Ludzie mówią, że pan Gieniu rozmawia z umarłymi,
szczególnie w miejscach przekopanych do ostatniej
kości.
Z poziomu chodnika lepiej widać dziury
w osnowie świata.
O ile takowa istnieje. Jak na razie przestrzeń
pokryta skorupą błota i wyziewami osiedlowych
śmietników.
Tymczasem
w czepku urodzeni moszczą gniazda na stu metrach,
nowy wymiar nonkonformizmu to korzystać
z budek telefonicznych.
Albo szaletów miejskich gdzie bazgroły na ścianach
czynią poetów,
babcie klozetowe czekają na jabłko dla najpiękniejszej,
papieru jak na lekarstwo.
Marne punkty odniesienia, krzywym chodnikiem kuśtyka
człowiek z odzysku. Horyzont w przebudowie, brak
stycznej dezorientuje proroków.
Mesjasz błądzi z daleka od szosy, tym lepiej dla niego,
psychiatrzy zwietrzyli by paranoje
schizoidalną, ewentualnie odwrotnie.
Prima Aprilis pana Boga, proszę księdza – powiedział G.
podczas spowiedzi.
Konceptualny koniec mesjanizmu
- Gloinnen
- Administrator
- Posty: 12091
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
- Lokalizacja: Lothlórien
Re: Konceptualny koniec mesjanizmu
O jeny, co za tytuł...
Strasznie zmanierowany, tzn. pewnie zgodny z jakimiś tam wytycznymi, i ma sens, jak najbardziej, tylko ja nie lubię takich wzniosłych słów, bo to mnie od razu wpędza w kompleksy... Żartuję deczko, ale chodzi generalnie o to, że przeciętny czytelnik, taki pan iksiński, pomyśli sobie, że Autor ma go za debila... Albo chce błysnąć erudycją i przygwoździć do ziemi (na wszelki wypadek, jełopo, nie czytaj, jak nie rozumiesz...) Mogę, zaznaczam, absolutnie się mylić. A może faktycznie - pragniesz na wstępnie zaznaczyć, że Twoja poezja jest a priori przeznaczona na wyższą półkę... To w porządku. Ja jestem na tyle uparta, że będę na tę półkę się gramolić, a co mi tam...
W powiązaniu z poprzednią myślą ma sens. Korzystanie z budek telefonicznych to rezygnacja z konsumpcjonizmu, redukcja swoich życiowych projektów, wyrzeczenie się, wylogowanie ze świata, który wymaga wiecznego "nadążania"... Tylko za czym?
"Kloszard" to pewien mit społeczny osobnika, który nie tyle "stoczył się", co świadomie zezwolił na auto-marginalizację. Jego "dno" to istota protestu przeciw wszelakim przejawom społecznego przypisania jednostki do statusu. Tak mi się przynajmniej wydaje, to widzę w tych wersach...
Dawno temu, Terencjusz powiedział... Człowiekiem jestem... Ten wiersz rozwija, co znaczy ta myśl. Sięgasz obrazami nizin po to, aby człowieczeństwo obnażyć. Bo nieraz "wyżej" znaczy - "mętniej". Łatwo nam przychodzi "spojrzenie z góry", przyjmowanie póz, odgrywanie ról... W upadku jesteśmy równi, a to przecież bardzo niewygodnie...
Można uznać, że świat jest żartem Boga. Że człowiek jest żartem Boga. Że życie jest żartem Boga. Ale trzeba jednak, póki pełzamy przez dni, określić dla siebie ten zaginiony punkt odniesienia. Dużo w Twoich tekstach, Marcinie, typowo Sartre'owskego pesymizmu, wedle którego człowiek jest przeraźliwie samotny w pustce, bez drogowskazów, bez nadziei, bez imperatywów. Ale jednak coś nad nim ciąży, To konsekwencje i przyszłość. Bo odciskamy swój ślad w realu. Nawet upadając na chodnik. Nawet zostawiając tagi na ścianach szaletu.
Pozdrawiam,

Glo.
Strasznie zmanierowany, tzn. pewnie zgodny z jakimiś tam wytycznymi, i ma sens, jak najbardziej, tylko ja nie lubię takich wzniosłych słów, bo to mnie od razu wpędza w kompleksy... Żartuję deczko, ale chodzi generalnie o to, że przeciętny czytelnik, taki pan iksiński, pomyśli sobie, że Autor ma go za debila... Albo chce błysnąć erudycją i przygwoździć do ziemi (na wszelki wypadek, jełopo, nie czytaj, jak nie rozumiesz...) Mogę, zaznaczam, absolutnie się mylić. A może faktycznie - pragniesz na wstępnie zaznaczyć, że Twoja poezja jest a priori przeznaczona na wyższą półkę... To w porządku. Ja jestem na tyle uparta, że będę na tę półkę się gramolić, a co mi tam...

