Technikalia:
"w serwisie"? żeby nie było dwa razy "do"...Arti pisze:nie zdążyłem do pracy
mógłbym to zgłosić do serwisu
"obudzi"Arti pisze:pobudzi całą kamienicę
"pobudzić" ma też drugie znaczenie - w takich związkach jak "pobudzić do działania", ewentualnie - "podekscytować". Według mnie akurat w danej sytuacji niepotrzebna jest taka semantyczna rozpiętość, wykorzystanie jej nie służy przekazowi, który powinien chyba być właśnie przejrzysty i oszczędny.
Arti pisze:zbiłem ją i uciekłem
Wydaje mi się, że drugie "ją" jest zbędne.Arti pisze:walnąłem ją młotkiem
Nie wiem, czy nie zrezygnować z tego, albo:Arti pisze:wszystkich obudzi
"wszystkich postawi na równe nogi" - żeby już nie powtarzać motywu z budzeniem.
To takie drobiazgi, poza którymi wiersza nie uważam za przegadany czy przydługi, moim zdaniem jest dobrze skomponowany, napięcie umiejętnie rozłożone. Oczywiście Autor może zawsze przemyśleć kwestię cięć, ale niczego nie sugeruję. Wszystko wydaje mi się mieć w powyższym tekście znaczenie, ergo, ewentualny wybór, co zostawić, a co wyrzucić, pozostaje tylko i wyłącznie w gestii piszącego, jeżeli uzna, że warto z jakichś powodów skrócić całość. Ja bym już w niego nadmiernie nie ingerowała, poza tymi fragmentami, gdzie coś mi się rzuciło w oczy, więc wypunktowałam powyżej.
Na tym zakończyłabym uwagi warsztatowe.
Interpretacja:
W zasadzie mogłoby się wydawać, że opisana w wierszu historia jest tak bardzo oczywista, że nie wymaga żadnych dekoderów. Autor przedstawia - powtórzę za Marcinem - być może futurystyczną wizję świata, całkowicie zdehumanizowanego. Jest to cywilizacja androidów, które już niewiele mają wspólnego z człowiekiem, to doskonale zaprogramowane maszyny, działające według jakiegoś bliżej nieokreślonego kodu zachowań. W tej rzeczywistości głębszemu odczłowieczeniu uległy kobiety - zatem można uznać, że opisany świat zachował patriarchalny charakter. Kobiety stały się towarem, pewnego rodzaju dobrem konsumpcyjnym, produktem obliczonym na zaspokajanie określonych potrzeb mężczyzn. Takimi mniej więcej regułami rządzi się ta cywilizacja.
Zachowania typowo ludzkie, wyłamujące się z tego, do czego kobieta-robot została zaprogramowana, są traktowane jako usterka techniczna (nawiązanie do "gwarancji", "telefon do serwisu"), poważny defekt, zakłócający działanie perfekcyjnego w swym zamierzeniu mechanizmu. Relacje międzyosobowe sprowadzone zostały jedynie do aspektu technologicznego.
Niejednokrotnie, przy interpretowaniu wierszy Artiego wykorzystywałam pewien klucz oparty na kontraście odi oraz amo. W mojej ocenie ten klucz wyjątkowo pasuje do "Shirley". To utwór od podstaw mroczny, zdominowany przez odi. Sam system, na którym opiera się wykreowany w utworze świat, czerpie w zasadzie źródło jedynie w odi. Widać to chociażby przy analizie określonej wizji relacji interpersonalnych; odbiorca nie dostrzega w tekście żadnych przejawów amo: empatii, zrozumienia, ciepła, życzliwości, wyrozumiałości, szacunku. Wręcz przeciwnie, mamy do czynienia z doskonałymi przeciwieństwami tychże - chłód, obojętność, egoizm, złość, narastająca niechęć, pogarda.
Tym niemniej, centralnym (według mnie) motywem wiersza staje się właśnie jedyny element amo, które ucieleśnia postać Shirley. Oczywiście można uznać jej miłość do peela za swoisty "general error", zakłócający prawidłowe funkcjonowanie urządzenia. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby próbować szukać bardziej uniwersalnej refleksji.
Chociażby odeślę do myśli Schopenhauera, którą ostatnio umieściłam w swoim podpisie - "Wymuszanie miłości wzbudza nienawiść"; odi oraz amo dobrze tutaj pokazane są jako elementy nieustannie ścierające się ze sobą. A walka pozostaje nierozstrzygnięta.
Mamy tutaj do czynienia z wielowymiarowym, przestrzennym rozegraniem partii. Odi triumfuje podwójnie. Triumfuje po pierwsze dlatego, że udaje mu się odeprzeć atak amo (odtrącenie miłości Shirley).
Po drugie - odi niszczy także i to nikłe, pozytywne uczucie, które dziewczyna nosiła w sobie, perfidnie przekształca je w agresję i chęć okrutnej zemsty.
Gdybym szukała jakiejś ostatecznej konkluzji, doszłabym do wniosku, że: odi to potężna siła. Niszczy tych, którzy są bezpośrednim celem jej ataków, ale także, a może przede wszystkim tych, którzy się nią posługują. Ta destrukcja dokonuje się w przewrotny sposób, bo żonglerka odi oraz amo jawi się jako wyjątkowo ryzykowna gra.
Odrzucona Shirley, wadliwy produkt, nie ma w gruncie rzeczy nic do stracenia, po utracie tego, co, po wyłamaniu się z zasad, stanowiło jej punkt odniesienia. Peel do końca chyba nie rozumie całej sytuacji i nie ma pojęcia, w czym tkwi sedno rozgrywającego się właśnie dramatu. A do stracenia ma wiele, gdyż jest on doskonale przystosowanym do realiów i idealnie działającym wytworem wymyślonej przez Artiego cywilizacji.
W świecie wyimaginowanym, zaludnionym przez, jak to gdzieś ładnie określił Al - hologramy - wiersz "Shirley" mógłby w mojej ocenie odegrać rolę paraboli. Inna sprawa, że podobne procesy, zachowania i mechanizmy nieraz pozwalają się zaobserwować w życiu prawdziwych ludzi, a nie robotów z wiersza...
Daruję sobie wydźwięk feministyczny, choć istnieją na pewno środowiska, które tak właśnie definiują rolę kobiety. Są związki oparte na podobnych do opisanych przez Artiego interakcjach. Choć nie chcę sprowadzać problematyki do kwestii tzw. "wojny damsko-męskiej", byłoby to, moim zdaniem, dość powierzchowne przemknięcie się po temacie.