Premia

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Premia

#1 Post autor: 411 » 27 cze 2013, 8:36

W tym miesiącu premii nie będzie.
Poczatek dnia, tygodnia i następnego miesiąca zapowiadał się wybitnie beznadziejnie.
Witkowski, z niesmakiem i wyższością, zakomunikował mi tę uroczą wiadomość przed trzema godzinami.
Witkowski! Gad jeden, zarozumiały, jakby był co najmniej prezesem, a nie Starszym Menedżerem Trzeciego Oddziału!
Postanowiłem go zabić. Usunąć, pozbyć się drania stojącego na mojej drodze kariery i sukcesu.
Przygniatającego, nie pozwalającego rozwinąć skrzydeł, pokazać, jak i do czego jestem zdolny! Przełożyłem najpilniejszą robotę na bok, wziąłem czystą kartkę i zacząłem notować znane mi, z filmów, książek i gazet, metody. Możliwości było wiele – od uszkodzeń mechanicznych samochodu, przez "przypadkowe" porażenie prądem, do zupełnie niewinnego wypadku przy pracach ogrodniczych. Zapisywałem wszystko, co tylko byłem w stanie sobie przypomnieć, lub dowiedzieć z bieżących wiadomości. Po dwóch dniach miałem zapełnione cztery i pół strony. Teraz musiałem dokonać korekty i przemyśleć plan działania.
Naturalnie, miałem momenty zwątpienia, ale szybko znikały. Witkowski był uosobieniem wszystkiego, czego nienawidziłem. A skoro nienawidziłem i mogłem coś z tym zrobić – należało to uczynić. Nawet jeśli w przyszłym miesiącu premia znowu przemknie mi koło nosa, będzie to tylko i wyłącznie moja wina. Nie wyrobiłem normy? Nagrody nie będzie. Proste jak pion szubienicy.
Ale będę to zawdzięczał sobie. Trudno, kolejna rata za auto będzie musiała poczekać, zamówiony garnitur też. Nie mogę tylko zapomnieć o grzecznościowo-prosząco-uniżonych telefonach. Tego też nienawidziłem, ale w końcu to nie pierwszy raz; jak dotąd, działało.
Pierwsze, co musiałem ustalić, to tryb życia Przeszkody. Tak zacząłem go nazywać, jak i cały plan. I tak też zacząłem traktować to zadanie: usunięcie przeszkody. Czyż tym nie bylo? Usunąć przeszkodę należy jak najszybciej, bezszmerowo i bezdowodowo, a potem nadgonić zaległości, zdobyć uznanie szefa i oczywiście premię. Najlepiej specjalną. Dla wybitnych pracowników.
W tej kolejności.

Przeszkodnik był pracoholikiem i dziwkarzem. Czas, którego nie spędzał w pracy, albo w-pracy-po-pracy, marnował leżąc na bądź pod nową zdobyczą. Teoretycznie był zaręczony z sekretarką B. z Pierwszego Oddziału, ale wszyscy "szarzy" wiedzieli, że chodzi wyłącznie o opinię. B. był "szyszką" i przepustką do Kręgu, a sekretarka była jego rodzoną córką. Zrozumiałe.
Po tygodniu, byłem nieludzko zmęczony, ale znałem typowy rozkład dnia Witkowskiego praktycznie co do minuty. Wiedziałem kiedy wstaje, w jakich sklepach robi zakupy, dokąd i z kim chodzi na wódkę, gdzie znajduje się jego ulubiona meksykańska restauracja i o której bywa na niedzielnym obiedzie u B.. Znałem numery telefonów, rejestracyjne aut (służbowego i prywatnego), nicka z forum akwarystycznego i rozmiar gaci. Nie wiedziałem tylko ile ma odcisków i licówek. Nazwisko i adres stomatologa, owszem.

