Kastuś

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Edward Horsztyński
Posty: 77
Rejestracja: 29 sty 2014, 14:03

Kastuś

#1 Post autor: Edward Horsztyński » 07 maja 2015, 13:50

W ciemnej i wilgotnej celi, siedział młody rewolucjonista, co się podpisywał "Jaśka haspadar z pad Wilni". Spisywał swoje "Listy spod szubienicy". Miał zostać rozstrzelany, lecz wyrok został zamieniony na hańbiące powieszenie. W końcu Murawiow nie bez powodu dostał przydomek "Wieszatiel" i nikomu nie przepuszczał. Nawet dyktatorowi powstania na Litwie.
Wydawało mu się, że minęły całe wieki odkąd Kastuś wydał pierwszy numer "Mużyckoj praudy" i od kiedy pierwszy raz krzyknął "Dzieciuki! Na Moskali!". Czy gdyby wtedy wiedział, że ta droga zaprowadzi go pod szubienicę, dokonałby takich samych wyborów? Czy wziąłby na swoje młode, dwudziestosześcioletnie barki, to brzemię, tą odpowiedzialność za cały naród?
Wiedział, że stanie się symbolem. Wiedział, że po jego śmierci powstanie będzie stłumione bardzo szybko. Symbol jednak pozostanie. Czasem może za bardzo idealizowany, czasem może trochę przekoloryzowany, ale w tym symbolu będzie wszystko, co było najlepsze w Kastusiu Kalinouskim. Człowieka można zabić, ale symbole tak jak ideały, są kuloodporne.
Podobnie jak Chrystus, Kastuś został zdradzony przez jednego ze swoich. Tak jak Jezus przed aresztowaniem rozmawiał z Bogiem w gaju oliwnym, tak on teraz spisując swoje listy, mówił do narodu. Tak jak u Słowackiego Polska była Winkelriedem narodów, a Kordian zabijając cara chciał zostać Winkelriedem Polaków, Konstanty Kalinowski został Winkelriedem Białorusinów. Nie chciał się porównywać do Chrystusa, którego męka była bierna, kiedy ofiara Kalinowskiego została złożona w walce.
W zamku przeraźliwie zazgrzytał klucz. Przyszli po niego. Haspadar z pad Wilni zwymiotował z nerwów. Poprosił strażnika, by nikomu o tym nie mówił. Dwudziestokilkuletni młodzieniec może czuć strach, ale symbol nie.
Całe Wilno wstrzymało oddech. Niekoronowany król Białorusi, szedł przez plac Łukiski z podniesioną głową. Wszyscy, oprócz kilku jego znajomych, widzieli jego twarz po raz pierwszy i nie mogli uwierzyć, że ten niepoprawny romantyk, co chciał walczyć z wiatrakami, ten rewolucjonista, co chciał chłopów spod pańskiego i carskiego jażma uwalniać, że ten, który całą Litwę w garści trzymał i którego obawiali się wszyscy Moskale i ich poplecznicy, ten duch, którego Ochrana poszukiwała przez długi czas i ta zmora, która spędzała sen z powiek Wieszatiela, to młodzieniec, któremu powinny być w głowie tylko dziewczyny i wino.
Tłum patrzył z przejęciem. Nawet opłacony przez władze człowiek, schował zgniłe jabłko, którym chciał rzucić w skazańca. Ze łzami w oczach patrzył na niego weteran wojen napoleońskich i powstania listopadowego. To mnie, starego – myślał - powinni powiesić. On miał przecież "pisaci, i to pisaci takuju praudu sprawiedliwu jak Boh na niebi". On powinien dalej głosić naszą mużycką prawdę na świat cały. Na żal, choć prawda i sprawiedliwość była jego celem, orężem i kochanką ze snu, dosięgnęła go okrutna sprawiedliwość moskalska, a jego prawdę Moskale obrócą w obrzydliwe kłamstwo.
Ludzie czekali na jakąś dramatyczną akcję. Sami byli sparaliżowani strachem, lecz wierzyli, że ktoś, ktoś się rzuci na żołnierzy, ktoś spróbuje go odbić, choćby to miała być nieudana próba. Litewska Pogoń również nie zeszła z tarczy herbowej i nie przybyła mu z odsieczą.
Kastuś szedł ze ściśniętym gardłem. Nie krzyczał "Żywie Biełaruś!". Nie krzyczał "Niech żyje Litwa!". Nogi miał jak z waty i starał się nie upaść. Nie po to wytrzymał ciężkie przesłuchanie i nie wydał nikogo, choć znał setki nazwisk, żeby teraz okazać słabość. Szedł naprzód, bo czekał na niego Wieszatiel i szubienica.
W mrocznych oczach Murawiowa, którego nawet niektórzy Rosjanie nazywali "ludożercą", panowała demoniczna radość. Kalinowski zaszczycił go tylko jednym spojrzeniem. Było to spojrzenie prawdziwie wolnego człowieka. Taki wzrok wzbudzał nienawiść w ludziach, którzy sami wolności nigdy nie zaznali i z jakiegoś powodu odbierali ją innym.
Wieszatiel osobiście odczytał wyrok. Kastuś nie tylko nie zwrócił uwagi na ten "zaszczyt", ale i nawet wyroku nie słuchał. Patrzył na zebrany na placu tłum i żegnał się z narodem, którego nie był przywódcą, a jedynie oddanym sługą.

