czwarta
- Gloinnen
- Administrator
- Posty: 12091
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
- Lokalizacja: Lothlórien
Re: czwarta
Podoba mi się ten wiersz, chociaż jest bardzo smutny.
Wydaje mi się, że opowiada o motywie wiecznego mijania się ludzi.
Peel przypisuje sobie wielką siłę, siłę twórczą, siłę demiurga. To trochę tak, jakby pragnął stworzyć od nowa istotę jedynie na podstawie bardzo nikłego projektu. Schwytać ją, zatrzymać w korporalnej postaci.
"króliczek" - "zajączek" na ścianie, jest czymś nieuchwytnym, efemerycznym, znikającym, niematerialnym, bezcielesnym. Podmiot liryczny z kolei ma moc nadania mu kształtu realnego, doprowadzenia jakby do rzeczywistych narodzin.
Może to chodzi o miłość?
Miłość przecież jest swoistym stwarzaniem, realizacją potencjału, tkwiącego w każdej istocie ludzkiej. Najpiękniejsze i najcenniejsze ukryte jest w sferze tego, co pozostaje jedynie możliwością. Możliwość zbliża nas do nieskończoności, do wieczności, ponieważ jest niczym nieograniczona i posiada nieskończenie wiele wariantów spełnienia.
W ten sposób można traktować człowieka, jego życie, a także każdą z jego emocjonalnych, intelektualnych sfer.
Pięknym jawi się moment, gdy nic jeszcze nie wiadomo. Kiedy już zaś nastąpi konkretyzacja, nie można niczego zmienić, płynna oś czasu redukuje się do punktu, z chaosu wyłania się zorganizowany według ściśle wytyczonego schematu mikrokosmos.
"Światło, w którym cienie odzyskały twarze" - czy to jest właśnie miłość?
Trochę skojarzyło mi się z platońskim teatrzykiem - gdzie mamy idee i obiekty realne. Podobnie tutaj: idee są cieniami, światło pozwala im nadać sens, zaistnieć naprawdę, funkcjonować w namacalnym otoczeniu.
"ręce, światło" - wskazują na jakiś podmiot, który stoi za tym aktem kreacji. Może to byś ktoś, kto kocha. Ktoś, kto rozumie. Ktoś, kto wie. Po drugiej stronie stoi adresatka, nieświadoma tego, że jeszcze nie została naprawdę powołana do pełnoprawnego istnienia. Nie przeszła jeszcze inicjacji (oświecenia - nomen omen), pozostając zaledwie cieniem bez twarzy, bez swojego prawdziwego miejsca, powołania, bez funkcji i bez egzystencjalnych parametrów.
Czy jednak jej czas się skończył? Jako idea - czy może jeszcze doczekać się inkarnacji? Czy każdy ma na to przewidziany ściśle wyznaczony moment? Dla peela zapewne tak to może wyglądać. Porażka, zmarnowanie się energii, która mogła doprowadzić do duchowych narodzin drugiej osoby. Ale adresatka jeszcze ma przed sobą (zapewne) wiele szans. Nieskończenie wiele... choć nie będzie to na pewno to samo, co utraciła.
O tym jednak już nikt się nie dowie.
Nie wiem, może plotę totalne głupoty, ale zaciekawił mnie ten wiersz. Jest inny od Twoich, taki - z jednej strony osobisty, z drugiej - mniej hermetyczny... I bliski mi z wielu względów.
Aha, tytułu nie rozumiem za bardzo. To jedno mnie trochę niepokoi.
Pozdrawiam,

Glo.
Wydaje mi się, że opowiada o motywie wiecznego mijania się ludzi.
