I ty możesz zostać Bogiem!

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Bernierdh
Posty: 142
Rejestracja: 22 sty 2015, 15:36
Lokalizacja: Warszawa

I ty możesz zostać Bogiem!

#1 Post autor: Bernierdh » 22 sty 2015, 16:25

Pustynia rozciągała się aż po horyzont, dalej niż sięgało ludzkie oko i gdybym nie wiedział, że kilka rzutów myślą dalej znajduje się jej kres, z pewnością uwierzyłbym, że nie kończy się nigdy. Rzuciłem więc myślą, by zobaczyć to, co znajduje się dalej. Kilku smutnych urzędników w czerni i siedzący w samochodzie syn, który wybłagał u mnie wagary. Norma.
Odwróciłem się w stronę Stwórcy o puściutkiej twarzy. Na jego czole pojawiły się oczy, żeby mógł odwzajemnić spojrzenie. Zaś nieco niżej wyrosły nagle usta.
- Denerwujesz się. - Bardziej stwierdził niż zapytał.
Miał spokojny, kojący głos.
- Trochę - przyznałem.
- Wszyscy się denerwują.
- To mój pierwszy raz.
- Jestem pewien, że spróbujesz ponownie. Wszyscy próbują.
Nie wierzyłem. Wątpiłem. Kolejny raz? Nie wierzę, że dokończę ten. Rzuciłem myślą.
Była bardzo niepewna. Poszybowała i spadła.
- Nie uwierzysz mi, ale jesteś gotów - odezwał się Stwórca. Jego oczy zniknęły.
- Nie... Nie wydaje mi się.
- Nie zwracamy zaliczki, jeśli się wycofasz.
Nie wycofam. Nie po tylu wydatkach. Nie po tym, jak sprzedałem oddech żony, aby było mnie stać na wynajęcie pustyni.
- Co mam robić? - zapytałem.
- Po prostu oddaj mi się w każdym aspekcie.
Oddać mu się. To chyba nie mogło zabrzmieć gorzej. Ale podobno jestem gotów, prawda?
Kiwnąłem lekko głową i spuściłem umysł ze smyczy.
W mojej głowie pojawiły się obrazy, piękne i prawdziwe, pełne ekspresji i czystej radości tworzenia. Widziałem każde drzewo, które powstało z mojej woli. Nurt każdego strumienia, koryto rzeki wypełniane wodą, a nawet budowę ogromnych, strzelistych gór, kamień po kamieniu, ziarnko piasku na kolejnym.
Widziałem jak maleńkie atomy łączą się, by stworzyć liść, by nadać samemu sobie kształt i stać się jedną całością. Jak liście przyczepiają się do drzew, a te wrastają w ziemię, jako pierwsze żywe istoty w świecie mojego autorstwa. Do nich dołączyła trawa, kwiaty, krzewy i grzyby, a niedługo potem bakterie, roztocza i wreszcie zwierzęta.
Nie istniał piękniejszy widok niż powołana z twojej własnej woli sarna.
Żałowałem, że moja rodzina tego nie widzi. Syn. Żona.
Ale chłopak musiał poczekać w samochodzie, a małżonka... Małżonka nie może wiedzieć. Nie może odkryć co sprzedałem, by mieć środki na zrealizowanie swojego marzenia.
Zabiłaby najpierw mnie, a potem siebie.

