Mentalna dezynsekcja

[Gloinnen]

Pierdolony wszarzu, uperfumowany na miejskich rogatkach
czkający po biznes lunchach niestrawionym
sushi i światłem halogenowych żarówek. Przyssany do wymion
korpo, między jednym a drugim miejscem na parkingu podziemnym.
Chivas Regal dla menedżera, dla ciebie wymiociny, pierwsza
oznaka prestiżu, firmowa impreza, srajfon, lans po godzinach
zbawiania, zlizywania okruchów z biurowych klawiatur, w pokoiku
bez okien. Pieprzony krawaciarzu, wstydzisz się koronek twojej babci;
ojciec lał wojskowym pasem po gołym tyłku, co niedziela, na zapas
i na niepogodę, dlatego tobie się udało, a nie innym. Singlu z sygnetem; wychodząc
o osiemnastej ze szklanego kibucu, patrzysz na tę szarą siksę, pchającą wózek
z bliźniętami, w biegu do dyskontu po mleko i kartofle; krowę rozpłodową
na utrapienie podatników, takich jak ty. Jej młode będą zapierdalać
na twoją złotą jesień, gdy zaczniesz zionąć ścierwem i szczochami. Pozostawisz
po sobie zajechaną beemkę, pełny barek, plazmę na ścianie
zasnuje ołowiana ciemność, feedback z Hinnom; ślina popłynie
kącikiem ust, gęstniejąc, krzepnąc, uwolni torsje, przypomni przedwczorajszy goldrush.
Ludzki demobil bez pokrycia w złocie, nie odpuszcza, słabnąc i zasychając
w brunatne plamy na lustrze. Jak to było? Na początku, na końcu
nikt. Aha.



____________________
Glo.

[Gajka]

Rewelacja
Może wersyfikacja inna, ale spoko taka też może być

[semiramida]

Życie, życie, życie:))) s.