Ocean II

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
MARCEPAN
Posty: 211
Rejestracja: 20 mar 2012, 19:26
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Ocean II

#1 Post autor: MARCEPAN » 05 lip 2016, 0:24

Mijały dni i godziny, a ona stawała mi się coraz bliższa. Stąpaliśmy po kruchym lodzie, ale nieuchronnie szliśmy w tym samym kierunku. Czułem jej uśmiech, widziałem ciepłe spojrzenia, a lód pod stopami jeszcze nie pękał. Dopiero pierwsza rysa, pierwsze poważne trzaśnięcie pode mną delikatnie mną wstrząsnęło. Przyszła do pracy w fatalnym nastroju, niewyspana, z pośpiesznie ułożoną fryzurą i oczami gotowymi wylać wiadra łez. Wtedy z jakiejś przyczyny poczułem jej smutek, wlał się we mnie, zmaterializował i stał się moim. Dotknąłem go jakimś wewnętrznym zmysłem i poczułem skurcz żołądka. Nagle jej świat wcisnął się w mój delikatnym szlochnięciem, zapukał cichutko do mych myśli i usiadł by odpocząć. Jeszcze nie rozumiałem, że oto wrasta się we mnie korzeniami jak drzewo, które wyrosło blisko drugiego, że coś tam wewnątrz nas się łączy, spaja w całość. Podszedłem i zapytałem co się stało, pokazała mi zaczerwienione nadgarstki. Ścisnął ją i szarpał. Krzyczał. Na ułamek sekundy zgubiłem się w tym nowym świecie, przypomniałem, że nie jesteśmy zwykłą parą, która zaczyna ot tak po prostu się poznawać i kroczyć bezpieczną ścieżką. Przypomniałem sobie, że jest zakazana. Złapałem ją za rękę, za tę cudną dłoń, której tak pragnąłem, o której myślałem godzinami i delikatnie przysunąłem do siebie. Powiedziałem tylko, że może liczyć na moją pomoc i przytuliłem. Nie miałem nic do stracenia, myślałem tylko o tym, by stłumić ten nagły smutek.
-Jeśli masz problem, napisz do mnie - powiedziałem do ucha i poczułem jej bliskość.
Rozlało się we mnie ciepło, poczułem jak jej ciało idealnie chowa się w moim, jak jej smukła szyja jest blisko mych ust, jak dłonie doskonale odnajdują się na jej plecach, jaj jej ramiona są na odpowiedniej wysokości by zawiesić się na mojej szyi. Jakbyśmy byli wystrugani z jednego kawałka drewna, które z jakiś powodów rozpadło się i rozeszło w dwie strony. Teraz dobre wiatry, wody i inne żywioły przywiodły nas do siebie i znów połączyły.
Zaczęła zadawać pytania. Dziesiątki coraz bardziej osobistych i intymnych pytań. Pisałem do niej godzinami, na monitorze telefonu pojawiały się kolejne zdania, kolejne odpowiedzi, niby zabawa, niby taki niewinny filtr lub zwykła ciekawość. Każda literka odpowiedni przemyślana, ale za każdą z nich pęczniało nowe życie. Rosło, puchło niczym kiełkujące w ziemi ziarno, dobrze jeszcze przysypane ziemią, więc nikt jeszcze nie zauważał delikatnie rodzących się korzonków i świeżutkiego kiełku w kolorze trawy. Nikt jeszcze nie czuł zapachu wiosny i rodzącego się nowego życia. Wszystko było jeszcze ukryte ale już obudzone. Az padły dwa sakramentalne pytania. Pierwsze z nich pojawiło się na monitorze, gdy wracałem ze spaceru:
"Brakuje Ci miłości?"