***

Na początku starałem się odwiedzać swoje nowe dziecko jak najczęściej, przy każdej okazji, podczas przerwy na lunch, kłótni małżeńskiej, najkrótszej wolnej chwili. Kilka razy wziąłem nawet chorobowe, by zobaczyć, jak rozwija się mój mały, osobisty wszechświat.
Potem jednak... Zabrakło czasu. Albo ochoty.
Początkowo było nawet ciekawie. Mogłem obserwować jak jeden z gatunków wybija się ponad przeciętność, sięga po narzędzia, chodzi na dwóch nogach, staje się naczelnym. Odkryłem, że moje śliczne sarny tak naprawdę nimi nie są, a na drodze do nadania im tej nazwy stoi bardzo wiele przystanków zwanych ewolucją.
Patrzyłem jak jeden gatunek zabija pozostałe, jak żywi się na nich i staje ich władcą.
To było ciekawe.
A potem nauczyli się rolnictwa i całą ciekawość szlag trafił.
Wszystkie ich problemy ograniczały się do temperatury. Jeśli było im zbyt zimno, nakłaniałem podopiecznych do wyruszenia na południe. Jeśli było zbyt gorąco, przez co brakowało wody, posyłałem ich na północ. I tak w kółko. Nieustannie. Do znudzenia.
Powoli zaczynałem mieć tego dość, choć całkiem bawiły mnie sytuacje, gdy oprawiali jakieś szkielety w skóry i twierdzili, że to ja. Albo rysowali mnie na ścianie.
W ich mniemaniu byłem zwykle słońcem albo grubą babą z ogromnymi, workowatymi cyckami. Urocze, nawet jeśli niepokojące.
Pewnego dnia odkryłem, że dzikusy, powołane do życia za pomocą mojej przecież ręki, wcale nie potrzebują jej, by znaleźć właściwą drogę. Po jakimś czasie same odkrywały, że na południe stąd jest odrobinę cieplej.
Przestałem więc ich odwiedzać.
Gdy przybyłem znów, po bardzo długim okresie szarego życia, zauważyłem, że moich podopiecznych nieco ubyło. Zadzwoniłem więc do Stwórcy, a on opowiedział mi o przerażającym zlodowaceniu, które dotknęło cały mój świat i zakończyło istnienie tak wielu gatunków, że tylko cud sprawił, że moje dzikusy przetrwały.
Pokiwałem więc głową i pomyślałem: "do czego ja wam jestem potrzebny?"
Odwiedziałem ich więc coraz rzadziej, a oni tworzyli cywilizacje, budowali miasta, wynajdywali broń i machiny oblężnicze i, co najważniejsze, kochali mnie ponad wszystko.
Byłem zadowolony. I tylko mój syn narzekał czasem, żeby do nich zajrzeć.

***

- Jak było dziś w szkole?
- Zwyczajnie.
- Pamiętaj, że edukacja jest ważna. Najważniejsza.
Gdyby nie edukacja, nie osiągnąłbym nic. Nie miałbym wspaniałego stanowiska, nie kupiłbym domu, samochodu. Nie zbudowałbym świata.
Łyżki szurały o dna misek. Ten dźwięk wypełniał ciszę.
Moja żona patrzyła na nas niepewnie, z uniesioną brwią. Być może jej mina była komentarzem do moich pogarszających się relacji z synem. A być może jej kobieca intuicja wykryła, że mamy przed nią pewien sekret.
Prawdopodobnie myślała wtedy, że ją zdradzam. I dobrze. Takie wyobrażenie było lepsze od prawdy. Od faktu, że zapłaciłem Stwórcy jej oddechem.
Rzuciłem myślą. Była wolna. Spokojna.
- Nie pracujesz jutro, prawda? - spytał syn, podczas gdy żona zmywała naczynia, a szum wody postawił gruby, nieprzekraczalny mur, pomiędzy nami a nią. - Pojedziemy tam?
- Masz szkołę - odpowiedziałem sucho.
Ta suchość zmienia nas w rodzinę. Zmywa skazy luźnych relacji. Nadaje szacunek.
Ja jestem panem, on jest poddanym. A przynajmniej lubię sobie tak wmawiać.
- Zerwę się - odparł. Szlag trafił moje starania.
Nie zgadzaj się. Nie zgadzaj się. Nie zgadzaj.
- Niech ci będzie - westchnąłem - Ale ani słowa matce.

