Szybciej zamykaj

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10470
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Szybciej zamykaj

#1 Post autor: eka » 11 lis 2015, 0:02

Wrzesień był wyjątkowo zimny i wilgotny. Od tamtych ledwo naszkicowanych ich wspólnych ustaleń, wszystkie pewności i niepewności krążyły po starych lądach. Jedynym jej odkryciem było, że przegrane i wygrane batalie sprowadzają się zawsze tylko do chwili, więc nie pytała, dlaczego rozmowy są coraz rzadsze, słowa płytkie lub złe, a dotyk rani powierzchownością. Była bardzo zmęczona i odeszłaby, gdyby tylko potrafiła.
Oczekiwała od siebie niewiele, chciała tylko pomóc założyć mu obrączkę, a później... chyba zapomnieć. Wszystko jest dobre. Z tamtą jest mu po prostu lepiej.
- Nie rozumiem, jak ty to wytrzymujesz? - zapytała jego przyszła żona po powrocie z kina. Bolało, ale na kolanach umyła całą cholerną podłogę.

Anna poszła na staż w rektoracie, a on bawił się dostarczaniem zdjęć do kilku niszowych czasopism, raz na ważnym turnieju szachowym poczuł smak przegranej, po drodze zdawali odpuszczone w czerwcu egzaminy. Mała nie robiła nic, siedziała w domu lub przychodziła do nich na Lipową. Więcej było bólu niż gniewu w udowadnianiu Annie, a może im obojgu, że nie wypadła z roli, że wciąż jest na scenie. Rozmawiając z nimi, pozwalała się upokarzać nie tylko drobiazgami, bo walczyła, nieświadomie oręż przekuwając w uległość. Może potrzebowała takiej pokuty? Ćwiczyła oczekiwane dialogi, czując, że autor i reżyser jeszcze daje spore szanse żywemu dramatowi. Wszystko jednak ma swoje granice, jej skrajne poświęcenie też. Szybko zauważyła, jak żal było mu Anny, gdy przekraczała niepisaną umowę.
- Skończ, nie popisuj się!
Zatem nie pytała już, kiedy byli we troje, co sądzą o tej czy innej książce, filozofii czy symfonii, słusznie myśląc, że tam jej winę znalazł. Rozmawiali rzadko i prawie nie spotykali się sami, bo Kicia będzie piszczeć. Odwożąc ją pewnego wieczoru, powiedział:
- Anka jest nieprzyjemna, a ja jeszcze robię wyrzuty, że nie sprzątasz u nas z wybuchami entuzjazmu, to za dużo jak na jednego człowieka, prawda?
Poza spokojem i smutkiem nic w oczach nie znalazł, ale gdyby przyszedł nocą lub usłyszał koniugowane na wszystkie sposoby sprawdzam, zacząłby się bać.

Krzywdził, więc chciał, aby odeszła teraz, przed ślubem z Anką. Węzeł się zapętlał, a on nie potrafił go przeciąć. Był pewny, że jeśli to zrobi, ona już nie zawróci. Chcąc udowodnić sobie, że kocha, poraniła się strasznie. Na początku tylko perfekcyjnie wcielała się w rolę, ale teraz weszła o poziom wyżej. Zaakceptowała jego związek z Anną, cichła, powoli usuwała się w drugoplanowość. Patrzył na nią zdziwiony i przerażony. Nie biegnij tak, zatrzymaj nas, Mała!
Jątrzyła myśl, że jeśli dziś odepchnie jej oddanie, to po pierwszej rozpaczy zamknie swoją miłość w opisie bolesnego, ale jakże fascynującego eksperymentu, później... najpewniej dobije ją groteską w mózgu. Była tam, na dnie, wciąż silna i będzie musiała właśnie tak oswoić ten czas. Zrozum, musisz już odejść, wtedy będzie szansa, że kiedy niedługo po ciebie przyjdę, nie odrzucisz. Nie bądź mi taka łagodna.
Nigdy nie przypuszczał, że będzie tęsknił do jej przewrotności. Często nocami przerzucał zdjęcia, twarze złapane w pułapkę: pewne siebie, szczęśliwe, naburmuszone, zamyślone, cyniczne, z oczami narkomanki, odważne, pytające, słodkie, złe, śpiące... a wszystkie tak silne wolnością, i te ostatnie, w których była ikoną smutku. Odnajdziemy się, gdzieś, kiedyś, idź już, kochanie.
A ona przychodziła rano ze świeżymi bułkami. Zastanawiał się więc głośno po śniadaniu, czym może Annie zrekompensować niefortunne okoliczności przyszłego ślubu.
- Czerwone róże od drzwi do łóżka, jak myślisz, będzie szczęśliwa?
Czas krzyczał, czas dźgał nie tylko tymi słowami. Cichł jedynie w sześciu, obsesyjnie odtwarzanych, genialnych suitach. Bach, stary i mądry lekarz, nie bał się eutanazji. Otwierał tętnice bez bólu, wyganiał na emigrację godziny przeżyć za mocnych. Wymazywał wstyd i przerażenie szarego mustanga, uwiązującego się kornie do pala przed rzeźnią. Głębokie dźwięki wiolonczeli niosły euforię nieistnienia, a gdy gasła, brała pigułkę i usiłowała zasnąć.
Jakże powoli szedł wrzesień.
Po miłości jak po śmierci, włosy w szronie... pod ręką zawsze był jakiś cytat.

