogancją (Niesiołowski i jego [i]szczaw[/i]), chciwością, bezkarnością, nieuczciwością, brakiem wrażliwości, głupotą, chamstwem. W imię tej samej wolności przed podobnymi popisami nie można się bronić, [i]vide[/i] przykład z nazwaniem papieża grubym słowem. W czym nikt niczego złego nie widzi (w fakcie, że chamstwo zdominowało przestrzeń publiczną i stało się akceptowanym, a nawet bronionym do ostatniej kropli krwi sposobem uprawiania polemiki), a próbę przeciwstawienia się temu zjawisku, antyklerykalne głosy skwitowały: no tak, moherowa Glo broni swojego guru...
Podobnie kot został już tysiąckrotnie obrócony ogonem w kwestiach ekonomicznych. A są tacy, którym się wydaje, że dopchaliby się do raju na ziemi, gdyby obrócono go po raz tysiąc pierwszy...