***

Dojechaliśmy na moją pustynię z samego rana, gdy niebo wciąż nie stało się jeszcze niebieskie. Dojrzałem przez wszechobecną szarość jak wiele się tu ostatnio zmieniło.
Otworzyłem świat kluczykiem. Zajrzałem. Przetarłem z niedowierzaniem oczy.
Mój ocean dzikiej przyrody zamienił się w metropolię.
Wolnej przestrzeni było coraz mniej. Tam gdzie jeszcze niedawno rozciągały się zielone puszcze, teraz stały budynki, niektóre sięgające chmur. Tam gdzie utworzone moją myślą zwierzęta wydeptywały sobie ścieżki, można było dojrzeć brukowane drogi. Tam gdzie jeszcze całkiem niedawno zwierzeta schodziły z całej okolicy, by się napoić... było teraz pusto. Przerażone stworzenia bały się unieść wzrok.
A liczba moich dzieci przekroczyła najśmielsze oczekiwania. Były wszędzie, podróżowały na dziesiątki różnych sposobów, rozmnażały się i zajmowały kolejne tereny, udowadniając tym samym, że są najpotężniejszym z istniejących gatunków.
I wtedy nagle zobaczyłem trupy. Setki, tysiące trupów. Usypanych do masowych grobów.
Niedaleko zaś stał kościsty mężczyzna w czerni, z wyjątkowo bladą i ponurą twarzą. Liczył coś uparcie na kalkulatorze, raz na jakiś czas przerywając, by zapisać kilka słów w podręcznym notesiku. Gdy podszedłem, uśmiechnął się zimno.
- Jak rozumiem, ten świat należy do pana? - spytał, a ja zauważyłem, że jedno z jego oczu lśni jaskrawą czerwienią.
- Tak... - odparłem niepewnie. - Przepraszam bardzo, ale kim pan jest?
- Śmiercią. - Uśmiech na jego twarzy z każdą chwilą stawał się szerszy. Z uniżonego przeszedł w jakby złowieszczy. - Ogromnie się cieszę, że los pozwolił mi w końcu pana poznać. Pech chciał, że dotychczas nieustannie się wymijaliśmy, ponieważ nadmiar obowiązków pozwala mi przychodzić do pana tylko w ostatnie czwartki miesięcy parzystych, a tak się nieszczęśliwie składa, że pan przychodzi... - Jego czerwone oko błysnęło niepokojąco. - Różnie. Bardzo różnie.
- Nadmiar obowiązków. - Wzruszyłem ramionami.
- Niewątpliwie.
- Czy może mi pan powiedzieć, co się tutaj stało?
- To co zwykle, proszę pana. Wojna. Wojna zbiera żniwo.
Rozejrzałem się po stosach ciał, czasem zmasakrowanych, a czasem wychudzonych, jakby śmierć dopadła ich po miesiącach głodówki.
- Wojna - mruknąłem. - O mnie?
- Nie tym razem. - Gdy znów skierowałem wzrok na mojego rozmówcę, odniosłem wrażenie, że jeszcze chwila i uśmiech przepołowi mu głowę. - Głównym powodem awantury były różnice w kwestiach światopoglądowych, wśród których jedynie niezbyt znaczącym elementem była kwestia, czy pan istnieje, czy wręcz przeciwnie. Bardziej interesowały ich przyziemne wartości, jak ziemia, pierwszeństwo ewolucyjne (cokolwiek to znaczy) lub niższość bliźnich niedarzonych w tym momencie uczuciem.
- Woleli się bić o ziemię, niż o mnie?
Uśmiech zniknął z twarzy Śmierci.
- A czy... bardzo proszę, niech pan odpowie szczerze... Czy uważa się pan za osobę wartą przelewania za nią krwi?
Pożegnałem się z tym ponurakiem i odszedłem.

***

Potem jeszcze przez długi czas nie odwiedzałem swojego świata. Bo i po co? Nie pamiętali o mnie. Nie interesowali się mną. Stworzyli swoje własne wartości, filozofię, inteligencję, wykształcenie. Woleli się rozwijać, niż mnie chwalić.
Ich błąd.
Zostanę tutaj, w fotelu, popijając herbatę, podczas gdy śmierć przelicza ich nagie ciała, poobdzierane z życia i godności.

***

Wyzbywszy się tego brzemienia, zacząłem odczuwać ulgę. Spędzałem więcej czasu z rodziną, bez nieustannej nerwówki i ciążącego na sercu losu małych ludzików.
Aż do pewnego momentu, kiedy to czytałem sobie książkę, wspólnie z moją żoną, która siedziała mi wtedy na kolanach i komentowała wesoło wszystkie opisane przez autora wydarzenia. Nagle przerwała w pół słowa. Zaczęła harczeć.
Nie reagowałem, bo wiedziałem co się dzieje. I nic nie mogłem na to poradzić.
- Sprzedałem twój oddech - oznajmiłem, zaskakując samego siebie spokojem. - Wybacz.
Sądząc po wyrazie jej sinej twarzy, nie wybaczyła mi.
Patrzyłem na nią, aż miałem pewność, że umarła, po czym zawołałem syna.

