Wierszyk napisany sprawnie.
Temat nienowy, ale zawsze można się uśmiechnąć z tego psikusa, jaki peel pragnie sprawić nieutulonym w żalu... czyhającym na spadek.

Te dwa czasowniki z jednej rodziny, wpadające na siebie, mnie osobiście nie leżą. Może coś wykoncypujesz, aby to zmienić?JSK pisze:Nie pocieszę - gdy się przyjrzą,
Dojrzą mój środkowy palec.
Poza tym - bez fajerwerków, ale miło poczytać.
Chyba najlepsza ostatnia strofa. Bo taka Janowa. Za życia i po śmierci - nieustający, sarmacki w klimacie - optymizm. Piwko, zabawa... Na pohybel - nawet gdy kostucha zebrała swoje żniwo. Zresztą Twoja wizja zaświatów też jest satyryczna, wykreowana "z przymrużeniem oka". ("będę gdzieś tam hasał"). Rzeczy ostateczne traktujesz lekko. Nie chcesz pozostawiać po sobie bólu i smutku, raczej miłe wspomnienie. Nie potrzebujesz płaczek i żałobników. Coś w tym jest. Ja też nie chciałabym być opłakiwana.JSK pisze:Pozostałych proszę tkliwie;
Gdy już będę gdzieś tam hasał,
Niechaj wspomną mnie przy piwie.
Do konduktu – nie zapraszam.
Oswajanie śmierci? Tak bym to określiła. Tekst ociera się o czarny humor, ale jest też w nim próba przemycenia pewnej filozofii życiowej. Moim zdaniem - epikurejskiej. Z dominantą epikureizmu, w każdym bądź razie.
Pozdrawiam,

Glo.