

hmmm...Czytając Twój komentarz, Fałszerzu, utwierdzam się w przekonaniu, że teksty budowane na symbolach nie mają racji bytu. Ech, niech więc to będzie proza - epilog (który nie jest epilogiem) ciekawej historii (której nie ma)...Fałszerz komunikatów pisze: Kolejny prozowaty tekst, jaki dziś czytam. W tym wypadku jako epilog ciekawej historii.
racja, Olu, mnóstwo racji...ble pisze: Dobrze, że wiersza nie można zważyć, pomierzyć, opieczętować, zatwierdzić.
tak, Olu, jest uwikłana, ale czy ten "wykup" (a może - wykupienie?) by ja uwolnił? Jak sądzisz?ble pisze: Peelka jest uwikłana w ten hotel, pokój - czeka na wykup.
może i przydługi, Anastazjo, może i przydługi...anastazja pisze: Może ciut przydługi, ale co to znaczy?
Ja też odbieram to, jak prozę poetycką.Fałszerz komunikatów pisze:Kolejny prozowaty tekst,
skoro tak, Skarańku - to może nie jest to słowo tu, gdzie powinno być?skaranie boskie pisze: Fałszerz komunikatów pisze:
Kolejny prozowaty tekst,
Ja też odbieram to, jak prozę poetycką.
Niezłą, ale prozę.
cóż, Fałszerzu, dobry humor - to grunt...Fałszerz komunikatów pisze: Odważny jesteś![]()
też jestem tego zdania, Kasiu.tea pisze: Na szczęście jak dotąd nie ma przepisu na " jak napisać wiersz ". Chwała Bogu.
toś Ty się, Quniku, tego dopatrzył między moimi wersami. Gorze mi zatem! Albo - przeciwnie - powinnam się cieszyć, że tyle różnych tresci zostaje dodanych do tej, która ja sobie umyśliłam. Więc nie gorze mi, a chwała Tobie!Qń Który Pisze pisze: Znana mi sceneria, korytarze, wymięta, jak po tsunami pościel i odcisk ust pospiesznie wychodzących przed ranem.
no, to nie obiecuj, tylko się śnijQń Który Pisze pisze: Gdyby kiedyś przyśnił Ci się facet ze wzburzonymi myślami ciemnych włosów i bursztynowym, butelkowo-piwnym spojrzeniu, to będę z pewnością to ja
Ewa Włodek pisze:Znów wchodzę po tych samych schodach,
w stale jednakowym holu recepcjonista ma wciąż niezmienny uśmiech,
choć mija następna wieczność.
Z kluczem w ręku podchodzę do windy,
jej klatka przesuwa się horyzontalnie, nim poszybuje w górę.
Korytarz – jakby inny, a przecież przypomina ten,
z którego kiedyś przeszłam przez mahoniowe drzwi,
by w przestrzeni, utkanej z jasnych i ciemnych pasm, poczekać na ciebie,
lecz wszedł on, i wnętrze wypełnił gorzki zapach jego pożądania,
a może tak pachniały piwonie, wyrżnięte na szybach serwantki.
Któryż to już raz wchodzę do kolejnych apartamentów,
gdzie – jak mówisz – byłeś, i zapewniasz, że będziesz,
ale ja cię jeszcze nie spotkałam,
czasem tylko przez zmrużone powieki widzę twoje oczy,
i nie wiem, czy są stalowe, a tylko czasem czarne i bez źrenic,
czy odwrotnie.
I znowu snuję się po korytarzach, by trafić na najwyższe piętro,
gdzie w nie zmieniającym się barze niezniszczalny barman
serwuje napoje, jak pryzmat łamiące światło.
Cisza. Wiem, że gdzieś na zewnątrz kurort tętni życiem,
ktoś czeka, czas - z woni, barw i dźwięków – tka ten jedyny świat,
tyle, że nie dla mnie.
Nie wyjdę stąd, bo nie mam czym uregulować rachunku za pobyt,
a ty nie przychodzisz, by mnie wykupić.