Spojrzałem na góry przede mną, na lasy i błękitne, lodowate marcowe niebo. Wziąłem głęboki oddech i wypuściłem strużkę pary.Wszystko wokół niby takie samo jak w dzieciństwie, choć nieco skurczone przez dorosłość. Tę cholerną realistkę przeganiającą fantazję dziecka. Wszystko niby takie samo, jednak jakby bardziej pofalowane, jakby na powrót zaczęło rosnąć a ja kurczyć się i cofać w czasie. Pierwsza kropla magii spadła ze stalowego nieba i uderzyła w góry. Coś się w nich poruszyło, zadrżało a ja jeszcze raz spojrzałem na telefon. Pytanie nie zniknęło, niecierpliwie czekało na odpowiedź, niewidzialnymi paluszkami stukało od wewnętrznej strony monitora.
"Raczej kogoś do kochania."
"Czy próbujesz mnie w sobie rozkochać?"
Odważna dziewczyna, nie owija w bawełnę. Skąd ta ciekawość? Cóż mam odpowiedzieć?
"Nie wolno mi, ale jakaś część mnie próbuje to zrobić na przekór wszystkiemu."
Czas zerwał się z łańcucha niczym wściekły pies. Ruszył do przodu i popędził w zawrotnym tempie. Padały kolejne pytania, niewyszukane żarty i narodziła się ciekawość. I wtedy lód pod stopami trzasnął drugi raz. Napisała, że śpi sama na zimnym, opuszczonym pięterku ich domu, w którym nie ma nawet prądu. Dlaczego poczułem skurcz żołądka? Z odległości ośmiu kilometrów jakie nas od siebie dzieliły poczułem jej żal i rozpacz jakby były moimi. Nie myślałem o nich, one pojawiły się szybciej niż myśl. Jakbyśmy zostali połączeni niewidzialnymi synapsami po których biegają te same emocje. Wcześniej śmiała się, że wpakowaliśmy się w kłopoty jak dzieciaki. Ja jej na to, że nie szukaliśmy tych kłopotów sami, to stało się gdzieś poza nami. Szukała we mnie przyjaciela, zaprosiła na spacer, opowiedziała o cichym dramacie jaki dzieje się za drzwiami jej domu. Chciała wiedzieć co ja czuję, odpowiedziałem, że się zakochałem i muszę sobie z tym poradzić, bo nie wolno mi tego robić. Byłem pewien, że się uśmiechnie, że poprawi jej się humor, może nawet się wzruszy. Powie coś o przyjaźni lub coś w tym stylu. Nie była zdziwiona. Zatrzymaliśmy się na krótką chwilę, a ona odpowiedziała, że nie jestem sam. Że zakochała się we mnie i sama nie wie co z tym zrobić. Nie myślałem już o niczym. Wiedziałem, że nigdy nie będziemy razem, że nigdy nie przełamiemy innych granic, bo już przełamanie tych pierwszych stało się niebezpieczne. Chciałem tylko spróbować jej ust. To już niesamowity dar losu. Mimo chłodu, były gorące i przyjazne. Nie odrzuciły mnie, cieszyły się mną choć były zaskoczone i speszone. Smakowały jak zupa pomidorowa, jak nowe światy. Jak obietnica choć nie mogliśmy obiecać sobie zbyt wiele.
Ziarno pękło, kiełek zaczął wysuwać się spod ziemi, można było już dostrzec delikatny kopczyk ziemi spod którego zaraz pokaże się nowa roślina. Niczego nieświadomi wróciliśmy do siebie. Zmieszani, niepewni przyszłości kilka następnych dni przepracowaliśmy razem, na wspólnej zmianie.
