ble pisze: Poza tym ja też trochę jak ten badacz bardzo po amatorsku czytam znaczenia stosując własną, prywatną receptę.
Witaj

I pozwolisz, że będę miał na temat Twojej rzekomej "amatorszczyzny" podobne zdanie,
jakie mam odnośnie Schliemanna?

Ale, jako że to portal poetycki, a przede wszystkim w kontekście Twojego niezwykłego wiersza -
nie wprost lecz pomiędzy słowami napiszę - jakie:
* Kupiec Schliemann*
Proszę Państwa, a teraz swoje wiersze zaprezentuje matka dwojga dzieci,
pani Taka a Taka - tak coraz częściej wyglądają wieczorki poetyckie
z udziałem znanych Poetek i Poetów.
Czy nie podobnie brzmi "kupiec" przy nazwisku Schliemanna w kontekście odkrycia ruin Troi?
Tymczasem - kupcem był niespełna 20 lat, a na pewno w chwili odkrycia Troi nie był nim już od dawna.
Konkretnie od 1864 roku - zatem na pewno nie był już kupcem, kiedy w 1873 dokopał się do tak zwanego "Skarbu Priama",
który stał się dowodem istnienia Troi.
Schliemann był wyjątkowym człowiekiem, jednym z moich autorytetów w dzieciństwie
i chętniej przy jego nazwisku widzę wyjątkowość, geniusz, niż zwykłego kupca.
Zrobienie fortuny na handlu z Rosją nie było dla niego celem samym w sobie,
a tylko sposobem na pozyskaniu środków na realizację dziecięcych marzeń.
Udowodnił to resztą swojego życia, kiedy dorobiwszy się fortuny zlikwidował firmę
i ruszył w podróż dookoła świata w poszukiwaniu Troi, o której zaczytywał się od dziecka.
Szukał jej śladów w Egipcie, na Wyspach Sundajskich, w Chinach, Japonii, na Kubie,
w Meksyku, lecz: ani widu i słychu Miasta Priama.
Przestał więc szukać po omacku i osiedlił się w Paryżu, gdzie w latach 1866-1870
studiował na paryskiej Sorbonie literaturę i języki obce, przygotowując się jak komandos przed wyjątkową akcją,
do spełnienia swojego wielkiego przeznaczenia.
W 1868 mógł wreszcie wyjechać po raz pierwszy do Grecji i przez Peloponez i Troadę dotrzeć do Itaki.
Warto zauważyć, że "normalni" ludzie w konsumpcyjnym społeczeństwie idą
akurat w przeciwnym kierunku: kończą studia za pieniądze rodziców
lub państwa, żeby łatwiej dorobić się kiedyś fortuny. Który milioner mówi:
- Dosyć już zarobiłem, rzucam wszystko i poświęcę się nauce, zrobię coś
dla ludzkości, albo odkryję życie na Wenus..."?
Tymczasem Schliemann to bohater Juliusza Verne przeniesiony z książek na rzeczywisty ląd
kapitan Nautilusa, to dżentelmen Fogg odbywający podróż w osiemdziesiąt dni dookoła świata,
fantasta - hazardzista, lecący balonem na niechybną śmierć poszukiwacz przygód,
utopista wyruszający w głąb Ziemi w poszukiwaniu ostatniego dinozaura.
Toteż jeszcze raz - Schliemann nie był kupcem. A na pewno nie był nim
w momencie odkrycia Troi i łączenie tych dwóch faktów ze sobą
wypacza wizerunek tego niezwykłego człowieka i bardziej by mnie zdziwiła sensacyjna wiadomość,
że Schliemann nie zakopał w wybranym przez siebie miejscu ruin Troi,
niż innych fakt, że je odkrył.
Nawet umarł wśród bezimiennego tłumu jak Hektor, waleczny Ajax, czy boski Achilles,
choć w przypadku Schliemanna trwało to dobę. W publicznym szpitalu do którego go zabrano
kiedy zasłabł na ulicy, ktoś rozpoznał w nim bogatego kupca.
Tymczasem Schliemann umierał jak zwykły człowiek na sali pełnej ludzi.
Ostatni raz zmierzono go za życia zasobnością portfela: kupiec Schliemann.