#15
Post
autor: Sede Vacante » 26 maja 2012, 9:23
Wolałbym nie usłyszeć tego. To dość skomplikowane, ale przez lata takiego wychowania mam coś takiego, że...hmmm, opcja ckliwości, czułości, przytulania na polu mama, tata, brat (moja mama, brat, tata, generalnie osoby z domu rodzinnego) napawa mnie jakimś zniesmaczeniem. Nie wiem jak to nazwać ale odruchy jakiejś miłości w stosunku do bliźnich z domu rodzinnego, te fizyczne gesty, są dla mnie odrażające. Mogę czuć tęsknotę, mogę czuć, że kocham itp. ale dotykać, się tulić - nie wiem, mam wstręt (tylko do nich, w moim obecnym domu nie mam żadnych oporów z okazywaniem miłości)
Inna sprawa (to długi temat) że jednym z uczuć, które działają na mnie jak płachta na byka jest współczucie. Względem mnie, lub oczekiwanie go przez kogoś.
Nie da się tego opisać w dwóch zdaniach, ale współczucie jest moim wrogiem.
Więc niech już nic nie mówi. Nich będzie tym dobrym dziadkiem i wystarczy.
Wiesz....tak, jest coś, co mógłby zrobić, chyba tego najbardziej mi brakuje.
Chciałbym, żeby się przyznał. Przestał udawać, że to się nie stało, bo to ja dźwigam to brzemię, a on patrzy na mnie, jakbym to sobie wymyślił.
Chciałbym tylko, aby zeznał to jak na spowiedzi, na przesłuchaniu, przyznał się do wszystkiego. Miałbym jakąś swoją pokręconą satysfakcję.
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."
W. Broniewski - "Mannlicher"