Nosząc grzechy młodości
w kieszeniach można by się spodziewać
rychłego zbierania chrustu.
Tylko to całopalenie nie wystarczy na cokół,
co najwyżej modlitwy mamrotane
przy jakiejkolwiek ścianie płaczu.
Huśtawka nastrojów, w zanadrzu panaceum
dobrze naoliwionej liny, (nie ma powodu
skrzypieniem denerwować przechodniów).
Później mandragora jako ładne epitafium.
Do czasu szczęśliwych rozwiązań - ręce na kołdrę.
Parę drobiazgów na które można sobie pozwolić:
ukradkowe przekleństwo, napar z żeń-szenia na sen,
uspokajająca dawka chińskiej kaligrafii.
Ewentualnie prośba o szatana
pokroju Wolanda,
z dodatkiem czarnego pudla
o swojsko brzmiącym imieniu.
I z szerokim uśmiechem schodami w dół,
bez pośpiechu, ostatecznie tylko raz
się umiera.
Mgliste opowieści szubieniczników
-
- Posty: 3587
- Rejestracja: 21 lis 2011, 12:02
-
- Posty: 5630
- Rejestracja: 01 lis 2011, 23:09
Re: Mgliste opowieści szubieniczników
Końcówka najbardziej. Można też ewentualnie windąMarcin Sztelak pisze:Ewentualnie prośba o szatana
pokroju Wolanda,
z dodatkiem czarnego pudla
o swojsko brzmiącym imieniu.
I z szerokim uśmiechem schodami w dół,
bez pośpiechu, ostatecznie tylko raz
się umiera.
jak Harry Angel...
Pozdrowienia