Zdecydowałem się na napad z pobiciem ze skutkiem śmiertelnym. Wiedziałem co mi grozi w razie wpadki i co, gdyby uwzględnili afekt i nieumyślność czynu. Musiałem się więc schlać na całego, bo wypicie dwóch kieliszków "czystej" nie załatwiało sprawy; narkotyki odpadały, a psychotropów się bałem. Tylko alkohol.
Po głębokim zastanowieniu na miejsce akcji wybrałem knajpę. Myślałem wprawdzie też o siłowni, ale wtedy nie miałbym właściwie szans. W knajpie, wiadomo, dobre żarcie, tequila jeszcze lepsza, siedzi się raczej długo, nawet bez doborowego towarzystwa, zatem na dworze będzie już zmierzchało, a może nawet zapadnie śliczna noc – niczego więcej nie można sobie życzyć. Jedyny problem miałem z narzędziem mordu. Bejsbola przecież nie wezmę, bo od razu będzie, że premedytacja, postanowiłem improwizować...

Dostałem ostrzeżenie. Witkowski musiał mnie podpieprzyć, gdy B. zmył mu głowę za drastyczne opóźnienie MPZ, czyli miesięcznego protokołu zamknięcia. Ostrzeżenie bylo ustne, więc przy pisemnym zacznę się martwić, a na razie mam co innego do roboty. Jeśli wszystko pójdzie bez potknięć, za miesiąc będę pierwszy, zgarnę pochwały i zasłużoną premię. Nawet podwójną – ta, za usunięcie Przeszkody będzie miała wprawdzie inny wymiar, ale za to - dożywotni!
Akcję zaplanowałem na jutrzejszy wieczór. Wiedziałem, że już czeka zarezerwowany stolik i będzie to typowo męska nasiadówa. Wprawdzie troche się obawiałem jego kumpli, ale nawet jeśli i ja oberwę, to miałem nadzieję, że mimo wszystko mój świetny plan zakończy się powodzeniem. Byłem już zaopatrzony w niezbędne rekwizyty i "pomoce naukowe": okulary przeciwsłoneczne, kapelusz, dwa rozmiary za duże tenisówki, cztery piwa i butelkę wódki. Tych tenisówek nie byłem tak do końca pewny, ale gdzieś mi dzwoniło, że tak się myli, czy też zaciera ślady, więc postanowiłem je jednak wykorzystać. Ciemne okulary konieczne, a kapelusz wręcz nieodzowny. Acha, jeszcze prochowiec. Piwo zacznę sączyć cichcem już w biurowym kiblu, do wieczora akurat mnie podgrzeje, a przed wyjściem zaprzyjaznię się z flaszką.

Byłem gotowy. Szumiało mi w głowie nielicho, ale do końca zmiany została raptem godzina. Musiałem się bardzo starać, by nikomu nie przyszła nagle ochota na rozmowę ze mną. Udawałem absolutne zagłębienie się w papierach, przekładałem je pieczołowicie, robiłem notatki na marginesach i wklepywałem dane w komputer, ale tak naprawdę cały czas zastanawiałem się czym załatwię Witkowskiego. Od miętowej gumy i nadmiaru wody kolońskiej było mi już niedobrze, musiałem jednak wytrzymać.
Czym? No, czym? Jasne jak słońce, że nie gołymi rękami. Jestem od niego niższy i moja kondycja pozostawia wiele do życzenia. To musi być coś, co będzie naprawdę "przypadkowe". Parasol? Pod warunkiem, że mogłoby padać. Kto normalny chodzi z parasolem przy pięknej pogodzie? Z drugiej strony – może będę udawał nie do końca normalnego? Ale czy parasol jest wystarcząjaco ciężki? I poręczny? Przecież nie mogę liczyć na to, że ktoś zostawi rurę z rusztowania i to akurat dwa metry od wejścia do restauracji! Cholera...
Niech zostanie ten parasol. W końcu on będzie wstawiony, a ja zmotywowany.