Pierwszego października, zaraz po kolacji, Ania wyszła na chwilę z pokoju, a potem wróciła ubrana w prostą, idealnie skrojoną, ciemnozieloną sukienkę i zapytała, czy może tak iść do ślubu.
Spojrzała z podziwem:
- Jasne, ślicznie w niej wyglądasz.
Zdziwiła ją cisza, a nawet to, co po chwili powiedział do Anny:
- Czemu jej to robisz?
- Kotku, będzie dobrze, gdy przestanie ciebie chcieć. Sam mówiłeś.
W biegu ubierała płaszcz na ogrodowej ścieżce, jemu wieczność minęła, zanim ją złapał na końcu Lipowej i przełamując opór, niemal rzucił na przednie siedzenie. Siedziała wyprostowana i obojętna. Nie reagowała na żadne tłumaczenia, ale nie zaprotestowała, gdy po odprowadzeniu do mieszkania, na korytarzu, objął i całował. Wirowali w długich lustrach, jakby nic się nie stało. Potem zdjął, od lata zawsze obecną na jej lewym nadgarstku, szeroką, srebrną bransoletę. Szepnął, gładząc zabliźniający się ślad:
- Kocham tylko ciebie.
Nie do końca mu wierzyła, bo z niej już dawno spadło to wielkie słowo. Kiedyś, na szczęście i nieszczęście, zamieniła się z nim miejscami. Milczała zatem.
- Powiedz coś.
Zdobyła się na heroiczne:
- Zamknij za sobą drzwi.
Przegrane pewności i wygrane niepewności. Słyszała, jak szybko zbiegał po schodach.
Bała się siebie i jego. Tak bardzo chciała wygrać zwyczajne życie.

