Roklin pisze:Przyznam, że nie cierpię dokonywać poprawek na już gotowych tekstach,
Wybór jest prosty – albo zostawia się po sobie kulawy wiersz, albo dobry.
I uwierz – nic lepiej nie uczy niż praca nad tekstem. Inaczej stoi się wciąż w tym samym miejscu i powtarza te same błędy.
Wiersz to mozaika słów i dopiero gdy każde wskoczy na właściwe miejsce, powstaje wyraźny obraz. Owszem, pisze się zazwyczaj „na gorąco”, ale dopracowuje „na zimno”.
Wtedy jest efekt.
A co do dyskusji nad nieszczęsnym zaimkiem „me”, to przychylam się do zdania Leona, że lepiej już dzisiaj unikać w poezji tej formy.
Dlaczego?
1. Bo brzmi archaicznie, co kłóci się ze współczesnym pojęciem poezji. Jest w niej dysonansem, chyba że to stylizacja.
2. Bo – jak to zaimek – bywa często zbędnym dopowiedzeniem.
3. Bo najczęściej stanowi zapychacz dla wyrównania rytmu tam, gdzie brakuje słowa jednosylabowego albo nie mieści się słowo dwusylabowe.
W Twoim wierszu nie ma miejsca na „moje”, więc dałeś „me”. Ale ono nie jest tam potrzebne, bo z kontekstu jasno wynika, że mowa o Tobie, a więc i o Twoich sekretach.
Można to obejść w różny sposób.
Na przykład:
- Choć wędruję wciąż samotnie wiem że ktoś w zgaszonym oknie już sekrety zna.
- Choć wędruję wciąż samotnie wiem że ktoś w zgaszonym oknie tajemnicę zna.
- Choć wędruję wciąż samotnie wiem że ktoś w zgaszonym oknie moje serce zna.
- Choć wędruję wciąż samotnie wiem że ktoś w zgaszonym oknie moje myśli zna.
- Choć wędruję wciąż samotnie wiem że ktoś w zgaszonym oknie wszystkie myśli zna.
- Choć wędruję wciąż samotnie wiem że ktoś w zgaszonym oknie klucz do myśli ma/zna.
- Choć wędruję wciąż samotnie wiem że ktoś w zgaszonym oknie treść sekretów zna.
Można tak prawie w nieskończoność.
Warto zwracać uwagę na słowa i ich brzmienia.
Wyobraź sobie, że jesteś złotnikiem, który dobiera szlachetne kamienie do naszyjnika.
Czy będzie to dzieło sztuki, jeżeli zamiast brylantu umieścisz w nim zwykłe szkiełko?
Miłego
