Kalumnie, wulgaryzmy i obojętności dnia codziennego,
zapisane pośpiesznie.
Los rzuconych na wiatr pozostaje nieoznaczony.
Zrobiłem sobie przyjaciela, z gliny i strzępków wczorajszej prasy.
Byliśmy jak ćmy przyklejone do szyb. Pociągów osobowych,
wlokących tyłki w stronę zachodzącego.
Jak w każdym klasycznym westernie.
Później sprawdzili bilety, sami na peronie zapatrzeni
w niknące na horyzoncie tory.
On nie chciał iść, więc zniknąłem
za zakrętem.
Podobno został uznanym członkiem lokalnej społeczności
albo zwykłym obszczymurem. Bez znaczenia,
kupka błota i wymamrotanych słów.
Takich jak: szczęśliwej drogi, do zobaczenia
w piekle lub raju. Ewentualnie coś o prochu
i obracaniu.
Wiersz używany
-
- Posty: 704
- Rejestracja: 02 lip 2014, 21:00
Re: Wiersz używany
Rzeczywiście wiersz używany, w sensie korzystający z istniejących sformułowań. Od zachodzącego słońca, nawet wcześniej - ćmy (możliwe, że bez nawiązań do Wilhelmiego) do szczęśliwej drogi, a nawet być może obracania.
Zostawiłbym tylko pierwszą (tę po kursywie). Potem bliższe opowiadaniu narracyjne, ale mało esencjonalne, wersy.
Zniknięcie za zakrętem lepiej uwydatnić bez bla-bla o biletach.
Trzecia zupełnie zbędna, bo jest po prostu oczywista.
Zamiast obracania i prochu złamałbym tę linię myślenia na np. obracanie złotego pieniądza.
Zostawiłbym tylko pierwszą (tę po kursywie). Potem bliższe opowiadaniu narracyjne, ale mało esencjonalne, wersy.
Zniknięcie za zakrętem lepiej uwydatnić bez bla-bla o biletach.
Trzecia zupełnie zbędna, bo jest po prostu oczywista.
Zamiast obracania i prochu złamałbym tę linię myślenia na np. obracanie złotego pieniądza.