Problem, o którym chyba każdy ma swoją opinię. Podział na pro i anty, na tych co za wszelką cenę i na tych, którzy też za wszelką cenę.
Mocne otwarcie. Czy to cytat, z filmu, książki?
Połączenie sprawy aborcji i tzw American dream w wierszu jest trochę niefortunne. Przynajmniej dla mnie z powodów trochę osobistych. Ale nie tylko, ponieważ uważam, że ogólnie Amerykanie wcale nie są potworami, którzy pozwalają na różne potworności. Myślę, że podobne rzeczy dzieją się w każdym społeczeństwie.
Feministki lecz nie tylko one, osoby określające się jako: pro-choice, to jedna część społeczeństwa USA. Głównie ta, która na nowo wybrała p. BHO za prezydenta. Toczą się i toczyły, w tym konserwatywnym społeczeństwie, dyskusje na temat płacenia podatków, które mają służyć na pokrycie kosztów planned parenthood.
Procedura, o której piszesz odbyła się w ośrodku tzw. planned parenthood, czyli dosłownie: świadomego rodzicielstwa (od słowa rodzice - to dla tych, którzy nie znają angielskiego). Instytucja ta jest bardzo kontrowerysjna w kraju, który dzieli się prawie na pół odnośnie aborcji.
Prawo w 1977 roku, w Kaliforni - niestety - było po jej stronie, ponieważ co stan to prawa i tak się rządzi demokracja. Demokracja, mimo swych wspaniałych założeń, nie jest idealnym ustrojem, podobnie jak i inne ustroje. Jest jednak na tyle do zaakceptowania, że daje możliwość rządzenia większości... Naturalnie jest to dobry ustrój, czy odmiana, jeżeli znajdujesz się w 'większej połowie'.
Wszystkie prawa i zasady, jakimi kieruje się człowiek, w ostateczności poddają się prawom sumienia...
Dodam, że Gianna przebaczyła rodzicom... I jedna uwaga, ona nie jest ślepa. Mówiąc o niej: ślepa, być może użyłaś tego określenia w metaforycznym sensie...
źródło: http://generationsforlife.org/2012/0210/giannajessen/I should be blind, I should be burned, I should be dead.
And yet I’m not.
serdecznie
iTuiTam