Stała zmieszana i patrząc na mnie coś mówiła. Niepewność pomieszana ze smutkiem przelała się na mnie. Przybyło wspólnych połączeń, zacząłem jeszcze mocniej odbierać jej nastrój. Widziałem, że drży jakby coś mocno ją uwierało, jakby jakieś słowo utknęło jej w gardle i nie mogło wyjść na zewnątrz. Stała przede mną jak mała dziewczynka, której nagły przypływ emocji próbuje wycisnąć morze łez. Ja poczułem przepływ sił, rozbłysnęły we mnie wszechświaty i wszystko stało się oczywiste. Coś poprowadziło mnie za rękę, szepnęło z odległych galaktyk i po prostu wiedziałem co mam zrobić. Podszedłem do niej nagle, gdy była w połowie zdania, nie musiałem już słuchać ani mówić. Złapałem ją wpół i docisnąłem do ściany całym sobą. Zacząłem całować, jedną rękę trzymając mocno na szyi, drugi ściskając biodro. Poczułem jak mocno oddycha, jak odwzajemnia mój pocałunek i pragnie zostać wobec tego wszystkiego bezbronna. Ścisnęła moje plecy, a ja zacząłem gwałtownie podnosić jej bluzkę. Gładkość i ciepło jej pleców rozpaliło mnie bardziej. Odsunąłem się na chwilę, ale tylko po to by przycisnąć ją jeszcze bardziej. Jej biodra zatańczyły z moimi, poczułem jak jest gibka i zwinna i nawet nie wiem kiedy jej naga pierś schowała się w mojej dłoni. Drobna, delikatna i cudownie miękka.
Odsunąłem się równie szybko, w każdej chwili mógł przyłapać nas ktoś ze współpracowników. Poprawiła ubranie, widziałem jak bardzo jest zaskoczona. Odwróciłem się i wróciłem do swoich obowiązków.
Po jakimś czasie dostałem smsa czy wyobrażam sobie nas razem w łóżku. Odpisałem, że gdyby miała bluzę w malutkie guziczki chętnie bym je rozpinał. Dotykał i całował rozgrzany brzuch, później uda aż dotarłbym do jej kobiecości. Żartowaliśmy tak godzinami, wiedzieliśmy, że nic takiego pomiędzy nami wydarzyć się nie może. Nie możemy do tego dopuścić.
Żartowaliśmy aż pewnego dnia zasłabła. Poprosiła kierowniczkę o chwilę przerwy i szklankę wody. Przemęczenie i ogólnie mało jadła i się nie wyspała. Mi powiedziała jednak coś innego.
-Zrobiło mi się słabo, bo wyobraziłam sobie, że to wszystko o czym piszemy mogłoby się wydarzyć. Poczułam takie gorąco, że mało nie zemdlałam.
Padały kolejne słowa, a lód pod nami trzaskał już z hukiem. Taki wstyd jak tamten czuje się tylko raz. Wstyd przed odkrywaniem najgłębszych tajemnic, przełamywaniem się i odkrywaniem ciał takich jakich na co dzień nikt nie widzi. Wstyd przed pierwszymi reakcjami i dotykiem. Gdy nie miała już na sobie ubrań patrzyła na mnie niezwykłym wzrokiem. Lekko spuszczała głowę, pozwalała włosom zakryć oczy, sama delikatnie przysuwała mnie do siebie rumieniąc się niczym jabłka późnym latem. Jej drobne piersi patrzyły na mnie nieśmiało, brzuch falował, drobniutkie biodra leciutko poruszały. Jej nagość rozświetliła mrok, właśnie oddawała mi swą największą tajemnicę. Połączyłem się z nią sprawiając, iż nieodwracalnie stajemy się dla siebie kimś specjalnym, kimś kim nigdy nie będziemy dla ogromnej większości ludzi, a i my nigdy już dla siebie nie będziemy tacy jak do tej pory. Pieczętujemy właśnie coś nowego i niezwykłego, a wszelkie bożki natury wszystkich religii właśnie uśmiechają się do nas serdecznie. Krzyknęła głośno i wbiła palce w moje plecy, poczułem gorąco.