***

W tej chwili nie potrafiłbym powiedzieć, co kierowało mną, gdy wsiadłem w pośpiechu do samochodu i popędziłem w stronę swojego świata. Wściekłość? Chęć zemsty?
A może po prostu czyste szaleństwo, które widziałem w swoich oczach, kiedy mój wzrok spoczął na wstecznym lusterku?
Syn nie odezwał się nawet słowem. Był na to zbyt inteligentny.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, wybiegłem z samochodu. A potem równie nagle się zatrzymałem. Dzieciak złapał mnie za rękę.
Mojego świata nie było. Pozostały tylko brudne, skażone pustkowia, zabijające nie tylko rosliny, ale nawet samą ziemię. A pośrodku tego wszystkiego stał Stwórca.
Podszedłem do niego. Zapytałem co się właściwie stało.
Na jego gładkiej twarzy pojawiły się usta.
- Przypomnieli sobie o twoim istnieniu - oznajmiły. - Tak jak chciałeś.
- Ale jak...?
Stwórca wzruszył ramionami.
- Nie osiągnęli porozumienia w kilku szczegółach. Takich jak na przykład twoje imię.
Rzuciłem myślą. Była smutna, samotna i drżała z przerażenia.
- Ale nie łudź się, że wszyscy zginęli z tobą w głowie i tobą na ustach. Niektórzy tak, owszem. Ale dla większości byłeś tylko najprostszym z możliwych pretekstem.
- Czy ktoś...?
- Nie. Wszyscy. Co do jednego.
Staliśmy tak jeszcze długo, dumając w milczeniu nad ogromem zniszczeń. Patrzyliśmy na pustkowie, na ruiny i na wszechobecną śmierć.
A potem mój syn podszedł do Stwórcy i wsunął dłoń pomiędzy jego idealnie równe palce. Wsiąknął w niego, tak jak woda wsiąka w ziemię. Stali się jednością, prawdziwą i wszechpotężną.
Skinęli tylko głową i wszystko odżyło. Znów były rośliny, oceany i zwierzęta. Powróciły lasy, a przy wodopojach znów roiło się od stworzeń. Powrócili nawet ludzie.
Chwyciłem syna za rękę, ponieważ też chciałem mieć w tym swój udział. Chciałem pomóc. Nie być już panem, tylko ojcem.
I tak właśnie się stało. Ledwie o kilka chwil za późno.

11.01.2015
Ostatnio zmieniony 29 sty 2015, 15:34 przez Bernierdh, łącznie zmieniany 1 raz.
"Włóż siano do jabłka i zjedz jakąś świeczkę" - T.S
archiwum bełkotów

Awatar użytkownika
Ewa Włodek
Posty: 5107
Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59

Re: I ty możesz zostać Bogiem!

#2 Post autor: Ewa Włodek » 22 sty 2015, 17:44

- hmmm, poprawnie pod względem warsztatowym - to raz.
- o ile "wstęp" i "rozwinięcie tematu z początku wydawało się nie zupełnie odkrywcze, to jednak czytało mi się dobrze, za zakończenie zaskoczyło mnie pozytywnie. mam na myśli to stopienie się trójcy w jednię czy insze rozdzielenie się jedni w trójcę.
:)
pozdrawiam serdecznie
Ewa

Awatar użytkownika
Bernierdh
Posty: 142
Rejestracja: 22 sty 2015, 15:36
Lokalizacja: Warszawa

Re: I ty możesz zostać Bogiem!

#3 Post autor: Bernierdh » 22 sty 2015, 18:12

Dziękuję, Ewo, i również serdecznie pozdrawiam :)
"Włóż siano do jabłka i zjedz jakąś świeczkę" - T.S
archiwum bełkotów

Awatar użytkownika
iTuiTam
Posty: 2280
Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35

Re: I ty możesz zostać Bogiem!

#4 Post autor: iTuiTam » 24 sty 2015, 5:40

Witam na 8p.
:)
Opowiadanie przeczytałam z ciekawością.
Historia napisana poprawnym językiem. I chociaż, jak wspomniała Ewa, nie odkrywasz tu koła, to, co opowiadasz jest przewidywalne dla nas Ziemian :) ale np 'rzucanie myślą' wydaje mi się odkrywcze.