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: Szybciej zamykaj

#2 Post autor: Gorgiasz » 11 lis 2015, 17:42

Tekst niewątpliwie dobrze, a nawet bardzo dobrze napisany, jednak – przyznam, że dla mnie – dość trudny w odbiorze. Niejednoznaczności – być może zamierzone, przemyślane, a nawet kluczowe dla opowiadania – lecz wprowadzają zbyt daleko idącą konieczność wyłuskiwania logiki w fabule oraz konieczność indywidualnej, wątpliwej niestety, interpretacji. Być może jest to tylko subiektywna opinia, spowodowana moim brakiem zrozumienia, ale... na przykład już na początku, kilkakrotnie wczytywałem się w ten akapit i w końcu poszedłem dalej, nie rozwiązawszy jednoznacznie dylematów:
Oczekiwała od siebie niewiele, chciała tylko pomóc założyć mu obrączkę, a później... chyba zapomnieć. Wszystko jest dobre. Z tamtą jest mu po prostu lepiej.
- Nie rozumiem, jak ty to wytrzymujesz? - zapytała jego przyszła żona po powrocie z kina, widząc ją na kolanach w kuchni. Bolało, ale jednak umyła całą cholerną podłogę.
Wnika, z tego, że ona/dziewczyna/kobieta chce pomóc mężczyźnie, z którym wiąże ją uczucie, założyć obrączkę, czyli związać go z... no właśnie, z kim? Wychodzi, że z inną, nietypowe, oględnie mówiąc. I jako argument podaje „że z tamtą jest mu po prostu lepiej”. Wiem, „że po trzykroć głupcem jest ten, kto twierdzi, że zrozumiał kobietę”, ale takie stanowisko najwyraźniej zakochanej damy – jest dla mnie niezrozumiałe i nie do przyjęcia.
Dalej – on idzie z inną do kina, a ona myje podłogę w jego/ich kuchni? Nie do uwierzenia. Zreszta to domysł, bo z konstrukcji dwóch ostatnich zdań wynika, że to przyszła żona (ta, z którą był w kinie), umyła podłogę.
Nie rozumiem.
Anna poszła na staż w rektoracie, a on bawił się dostarczaniem zdjęć do kilku niszowych czasopism, raz na ważnym turnieju szachowym poczuł smak przegranej, po drodze zdawali odpuszczone w czerwcu egzaminy, ona nie robiła nic.
Staż w rektoracie, jest chyba jednak jakimś zajęciem, może formalnym, może nawet iluzorycznym, ale to jednak nie „nic”.
Anna poszła na staż w rektoracie, a on bawił się dostarczaniem zdjęć do kilku niszowych czasopism, raz na ważnym turnieju szachowym poczuł smak przegranej, po drodze zdawali odpuszczone w czerwcu egzaminy, ona nie robiła nic.
Przychodziła na Lipową i więcej w tym było bólu niż gniewu w udowadnianiu (...)
Do tego momentu, podmiotem pozostaje Anna, a tu nagle (w następnym słowie), okazuje się, że nie. Znów się gubię.
Co prawda, jeśli założymy pewną poetykę jako środek wyrazu i zamierzone splątanie postaci, to może i tak, ale obawiam się, że jest to już (z mojej strony) dorabianie ideologii.
Zatem nie pytała już, kiedy byli we troje, co sądzą o tej czy innej książce, filozofii czy symfonii, słusznie myśląc, że tam jej winę znalazł.
Siedzieli we troje (Trójkącik? - przepraszam za zwulgaryzowanie, ale się narzuca) i rozmawiali o filozofii i muzyce symfonicznej? Zbyt realistycznie, to to nie brzmi.
- Anka jest nieprzyjemna, a ja jeszcze robię wyrzuty, że nie sprzątasz u nas z wybuchami entuzjazmu, to za dużo jak na jednego człowieka, prawda?

Ma sprzątać u ukochanego (?) i jego narzeczonej z entuzjazmem? Dla mnie też za dużo.
Krzywdził, więc chciał, aby odeszła teraz, przed ślubem z Anką.
To trzeba krzywdzić, aby ktoś odszedł? Inaczej się nie da? To się nazywa sadyzm.
Węzeł się zapętlał, a on nie potrafił go przeciąć. Był pewny, że jeśli to zrobi, ona już nie zawróci.
Mea culpa, ale nie rozumiem.
Zresztą postępowanie „tej drugiej” z jej narzucająca się miłością(?), nie jest w niczym osadzone, nie są wyjaśnione jego motywy, skąd to (nienaturalne) przywiązane, trącające wręcz masochizmem albo obłędem, jakaś historia z bliższej lub dalszej przeszłości, może dramat, cokolwiek – tego brakuje.
Na początku tylko perfekcyjnie wcielała się w rolę, ale teraz weszła o poziomy wyżej.
Jak wyżej; nie rozumiem. Co oznaczały, czym były te poziomy? Dosłownie, czy też metaforycznie?
później... najpewniej dobije ją groteską w mózgu.
Nie wiem kto dobije i w czyim mózgu. W jego? W jej?
Nie bądź mi taka łagodna.
Przemknął cień Dostojewskiego, ale zaraz zniknął i więcej się nie pojawił. Szkoda, może coś by wyjaśnił.
Zdziwiła ją cisza, a nawet to, co po chwili powiedział do dziewczyny stojącej przed nią:
Nie bardzo wiadomo kogo zdziwiła. I nie bardzo wiadomo, z kim dalej rozmawia mężczyzna. Chyba, że to pomieszanie osobowości obu kobiet zostało uczynione świadomie; ale jeśli tak, to jest to zbyt słabo i nieczytelnie zaznaczone. Koncepcja opowieści staje się nieczytelna.
Słyszała, jak szybko zbiegał po schodach.
Przedtem było powiedziane, że rzucił ja na przednie siedzenie. Domyślam się, że samochodu. Skąd więc tu schody? Chyba, że teraz kolej na pomieszanie miejsc.

Reasumując, tekst ciekawy, intrygujący, lecz pozostawia spore obszary niejasności i – przynajmniej dla mnie – niezrozumienia.

