Babci Leokadii
To był czas, kiedy rodziło się znaczenie, wersetami Starego Testamentu
przenikało z wąskiej sieni na polana w piecu. Kafle grzały stare kości
w każdym zakątku kuchni. Wiosenny chłód ocierał się o kamienne schody
i zastygał na progu, jakby miał dosyć milczenia.
Słoneczne ziarna gubiły się czasem w snach i wtedy
trzeba było iść do sadu ścieżką, którą wiśnie, całe w bieli,
obejmowały jak małe dziecko. Wilgotna ziemia chowała pamięć
i scalała fragmenty witrażu, gdy ostre poranne światło
weszło w serce i obróciło się wolno jak płyta w patefonie.
Ptaki rozpierzchły się, a słońce wypełniło okno.
W cieniu sadu
- mawo
- Posty: 184
- Rejestracja: 22 sty 2017, 3:22
W cieniu sadu
Ostatnio zmieniony 05 mar 2017, 18:56 przez mawo, łącznie zmieniany 4 razy.
- tetu
- Posty: 1217
- Rejestracja: 03 gru 2016, 9:44
Re: Babcia Leokadia
Ale zrobiłaś klimat. Przepiękny wiersz Mawo, jakże wzruszający. Całość niezwykle spójna. Dla mnie wiersz do zapamiętania.
Popraw tylko literówkę - rozczesała* Bardzo na tak.
Popraw tylko literówkę - rozczesała* Bardzo na tak.

piękne otwarcie wiersza, śliczna fraza.mawo pisze: To był czas, kiedy rodziło się znaczenie, wersetami Starego Testamentu
- mawo
- Posty: 184
- Rejestracja: 22 sty 2017, 3:22
Re: W cieniu sadu
Dziękuję, Tetu. Wprowadziłam sporo zmian, ale fraza, która Ci się spodobała, pozostała.
- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: W cieniu sadu
A masz pierwszą wersję?
Czytałam, warto by porównać.
Czytałam, warto by porównać.
- mawo
- Posty: 184
- Rejestracja: 22 sty 2017, 3:22
Re: W cieniu sadu
Tak, zachowałam:
Babcia Leokadia
To był czas, kiedy rodziło się znaczenie wersetami Starego Testamentu
przenikało z wąskiej sieni na polana w piecu. Kafle grzały stare kości
w każdym zakątku kuchni. Wiosenny chłód ocierał się o o kamienne schody
i zastygał na progu, jakby miał dosyć milczenia.
Oczy babci- słoneczne ziarna gubiły się czasem w snach i wtedy
wędrowała ścieżką do sadu, którą wiśnie, całe w bieli, obejmowały
jak małe dziecko, by ratować pisklęta spadające z nieba do kałuży. Kolana
na wilgotnej ziemi, czy je przechowa pamięć i scali fragmenty witrażu.
To był słoneczny dzień. Ptaki porażone strachem rozpadały się na kawałki.
Pióra leżały wszędzie. gdy rozpuściła włosy poranne światło weszło
w serce, zgrzytnęło i obróciło się wolno jak płyta w patefonie.
Babcia Leokadia
To był czas, kiedy rodziło się znaczenie wersetami Starego Testamentu
przenikało z wąskiej sieni na polana w piecu. Kafle grzały stare kości
w każdym zakątku kuchni. Wiosenny chłód ocierał się o o kamienne schody
i zastygał na progu, jakby miał dosyć milczenia.
Oczy babci- słoneczne ziarna gubiły się czasem w snach i wtedy
wędrowała ścieżką do sadu, którą wiśnie, całe w bieli, obejmowały
jak małe dziecko, by ratować pisklęta spadające z nieba do kałuży. Kolana
na wilgotnej ziemi, czy je przechowa pamięć i scali fragmenty witrażu.
To był słoneczny dzień. Ptaki porażone strachem rozpadały się na kawałki.
Pióra leżały wszędzie. gdy rozpuściła włosy poranne światło weszło
w serce, zgrzytnęło i obróciło się wolno jak płyta w patefonie.
- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: W cieniu sadu
=====================================================mawo pisze: Babci Leokadii
To był czas, kiedy rodziło się znaczenie, wersetami Starego Testamentu
przenikało z wąskiej sieni na polana w piecu. Kafle grzały stare kości
w każdym zakątku kuchni. Wiosenny chłód ocierał się o kamienne schody
i zastygał na progu, jakby miał dosyć milczenia.
Słoneczne ziarna gubiły się czasem w snach i wtedy
trzeba było iść do sadu ścieżką, którą wiśnie, całe w bieli,
obejmowały jak małe dziecko. Wilgotna ziemia chowała pamięć
i scalała fragmenty witrażu, gdy ostre poranne światło
weszło w serce i obróciło się wolno jak płyta w patefonie.
Ptaki rozpierzchły się, a słońce wypełniło okno.
Dzięki. Zdecydowanie mocniej wchodzi mi w serce i wyobraźnię Babcia Leokadia.mawo pisze:
Babcia Leokadia
To był czas, kiedy rodziło się znaczenie wersetami Starego Testamentu
przenikało z wąskiej sieni na polana w piecu. Kafle grzały stare kości
w każdym zakątku kuchni. Wiosenny chłód ocierał się o o kamienne schody
i zastygał na progu, jakby miał dosyć milczenia.
Oczy babci - słoneczne ziarna gubiły się czasem w snach i wtedy
wędrowała ścieżką do sadu, którą wiśnie, całe w bieli, obejmowały
jak małe dziecko, by ratować pisklęta spadające z nieba do kałuży. Kolana
na wilgotnej ziemi, czy je przechowa pamięć i scali fragmenty witrażu.
To był słoneczny dzień. Ptaki porażone strachem rozpadały się na kawałki.
Pióra leżały wszędzie. gdy rozpuściła włosy poranne światło weszło
w serce, zgrzytnęło i obróciło się wolno jak płyta w patefonie.
Bardziej naturalna narracja, pełniejsze zakończenie o motyw ptaków, ratowanych przez babcię z kałuży, więc przeczuły śmierć swej wybawicielki, porażone strachem, gubiły pióra... przejmująca, nasycona strata.
Piękny wiersz.

- mawo
- Posty: 184
- Rejestracja: 22 sty 2017, 3:22
Re: W cieniu sadu
Dziękuję za opinie. Mam nad czym myśleć. Pozdrawiam 
