być tam to dostrzec że czyste godziny
oferują więcej duszobrzmiącą ciszą
niż lata na klęczkach usta mazane pacierzem
czy smołą bo parzy gdy zechcesz oblizać
palce czytają kamień słyszysz echo
dobija się o cembrowinę
z pseudosentymentu jesteś tu
czujesz że nie możesz bardziej
a nad tobą dopiero pierwszy szczebel
jeruzalem
- Nula.Mychaan
- Posty: 2082
- Rejestracja: 15 lis 2013, 21:47
- Lokalizacja: Słupsk
- Płeć:
jeruzalem
Algo bardzo piękny wiersz, włazi pod skórę i zostaje 
Piękny

Piękny
Może i jestem trudną osobą,
ale dobrze mi z tym,
a to co łatwe jest bez smaku, wyrazu i znaczenia
ale dobrze mi z tym,
a to co łatwe jest bez smaku, wyrazu i znaczenia
- Ania Ostrowska
- Posty: 503
- Rejestracja: 25 lut 2012, 17:21
jeruzalem
Ładnie, bo bez patosu, ale dla mnie ten wiersz bardziej traktuje o tęsknocie, czy też pragnieniu spotkania z takim Jeruzalem, osobistym i skromnie z małej litery. Bo w rzeczywistej Jerozolimie, po której miałam możliwość chodzić kilka miesięcy temu, ostatnią rzeczą jest doświadczyć "czystych godzin " i "duszobrzmiącej ciszy" (nawiasem mówiąc, to bardzo piękne, nośne określenia). "Głos" i "echo" gubią się we wszędobylskim, rozgadanym tłumie. Rzeczywiście, " czujesz, że nie możesz bardziej", i nawet "pierwszy szczebel" wydaje się poza zasięgiem. Bardzo ładnie, oszczednie, zostało to wydobyte w wierszu na pierwszy plan. Takie pisanie mi się podoba 

- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
jeruzalem
W pierwszej chwili przeczytało mi się zamiast duszobrzmiącą ----> dusznobrzmiącą ciszą i wyleźć spod implikacji znaczenia było trudno.
Zasadzki mózgu, idącego na łatwiznę:)
Koncept wiersza wg mnie zamyka się w opozycji między czystymi godzinami 'jeruzalem' a karmieniem swojej wiary pseudosentymentalnymi powrotami do czasu na kolanach lub w piekle nienawiści.
Wyznanie nawołuje do oderwania się od wszystkiego, co nie jest samą istotą wiary w sens (miłości - chyba).
O wyjście ze studni własnoręcznie (duchowo) zbudowanej, po jej kolejnych szczeblach, które dopiero trzeba odnaleźć, po omacku dotykając wciąż tylko zimnego kamienia, z echem - czyjego głosu?
Czystej ciszy?
Nie, czegoś z przeszłości podmiotu, co ciągle dobija.
Ale, początek liryku to już sukces, dostrzeżenie nieba/jeruzalem nad sobą, nad pionowym tunelem studni.
Zasadzki mózgu, idącego na łatwiznę:)
Koncept wiersza wg mnie zamyka się w opozycji między czystymi godzinami 'jeruzalem' a karmieniem swojej wiary pseudosentymentalnymi powrotami do czasu na kolanach lub w piekle nienawiści.
Wyznanie nawołuje do oderwania się od wszystkiego, co nie jest samą istotą wiary w sens (miłości - chyba).
O wyjście ze studni własnoręcznie (duchowo) zbudowanej, po jej kolejnych szczeblach, które dopiero trzeba odnaleźć, po omacku dotykając wciąż tylko zimnego kamienia, z echem - czyjego głosu?
Czystej ciszy?
Nie, czegoś z przeszłości podmiotu, co ciągle dobija.
Ale, początek liryku to już sukces, dostrzeżenie nieba/jeruzalem nad sobą, nad pionowym tunelem studni.