Tutaj peel wyraźnie podkreśla tajemnicze powinowactwo dusz, łączące dwie istoty ludzkie. Wykorzystuje do tego celu opozycję semantyczną - bliskość/obcość, pozornie dwie wykluczające się cechy, a jednak ich zestawienie buduje obraz bardzo ciekawy. Adresatka prawdopodobnie to osoba, z którą łączy peela pokrewieństwo psyche - np. podobne widzenie świata, podobne odczuwanie, odbieranie zjawisk, podobne refleksje odnośnie wielu ważnych spraw. Obcość z kolei symbolizuje pewną niedostępność, nieosiągalność, nieprzekraczalną barierę.AS... pisze:bliska i obca
Odnoszę wrażenie, że opisujesz tutaj straconą szansę na wejście w jakąś niezwykłą relację.AS... pisze:kiedy mogłem cię zamienić
w każdą postać
króliczku na ścianie
Peel przypisuje sobie wielką siłę, siłę twórczą, siłę demiurga. To trochę tak, jakby pragnął stworzyć od nowa istotę jedynie na podstawie bardzo nikłego projektu. Schwytać ją, zatrzymać w korporalnej postaci.
"króliczek" - "zajączek" na ścianie, jest czymś nieuchwytnym, efemerycznym, znikającym, niematerialnym, bezcielesnym. Podmiot liryczny z kolei ma moc nadania mu kształtu realnego, doprowadzenia jakby do rzeczywistych narodzin.
Może to chodzi o miłość?
Miłość przecież jest swoistym stwarzaniem, realizacją potencjału, tkwiącego w każdej istocie ludzkiej. Najpiękniejsze i najcenniejsze ukryte jest w sferze tego, co pozostaje jedynie możliwością. Możliwość zbliża nas do nieskończoności, do wieczności, ponieważ jest niczym nieograniczona i posiada nieskończenie wiele wariantów spełnienia.
W ten sposób można traktować człowieka, jego życie, a także każdą z jego emocjonalnych, intelektualnych sfer.
Pięknym jawi się moment, gdy nic jeszcze nie wiadomo. Kiedy już zaś nastąpi konkretyzacja, nie można niczego zmienić, płynna oś czasu redukuje się do punktu, z chaosu wyłania się zorganizowany według ściśle wytyczonego schematu mikrokosmos.
W zasadzie pointa potwierdza, co mówiłam wcześniej.AS... pisze:nie odgadłaś rąk ani światła
w którym cienie odzyskały twarze
"Światło, w którym cienie odzyskały twarze" - czy to jest właśnie miłość?
Trochę skojarzyło mi się z platońskim teatrzykiem - gdzie mamy idee i obiekty realne. Podobnie tutaj: idee są cieniami, światło pozwala im nadać sens, zaistnieć naprawdę, funkcjonować w namacalnym otoczeniu.
"ręce, światło" - wskazują na jakiś podmiot, który stoi za tym aktem kreacji. Może to byś ktoś, kto kocha. Ktoś, kto rozumie. Ktoś, kto wie. Po drugiej stronie stoi adresatka, nieświadoma tego, że jeszcze nie została naprawdę powołana do pełnoprawnego istnienia. Nie przeszła jeszcze inicjacji (oświecenia - nomen omen), pozostając zaledwie cieniem bez twarzy, bez swojego prawdziwego miejsca, powołania, bez funkcji i bez egzystencjalnych parametrów.
Czy jednak jej czas się skończył? Jako idea - czy może jeszcze doczekać się inkarnacji? Czy każdy ma na to przewidziany ściśle wyznaczony moment? Dla peela zapewne tak to może wyglądać. Porażka, zmarnowanie się energii, która mogła doprowadzić do duchowych narodzin drugiej osoby. Ale adresatka jeszcze ma przed sobą (zapewne) wiele szans. Nieskończenie wiele... choć nie będzie to na pewno to samo, co utraciła.
O tym jednak już nikt się nie dowie.
Nie wiem, może plotę totalne głupoty, ale zaciekawił mnie ten wiersz. Jest inny od Twoich, taki - z jednej strony osobisty, z drugiej - mniej hermetyczny... I bliski mi z wielu względów.
Aha, tytułu nie rozumiem za bardzo. To jedno mnie trochę niepokoi.
Pozdrawiam,

Glo.