Bywaj zdarowy, mużycki narodzie,
Żywi u szczasci, żywi u swabodzie.
I czasam wspamni pra Jaśku swajho
Szto zhinuł za praudu dlja dabra twajho

W końcu założono mu pętlę na szyję. Nawet gdyby pozwolono mu na ostatnie słowa, nie powiedziałby nic. Wszystko co miał do powiedzenia już dawno przekazał słowem i czynem. A "Listy spod szubienicy" były jego jedynym testamentem, który nam zostawił.
Powiedziałbym pięknie, że tego dnia umarł człowiek, a narodził się symbol, ale Kastuś, Jaśka haspadar z pad Wilni stał się symbolem już za życia i nigdy nie umarł.

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10470
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Kastuś

#2 Post autor: eka » 08 maja 2015, 16:26

Edward Horsztyński pisze:ideały, są kuloodporne.
Myślę, że nie tylko spadkobiercą, ale i wykonawcą testamentu przywódcy powstania styczniowego na Litwie i Białorusi jest narrator tego opowiadania. Czytałam, że wśród najmłodszego pokolenia Białorusinów niewielka jest wiedza na temat Jego postaci i dokonań.
W.K. Kalinowski chodził z Trauguttem do jednej szkoły.
Dobrze napisana wręcz apokryficzna opowieść o moskiewskiej zbrodni i wielkości, która głowy przed oprawcami nie schyliła do końca.
:kwiat:

karolek

Re: Kastuś

#3 Post autor: karolek » 09 maja 2015, 0:00

.
Ostatnio zmieniony 23 lis 2016, 18:59 przez karolek, łącznie zmieniany 1 raz.

Edward Horsztyński
Posty: 77
Rejestracja: 29 sty 2014, 14:03

Re: Kastuś

#4 Post autor: Edward Horsztyński » 09 maja 2015, 14:43

Czytałam, że wśród najmłodszego pokolenia Białorusinów niewielka jest wiedza na temat Jego postaci i dokonań.
To prawda, łukaszenkowski reżim bardzo się stara w tym względzie. Np. do 2006 roku istniało wysokie odznaczenie, order Konstantego Kalinowskiego, ale skoro Konstanty Kalinowski stał się symbolem opozycji i ludzi chcących zmian na Białorusi oraz powrotu wcześniejszych symboli narodowych, Łukaszenka skasował ten order a w białoruskiej historiografii jako bohater zaczął być przedstawiany Murawiow, czyli człowiek który z nim walczył. Śmieszne to bardzo, gdyż nawet za czasów ZSRR Kastuś Kalinouski był uznawany za bohatera, jako ten, który walczył z caratem i bronił chłopów. Nawet w latach 30 powstał film "Kastuś" produkcji BSRR.
Smutno mi. Ale ważne jest, że chociaż my na Podlasiu możemy czcić jego pamięć, obchodzić swoje święta narodowe zamiast jakichś komuniackich, chodzić na koncerty zespołów, które na Białorusi mają zakaz koncertowania, a i tutaj, w przeciwieństwie do niektórych miast na Białorusi, nikt nie patrzy na ciebie dziwnie kiedy rozmawiasz po białorusku na ulicy. A na Uniwersytecie w Białymstoku mamy swoich historyków, którzy zajmują się tematami, którymi historycy na Białorusi się nie zajmują, bo nie chcą, albo nie mogą. Tam możliwy jest tylko radziecki punkt widzenia na historię. Teraz jeszcze do kodeksu karnego chcą dodać punkt o "zakłamywaniu historii II wojny światowej". Zabawne to, bo pierwsi którzy by musieli pójść do więzienia za te zakłamywanie, to właśnie ludzie którzy chcą wprowadzić te prawo.

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10470
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Kastuś

#5 Post autor: eka » 09 maja 2015, 19:39

Wartości i tak, nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach, wygrywają z polityczną manipulacją, czego jesteście żywym dowodem.
Pozdrawiam i życzę szybkiego zwycięstwa.

Edward Horsztyński
Posty: 77
Rejestracja: 29 sty 2014, 14:03

Re: Kastuś

#6 Post autor: Edward Horsztyński » 10 maja 2015, 9:41

Wierym, możam, pieramożam :ok:

Anet
Posty: 73
Rejestracja: 04 kwie 2016, 20:51

Re: Kastuś

#7 Post autor: Anet » 12 kwie 2016, 21:26

Jak zwykle: bardzo dobrze napisane, o czymś, przeczytałam z przyjemnością.

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”