Ocean

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
MARCEPAN
Posty: 211
Rejestracja: 20 mar 2012, 19:26
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Ocean

#1 Post autor: MARCEPAN » 03 kwie 2016, 10:21

Ale jej dłonie są moje. Reszta może nie całkiem, nie do końca. Zakazana i niedostępna. Skradziona przez kogoś dawno temu. Mogę śledzić jej ruchy, być jej cieniem i szukać przypadkowego dotyku. Mogę obserwować jak się porusza, słuchać jej głosu i wpatrywać się w oczy. Mogę marzyć i budować nowe światy, a skradłem dłonie. Bo dłonie są ważne tak jak oczy, w których utonąłem jak w oceanie. Potrzeba wiele czasu i wysiłku by z niego wypłynąć, by nie utonąć na dobre. Dryfuję póki co niczym rozbitek szukający bezpiecznej wyspy. Łapię powietrze i znów spadam w głębinę.
Dłonie mówią wiele. Widzę w wyobraźni jak jej smukłe palce przepędzają kurz ze zmęczonych szaf, stołów i kredensów. Jak zapinają guziki, zakładają bluzki i czeszą włosy. Myją zmęczone ciało po długim dniu, w którym układały kamyki w kopczyki, kleiły je i zasypywały ziemią. Ziemię uklepywały i siały kwiaty. Depilowały delikatnie grządki z niepotrzebnych roślin. Sadziły cebulki i głaskały psa. Karmiły kaczki, robiły kolację i zdejmowały ubranie przed kąpielą. Nikt tak nie zna jej ciała jak jej dłonie. Myją je każdego wieczoru. Pielęgnują i kładą spać. Karmią, poją i prowadzą samochód. Dlatego chciałem je poznać, trzymać tak długo by opowiedziały mi o niej jak najwięcej. I czułem jak jej palce pieszczą moje, jak wędrują i splatają się z moimi. Chyba odrobinę tęskniły, bo nie chciały mnie puścić. A może tylko tak mi się zdawało? Może chciała być po prostu miła?
Czułem spokój, gdy siedziała obok. W radiu Muniek śpiewał, że „życie takie krótkie i tak tragicznie bezcelowe”, za oknami samochodu szare chmury zasłaniały niebo, a ja oddychałem jak dziecko. Bezpieczne i roztargnione. Ściszyłem muzykę, by słuchać jej głosu. Był spokojny i miły. Lepiłem tę chwilę niczym grudkę plasteliny, uciskałem w palcach, formowałem kształty, by schować je w kieszeń i przetrzymać na pamiątkę. Wiedziałem, że za chwilę już jej nie będzie. Zniknie na długie godziny do kolejnego spotkania, a każde z nich może być tym ostatnim. Bo ostatnie zapewne nadejdzie. Jesteśmy zakazani, nieokreśleni. Z powodzeniem wyznajemy sobie tajemnice, wpadamy sobie w ramiona i oddajemy pocałunkom. Niczego jednak nie wiemy, nie widzimy co może przynieść jutro bądź kolejny tydzień. Zasypiamy pełni myśli o sobie. Budzimy się znużeni i nie chce nam się wstawać.
Kiedy miałem dwanaście lat wschód słońca na górami, które widzę z okna był cudem. Każdego dnia patrzyłem na niego jakby pierwszy raz, jakby umysł dziecka nie pamiętał tego sprzed doby i przeżywał go na nowo. To było szalone przeżycie. I wędrówki po lasach otaczających dom. Każde drzewo, krzew, polana było tajemnicą. Światło przebijające się przez gałęzie magicznie ogrzewało twarz. I byłem bezpieczny kiedy zamknięty w pokoju przemierzałem świat w atlasach i na globusie.Północna Kanada, Alaska, Norwegia. Przemierzałem je bezustannie, nie czułem zagrożenia. Ale później spokój zniknął, przyszła dorosłość, odpowiedzialność i stałem się dla siebie mniej ważny. Jakbym nagle zniknął i przestał dbać o swoje światy, bo czyjeś stały się ważniejsze. Niepokój narastał, rozlewała się tęsknota za czymś bliżej nieokreślonym, coś bolało, brakowało czegoś ważnego. Życie przebiegało przed oczami, zmieniały się obrazy, pojawiały nowe twarze, stare znikały. Aż pewnego dnia, nieoczekiwanie zabrzmiała muzyka a ja zatańczyłem. Tańczyłem z nią, dla rozrywki, bo byłem blisko i złapała mnie za rękę. Nie broniłem się choć nie potrafię tańczyć, a impreza firmowa zapowiadała się nudno.