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
- em_
- Posty: 2347
- Rejestracja: 22 cze 2012, 15:59
- Lokalizacja: nigdy nigdy
Re: czwarta
- w którym cienie odzyskały twarze - wspaniałe :-) reszta jest przeciętna
you weren't much of a muse
but then I weren't much of a poet
— N. Cave
but then I weren't much of a poet
— N. Cave
-
- Posty: 989
- Rejestracja: 07 lis 2011, 22:57
- Lokalizacja: Kraków
Re: czwarta
Glo, podejrzewam u Ciebie jakieś nadprzyrodzone zdolności i podziwiam Twój komentarz,
a podziwiam tym bardziej, że nie wiedziałaś co to jest "czwarta"; bo i skąd?
ale po kolei:
my, poeci - jesteśmy w bardzo korzystnej sytuacji: nie ogranicza nas pędzel, dłuto
ani nuta i w ogóle w żaden sposób nie ogranicza nas tworzywo; dlatego
w swoim tekście postanowiłem wykorzystać tworzywo niezwykłe: przestrzeń czterowymiarową;
ponieważ zdolni jesteśmy do postrzegania trzech wymiarów, przyjmujemy, że wszechświat
jest trójwymiarowy, ale czy takie założenie jest prawdziwe?
bo jeśli nie, to kosmos jest paradą nieskończonej liczby światów; mówiąc prościej,
powiem tak: prosta - składa się z nieskończenie wielu punktów, płaszczyzna -
z nieskończonej liczby prostych, przestrzeń trójwymiarowa - z nieskończoności płaszczyzn,
a przestrzeń czterowymiarowa zawiera nieskończenie wiele przestrzeni - takich jak nasza -
trójwymiarowych;
jedna z tych przestrzeni jest bardzo niepokojąca...
oznaczmy naszą przestrzeń wymiarami ABC - gdzie AB to płaszczyzna ziemi a C - "niebo"
i przyjmijmy, że jest ona podprzestrzenią czterowymiarowego świata ABCD; nietrudno wpaść na to,
że jedną z podprzestrzeni jest również podprzestrzeń ABD, co oznacza, że nad naszą ziemią AB
istnieje obce niebo D - i że obok nas, po naszej ziemskiej płaszczyźnie AB - stąpa cywilizacja ABD
której w żaden sposób nie dostrzegamy, w żaden (?) sposób dostrzec nie możemy i z którą nie mamy
żadnego kontaktu;
podobnym modelem jest wspólna ściana mieszkań w wieloklatkowym bloku;
żeby nie zanudzać - powiem jeszcze o świetle i cieniach;
ile wymiarów ma światło? nasze słońce oświetla punkty, proste, płaszczyzny i przestrzeń
z jednakową skutecznością, więc przyjęcie, że równie dobrze oświetla przestrzeń czterowymiarową
jest logiczne, tym bardziej, że jedna z zasad mówi, że we wszechświecie nie ma punktów wyróżnionych...
a cienie?
cienie obiektów czterowymiarowych są BRYŁAMI!!! mają więc oczy...
i aż ciśnie się pytanie, czy my, ludzie, jesteśmy cieniami istot czterowymiarowych?
wiele z tych pytań przypomina pytania króliczka na ścianie, bo płaski króliczek nie ma szans
odgadnąć kształtu przedmiotu, którego jest cieniem i nawet się nie domyśla, że do istnienia powołują
go zwinne ludzkie ręce...
a truję o tym wszystkim dlatego, że koncepcja świata czterowymiarowego wcale nie jest nierealna:
o taki model dobijają się głównie fizycy, którzy w żaden sposób nie mogą wyjaśnić słabości grawitacji
w stosunku do innych oddziaływań - w przypadku świata wielowymiarowego można ją wytłumaczyć
"rozkładaniem się" uniwersalnej grawitacji na wszystkie przestrzenie, czego nie można powiedzieć
o oddziaływaniach "krótkich"...
i jeszcze jedna zasadnicza sprawa: czy my naprawdę nie umiemy widzieć czwartego wymiaru?
czy może z wiekiem tępimy taką zdolność jako "niepotrzebną"?
a deja vu?