Każde kolejne spotkanie było bardziej szalone i jednoznaczne. Powiedziała, że nigdy wcześniej tak tego nie czuła, że nie wiedziała, że można aż tak, że seks a kochanie się to ogromna różnica. Dziwiła się jak nasze ciała idealnie do siebie pasują, jak puzzle z tej samej układanki.
Gdy wędrowałem po jej ciele czułem jak tonę w tym szalonym oceanie, tym który tak pociągał mnie i przerażał równocześnie. Pochłaniał jakbym był bezwolnym ziarnkiem piasku niezdolnym do obrony, skazanym na porażkę przez siły tysiąckrotnie większe ode mnie. Jakby ktoś rzucając mnie w ten wir zadecydował za mnie i dobrze wiedział, że z tak ogromnym żywiołem nie wygram. Czułem jak jej ciało szaleje pode mną, jak jej oddech rozgrzewa moją szyję, jej ręce tańczą na moich plecach i pośladkach, jak wszystko do siebie pasuje. W mojej głowie trzaskały pioruny, robiło się jasno jakby słońce zbliżyło się niebezpiecznie blisko, jakby w ogromnych wybuchach rodziły się nowe gwiazdy. Tak musiał powstać Wszechświat, w takim właśnie potężnym wybuchu, a jego pamięć przetrwała w naszych komórkach bo jesteśmy jego częścią, jego drobniutkimi cegiełkami. Szaleństwo stworzenia wcisnęło się we wszystko, było czystą, nieskazitelną radością, szczęściem, którego na co dzień nie widzimy i nie czujemy. Dopiero w wyjątkowych chwilach może się ono w nas obudzić. Tak było właśnie wtedy,gdy nasze ciała spajały się w jedno. Rosła we mnie radość jakiej dotąd nie znałem.
Ale czas nie stał, myśli też nie chciały zwolnić. Nasze nieokreślenie, zakaz dany przez świat nie dawały spokoju. Budziłem się nad ranem i wędrowałem wzrokiem po suficie. Gardło ściskał żal, serce kołatało, kuło. Żołądek zamieniał się w kamień.
Prowadziłem ją za rękę w obcym parku, w obcym mieście gdzie ludzie nie mają znajomych twarzy i uważają nas za zwykłą zakochaną parę, która ma przed sobą przyszłość. Wskakiwała mi na plecy, śmiała się, żartowała. Raz po raz wybuchaliśmy śmiechem i dalej szliśmy trzymając się mocno za ręce. I dopiero gdy ludzie gdzieś nagle się rozpłynęli w jej oczach pojawiły się łzy.
-Chciałabym być z tobą. Tak bardzo bym chciała.
Słowa utknęły mi w gardle. Mógłbym znaleźć ich setki lub tysiące. Opowiadać historie, że nigdy nic nie wiadomo, że ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy, że nikt nie wie co nas czeka, lecz zamiast tego westchnąłem tylko i mocno ją przytuliłem.
-Też bym tego chciał kotek. Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Musimy już wracać, będą się o nas niepokoić - odpowiadała, a ja wiedziałem, że ma racje. - Myślałam, że znalazłam księcia z bajki już wcześniej, ale się zawiodłam. To ty jesteś moim księciem. Jakby ktoś zajrzał do mojej głowy, zobaczył tam mój ideał faceta, a później dał mi go w prezencie. Tylko dlaczego za późno? Dlaczego dopiero teraz?
-Nawet nie wiem do kogo mieć pretensje - odpowiadałem - jesteś moim ideałem, takim jakim wymarzyłem sobie dawno temu, ale dopiero teraz spotkałem. Myślałem, że opowieści o tych ideałach to jakaś bujda, aż pojawiłaś się ty i wszystko zmieniłaś.
-Chodźmy już. Na początku to ty byłeś większym realistą. Teraz jesteś tak samo szalony jak ja.