„Niech tak będzie” - pomyślałem. Kilka dni wcześniej powiedziała, że chyba nie pojedzie. Nie myślałem o tym, myślałem raczej jak przetrwać ten długi wieczór. Tańczyłem więc a czas płynął, aż o północy złapałem się na tym, że trzymam ją chyba zbyt blisko. Chyba zbyt wolno tańczę, a koleżanki z pracy zaczynają szeptać. I poczułem dreszcz. W pustkę, która gdzieś tam we mnie była wlało się jasne światło, tęsknota dała o sobie znać bardziej, niż kiedykolwiek. Zdziwiłem się sobą, światem, nią. Zdziwiłem się tym przypływem sympatii, potrzebą bycia zaakceptowanym i nagle mocniej ją przytuliłem. Nie broniła się. Dokończyliśmy taniec, wróciliśmy do swoich domów i spotkaliśmy się w pracy.
Nie było już tak samo. Po kilku dniach wschody słońca wybuchły jak te w dzieciństwie. Znów miałem dwanaście lat i patrzyłem na nie z wytrzeszczonymi oczami. Wróciła magia, a zapomniane od lat góry za oknem znów zaczęły kusić przygodą. Born to be wild. Jastrzębie, sokoły, wolne ptaki stały mi się przyjaciółmi. Przypomniały mi się podmuchy powietrza muskające twarz. Czerwona poświata na niebie gdy słońce znikało na zachodzie, lodowate punkty gwiazd, szum rzeki, plaskanie deszczu o parapet, wolno opadające płatki śniegu, smukłe świerki i przebiegające pod oknem sarny. A już zapomniałem o nich, nie dostrzegałem ich od tak dawna. Tych najzwyklejszych objawów żyjącej natury, bo natura zasnęła we mnie i wokół mnie.
Jechałem do pracy wiedząc, że tam będzie. Uśmiechnęła się, zażartowała. Zażartowałem i poszliśmy razem na przerwę. Płynąłem słuchając jak mówi. Pomogłem jej później z jakimś drobiazgiem i złapałem się na tym, że obserwuję jej dłonie. Są tak piękne jak jej oczy. I równie ważne. Dłonie tworzą świat, który oczy obserwują. Dotknąłem ich przypadkiem w ferworze pracy. Zaśmiała się i zalała rumieńcem. Spodobało mi się. Szukałem więc okazji, by ten rumieniec znów zalał jej policzki.
Wyglądała pięknie na górskiej ścieżce, gdy kilka tygodni później szła obok opowiadając mi o sobie. We mgle i leśnej ciszy padały kolejne słowa, każde kolejne śmielsze od poprzedniego, zuchwalsze. Wpadały w uszy i malowały świat.
Śnieg lądował jej delikatnie na cieniutkich i splątanych włosach, przyklejał się, opatulał głowę i topniał na policzkach. Mokre oczy patrzyły na mnie. Ciepłe i zbłąkane. Po obu stronach wysokie świerki chowały nas niczym dzieci, które coś broją i boją się kary. Powiedziałem, że coś się ze mną stało, domyśliła się. I tak patrząc na mnie odpowiedziała, że z nią też, że nie rozumie, że nie powinna, że to trudne i niesprawiedliwe...
Włóczę się po świecie, widzę Cię w rozkwitających pąkach kwiatów, w rodzących się po zimie liściach, w cienutkich łodyżkach traw, w mchu i paproci. Płyniesz obok strumieniem, bystrym i zwinnym. Kryjesz się w promieniach słońca, zapachach wiosny, głośnych piosenkach ptaków. Patrzę na Ciebie jak na dojrzewający owoc, coraz bardziej soczysty, pęczniejący. Wyciągam powoli dłoń, by Cię nie spłoszyć. By Cię zerwać i zatopić usta w ponętnej skórze, by przycisnąć do siebie i skraść całemu światu. Schować i pazernie wracać gdy tylko tego zechcesz. Zamieszkałaś w moich światach, rośniesz w moich ogrodach, płyniesz w moich rzekach i szumisz w moich lasach. Kocham Cię tak cichutko, tak z boku, nie oczekując niczego w zamian. Bądź nadal tym niebem, tym co mnie otacza, tym powietrzem, którym oddycham.
Optymista twierdzi, że żyjemy w najdoskonalszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