może w czasie krótkiego transu postrzegania czterowymiarowego widzimy odległe miejsca,
które potem rozpoznajemy jako "znajome"?
jednego jestem pewny: "wirtualnie oznacza naprawdę";
nasze emocje nie mieszczą się w trójwymiarowym świecie i to właśnie emocjonalnie postrzegamy
czwarty wymiar;
mogę wybierać partnerkę jak Mały Książę - spośród tysiąca pięknych kobiet i w zasadzie
nie ma to znaczenia jakie będzie jej imię; każda z nich będzie jako żona gotowała, prała, sprzątała,
rodziła dzieci - i w takim wymiarze jakikolwiek wybór nie ma sensu...
ale kiedy pada światło z czwartego wymiaru... sama wiesz jak to wygląda:)
emciu
w zasadzie przyznaję Ci rację:) po Twoim komentarzu postanowiłem odkręcić
koła w moim aucie; ich przeciętny kształt bardzo szpeci mój piękny samochód
pozdrawiam:)

a podziwiam tym bardziej, że nie wiedziałaś co to jest "czwarta"; bo i skąd?
ale po kolei:
my, poeci - jesteśmy w bardzo korzystnej sytuacji: nie ogranicza nas pędzel, dłuto
ani nuta i w ogóle w żaden sposób nie ogranicza nas tworzywo; dlatego
w swoim tekście postanowiłem wykorzystać tworzywo niezwykłe: przestrzeń czterowymiarową;
ponieważ zdolni jesteśmy do postrzegania trzech wymiarów, przyjmujemy, że wszechświat
jest trójwymiarowy, ale czy takie założenie jest prawdziwe?
bo jeśli nie, to kosmos jest paradą nieskończonej liczby światów; mówiąc prościej,
powiem tak: prosta - składa się z nieskończenie wielu punktów, płaszczyzna -
z nieskończonej liczby prostych, przestrzeń trójwymiarowa - z nieskończoności płaszczyzn,
a przestrzeń czterowymiarowa zawiera nieskończenie wiele przestrzeni - takich jak nasza -
trójwymiarowych;
jedna z tych przestrzeni jest bardzo niepokojąca...
oznaczmy naszą przestrzeń wymiarami ABC - gdzie AB to płaszczyzna ziemi a C - "niebo"
i przyjmijmy, że jest ona podprzestrzenią czterowymiarowego świata ABCD; nietrudno wpaść na to,
że jedną z podprzestrzeni jest również podprzestrzeń ABD, co oznacza, że nad naszą ziemią AB
istnieje obce niebo D - i że obok nas, po naszej ziemskiej płaszczyźnie AB - stąpa cywilizacja ABD
której w żaden sposób nie dostrzegamy, w żaden (?) sposób dostrzec nie możemy i z którą nie mamy
żadnego kontaktu;
podobnym modelem jest wspólna ściana mieszkań w wieloklatkowym bloku;
żeby nie zanudzać - powiem jeszcze o świetle i cieniach;
ile wymiarów ma światło? nasze słońce oświetla punkty, proste, płaszczyzny i przestrzeń
z jednakową skutecznością, więc przyjęcie, że równie dobrze oświetla przestrzeń czterowymiarową
jest logiczne, tym bardziej, że jedna z zasad mówi, że we wszechświecie nie ma punktów wyróżnionych...
a cienie?
cienie obiektów czterowymiarowych są BRYŁAMI!!! mają więc oczy...
i aż ciśnie się pytanie, czy my, ludzie, jesteśmy cieniami istot czterowymiarowych?
wiele z tych pytań przypomina pytania króliczka na ścianie, bo płaski króliczek nie ma szans
odgadnąć kształtu przedmiotu, którego jest cieniem i nawet się nie domyśla, że do istnienia powołują
go zwinne ludzkie ręce...
a truję o tym wszystkim dlatego, że koncepcja świata czterowymiarowego wcale nie jest nierealna:
o taki model dobijają się głównie fizycy, którzy w żaden sposób nie mogą wyjaśnić słabości grawitacji
w stosunku do innych oddziaływań - w przypadku świata wielowymiarowego można ją wytłumaczyć
"rozkładaniem się" uniwersalnej grawitacji na wszystkie przestrzenie, czego nie można powiedzieć
o oddziaływaniach "krótkich"...
