ajw pisze:zawsze jest pora na własną interpretację, zwłaszcza, że nikt jeszcze nie trafił w dziesiątkę
niekoniecznie trzeba trafić
Cóż, dziewczyna, lato, ona chce być różą, chciałaby podobać się, kwitnąć i pewnie kochać. A jednak codzienność przy kuchennym stole. Już dopowiedziano, że ten sok, co maluje ściany, mocno znaczy zapachem te chwile. Wystarczy otworzyć w zimie słoik z dżemem truskawkowym. Tęsknota za miłością wzmaga się w nocy - jak zwykle, w marzeniach półsnów i pół jawy. To wyciskanie chwili lub chwil to metoda na uzyskiwanie większych emocji z powszedniości, tak jak z danych można wycisnąć więcej informacji, jeśli się je tylko właściwie potraktuje, podobnie jak i wróżba z płatków jakiejś roślinki.
Nic nie wiem o twoim strachu - jednak ma miejsce wyobrażenie sobie tego lęku, jak i samotności w emocjonalnym zimnie. Jest to próbą poznania, zbliżenia w jakiejś bardzo rozległej przestrzeni. Schody, wiadomo, że prowadzą do nieba, czyli do szczęścia. Ale jej tylko modlić się pozostaje.
Bo ona ma świadomość dołującą, poczucie małej wartości, za małej na wywołanie u niego biochemicznego procesu zakochania się.
Róża może za mocno kłuje, odpycha, choć jest piękna. Opieranie się jedynie o płot jest mało zachęcającą strategią seksualno-marketingową w wyścigu genów do rozmnażania się.
Ale wszystko to rozgrywa się tak wysoko, ponad chmurami (tytuł), że pozostaje jakaś nadzieja. To już moje przeczucie.