W zasadzie żadne dziecko nie lubi chodzić z wizytami do dorosłych. Kuku pod tym względem należała do wyjątków, gdyż w każdym nowym miejscu, bez względu na jego charakter, była w stanie znaleźć dla siebie coś interesującego i pozwalającego zintensyfikować sferę, którą dziś nazwałaby rozwojem ogólnym. Toteż chętnie chadzała na tak zwane „chałupy”, jednakże pod warunkiem, że lubiła odwiedzane miejsca i ludzi.
A ciotkę Sylwię lubiła, bo można było wyciągać z szafy jej bogatą garderobę, do upojenia przymierzać eleganckie suknie, delikatne rękawiczki, gustowne kapelusze i cudowne torebki, a przede wszystkim stroić się w niebywale atrakcyjną biżuterię. Ponadto ciotka Sylwia, na sygnał Kuku, wyjmowała z kredensu kryształowe karafki i kieliszki, platerowane i porcelanowe talerzyki, srebrne sztućce i pozwalała się tymi cudeńkami bawić w przyjęcia, nie gderając, że za chwilę coś zostanie rozbite i nastąpi koniec świata wespół z trzecią wojną światową. Ciotka Sylwia pozwalała też bez umiaru stać przed ogromnym lustrem, ba, pokazywała, jak prawdziwa kobieta powinna sama siebie kokietować własnym odbiciem.
Tego dnia Kuku trafiła do ciotki Sylwii, bo Helena akurat miała wyznaczoną wizytę lekarską, a obecność małej w ośrodku zdrowia była ze wszech miar niepożądana. Gdy więc tylko mama zniknęła za drzwiami, Sylwia i Kuku oddały się swojemu ukochanemu zajęciu, to znaczy ciotka wystroiła się, następnie starannie nakryła stół i podała drugie śniadanie, a jej mały gość starał się zachowywać jak piękna, światowa kobieta. Jednakże w toku zabawy u drzwi zabrzęczał dzwonek, ciotka poszła otworzyć, po czym, spanikowana, wsunęła się do pokoju, porwała Kuku zza stołu i przytuliła do siebie.
W progu, opierając się o drzwi przeszklone trawionymi szybami, stał brat ciotki, Oskar. Odziany w trencz i kapelusz w stylu bohatera „Kasablanki”, w jednej ręce dzierżył butelkę, drugą obejmował blondynę w skórzanym płaszczu.
– Sssylwia, szszszkkło – wybrzęczał niewyraźnie, a towarzysząca mu kobieta, pchnięta w głąb pokoju, zrzuciła płaszcz, prezentując czarną, atłasowa halkę. Ciotka, trzęsącymi się rękoma, wyjęła z kredensu dwie pierwsze z brzegu szklanki, postawiła na stole, po czym porwała Kuku pod pachę i uniosła do kuchni.
Oskar był rodzinnym enfant terrible. Bardzo przystojny, ulubieniec matki i ciotek, został wychowany w przekonaniu, że wszystko mu wolno. Podczas wojny trzymany pod kloszem praktycznie nie doświadczył jej realiów, zaś po wojnie zaczął żyć według zasady „Po nas potop”. Korzystając resztek rodzinnych zasobów pił, hulał w najelegantszych lokalach, bywał w działających w mieście nielegalnych kasynach gier hazardowych. Teraz najwidoczniej wracał z jakiejś balangi, ale nie miał dosyć i postanowił zakończyć bachanalie w mieszkaniu siostry.
Sylwia siedziała więc w kuchni, modląc się o czyjekolwiek przyjście, a Kuku tkwiła na jej kolanach jak mysz na pudle, wyczuwając, że nie należy marudzić. Opatrzność okazała się dla ciotki łaskawa, bo przy dziesiątej zdrowaśce rozległ się upragniony dzwonek, więc pognała otworzyć, nie wypuszczając dziecka z objęć. W progu stał Roman, młodszy brat Sylwii i Oskara, wysoki, barczysty, odziany w skórzaną kurtkę i flanelowe spodnie z mankietem do butów na wibramie.
– Dzięki Bogu, tam w pokoju Oskar z wódą, a ja z dzieckiem w kuchni… - wykrztusiła Sylwia. Roman gwałtownie otworzył przeszklone drzwi, wpadł do pokoju, porwał Oskara za czuprynę i pasek od spodni, wytaszczył do przedpokoju, na korytarz, i pchnął w kierunku schodów. Za Oskarem na schodach wylądowała blondyna w halce, wierzchnie okrycia obojga i flaszka z wódką.
– Ty klarnecie złamany, będziesz kobietę i dziecko nachodził z wódą i dziwką i burdel robił z porządnego domu. Jak ci mordę skuję, do dupy nakopię, może ci się do rozumu dobiję niemieckim sposobem… – krzyki Romana i odgłosy mordobicia chwilę jeszcze słychać było na klatce schodowej, nim nie ucichły na ulicy. Ciotka Sylwia otworzyła okno w pokoju na oścież, po czym wróciła z Kuku do kuchni.
Egzekucja wykonana przez Romana wywołała wstrząs w rodzinie i w życiu Oskara. Matka i ciotki przymusiły beniaminka do porzucenia rozrywkowego życia i podjęcia studiów, a cerberem ustanowiły kobietę o niezłomnym charakterze. Baba-dragon, tyleż brzydka co urocza, rozpoczęła resocjalizację Oskara od zakupienia samochodu i posadzenia go za kółkiem, co wymogło na nim stan permanentnej trzeźwości. Mimo, że z upływem czasu stawał się coraz porządniejszym człowiekiem, małżonka przezornie trzymała domową kasę żelazną ręką, odcinając mu tym samym możliwość ulegania pokusom.
Mordobicie (fragment większej całości)
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Mordobicie (fragment większej całości)
Witaj Ewo. 
Kraze juz od jakiegos czasu wokól Twego tekstu, ale zawsze cos mi na drodze staje - a to komputer pokazuje "serdeczny" paluszek, a to czas chichocze, ze znowu mnie w konia zrobil, a to... weny braklo. Nie, weny nie, bo to nie pisalam, a Ty. I chwala klawiaturze!
Po tym nudnym, a przydlugim wstepie pragne powiedziec, ze swietne toto jest. No, kapitalnie sie czyta i usmiech tez sie pojawia na twarzy - wtedy dokladnie, gdy trzeba. Nie sposób odmówic Ci lekkosci pisania, bledów zadnych nie dostrzeglam, moze tylko dialogi kursywa zapisane nieco mnie wytracily z rytmu, ale to drobiazg.
Ciekawa jestem jak wyglada calosc.
Fazit: porcja porzadnej rozrywki z drugim denkiem. Wiecej poprosze!


