#1
Post
autor: Sokratex » 05 lut 2013, 0:24
- . * . * . * . * .. * . * . * . * .. * . * .
czas mi upływa na tratwie z bioder
kołyszesz mnie do snu i do miłości
co noc łapię ryby nienazwane
o świcie latam aeroplanem
niebem co wzdęte jak brzuch ciężarny
a w środku słowa prą jak kamienie
czas mi upływa na tratwie bioder
czy tobie upływa? nie wiem
cóż ja ci mogę kochany powiedzieć?
rośniesz we mnie jak świąteczna maca
ciągle jest wiosna i księżyc w pełni
choć dzień odchodzi skąd się nie wraca
co ja ci mogę kochany powiedzieć
ludzkie się słowa skończyły we mnie
potrzeba czasu by mnie zrozumieć
kamienie mają słowa kamienne
trzeba wieczności by dokończyły
to co zaczęły miliard lat wcześniej
cóż ja ci mogę miły powiedzieć
gdy trzeba czasu i nas jednocześnie?
więc lataj dalej aeroplanem
łów we mnie ryby swe nienazwane
a tratwę kieruj ku morzom własnym
po śmierć omijaj mój brzuch wielgachny
cóż ja ci mogę kochany powiedzieć
gdy od tysięcy lat wszystko wiadome
że krew jest słona i łzy są słone?
że morze mokre lecz łza tak samo?
że łzy są do rana i rosa jest rano?
i wszystko to są banialuki!
puste frazesy wyświechtane!
księżyc po nocach innym świeci
jak nam tak samo a z tego tak samo
kolejni zrodzą się poeci
cóż ja ci mogę kochany powiedzieć
kiedy tak czas ci upływa na mnie?
. * . * . * . * .. * . * . * . * .. * . * .