autor: refluks » 10 paź 2016, 20:56
Kiedy jest sama, cisza i spokój. Tylko z rana i wieczora słyszę nad sobą odgłos rozkładanej wersalki.
Gdy on raz na kilka miesięcy wraca, a nigdy sam, zawsze w towarzystwie kolegów z jednostki, dym na kilka dni i nocy.
Pogłaśniam telewizor i zasypiam.
Z rana zwykle słyszę, jak skacowany wrzeszczy na nią. Dziś coś na podłogę upadło. Cisza.
Idę na górę, Dzwonię. On otwiera drzwi.
- Dzień dobry, złamał mi się klucz do drzwi klatki schodowej. Pożyczy pan do dorobienia?
W łazience słychać wodę, a na podłodze w przedpokoju widzę krew.
- Za jakąś godzinę odniosę.
Odpina z kóleczka klucz.
Schodzę do mieszkania i słyszę, jak go prosi, żeby jej już nie bił.
Za pól godziny dzwonię.
- Przyniosłem klucz.
Odbiera i chce zamknąć drzwi.
- Mam sprawę do pana, mógłby pan na chwilę na klatkę?
Wychodzi.
- Lubisz bić kobiety?
Uderzam głową w jego twarz, z nosa tryska krew, osuwa się po ścianie, kopię go dwa razy w twarz, słyszę trzask łamanej szczęki. Ona wyskakuje na klatkę, zasłania go i wrzeszczy do mnie:
- Ty bandyto!! Policja!!
Kiedyś ją zabije.
Odwracam się i schodzę do siebie. I coraz głośniej nastawiam telewizor.
Kiedy jest sama, cisza i spokój. Tylko z rana i wieczora słyszę nad sobą odgłos rozkładanej wersalki.
Gdy on raz na kilka miesięcy wraca, a nigdy sam, zawsze w towarzystwie kolegów z jednostki, dym na kilka dni i nocy.
Pogłaśniam telewizor i zasypiam.
Z rana zwykle słyszę, jak skacowany wrzeszczy na nią. Dziś coś na podłogę upadło. Cisza.
Idę na górę, Dzwonię. On otwiera drzwi.
- Dzień dobry, złamał mi się klucz do drzwi klatki schodowej. Pożyczy pan do dorobienia?
W łazience słychać wodę, a na podłodze w przedpokoju widzę krew.
- Za jakąś godzinę odniosę.
Odpina z kóleczka klucz.
Schodzę do mieszkania i słyszę, jak go prosi, żeby jej już nie bił.
Za pól godziny dzwonię.
- Przyniosłem klucz.
Odbiera i chce zamknąć drzwi.
- Mam sprawę do pana, mógłby pan na chwilę na klatkę?
Wychodzi.
- Lubisz bić kobiety?
Uderzam głową w jego twarz, z nosa tryska krew, osuwa się po ścianie, kopię go dwa razy w twarz, słyszę trzask łamanej szczęki. Ona wyskakuje na klatkę, zasłania go i wrzeszczy do mnie:
- Ty bandyto!! Policja!!
Kiedyś ją zabije.
Odwracam się i schodzę do siebie. I coraz głośniej nastawiam telewizor.