i jeszcze jedna zasadnicza sprawa: czy my naprawdę nie umiemy widzieć czwartego wymiaru?
czy może z wiekiem tępimy taką zdolność jako "niepotrzebną"?
a deja vu?
może w czasie krótkiego transu postrzegania czterowymiarowego widzimy odległe miejsca,
które potem rozpoznajemy jako "znajome"?
jednego jestem pewny: "wirtualnie oznacza naprawdę";
nasze emocje nie mieszczą się w trójwymiarowym świecie i to właśnie emocjonalnie postrzegamy
czwarty wymiar;
mogę wybierać partnerkę jak Mały Książę - spośród tysiąca pięknych kobiet i w zasadzie
nie ma to znaczenia jakie będzie jej imię; każda z nich będzie jako żona gotowała, prała, sprzątała,
rodziła dzieci - i w takim wymiarze jakikolwiek wybór nie ma sensu...
ale kiedy pada światło z czwartego wymiaru... sama wiesz jak to wygląda:)

emciu
w zasadzie przyznaję Ci rację:) po Twoim komentarzu postanowiłem odkręcić
koła w moim aucie; ich przeciętny kształt bardzo szpeci mój piękny samochód
pozdrawiam:)

- Gloinnen
- Administrator
- Posty: 12091
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
- Lokalizacja: Lothlórien
Re: czwarta
Ale czy to możliwe? Słońce przecież jest elementem tego wszechświata. Być może w innych istnieje równoległe Słońce?AS... pisze:nasze słońce oświetla punkty, proste, płaszczyzny i przestrzeń
z jednakową skutecznością, więc przyjęcie, że równie dobrze oświetla przestrzeń czterowymiarową
jest logiczne, tym bardziej, że jedna z zasad mówi, że we wszechświecie nie ma punktów wyróżnionych...
To trochę jak z wzajemnym odpowiadaniem sobie materii i antymaterii?
Podobno jest coś takiego. Można założyć, że istnieje lustrzana rzeczywistość będąca negatywem naszej, odwrotnością tej, w której funkcjonujemy.
Poznanie jest niemożliwe, ponieważ jedna i druga we wzajemnym kontakcie anihilują się.
A jeżeli założymy współistnienie tych dwóch rzeczywistości, to może... wcale nas nie ma?
A może śmierć jest właśnie tym momentem "zetknięcia się"?
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
-
- Posty: 3587
- Rejestracja: 21 lis 2011, 12:02
Re: czwarta
Moim skromnym komentarz autora jest dobrym zaczątkiem powieści sf i to takiej z górnej półki, Lemowskiej bardzo mocno ocierającej się o filozofię.
co do wiersza - cóż ja bym tyle nie odczytał...
Pozdrawiam.
co do wiersza - cóż ja bym tyle nie odczytał...
Pozdrawiam.
-
- Posty: 989
- Rejestracja: 07 lis 2011, 22:57
- Lokalizacja: Kraków
Re: czwarta
przede wszystkim Glo
nie potrafimy stwierdzić ile wymiarów ma nasze słońce,
ponieważ postrzegamy tylko trzy i nieskromnie twierdzimy, że Słońce
jest obiektem trójwymiarowym; gdyby było czterowymiarowe, oświetlałoby
przestrzenie ABC i ABD z takim samym skutkiem;
czterowymiarowym zjawiskiem jest na pewno miłość;
miłość pomiędzy matką a dzieckiem rozgrywa się w zupełnie innej przestrzeni
niż miłość pomiędzy kobietą a mężczyzną; to dwa zupełnie odrębne światy,
które wszakże oświetla jedno czterowymiarowe słońce;
(pod tym względem właśnie miłość przypomina grawitację);
skoro napomknęłaś o równoległości - wspomnę o wichrowatości;
jeżeli dwie proste leżące na płaszczyźnie nie są równoległe, to pewne jest
że gdzieś się przecinają;
w przestrzeni proste wichrowate (czyli nierównoległe proste nie mające ze sobą
punktów wspólnych) to rzecz normalna, ale
w naszej przestrzeni nie ma płaszczyzn wichrowatych; dowolne dwie płaszczyzny
- o ile nie są równoległe - na pewno gdzieś się przecinają;
płaszczyzny wichrowate istnieją w świecie czterowymiarowym, ale
nie ma w nim trójwymiarowych przestrzeni wichrowatych; takie przestrzenie
- a więc i wspomniane przez Ciebie światy równoległe - mogą istnieć dopiero
w świecie pięciowymiarowym;
szaleństwo?
