autor: emelly » 05 lis 2012, 17:45
Alek Osiński pisze:Jednak z drugiej strony patrząc - ludzie są na tyle wyniszczeni cywilizacyjnie, uszkodzeni genetycznie, że coraz trudniej przebiegają naturalne procesy, w tym rozmnażania. Znajoma położna opowiadała mi ostatnio, że w tej chwili właściwie tylko jeden poród na pięc jest normalny, reszta to mniej lub bardziej "patologia ciąży", i to raczej będzie narastac, podobnie jak bezpłodnośc. W przyszłości byc może ludziew wcale nie będą w stanie rozmnażac się bez medycznych wspomagaczy. W ten sposób, odrzucając je skazywaliby się na samozagładę, a to jest wbrew instynktowi samozachowawczemu, stąd działania w tym kierunku są raczej nieuniknione.
Skoro więc sam kierunek jest nieunikniony, nie widzę powodu, żeby możliwośc in vitro była rezerwowana jedynie dla zamożnych ludzi, sam zabieg kosztuje bodajże kilkanaście tysięcy i bez refundacji, niewielu byłoby na to stac, to byłaby pewnego rodzaju niesprawiedliwośc społeczna.
Nie podzielam Twojego przekonania o nieuniknioności "Nowego wspaniałego świata". Rzeczywiście, cywilizacja zmierza obecnie w tym kierunku, nie oznacza to jednak, że za 50 lat jej się nie odwidzi. Osobiście podejrzewam, że cywilizacja zachodnia po prostu upadnie, zalana przez dużo zdrowszych barbarzyńców arabskich - tak jak stało się niegdyś z cywilizacją Cesarstwa Rzymskiego (w swej schyłkowej fazie bardzo podobną do naszej, choć oczywiście nie mówię o rozwoju technologicznym). Imperium Rzymskie też zostało zalane przez nad wyraz barbarzyńskich, lecz w jakimś elementarnym sensie zdrowszych Gotów. Kobiety muzułmańskie nie mają problemów z rodzeniem dzieci...
Moim zdaniem, jeśli chcemy ocalić naszą cywilizację, należałoby się skupić raczej na metodach leczenia niepłodności, a nie jej obchodzenia. Czytałam kiedyś artykuł, w którym zwracano uwagę na ten problem: obecnie medycyna skupia się za bardzo na metodach sztucznego zapłodnienia itp., które może i są nazywane nieraz "leczeniem niepłodności", jednak z prawdziwym leczeniem mają niewiele wspólnego - bezpłodny rodzic dalej pozostaje bezpłodny, mimo poczęcia dziecka metodą
in vitro. "Metody obchodzenia bezpłodności" stanowiłyby pewnie bardziej adekwatną nazwę.
Przecież postępująca bezpłodność musi mieć swoje przyczyny... Wiele jest już stwierdzonych. Obecnie mówi się coraz więcej o szkodliwym wpływie hormonalnych środków antykoncepcyjnych na płodność kobiety, o kulcie zbyt szczupłej sylwetki, który skłania kobiety do bezustannego odchudzania (również bardzo szkodliwe dla płodności), o stresującym stylu życia, o odkładaniu macierzyństwa na okres "po trzydziestce". Nawet zbyt częste chodzenie na obcasach może skutkować nieznacznym skrzywieniem kręgosłupa, które odkształca macicę i utrudnia donoszenie ciąży! Co więcej, nasze społeczeństwo staje się coraz bardziej androgyniczne, co oczywiście ma swoje zalety, ale niestety ma i wady. Tak na mój babski instynkt: klasycznej gospodyni domowej rodem z Zielonego Wzgórza łatwiej było rodzić i wychowywać dzieci niż dzisiejszej, wiecznie zabieganej i zestresowanej bizneswoman. Po prostu cały rytm życia "dawnych kobiet" był podporządkowany macierzyństwu, więc nic dziwnego, że "łatwiej im szło". A przecież problem bezpłodności dotyka także mężczyzn... Powodów bezpłodności niekoniecznie należy szukać w genetyce - zmiany genetyczne ponoć postępują bardzo powoli, natomiast zjawisko bezpłodności rozwija się w gwałtownym tempie. Należałoby raczej szukać konkretnych rozwiązań dotyczących stylu życia (oczywiście bez wracania do XIX w., brrr...), żeby eliminować choroby cywilizacyjne, takie jak rak czy bezpłodność.