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10470
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Szybciej zamykaj

#3 Post autor: eka » 12 lis 2015, 5:46

Gorgiaszu, no cóż mogę napisać w odpowiedzi... przede wszystkim dziękuję Ci za tak obszerną analizę tekstu, podzielenie się wątpliwościami, i interpretację, niesamowity jesteś i na pewno wiesz dlaczego. :)

Jest jeden narrator trzecioosobowy, trzech bohaterów uwikłanych w związku. Starałam się maksymalnie narratora wybarwić, stąd zapewne niejasności w odbiorze.
Fakt, brakuje umocowania przedstawionych scenek,czyli przeszłości, która doprowadziła bohaterów do takiego status quo. Mea culpa, można znaleźć skąpe tropy w innych opowiadaniach, ale autorskim psim obowiązkiem było je zrekapitulować.
:crach:

Co do braku prawdopodobieństwa tworzenia fabuły, hmm... skorzystałam z nieograniczonej wolności autorskiej w tym zakresie.

Jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję.
:kofe: :)

Alek Osiński
Posty: 5630
Rejestracja: 01 lis 2011, 23:09

Re: Szybciej zamykaj

#4 Post autor: Alek Osiński » 12 lis 2015, 15:18

Bardzo ciekawy "dramat psychologiczny".
Po przeczytaniu mam jednak wrażenie, że zbyt
dużo treści zawarte jest w zbyt małej przestrzeni.
Gdybyś Ewo nieco rozluźniła strukturę tekstu,
rzuciła na szerszy plan, myślę, że tekst
zyska na przejrzystości...

:)

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10470
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Szybciej zamykaj

#5 Post autor: eka » 12 lis 2015, 18:08

Dzięki, Alku. Tekst miał pierwotnie mocniejsze umocowanie w codzienności bohaterów, czyli przebiegu dnia, szczegółach, ale odbierały mu "siłę", infantylizowały przekaz, dlatego wyrzuciłam przerywniki i poszłam w konkret treści, fakt - upoetyzowanej, i to zapewne drażni.
Taka jego nieuroda.
:)

karolek

Re: Szybciej zamykaj

#6 Post autor: karolek » 12 lis 2015, 22:40

.
Ostatnio zmieniony 24 lis 2016, 0:03 przez karolek, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10470
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Szybciej zamykaj

#7 Post autor: eka » 13 lis 2015, 18:02

karolek pisze:Nie można tutaj wysnuć żadnych przemyśleń, skutkowo-przyczynowych zależności, zarysu sytuacji, a więc nie można zbudować sobie przemyśleń, odczuć.
Bardzo mi przykro, przepraszam.
karolek pisze:No i czytelnik ma wrażenie, ze autor cieszy się, ze sam rozumie o co chodzi, a reszta nie musi dostąpić podobnego zaszczytu.
Przeginasz, absolutnie nic takiego nie ma miejsca, wręcz odwrotnie. Przekaz nieczytelny do kosza tylko się nadaje.

Pozdrawiam.
:kofe:

karolek

Re: Szybciej zamykaj

#8 Post autor: karolek » 14 lis 2015, 0:38

.
Ostatnio zmieniony 24 lis 2016, 0:03 przez karolek, łącznie zmieniany 1 raz.

Enbers
Posty: 335
Rejestracja: 30 paź 2011, 21:14
Lokalizacja: Katowice/Jędrzejów/Kraków

Re: Szybciej zamykaj

#9 Post autor: Enbers » 23 sty 2016, 18:21

Tekst zdecydowanie nie do przeczytania "na szybko". Bo tak przeczytałem i nie ogarnąłem. Może jak wrócę, siądę na spokojnie i przeczytam uważniej, to dotrze do mnie sens tego opowiadania. Bo w ciemno stawiam, że takowy istnieje, tylko trzeba przestawić się na określone fale, żeby go odczytać.

Pozdrawiam :)

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Re: Szybciej zamykaj

#10 Post autor: Alicja Jonasz » 23 sty 2016, 19:58

Przeczytałam:) Miałam wrażenie, że podróżuję w czasie i jest mi dane poznać tylko epizody z życia bohaterów. Dwie kobiety, jeden mężczyzna, obydwie z nim związane, jedna wie o drugiej, znają się, on decyduje się ożenić z jedną, drugą chce za kochankę, one to akceptują, ale potem stwierdzają, że to nie takie proste, pełno niedopowiedzeń, duże pole do popisu dla czytelnika...
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”