Kraze juz od jakiegos czasu wokól Twego tekstu, ale zawsze cos mi na drodze staje - a to komputer pokazuje "serdeczny" paluszek, a to czas chichocze, ze znowu mnie w konia zrobil, a to... weny braklo. Nie, weny nie, bo to nie pisalam, a Ty. I chwala klawiaturze!
Po tym nudnym, a przydlugim wstepie pragne powiedziec, ze swietne toto jest. No, kapitalnie sie czyta i usmiech tez sie pojawia na twarzy - wtedy dokladnie, gdy trzeba. Nie sposób odmówic Ci lekkosci pisania, bledów zadnych nie dostrzeglam, moze tylko dialogi kursywa zapisane nieco mnie wytracily z rytmu, ale to drobiazg.
Ciekawa jestem jak wyglada calosc.
Fazit: porcja porzadnej rozrywki z drugim denkiem. Wiecej poprosze!

Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Mordobicie (fragment większej całości)
no, bo takie - w założeniu - miało być, a że dostrzegłaś - znakiem tego - spisałam się. I bardzo jestem rada, że Ci się spodobało.411 pisze: No, kapitalnie sie czyta i usmiech tez sie pojawia na twarzy - wtedy dokladnie, gdy trzeba
całości - niestety, albo i stety - jeszcze nie ma i nie wiem, czy będzie, czy mi czasu wystarczy na jej spisanie. Są, i owszem, jakieś cząstki, na przykład na stronie 4. - trzy fragmenty: "Jonasz", "Chłop pod presją" i "Skaranie męskie". Jeśli jesteś zainteresowana opowiastkami o Kuku - spójrz, może i tym razem się nie zawiedziesz...411 pisze: Ciekawa jestem jak wyglada calosc.



Bardzo mi wielką frajdę sprawiłaś, że poczytałaś, a i dobre, serdeczne słowo - też mnie ucieszyło.
Dziękuję Ci ślicznościowo i mnóstwo usmiechów posyłam...
Ewa