- Jeszcze pan tu jest, panie Krzysiu? - głos pani Zofii rozległ się nagle nad moim lewym uchem. Kurcze, która godzina!?
- Dochodzi dwudziesta druga... – pani Zofia jakby usłyszała moje myśli.
Zerwałem się, chwyciłem marynarkę, wybiegając życzyłem jej dobrej nocy. O tym, że nie wyłączyłem komputera, a co było grzechem śmiertelnym, nie pamiętałem kompletnie. Od windy zawróciłem galopem – wódka! Była w moim biurku, musiałem przecież zadbać o złagodzenie ewentualnej kary. Pani Zofia tylko patrzyła, gdy wyszarpywałem reklamówkę z szafki, potem pokręciła głową i wróciła do zmywania podłogi. Na przystanek dotarłem w momencie, gdy tramwaj znikał za zakrętem. A żeby to chudy byk!... Taksówka! Do najbliższego postoju było ze trzysta metrów, a nie znałem na pamięć numeru żadnej korporacji. Nic, przebiegnę, będzie czas, by "procenty" zadziałały.
Biec i pić było ciężko, maszerowałem zatem ostro i pociagąłem równomiernie z butelki. Pocieszałem się, że rezerwację mieli na dwudziestą pierwszą, więc na pewno siedzą jeszcze przy tych egzotycznych zakąskach. Tylko spokojnie, musi się udać.
Dotarłem do całodobowego na rogu i w tym samym momencie, jak na życzenie, pojawiła się przy nim taksówka. Ktoś wysiadał, głośno mówiąc do telefonu i zarazem każąc kierowcy zawrócić. Niedoczekanie! Akurat, gdy ten ktoś znikał w wejściu do sklepu, ja sięgałem do klamki.
- Witkacego osiem, szybko proszę, najszybciej jak się da!
- Ale co pan, klienta mam!
- Teraz ja nim jestem, płacę ekstra. To niedaleko, zdąży pan obrócić.
Ruszyliśmy, po pięciu minutach byłem pod knajpą. Matko! Rekwizyty! Parasol!
- Niech pan zawróci, z powrotem muszę!
- Zgłupiał pan?! Nigdzie nie jadę, wysiadać! Wysiadać mówię!
Wysiadłem. Stałem na chodniku, a zdezelowany mercedes odjeżdżał w siną dal razem z moją premią, misternym planem i życiową szansą. Pociągnałem z flaszki i zastanowiłem się. Zanim dojdę do domu i z powrotem, upłynie z półtorej godziny. Bez szans...

*

Dlaczego tak potwornie boli mnie głowa? Kac-gigant, bez wątpienia.
- O, nareszcie się pan obudził! Jak się pan czuje? Pamięta pan, jak się nazywa?
- Kawczyk... Krzysztof Kawczyk... Co się?...
- Spokojnie, niech się pan nie rusza ani wstaje, zaraz przyjdzie lekarz prowadzący i wszystko panu wyjaśni.
"Wszystko" było zaskakująco krótkie. Znaleziono mnie kilka metrów od budynku, w którym mieszkałem. Byłem nieprzytomny i trudny do zidentyfikowania, bo całą twarz miałem ukrytą pod maską zaskorupiałej krwi. Sąsiad, który mnie znalazł, zadzwonił po policję i pogotowie. Z podejrzeniami zatrucia organizmu i wstrząśnienia mózgu umieszczono mnie tu, w Wojewódzkim. Tydzień temu.
Z zatruciem szybko sobie poradzili, gorzej było z moją głową. Nieprzytomny nie mogłem złożyć zeznań, ani tym bardziej spróbować rozpoznać na zdjeciu podejrzanego, którego trzymali w areszcie. Codziennie dowiadywali się o mój stan. I nie tylko oni.
Podejrzanym napastnikiem okazał się Witkowski, z bratem. Podobno mieli po czetry z groszem promila we krwi. Podobno widzieli, jak podjechałem taksówką; akurat wychodzili i poszli za mną. Podobno nawet poczęstowałem ich resztką wódki... Przyznali się obaj.

- Dzień dobry, można? - w drzwiach stała młoda, ładna kobieta z bukiecikiem stokrotek w jednej i aktówką w drugiej ręce. Na kieszonce jej żakietu dostrzegłem znajome logo. - Zostałam oddelegowana do odwiedzin, wszyscy się o pana bardzo martwią – powiedziała z uśmiechem, podchodząc bliżej.
- Czy my się znamy? - zapytałem ostrożnie. – Pani też z Trzeciego?
- Och, przepraszam. Premia, Klaudia Premia – uśmiechnęła się jeszcze piękniej...

*

Witkowski został wylany w trybie natychmiastowym i dostał półtora roku w zawieszeniu na trzy.
Ja otrzymałem podwyżkę i awans. Na Młodszego. Na jesień się żenię!
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Premia

#2 Post autor: Patka » 27 cze 2013, 18:53

Przeczytałam, ale nie wiem, co sądzić. Od kilku tekstów jedziesz na zaskakujących zakończeniach i to zaczyna nudzić, bo od razu się domyślam, że to nie będzie tak jak przez 3/4 tekstu się przedstawia. Chciałabym przeczytać coś spokojnego, nie nudnego, bo wiem, że stylem potrafisz zaciekawić. A, takie określenie mi teraz przyszło na ten i poprzednie teksty - są płaskie. Jeżeli celem miała być jedynie zabawa, to ok - nie każdy tekst musi posiadać jakąś filozofię. Tylko mnie to już mało bawi.

Pozdrawiam
Patka

PS :) - uśmiechnę się, by nie było, że jestem przeraźliwie poważna.

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Premia

#3 Post autor: 411 » 28 cze 2013, 9:14

Patka pisze:PS - uśmiechnę się, by nie było, że jestem przeraźliwie poważna
Jestes, jestes...

Dobra, dojrzalam, by wstawic to, co zamierzam wstawic od dluuugiego czasu. I - mam nadzieje - znajde w Tobie czytelniczke. Taka, jak zawsze: uwazna i obiektywna (ok, sympatycznie subiektywná).
Mam tez nadzieje, ze nie bedziesz jedyná...

Milego, J.
:)
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
anastazja
Posty: 6176
Rejestracja: 02 lis 2011, 16:37
Lokalizacja: Bieszczady
Płeć:

Re: Premia

#4 Post autor: anastazja » 28 cze 2013, 22:10

411 pisze:Mam tez nadzieje, ze nie bedziesz jedyná...
Przeczytałam, ciary po mnie nie przeszły, to fakt, oczekiwałam jednak mocniejszego zakończenia.

Dawaj inny, wiesz, co lubię... ;)
A ludzie tłoczą się wokół poety i mówią mu: zaśpiewaj znowu, a to znaczy: niech nowe cierpienia umęczą twą duszę."
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"

Katrina

Re: Premia

#5 Post autor: Katrina » 01 lip 2013, 4:49

Jest groteskowo. Trochę nie moje klimaty, ale to pewnie dlatego ze ja jakieś wyjątkowo " śmiertelnie poważne" horrory tylko załapuję a nie te sarkastyczne :jez: , więc to ze mną coś jest nie tak.

Masz taką tendencję, że zawsze najciekawiej jest u Ciebie w końcówce, a do niej się trochę dłuży, ale być może tak to ma być.


Pozdrawiam
:kwiat:

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Premia

#6 Post autor: 411 » 01 lip 2013, 16:36

Dzieki, dziewczyny, za zajrzenie do mnie na te chwilke. Milo, nie powiem.
Postaram sie Was zaciekawic, ale jeszcze sie namyslam. Cierpliwosci...

Klaniam sie nisko, J.
:)
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Premia

#7 Post autor: skaranie boskie » 21 lip 2013, 14:41

Mniej więcej od połowy tekstu spodziewałem się zakończenia niezgodnego z sugerowanym. Ten nadmiar alkoholu mnie w tym upewniał. Wiem z autopsji, że facet pijany na umór nie jest w stanie spuścić komuś łomotu, prędzej sam go zebrać.
Co prawda zaskoczyłaś, bo spodziewałem się, że obaj panowie pogodzą się przy flaszce i odtąd stosunek Witkowskiego do Krawczyka ulegnie diametralnej zmianie, zostaną może przyjaciółmi, kto wie.
Mimo takiego, nieoczekiwanego zwrotu akcji, uważam opowiadanko za lekko kiczowate, żeby nie powiedzieć nieciekawe. Ma jednak dwa plusy. Jest zabawne i nie ma w nim błędów.

:kwiat: :kwiat: :kwiat:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”