No cóż - temat rzeka - przenikanie realnego świata do sztuki. Czy poezja powinna być kalką rzeczywistości?Gloinnen pisze:Akurat pozwolę sobie na kontrę.szarobury pisze:osobiście uważam, że autor uciekając się do wulgaryzmu obnaża swoją impotencję językową
Należałoby się zastanowić nad funkcją wulgaryzmu w ogóle, nie tylko w poezji.
I nad poezją samą. Czy "nic, co ludzkie, nie jest jej obce", czy ma ona być tylko jakąś wyidealizowaną i wystylizowaną rzeczywistością, całkowicie oderwaną od tu i teraz, od prawdziwego życia.
Czy przemawia głosem człowieka, czy kukły?
Generalnie poezja powinna jednak akceptować świat, w którym żyje. A jednym z elementów tego świata jest język - z całym jego bogactwem i różnorodnością rejestrów. Od języka koturnowego, aż po burdelowy. A skoro poezja to sztuka słowa? A gdzie jest powiedziane, że należy całe językowe universum traktować wybiórczo? Wszystko zależy od świadomych wyborów Autora.
Przy ocenie tekstu należy brać pod uwagę - według mnie - jedynie kryterium funkcjonalności. Czyli - czy dany środek został użyty bezmyślnie, czy ma do spełnienia konkretne zadanie w utworze.
Co do zapychacza "ten" - zgoda. Sama go zaproponowałam Autorce, bo był to jakiś sposób na wyrównanie metryki wiersza.
Utwór, pomimo mankamentów, ma swoje zalety - na przykład ironię, humor.
Glo.
Z pewnością nie - literatura podsuwa nam tutaj powieść, nowelę, reportaż, etc.
Dla mnie osobiście poezja jest świątynią języka, krzywym lustrem, które coś tam skróci, coś wydłuży lub zaokrągli a jeszcze
coś tam uwypukli, obnaży.
Gdyby nie tajemniczy uśmiech Giocondy, Mona Lisa byłaby jeszcze jednym z milionów bardziej lub mniej udanych portretów, tworzonych przez tysiące pacykarzy od czasu gdy ten gatunek wyewoluowal w malarstwie około V w pne.
Czy kobiety Rubensa opisują rzeczywistość z czasów gdy fitnes, spa, jazda na rowerze i poranne bieganie nie były tak rozpowszechnione jak dzisiaj? Czy obnaża pasję artysty, który uwielbiał wprost te hektary i cetnary do miłowania?
Nie przepadam za używaniem wulgaryzmów w wierszach, ale jeśli już są, to niech nie będą tanim efekciarstwem,
próbą epatowania czytelnika mocną wypowiedzią, a niestety w zestawieniu z nieudolną puentą pierwszej zwrotki
fajerwerk jaki rozbłyska w następnym wersie jest w moim odczuciu takim tanim efekciarstwem, podkreślającym tylko nieporadność zademonstrowaną w poprzedzającym wersie i skutecznie zamazującym dość sympatyczną autoironię Autorki, o której wspomniałaś.
Warto najpierw nauczyć się pisać, a dopiero potem eksperymentować z formami przekazu.
Pozdrawiam