nie; wątpiących odsyłam do teorii strun, która zakłada, że świat w którym żyjemy
ma conajmniej dziesięć wymiarów
http://pl.wikipedia.org/wiki/Teoria_strun
dlatego Marcinie - nie jest to SF..

nie potrafimy stwierdzić ile wymiarów ma nasze słońce,
ponieważ postrzegamy tylko trzy i nieskromnie twierdzimy, że Słońce
jest obiektem trójwymiarowym; gdyby było czterowymiarowe, oświetlałoby
przestrzenie ABC i ABD z takim samym skutkiem;
czterowymiarowym zjawiskiem jest na pewno miłość;
miłość pomiędzy matką a dzieckiem rozgrywa się w zupełnie innej przestrzeni
niż miłość pomiędzy kobietą a mężczyzną; to dwa zupełnie odrębne światy,
które wszakże oświetla jedno czterowymiarowe słońce;
(pod tym względem właśnie miłość przypomina grawitację);
skoro napomknęłaś o równoległości - wspomnę o wichrowatości;
jeżeli dwie proste leżące na płaszczyźnie nie są równoległe, to pewne jest
że gdzieś się przecinają;
w przestrzeni proste wichrowate (czyli nierównoległe proste nie mające ze sobą
punktów wspólnych) to rzecz normalna, ale
w naszej przestrzeni nie ma płaszczyzn wichrowatych; dowolne dwie płaszczyzny
- o ile nie są równoległe - na pewno gdzieś się przecinają;
płaszczyzny wichrowate istnieją w świecie czterowymiarowym, ale
nie ma w nim trójwymiarowych przestrzeni wichrowatych; takie przestrzenie
- a więc i wspomniane przez Ciebie światy równoległe - mogą istnieć dopiero
w świecie pięciowymiarowym;
szaleństwo?
nie; wątpiących odsyłam do teorii strun, która zakłada, że świat w którym żyjemy
ma conajmniej dziesięć wymiarów
http://pl.wikipedia.org/wiki/Teoria_strun
dlatego Marcinie - nie jest to SF..
- Gloinnen
- Administrator
- Posty: 12091
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
- Lokalizacja: Lothlórien
Re: czwarta
Na chłopski rozum człowiek też jest wielowymiarowy.
Czy tak?
Nasze postrzeganie wcale nie ogranicza się przecież jedynie do trzech płaszczyzn.
Dla mnie bardzo istotne jest to, co nazywam "bytem alternatywnym".
Z Twojego wiersza wynika, że każdy z nas żyje nieskończenie wiele razy w nieskończonej ilości światów.
Ludzka świadomość posiada o wiele więcej parametrów, a zjawiska egzystencjalne zachodzą na pewno w więcej niż w trzech wymiarach.
Ale może to duże uproszczenie, albo zwykła iluzja.
Czy tak?
Nasze postrzeganie wcale nie ogranicza się przecież jedynie do trzech płaszczyzn.
Dla mnie bardzo istotne jest to, co nazywam "bytem alternatywnym".
Z Twojego wiersza wynika, że każdy z nas żyje nieskończenie wiele razy w nieskończonej ilości światów.
Ludzka świadomość posiada o wiele więcej parametrów, a zjawiska egzystencjalne zachodzą na pewno w więcej niż w trzech wymiarach.
Ale może to duże uproszczenie, albo zwykła iluzja.
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl