*
szaroniebieskie wytrzeszczają oczy
zamgłłławicccowe
przedczczczasssowe
pppowybuchowwe
/drżą ci usta/
strasznie zimno
kosmiczny wiatr
wypełnił
zimno
zera absolutnego
-------------------------------------
Jaka kosiarka? Zmień okulary:)
Precyzyjny laser odcinający gdzieniegdzie epigońskie pitolenie od bardzo interesującej, emocjonalnej sceny – reakcji bohaterki.
Tło? Maksymalnie zmrożona pustka z przeszywającym ją na wylot kosmicznym wiatrem.
Mało?!
Plan pierwszy i jedyny – niesamowite uchwycenie (m.in. dzięki namnożeniu głosek) samiuteńkiej teraźniejszości zaskoczonych, ogromnie szaroniebieskich oczu i drżących ust. Wrzuconych jakąś decyzją podmiotu, mniejsza jaką, w straszne zaskoczenie.
Zapamiętam ten wiersz w powyższej postaci.
Naprawdę bardzo dobre pisanie!
---------------------------
Bo to, co odcięłam:
*
przymykając skrzydła zaszronionych rzęs
trzaskając w przeciągu świetlnym o framugi powiek
kosmiczny wiatr
wypełnił żagle gwiezdnych karawel
płynę do Andromedy
przykutej do skały
wyroczni
zamkniętej przeznaczeniem ofiarnego dymu
grawitacja wyobraźni zamieniona w gwiazdozbiór
najlepszy moment na ogrzanie rąk
marznących serc
transplantacji uczuć bez ryzyka odrzucenia przeszczepu
--------------------
Czyli owe zaszronione rzęsy, framugi, karawele, grawitacje, transplantacje – to inna narracja, nieprzystająca do
pppowybuchowwej emocji właścicielki szaroniebieskich ócz.
Hm... w sumie to zupełnie inny wiersz dźwigający na wpół nowoczesny patos.
Ale, Mirek, pamiętaj, mój szczery odbiór nie jest żadną wyrocznią, mogę przecież nie znać się na poezji... albo mój wykrywacz poezji działa na nieco innym zasilaniu:)