Zakończenie? Troszkę przypomina finałowe sceny z kilku filmów sci-fi, kiedy to bohaterowie stają się jednością, wtapiając się w siebie.
stajemy się szeptem...
szeptem...
szeptem
iTuiTam@osme-pietro.pl

karolek

Re: I ty możesz zostać Bogiem!

#5 Post autor: karolek » 24 sty 2015, 11:34

Całkiem nieźle się czytało. Teraz taka tematyka jest na czasie - osierocony bóg, osieroceni ludzie, tylko śmierć(diabeł) korzysta... Cywilizacje rozwijają się i upadają, a na ich miejsce wyrastają nowe, ot tak w kółko. Wszystko ma swój czas i wszystko traci swój czas.


:beer: :)

Awatar użytkownika
Bernierdh
Posty: 142
Rejestracja: 22 sty 2015, 15:36
Lokalizacja: Warszawa

Re: I ty możesz zostać Bogiem!

#6 Post autor: Bernierdh » 24 sty 2015, 14:38

Bardzo dziękuję za komentarze :)
"Włóż siano do jabłka i zjedz jakąś świeczkę" - T.S
archiwum bełkotów

Awatar użytkownika
Gloinnen
Administrator
Posty: 12091
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
Lokalizacja: Lothlórien

Re: I ty możesz zostać Bogiem!

#7 Post autor: Gloinnen » 24 sty 2015, 17:18

Dla mnie najciekawsze są fragmenty wskazujące, jak tytułowy bohater, który został demiurgiem, nawiązuje do oznak kultu.
Bernierdh pisze:całkiem bawiły mnie sytuacje, gdy oprawiali jakieś szkielety w skóry i twierdzili, że to ja. Albo rysowali mnie na ścianie.
W ich mniemaniu byłem zwykle słońcem albo grubą babą z ogromnymi, workowatymi cyckami. Urocze, nawet jeśli niepokojące.
Bernierdh pisze:Odwiedziałem ich więc coraz rzadziej, a oni tworzyli cywilizacje, budowali miasta, wynajdywali broń i machiny oblężnicze i, co najważniejsze, kochali mnie ponad wszystko.
Bernierdh pisze:- Woleli się bić o ziemię, niż o mnie?
Uśmiech zniknął z twarzy Śmierci.
- A czy... bardzo proszę, niech pan odpowie szczerze... Czy uważa się pan za osobę wartą przelewania za nią krwi?
Bernierdh pisze:Nie pamiętali o mnie. Nie interesowali się mną. Stworzyli swoje własne wartości, filozofię, inteligencję, wykształcenie. Woleli się rozwijać, niż mnie chwalić.
Ich błąd.
Plus cały ostatni podrozdział.

To jest interesujący przyczynek do dyskusji o tworzeniu na obraz i podobieństwo.
Wynika z tego, że wszystkie - także i negatywne cechy człowieka - są odbiciem jakichś cech Tego, Który Stworzył. Czy różnicę czyni posiadanie władzy? A jednak piszesz w tytule - że każdy może być Bogiem. W uniwersalnym tego pojęcia znaczeniu. Wykazujesz też, że istnienie ludzkości jest ściśle związane z boskością.
Śmierć żony - to może być symboliczne unicestwienie ziemi (Ziemi Matki, Pierwotnej Bogini).

Podoba mi się zakończenie, choć nawiązuje już bezpośrednio do chrześcijaństwa, jakbyś uważał, że to jest koniec historii (idei religijnych). W opowiadaniu pominąłeś też całkowicie zagadnienia związane z filozofiami wschodnimi (np. reinkarnację), a szkoda, bo to mógł być ciekawy wątek.

Pozdr.
:kwiat:
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą

/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: I ty możesz zostać Bogiem!

