To chyba kwestia właściwego zrozumienia, Robercie. Dajesz się poprowadzić słowom o napełnianiu i nakładaniu nie w tym kierunku co trzeba. Bo te sekwencje są o napełnianiu koryta rzeki, jaką jest ulica - ludzkim strumieniem (mnogością, masą, pędem), a nakładanie... nakłada się np. maskę na twarz i w wierszu jest właśnie o podobnym mechanizmie nakładania smutku na twarz (na ich codziennych twarzach, odświętnie pospolitych, czasami niby-uśmiech, czasami niby-smutek, nie nakładają dużo, bo nie chce im się więcej...). Przyjrzyj się. Zostaję przy tych słowach, bo mają w wierszu swoje miejsce. A za uznanie, jak i za analizę, dziękuję.skaranie boskie pisze:Trochę to nie pasuje do ogólnego wydźwięku, zbyt przyziemnie się kojarzy.
Może te nieszczęsne koryta zastąpić potokami? Boć chyba nie o żarcie tu chodzi!
Dziękuję pozostałym komentującym za czytanie i zrozumienie
