Z południowego marazmu wyrwał mnie niesamowity harmider. Na korytarzu jednak nic szczególnego nie rzuciło mi się w oczy. Jakaś lady w czerwonej czuprynie otwierała drzwi do jedynki, która do tej pory była niezasiedlona, ze względu na brak dostępu do gwiazd.
Przymknęłam drzwi, chociaż czynię to rzadko, ponieważ w biurach mamy jak na Saharze tylko chepri brak.
Posmutniał człowiek, nagle jak piorun tnący niebo na dziesiątki kawałków, wpada na korytarz kobieta w charakterystycznej kurtce z disneyowskimi obrazkami na plecach krzycząc, a gdzie jest klucz od toalety? Elwira, ta obok - nie użycza, jedynie grzecznie informuje, że kluczami dysponuje pan spod czwórki. Rozhisteryzowana wpada pod czwórkę, odgłosy z pokoju nie świadczą o pozytywnym załatwieniu sprawy, ale co mi tam. Ja mam klucz, a reszta może sobie wydłubać w chaszczach za obiektem kloakę i po problemie, oczywiście żartuję. Wychodząc z pracy zauważam na korytarzu dziesiątki toreb, torebeczek, uf - jeszcze nikt się tak drobiazgowo nie wprowadzał. Na zewnątrz meble, mebelki, fotele z ratanu i inne - jak oni to pomieszczą na czternastu metrach kwadratowych?
Rano w pracy cisza, dopiero po czternastej ożywa jedynka. Rozczochrane, zaszyfrowane w burgundowe czerepy panie dyskutują tak, że w okolicy kościoła można się zorientować w czym temat. Szara wykładzina i turkusowy włochacz, a może skóra z barana, właścicielka płomiennego irokeza poddaje propozycję, aby wymienić dywan i tak wkoło. Przechodząc do swojej świty, która urzęduje pod czternastką muszę pokonać dwa korytarze, kątem oka zauważam, że stanęło na turkusie i na baranie. Wracając rzuciły mi się w źrenice obrazy z epoki neolitu i donośny głos tej spod czerwonej strzechy, która informuje pozostałe
- wiecie co dziewczyny, te obrazy są piękne, tylko ramy do kitu
- Jarek wymieni, odpowiada druga,
Czas biegnie jak strzała Indianina, całe szczęście, że brakuje kurary.
Zamykam biuro, idę do domu, na korytarzu stoją cztery pary butów, to panie
spod jedynki urzędują na bosaka - wiadomo szkoda barana i włochacza.
Ciekawe jak będą przyjmować petentów, pewnie na leżąco, ponieważ fotele jednoznacznie sugerują taki tryb obsługi petenta.
Kolejny dzień, znowu rozgardiasz pod jedynką, panie nie mogą dojść... do konsensusu. Wystawiono przed drzwiami tablicę jakiej nie ma nikt, chyba metr na półtora, gdzie oni to usytuują, pewnie na frontowej ścianie budynku.
Czytam i nie wierzę własnym oczom
- NSZZ Solidarność - Międzyszkolna Komisja Oświaty w Koziej Wólce, zupełnie nie wiem w jakim celu został powołany taki społeczny twór. Owszem na starym miejscu byli, przez okres kilku lat, tylko jeden raz widziałam, aby tam ktoś urzędował, więc po co? Przedtem na drzwiach na małej karteczce widniał napis - Solidarność... i finisz, teraz sobie dorobili ideologię.
Pewnie nauczyciele solidarnie będą wypoczywać i nawzajem się oceniać.
Hm...wiem, przecież szykuje się reforma w oświacie, będzie fluktuacja kadr i redukcja szkół, więc na pewno będzie chaos.
Z tą nazwą miejscowości trochę przesadziłam, a wielka plansza zawisła obok drzwi jedynki, niestety na korytarzu.
.
Pod jedynką na barana i tylko boso.
- EdwardSkwarcan
- Posty: 2660
- Rejestracja: 23 gru 2013, 20:43
Re: Pod jedynką na barana i tylko boso.
Porywające nie jest, lecz daje do myślenia. Pamiętam od podstaw czasy Solidarności i ich ciepłe posadki w sanockim Stomilu. Żywiło ich 5500 tys. ciężko pracujących, więc siedzieli jak u Boga za piecem nic nie robiąc. Najśmieszniejsze jest to, że były dwa związki, bo drugi tuż obok i przy przyjęciu mus było się zapisać. Kazali w kadrach, wybór wedle uznania i domyślałem się, że ktoś kogoś popiera w celu nieróbstwa na pełnym etacie.
Kruk krukowi oka nie wydziobie, tak było, jest i będzie.
Z przyjemnością przeczytałem.

Kruk krukowi oka nie wydziobie, tak było, jest i będzie.
Z przyjemnością przeczytałem.
