Zapamiętane ze wschodu: poprzedni(4)
*** (Polski orzeł wysoko lata)
Polski orzeł wysoko lata.
Sześciomiesięczna ptaszyna z gwoździem w potylicy,
i połamanymi kośćmi. Usta wypluwają
gnojówkę, ślinę, krew; ostatni
wiatyk.
Przybite za język do stołu,
dociera do granicy, dławiąc się
ciemnością. Zdziczałe psy
rozwłóczyły imiona między osmalonymi
kikutami płotów.
Wokół drzew wianuszki, beznogie
truchełka; droga do wolności
wrosła solą w odrąbane piersi, w mapę ciała.
Siwizna pokrywa studnie, przychacia.
Skóra płatami odrywa się
od nieba. Z fałdów sukienki
na brzuchu ciężarnej, sączą się
wszystkie kolory. Ciemne, lepkie.
Mamo, chodźmy do domu.
Stamtąd wszystkie ptaki
niestrudzenie przynoszą
do wiośnianych ojcowizn
kawałeczki ciał w dziobach.
____________________
Glo.
Zapamiętane ze wschodu (5-ost.)
- Gloinnen
- Administrator
- Posty: 12091
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
- Lokalizacja: Lothlórien
Zapamiętane ze wschodu (5-ost.)
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
-
- Posty: 560
- Rejestracja: 01 lis 2011, 14:55
Re: Zapamiętane ze wschodu (5-ost.)
Niesamowite. W tej pieśni jest skowyt i wycie, i pomruk i szloch. I cały alfabet praktyk nacjonalistycznego obłędu.
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Zapamiętane ze wschodu (5-ost.)
ano, człowiek człowiekowi - człowiekiem, bo wilki tego nie czynią. Wstrząsający. I konieczny, konieczny...
z serdecznością...
Ewa
z serdecznością...
Ewa
- coobus
- Posty: 3982
- Rejestracja: 14 kwie 2012, 21:21
Re: Zapamiętane ze wschodu (5-ost.)
Pewnie dobrze się złożyło, że z opóźnieniem czytam Twój wschodni cykl, mogę teraz wczuć się w niego kompleksowo, przemyśleć. Ten temat siedział we mnie w lipcowe dni, siedzi w dalszym ciągu. Wędrowałem teraz po Bieszczadach i patrzyłem na nie właśnie pod tym kątem, szukałem śladów, nasłuchiwałem. Raczej cisza, to wszystko siedzi w ludziach w milczeniu. Podpytywałem.
Siedemdziesiąt pięć lat temu miasteczka i wioski były pełne ludzi, wymieszani Polacy, Żydzi, Rosjanie, Ukraińcy, wymieszane rodziny. Jak to w dramacie, miłości i antagonizmy. Siedemdziesiąt lat temu, w lipcowe dni przyszedł rozkaz rezaty. I Jedni drugich wyrzynali z zimną krwią, jak obcych, potem ci okaleczeni wyrzynali swoich oprawców. Może krwi, bezduszności i samoupodlenia. Bo tak już jest w ludzkich społecznościach, jak wykazała historia. Anastazjo, bardzo oszczędnie podpytywałem Janusza (przekaż pozdrowienia) o to, co pamięta, wymieniliśmy zaledwie kilka słów na ten temat, ale wspomniał, że jedni Ukraińcy wyrzynali, inni przychodzili by wcześniej Polaków uprzedzić, ostrzec, jeszcze inni ukrywali Polaków. Jak wspomniałem, przecież to wszystko niemal rodziny...
W sierpniu 2008 roku przeżyłem wojnę na Kaukazie, mieszkałem wtedy w Tbilisi. Tam było tak samo, podobnie w wojnie 1992 roku - wymieszana społeczność Osetyńców, Gruzinów, Rosjan, Abchazów, spokrewnieni i skoligaceni więzami dobrosąsiedzkimi, czy ślubami dzieci, na hasło zabijamy, wyrzynali najbliższych sąsiadów. Z człowieka wychodzi wtedy bydlę, które ma pod skórą. Tak było i na Bałkanach, i w innych miejscach.