Smakowity wstęp.Marcin Sztelak pisze:Ludzie mówią, że pan Gieniu rozmawia z umarłymi,
szczególnie w miejscach przekopanych do ostatniej
kości.
Początek wiersza kontrastuje nędzę ludzką z szansą na iluminację, zrozumienie pewnych prawideł, rządzących Absolutem. "Poziom chodnika" jednak sytuuje człowieka na jego właściwym miejscu. Z perspektywy przeciętnego, szarego ludzkiego istnienia - faktycznie, niewiele widać. Na dodatek - "wyziewy osiedlowych śmietników" wprowadzają menelski klimacik. Jak nisko trzeba upaść, żeby zacząć piąć się w górę?Marcin Sztelak pisze:Z poziomu chodnika lepiej widać dziury
w osnowie świata.
O ile takowa istnieje. Jak na razie przestrzeń
pokryta skorupą błota i wyziewami osiedlowych
śmietników.
Trafne!Marcin Sztelak pisze:nowy wymiar nonkonformizmu to korzystać
z budek telefonicznych.
W powiązaniu z poprzednią myślą ma sens. Korzystanie z budek telefonicznych to rezygnacja z konsumpcjonizmu, redukcja swoich życiowych projektów, wyrzeczenie się, wylogowanie ze świata, który wymaga wiecznego "nadążania"... Tylko za czym?
"Kloszard" to pewien mit społeczny osobnika, który nie tyle "stoczył się", co świadomie zezwolił na auto-marginalizację. Jego "dno" to istota protestu przeciw wszelakim przejawom społecznego przypisania jednostki do statusu. Tak mi się przynajmniej wydaje, to widzę w tych wersach...
Moja wstępna hipoteza potwierdza się. Istotą człowieczeństwa jest pewna wspólnota ekspresji, wyrażania się. Ja napiszę regularny sonet angielski, ktoś nabazgrze na ścianie szaletu jakieś knajackie hasełko. To kompletnie nieistotne, bo liczy się instynktowne zaznaczanie swojej obecności. Czas i przestrzeń mają znaczenie drugorzędne.Marcin Sztelak pisze:azgroły na ścianach
czynią poetów,
Dawno temu, Terencjusz powiedział... Człowiekiem jestem... Ten wiersz rozwija, co znaczy ta myśl. Sięgasz obrazami nizin po to, aby człowieczeństwo obnażyć. Bo nieraz "wyżej" znaczy - "mętniej". Łatwo nam przychodzi "spojrzenie z góry", przyjmowanie póz, odgrywanie ról... W upadku jesteśmy równi, a to przecież bardzo niewygodnie...
Jakbym czytała Baumana...Marcin Sztelak pisze:człowiek z odzysku.
Dokładnie tak. Zresztą nieraz słyszałam rozmaite teorie i supozycje, w myśl których to, co głosił Mesjasz, w zasadzie to świetny materiał badawczy dla psychiatrów.Marcin Sztelak pisze:Mesjasz błądzi z daleka od szosy, tym lepiej dla niego,
psychiatrzy zwietrzyli by paranoje
schizoidalną, ewentualnie odwrotnie.
Ciekawa pointa, ponieważ zostawia każdego czytelnika z pytaniem: co jest tym Prima Aprilis? Czy człowiek? Czy współczesna rzeczywistość? Wiara? Prawda o nas samych?Marcin Sztelak pisze:Prima Aprilis pana Boga, proszę księdza – powiedział G.
podczas spowiedzi.
Można uznać, że świat jest żartem Boga. Że człowiek jest żartem Boga. Że życie jest żartem Boga. Ale trzeba jednak, póki pełzamy przez dni, określić dla siebie ten zaginiony punkt odniesienia. Dużo w Twoich tekstach, Marcinie, typowo Sartre'owskego pesymizmu, wedle którego człowiek jest przeraźliwie samotny w pustce, bez drogowskazów, bez nadziei, bez imperatywów. Ale jednak coś nad nim ciąży, To konsekwencje i przyszłość. Bo odciskamy swój ślad w realu. Nawet upadając na chodnik. Nawet zostawiając tagi na ścianach szaletu.
Pozdrawiam,

Glo.
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl