w świszczących rajstopkach
z pełną głową natręctw
bez gorzałki ale z pałką
gumisia gumową
roztroskanym lustrem
bez słowa ale z gabartem radości
i niby gumilody i zaplute samochody
natarczywym dziwactwem
ukochały nibynóżki
bo przyrodźtwo to kawał kawałku
niby z Bogiem a bez Boga
kiedy tylko boli duma
zakańczając nieskończony koniec
rozpoczołem rozpad kompostu
z owłosionymi pachami
a nawet piesonie i burczusie
antyalergiczną matą
pieszczą swoje łapęcje
i bądź tu mądry
igraj z wierszem