Nie włączam się w forum o stanie wojennym, i tak nikogo nie przekonam, ale w odróżnieniu do tych co wyrażali swoje opinie z komentarzem, że nie pamiętają tego, bo byli za młodzi, ja pamiętam ten chłód na plecach, za koszulą. Podział w rodzinach, wśród sąsiadów, przy każdym niemal stole przybierał na sile z każdym dniem. I nie komentuję tu racji, bo i dziś jesteśmy w tym względzie podzieleni, nie jesteśmy na szczęście jednomyślni, ale w tych oparach , przy codziennie powtarzanym haśle, że na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści, nie padłaby na pewno żadna komenda zaczynamy. To byłby drobny incydent, okrzyk, ze zomowiec pobił chłopaka, czy odwrotnie i nikt już nie zapanowałby nad emocjami. Mamy różne oceny tych dni, ja pamiętam ten mój strach przed taką chwilą. A podziały w ocenach będą już zawsze, podobnie jak na przykład co do Powstania Warszawskiego, pozostaje jeszcze kwestia jak o tym dyskutujemy. Ale ja w ten portal uciekam przed polityką, uciekam w banalne wiersze, to taka forma samoobrony psychicznej, dlatego na tym porównaniu wyczerpię temat, nie będę go rozwijał.
Tragedia wołyńska, sto kilkadziesiąt tysięcy zabitych niewinnych ludzi, rząd ciał kobiet i dzieci na ocalałych fotografiach, w każdym takim miejscu.
Cenny cykl, nie dziwię się, że nagrodzony. Po raz kolejny zyskałaś mój szacunek, Glo.
Siedemdziesiąt pięć lat temu miasteczka i wioski były pełne ludzi, wymieszani Polacy, Żydzi, Rosjanie, Ukraińcy, wymieszane rodziny. Jak to w dramacie, miłości i antagonizmy. Siedemdziesiąt lat temu, w lipcowe dni przyszedł rozkaz rezaty. I Jedni drugich wyrzynali z zimną krwią, jak obcych, potem ci okaleczeni wyrzynali swoich oprawców. Może krwi, bezduszności i samoupodlenia. Bo tak już jest w ludzkich społecznościach, jak wykazała historia. Anastazjo, bardzo oszczędnie podpytywałem Janusza (przekaż pozdrowienia) o to, co pamięta, wymieniliśmy zaledwie kilka słów na ten temat, ale wspomniał, że jedni Ukraińcy wyrzynali, inni przychodzili by wcześniej Polaków uprzedzić, ostrzec, jeszcze inni ukrywali Polaków. Jak wspomniałem, przecież to wszystko niemal rodziny...
W sierpniu 2008 roku przeżyłem wojnę na Kaukazie, mieszkałem wtedy w Tbilisi. Tam było tak samo, podobnie w wojnie 1992 roku - wymieszana społeczność Osetyńców, Gruzinów, Rosjan, Abchazów, spokrewnieni i skoligaceni więzami dobrosąsiedzkimi, czy ślubami dzieci, na hasło zabijamy, wyrzynali najbliższych sąsiadów. Z człowieka wychodzi wtedy bydlę, które ma pod skórą. Tak było i na Bałkanach, i w innych miejscach.
Nie włączam się w forum o stanie wojennym, i tak nikogo nie przekonam, ale w odróżnieniu do tych co wyrażali swoje opinie z komentarzem, że nie pamiętają tego, bo byli za młodzi, ja pamiętam ten chłód na plecach, za koszulą. Podział w rodzinach, wśród sąsiadów, przy każdym niemal stole przybierał na sile z każdym dniem. I nie komentuję tu racji, bo i dziś jesteśmy w tym względzie podzieleni, nie jesteśmy na szczęście jednomyślni, ale w tych oparach , przy codziennie powtarzanym haśle, że na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści, nie padłaby na pewno żadna komenda zaczynamy. To byłby drobny incydent, okrzyk, ze zomowiec pobił chłopaka, czy odwrotnie i nikt już nie zapanowałby nad emocjami. Mamy różne oceny tych dni, ja pamiętam ten mój strach przed taką chwilą. A podziały w ocenach będą już zawsze, podobnie jak na przykład co do Powstania Warszawskiego, pozostaje jeszcze kwestia jak o tym dyskutujemy. Ale ja w ten portal uciekam przed polityką, uciekam w banalne wiersze, to taka forma samoobrony psychicznej, dlatego na tym porównaniu wyczerpię temat, nie będę go rozwijał.
Tragedia wołyńska, sto kilkadziesiąt tysięcy zabitych niewinnych ludzi, rząd ciał kobiet i dzieci na ocalałych fotografiach, w każdym takim miejscu.
Cenny cykl, nie dziwię się, że nagrodzony. Po raz kolejny zyskałaś mój szacunek, Glo.

” Intuicyjny umysł jest świętym darem, a racjonalny umysł - jego wiernym sługą." - Albert Einstein