gdzieś trup wisiał, w szafie drugi,
za oknami monotonnie
przepływały deszczu strugi.
Jakiś wariat z mercedesem
szybkość sprawdzać chciał reakcji
grupki dzieci – czy są szybkie,
no i sprawdził – nie miał racji.
Potem było coraz lepiej,
ciemne chmury, czarne myśli,
szarzy, smętni, otępiali,
na ulice rzędem wyszli,
w oczach smutek i szaleństwo,
myśli pełne zła, odrazy,
a na twarzach ich męczeństwo,
symbol bólu i zarazy,
cierpkie słowa, gorzkie tony,
usta pełne czczej herezji.
Jakiż jestem zachwycony !
Dzień tak piękny dla poezji !