Gdy byłem małym chłopcem często widziałem jak mój dziadek pochyla się na łóżku i długo milczy. Obok stało stare radio a z niego leciała dziwna i niezrozumiała muzyka, jednak w jakiś sposób ciekawa, choć raczej smutna. Gdy dziadek mnie zauważał mówił cicho:
- To Chopin wnuczku. Taki nasz polski kompozytor, ładnie grał.
Opowiadał to bez nadęcia, bez patosu. Po prostu ładna muzyka na fortepianie, dziwna, nostalgiczna, smutna. Jak dziadek. Gdy byłem starszy poznałem jego historię. Kochał Ukrainkę, żył na polsko ukraińskim pograniczu i szaleństwo wojny sprawiło, że znalazł ją martwą. I kochał ją do końca życia płacząc we własnym wnętrzu przy Chopinie.
Kładę się na hamak, zakładam słuchawki. Wpisuję w google "Chopin - Prelude No 4", słucham. Jest ciepło. Muzyka wlewa mi się do uszu, uspokaja. Błękit nieba, biel obłoków, zieleń drzew, ostra stal przelatującego samolotu, wielobarwność sójki odpoczywającej na gałązce jabłoni zlewa się w jedność. Świat staje się kolorową kulą, znikają rozterki, wszystko ma tylko jedno imię - Karolina. Wszystko ma jeden kształt i wypełnia się jedną myślą. Ogarnia mnie spokój, bo ona staje się jedną, jedyną myślą. Tak gęstą i realną, że niemal mogę jej dotknąć, czuję jej smak i zapach, dotykam jej. I odtąd ta myśl, ta pamięć towarzyszą mi wszędzie dodając otuchy.
Muzyka płynie wprost do uszu, niemal czuję i widzę palce, które na ciskają klawisze. Każde uderzenie słyszę osobno. Wysokie dźwięki są jak krople jej łez, które opadały mi na ramię. Tak cudownie potrafi płakać tylko ona. Kobieta ze snu, emocjonalna bomba zegarowa, którą zawsze jakimś cudem potrafiłem uspokoić i wyciszyć. Która mówiła mi, że zawsze wiem jak się zachować i co zrobić, jakbym czytał w jej myślach. Robiła tysiące sztuczek, by tylko być blisko mnie, by złapać spojrzenie, uśmiech, dotyk. Czekała niecierpliwie na kolejne smsy.
Niższe uderzenia muzyki to krople deszczu, który bił o blachy samochodu, gdy ukryliśmy się w nim przed burzą, a później kochaliśmy się do szaleństwa nie zauważając nawet, że przestało padać.
Te najniższe to kroki jej butów, gdy zbliżyła się by rzucić mi się na szyję i przewrócić mnie w wysoką trawę. Tarzaliśmy się w niej, a ona wykrzyczała w niebo i w las swoją miłość.
-Mówiłam ci, że kiedyś tak zrobię. Że wykrzyczę na całe gardło jak mocno cię kocham - śmiała się później patrząc mi głęboko w oczy i czekając co na to odpowiem. Zamiast słów, użyłem dłoni i ust. Rozbierałem, całowałem, wędrowałem po całym ciele.
-Jak ty to robisz? - pytała. - Tak na mnie nie działasz, że wystarczy jeden twój dotyk bym cię pragnęła ponad wszystko. Dzisiaj tak szybko i tak mocno skończyłam. Jesteś mój, mój, mój! Cały mój!
Chopin kończy, ja zwlekam się z hamaka. Ubieram buty i powoli wchodzę do domu. Otwieram piwo i obracam w palcach wspomnienia. Zapada wieczór, dzieci śpią za ścianą, ciszę za oknem przerywają świerszcze. Patrzę jak mój świat powoli, cegiełka po cegiełce rozpada się w drobny mak. Jak tynk ze ścian odpadają definicje i wszystko co kiedyś uznawałem za pewnik. Zapadam się w fotel i pozwalam runąć w przepaść myślom i sobie samemu. Nie wiem nic, nie znam nikogo i niczego nie zazdroszczę. Umieram, bo chcę narodzić się na nowo, stać na powrót tabulą rasą, by być może ona, ta kobieta ze snu poznana w pracy jeszcze raz kiedyś zapisała na mnie jakąś historię. Może szczęśliwszą, może pełniejszą. Bliższą komedii romantycznej, niż dramatowi.
Jutro znów spotkamy się w pracy. Zmęczeni, niepewni jutra, zrozpaczeni i udający, ze potrafimy żyć bez siebie. Bo tak trzeba, bo tak dla wszystkich jest lepiej.
Optymista twierdzi, że żyjemy w najdoskonalszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