#8 Post autor: skaranie boskie » 25 sty 2015, 1:44

Ewa Włodek pisze: poprawnie pod względem warsztatowym
Pozwolę sobie na krótką polemikę.
Bernierdh pisze:ubłagał u mnie wagary
Myślę, że ubłagać można kogoś, u kogoś zaś wybłagać.
Wyżej masz też dość bliskie powtórzenie rzucania myślą, warto może pomyśleć o zróżnicowaniu zapisu.
Bernierdh pisze:- Denerwujesz się. - Bardziej stwierdził niż zapytał..
Dwie zbędne kropki. Pierwsza, bo po myślniku jest tekst narratorski odnoszący się bezpośrednio do wypowiedzi, zatem małą literą, i ostatnia. W polskiej pisowni nie występuje znak interpunkcyjny składający się z dwóch kropek w sekwencji poziomej.
Bernierdh pisze:a niedługo potem bakterie, roztocza i wreszcie: zwierzęta.
Dwukropek zbędny.
Bernierdh pisze:Nie istniał piękniejszy widok niż powołana z twojej własnej woli sarna.
Niekonsekwencja. Narrator występuje w pierwszej osobie. W cytowanym zdaniu wygląda tak, jakby zwracał się do kogoś, lub, jakby to był fragment dialogu. Moim zdaniem powinien się konsekwentnie trzymać pierwszej osoby, pisząc "z mojej własnej woli", choć zestawienie "mojej/twojej własnej" zalatuje tautologią.
Bernierdh pisze:- Nadmiar obowiązków. - Wzruszam ramionami.
Niekonsekwencja czasowa. Narrację prowadzisz w czasie przeszłym, skąd więc nagle to wzruszenie ramion w teraźniejszym?
Bernierdh pisze:przy wodopojach znów roiło się do stworzeń.
Chyba od, ale to zapewne literówka.

Nie są to błędy dyskwalifikujące autora, raczej drobne potknięcie, które łatwo naprawić.
Nie będę się rozpływał w pochwałach, to już zdążyły zrobić miłe panie przedmówczynie.
Ja odniosę się raczej do źródła tego opowiadania.
Zdarzyło mi się otóż, a było to bardzo dawno - ze trzydzieści lat temu co najmniej, czytać podobne opowiadanie z gatunku science fiction. Nie dam dziś głowy, czy było identyczne, ale na pewno traktowało o małych światach, kreowanych w jakichś bębnach przez pewnych ludzi, studentów bodajże. W takim sztucznym świecie można było dowolnie przyśpieszać upływ czasu, dlatego jego stwórca mógł w ciągu bardzo krótkiego okresu doprowadzić swoje stworzenie do dowolnego punkty w historii. Nie to jednak najbardziej upodabnia twoją opowieść do tej, którą czytałem przed laty. W tamtej, wyhodowany naczelny gatunek (w domyśle, podobnie jak u Ciebie, człowiek) całą swoją wiedzę obracał wokół jakże zróżnicowanych teorii na temat swojego pochodzenia i ewentualnego stwórcy, doprowadzając w końcu do samozagłady. Niestety, nie jestem sobie w stanie przypomnieć ani autora, ani tytułu tamtego utworu. Nie chcę więc spekulować, co też to mogło być, mogę co najwyżej, pozostawić pole do poszukiwań zainteresowanym Userom.

:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
coobus
Posty: 3982
Rejestracja: 14 kwie 2012, 21:21

Re: I ty możesz zostać Bogiem!

#9 Post autor: coobus » 26 sty 2015, 23:43

Co mi się podoba? Sama koncepcja, uciekanie od sztampy i wytartych schematów, puszczona na żywioł wyobraźnia, pewna doza poetyki w obrazach. Ja też przeczytałem z zaciekawieniem. Nie szukałem sensu i logiki, wystarczyły mi rozpostarte skrzydła. :ok:
” Intuicyjny umysł jest świętym darem, a racjonalny umysł - jego wiernym sługą." - Albert Einstein

Awatar użytkownika
Bernierdh
Posty: 142
Rejestracja: 22 sty 2015, 15:36
Lokalizacja: Warszawa

Re: I ty możesz zostać Bogiem!

#10 Post autor: Bernierdh » 28 sty 2015, 12:15

Ogromnie dziękuję za komentarze i pochwały. Czerwienię się ogromnie :)

@Gloinnen
Zakończenie nie miało być bezpośrednim nawiązaniem do chrześcijaństwa, choć pewnie można się tam doszukiwać trójcy świętej. To nie celowe:)

@skaranie boskie
Dzięki za wskazanie błędów i przepraszam za ich ilość :( Obiecuję poprawę.

Pozdrawiam wszystkich :)
"Włóż siano do jabłka i zjedz jakąś świeczkę" - T.S
archiwum bełkotów

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”