
Mnie jeszcze jedno trochę przeszkadza:
"luksus oznaczałby rozrostNathirPasza pisze:luksus oznaczałby rozkwit
rozwój każdego kabelka w głowie
do rozmiarów jumbo jeta światłowodów
każdego kabelka w głowie
do światłowodów w rozmiarach
jumbo jeta"
Chyba rozumiem, co chce powiedzieć Atma i zgadzam się z nią. Wcale nie trzeba podawać ręki gnidom, a tłumaczenie, że "biedny" itd., w moim odczuciu jest pójściem na życiową łatwiznę. Peelowi wydaje się, że udawaniem przyjaźni i pochlebstwami zaskarbi sobie łaski ludzi wpływowych? A po co, skoro nimi w gruncie rzeczy pogardza? Raczej jestem skłonna uznać, że jego mizerna kondycja bierze się właśnie z tego, że nie potrafi uwierzyć, że można inaczej, bez ściskania łap gnidom...NathirPasza pisze:biedny nie może bać się
zadrapań ukąszeń i ran kłutych
podaję więc rękę każdej gnidzie
i wszystkim innym robotycznym dłoniom
A może nie warto kręcić się wokół małży, tylko poszukać innych krabów? Alienacja do niczego nie prowadzi, najwyżej do kręcenia się w kółko po własnych śladach i do frustracji, której pełno w tym wierszu. Rozbrzmiewa w nim rozczarowanie światem, człowiekiem, ostra ocena relacji międzyludzkich. Kostium kraba wydaje się dość "lekki", ale wiersz jest w gruncie rzeczy bardzo smutny. Bo krab nikomu nie pozwoli się do siebie zbliżyć (no właśnie, ktoś tu napomknął o szczypcach), a jednocześnie krąży po dnie szukając sam nie wiedząc czego...
I Ty chyba nie piszesz o takiej prawdziwej biedzie, raczej rozumiałabym ją bardziej symbolicznie - właśnie jako samotność, niedostatek prawdziwych emocji, poczucie niepotrzebności, marginalizacji, odrzucenia, pustki...
Pozdrawiam,

Glo.