http://www.krristoff.com/ - zapraszam na stronę fotograficzną kuzyna.

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Re: Ocean

#2 Post autor: Alicja Jonasz » 03 kwie 2016, 12:36

Historia pewnej zakazanej miłości. Jest ekspresja:) Podobał mi się ten fragment o dłoniach. Myślę, że trzeba dopracować, powstawiać gdzieniegdzie przecinki, np. "Widzę w wyobraźni, jak jej smukłe palce..."
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

karolek

Re: Ocean

#3 Post autor: karolek » 03 kwie 2016, 14:12

Piękna relacja zakochanego mężczyzny. Bardzo dobrze się czyta. Jestem zdecydowanie na tak, wrzucaj częściej swoje teksty.
:beer:

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: Ocean

#4 Post autor: Gorgiasz » 03 kwie 2016, 17:09

Romantyczny i plastyczny ujęty obraz. Nastrój trochę smutny i melancholijny. Przyjemnie się czyta.

W pierwszych dwóch akapitach: „Ale jej dłonie są moje. (…) Może chciała być po prostu miła?” mamy ośmiokrotnie powtórzone „jej” i dziewięciokrotnie „jak”. To za dużo, razi.
Kiedy miałem dwanaście lat wschód słońca na górami, które widzę z okna był cudem.
„nad górami” - literówka
Przecinek po „okna”.
jakby umysł dziecka nie pamiętał tego sprzed doby i przeżywał go na nowo. To było szalone przeżycie.
„przeżywał” - „przeżycie”: powtórzenie.
I byłem bezpieczny kiedy zamknięty w pokoju przemierzałem świat w atlasach i na globusie.
I byłem bezpieczny, kiedy zamknięty w pokoju przemierzałem świat w atlasach i na globusie.
Tańczyłem więc a czas płynął, aż o północy złapałem się na tym, że trzymam ją chyba zbyt blisko.
Tańczyłem więc, a czas płynął, aż o północy złapałem się na tym, że trzymam ją chyba zbyt blisko.
W pustkę, która gdzieś tam we mnie była wlało się jasne światło, tęsknota dała o sobie znać bardziej, niż kiedykolwiek.
W pustkę, która gdzieś tam we mnie była, wlało się jasne światło, tęsknota dała o sobie znać bardziej, niż kiedykolwiek.
W pustkę, która gdzieś tam we mnie była wlało się jasne światło, tęsknota dała o sobie znać bardziej, niż kiedykolwiek. Zdziwiłem się sobą, światem, nią. Zdziwiłem się tym przypływem sympatii, potrzebą bycia zaakceptowanym i nagle mocniej ją przytuliłem. Nie broniła się. Dokończyliśmy taniec, wróciliśmy do swoich domów i spotkaliśmy się w pracy.
„się” w każdym zdaniu. W innych miejscach również go zbyt dużo.
Znów miałem dwanaście lat i patrzyłem na nie z wytrzeszczonymi oczami.
Usunąłbym „z”.
Jastrzębie, sokoły, wolne ptaki stały mi się przyjaciółmi. Przypomniały mi się podmuchy powietrza muskające twarz.

Powtórzone „mi”.
Uśmiechnęła się, zażartowała. Zażartowałem i poszliśmy razem na przerwę.
„zażartowała. Zażartowałem” - niedobrze brzmi; choć rozumiem, że powtórzenie jest świadome. Może tak: Uśmiechnęła się, zażartowała. Zażartowałem i ja, a później poszliśmy razem na przerwę.
Pomogłem jej później z jakimś drobiazgiem i złapałem się na tym, że obserwuję jej dłonie. Są tak piękne jak jej oczy. I równie ważne.
Ponownie powtarzane „jej”.

MARCEPAN
Posty: 211
Rejestracja: 20 mar 2012, 19:26
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: Ocean

#5 Post autor: MARCEPAN » 06 kwie 2016, 9:51

Dzięki za komentarze i poświęcony czas. Gorgiasz, Twoje uwagi śledzę i poprawiam na bieżąco.
Optymista twierdzi, że żyjemy w najdoskonalszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

http://www.krristoff.com/ - zapraszam na stronę fotograficzną kuzyna.

Ups
Posty: 10
Rejestracja: 29 mar 2016, 20:56

Re: Ocean

#6 Post autor: Ups » 06 kwie 2016, 12:14

Dłonie tworzą świat, który oczy obserwują.
Piękna sentencja!
Karolek już napisał to, co sama miałam na myśli.
Oby tak dalej :ok:

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10470
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Ocean

#7 Post autor: eka » 07 kwie 2016, 16:49

Słodkie jak... marcepan. ;)

Początek interesujący, ale od mniej więcej połowy - no nie wiem... pastisz pensjonarskich westchnień czy na serio pisanie?
:myśli:
I tak w końcówce tekst zostawia mnie w tym dylemacie.

Pozdrawiam.
:)

ELKA

Re: Ocean

#8 Post autor: ELKA » 07 kwie 2016, 19:06

Piękne i smutne. Wzruszyła mnie ta miłość, nie żądająca niczego, nie wymagająca wzajemności. Wspomnienia niczym skarby zachowane w pamięci...

Przeczytałam jednym tchem. Wielkie :bravo:

Pozdrawiam.elka.

Awatar użytkownika
barteczekm
Posty: 478
Rejestracja: 08 kwie 2016, 22:55
Kontakt:

Re: Ocean

#9 Post autor: barteczekm » 13 kwie 2016, 6:50

Proza a jakby poezja i to jest oczywiście komplement. Jednak to prawda, że miłość uskrzydla w ten sposób, że wynosi autora na wyżyny literackiego kunsztu. Piękne opowiadanie. :ok:
" a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę"

Z. Herbert

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”