[quote="Alek Osiński"]Jednak z drugiej strony patrząc - ludzie są na tyle wyniszczeni cywilizacyjnie, uszkodzeni genetycznie, że coraz trudniej przebiegają naturalne procesy, w tym rozmnażania. Znajoma położna opowiadała mi ostatnio, że w tej chwili właściwie tylko jeden poród na pięc jest normalny, reszta to mniej lub bardziej "patologia ciąży", i to raczej będzie narastac, podobnie jak bezpłodnośc. W przyszłości byc może ludziew wcale nie będą w stanie rozmnażac się bez medycznych wspomagaczy. W ten sposób, odrzucając je skazywaliby się na samozagładę, a to jest wbrew instynktowi samozachowawczemu, stąd działania w tym kierunku są raczej nieuniknione.
Skoro więc sam kierunek jest nieunikniony, nie widzę powodu, żeby możliwośc in vitro była rezerwowana jedynie dla zamożnych ludzi, sam zabieg kosztuje bodajże kilkanaście tysięcy i bez refundacji, niewielu byłoby na to stac, to byłaby pewnego rodzaju niesprawiedliwośc społeczna.[/quote]
Nie podzielam Twojego przekonania o nieuniknioności "Nowego wspaniałego świata". Rzeczywiście, cywilizacja zmierza obecnie w tym kierunku, nie oznacza to jednak, że za 50 lat jej się nie odwidzi. Osobiście podejrzewam, że cywilizacja zachodnia po prostu upadnie, zalana przez dużo zdrowszych barbarzyńców arabskich - tak jak stało się niegdyś z cywilizacją Cesarstwa Rzymskiego (w swej schyłkowej fazie bardzo podobną do naszej, choć oczywiście nie mówię o rozwoju technologicznym). Imperium Rzymskie też zostało zalane przez nad wyraz barbarzyńskich, lecz w jakimś elementarnym sensie zdrowszych Gotów. Kobiety muzułmańskie nie mają problemów z rodzeniem dzieci...
Moim zdaniem, jeśli chcemy ocalić naszą cywilizację, należałoby się skupić raczej na metodach leczenia niepłodności, a nie jej obchodzenia. Czytałam kiedyś artykuł, w którym zwracano uwagę na ten problem: obecnie medycyna skupia się za bardzo na metodach sztucznego zapłodnienia itp., które może i są nazywane nieraz "leczeniem niepłodności", jednak z prawdziwym leczeniem mają niewiele wspólnego - bezpłodny rodzic dalej pozostaje bezpłodny, mimo poczęcia dziecka metodą [i]in vitro[/i]. "Metody obchodzenia bezpłodności" stanowiłyby pewnie bardziej adekwatną nazwę.
Przecież postępująca bezpłodność musi mieć swoje przyczyny... Wiele jest już stwierdzonych. Obecnie mówi się coraz więcej o szkodliwym wpływie hormonalnych środków antykoncepcyjnych na płodność kobiety, o kulcie zbyt szczupłej sylwetki, który skłania kobiety do bezustannego odchudzania (również bardzo szkodliwe dla płodności), o stresującym stylu życia, o odkładaniu macierzyństwa na okres "po trzydziestce". Nawet zbyt częste chodzenie na obcasach może skutkować nieznacznym skrzywieniem kręgosłupa, które odkształca macicę i utrudnia donoszenie ciąży! Co więcej, nasze społeczeństwo staje się coraz bardziej androgyniczne, co oczywiście ma swoje zalety, ale niestety ma i wady. Tak na mój babski instynkt: klasycznej gospodyni domowej rodem z Zielonego Wzgórza łatwiej było rodzić i wychowywać dzieci niż dzisiejszej, wiecznie zabieganej i zestresowanej bizneswoman. Po prostu cały rytm życia "dawnych kobiet" był podporządkowany macierzyństwu, więc nic dziwnego, że "łatwiej im szło". A przecież problem bezpłodności dotyka także mężczyzn... Powodów bezpłodności niekoniecznie należy szukać w genetyce - zmiany genetyczne ponoć postępują bardzo powoli, natomiast zjawisko bezpłodności rozwija się w gwałtownym tempie. Należałoby raczej szukać konkretnych rozwiązań dotyczących stylu życia (oczywiście bez wracania do XIX w., brrr...), żeby eliminować choroby cywilizacyjne, takie jak rak czy bezpłodność.