
Przybyły z gwiazd.
Miały gdzieś transparenty.
Jednego po drugim
hurtowo.
Uciekali w popłochu
oburzeni
przerażeni
i słabi
Jedna z larw przeciw swoim, by ratować niewinnych.
Wiktoria!
Po wszystkim postawili jej pomnik.
Pośmiertny.
Na wszelki wypadek.
Z piórkiem w kapeluszu, lornetką i strzelbą
siekierą
tłuczkiem
tasakiem
wierszem atomów
skalpelem w pochwie
bo można.
Czasem jeszcze spojrzą w niebo
lękliwie i dumnie.