http://www.krristoff.com/ - zapraszam na stronę fotograficzną kuzyna.

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Re: Ocean II

#2 Post autor: Alicja Jonasz » 05 lip 2016, 7:29

Ten fragment o jednym kawałku drewna, z którego powstało dwoje pragnących się ludzi i ten o muzyce, szczególnie mi się spodobały:)
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: Ocean II

#3 Post autor: Gorgiasz » 05 lip 2016, 19:57

Ogólnie, pomimo licznych błędów, nieźle napisane i sprawia pozytywne wrażenie. Ciekawy język, pewna poetyka, nostalgiczny nastrój. Jednak niedopracowane trochę, zaimkoza wyłazi, ale to można poprawić bez większych problemów. Nie bardzo rozumiem tylko, dlaczego ich miłość nie może w pełni być zrealizowana, dlaczego nie mogą być razem; dobrze by było to doprecyzować.
Dopiero pierwsza rysa, pierwsze poważne trzaśnięcie pode mną delikatnie mną wstrząsnęło.
Powtórzone „mną”.
Wtedy z jakiejś przyczyny poczułem jej smutek, wlał się we mnie, zmaterializował i stał się moim. Dotknąłem go jakimś wewnętrznym zmysłem i poczułem skurcz żołądka. Nagle jej świat wcisnął się w mój delikatnym szlochnięciem, zapukał cichutko do mych myśli i usiadł by odpocząć.
Powtórzenia: „jakiejś – jakimś”;
„jej”
Ale ostatnie w tym fragmencie zdanie – bardzo ładne.
Jeszcze nie rozumiałem, że oto wrasta się we mnie korzeniami jak drzewo, które wyrosło blisko drugiego, że coś tam wewnątrz nas się łączy, spaja w całość.
Pierwsze „się” do usunięcia.
-Jeśli masz problem, napisz do mnie - powiedziałem do ucha i poczułem jej bliskość.
Rozlało się we mnie ciepło, poczułem jak jej ciało idealnie chowa się w moim, jak jej smukła szyja jest blisko mych ust, jak dłonie doskonale odnajdują się na jej plecach, jaj jej ramiona są na odpowiedniej wysokości by zawiesić się na mojej szyi.

Pięć razy „jej”.
„jak jej ramiona”
Przecinki po „poczułem” i „wysokości”.
Każda literka odpowiedni przemyślana,
„odpowiednio”
Rosło, puchło niczym kiełkujące w ziemi ziarno, dobrze jeszcze przysypane ziemią, więc nikt jeszcze nie zauważał delikatnie rodzących się korzonków i świeżutkiego kiełku w kolorze trawy. Nikt jeszcze nie czuł zapachu wiosny i rodzącego się nowego życia. Wszystko było jeszcze ukryte ale już obudzone.
Powtórzone „jeszcze”. Cztery razy.
Az padły dwa sakramentalne pytania.
„Aż”
Wszystko niby takie samo, jednak jakby bardziej pofalowane, jakby na powrót zaczęło rosnąć a ja kurczyć się i cofać w czasie. Pierwsza kropla magii spadła ze stalowego nieba i uderzyła w góry. Coś się w nich poruszyło, zadrżało a ja jeszcze raz spojrzałem na telefon.
Przecinki przed „a”.
Ziarno pękło, kiełek zaczął wysuwać się spod ziemi, można było już dostrzec delikatny kopczyk ziemi spod którego zaraz pokaże się nowa roślina.
Powtórzone „ziemi”. Drugie można usunąć.
Stała zmieszana i patrząc na mnie coś mówiła. Niepewność pomieszana ze smutkiem przelała się na mnie.
Przecinek po „mnie”.
Powtórzone „mnie”.
Ścisnęła moje plecy, a ja zacząłem gwałtownie podnosić jej bluzkę. Gładkość i ciepło jej pleców rozpaliło mnie bardziej. Odsunąłem się na chwilę, ale tylko po to by przycisnąć ją jeszcze bardziej. Jej biodra zatańczyły z moimi, poczułem jak jest gibka i zwinna i nawet nie wiem kiedy jej naga pierś schowała się w mojej dłoni.
Cztery razy „jej”. Zostawiłbym tylko „Jej biodra”; pozostałe „jej” stanowczo usunął. I ogólnie nadużywasz zaimków.
Mi powiedziała jednak coś innego.
Na początku zdania nie piszemy „Mi”, lecz „Mnie”.
Połączyłem się z nią sprawiając, iż nieodwracalnie stajemy się dla siebie kimś specjalnym, kimś kim nigdy nie będziemy dla ogromnej większości ludzi, a i my nigdy już dla siebie nie będziemy tacy jak do tej pory.
Teoretycznie przecinek przed „sprawiając”.
Pochłaniał jakbym był bezwolnym ziarnkiem piasku niezdolnym do obrony, skazanym na porażkę przez siły tysiąckrotnie większe ode mnie. Jakby ktoś rzucając mnie w ten wir zadecydował za mnie i dobrze wiedział, że z tak ogromnym żywiołem nie wygram.
Przecinek po „pochłaniał”.
Powtórzone „mnie”.
Czułem jak jej ciało szaleje pode mną, jak jej oddech rozgrzewa moją szyję, jej ręce tańczą na moich plecach i pośladkach,
„jej – mną – jej – moją – jej – moich” .Symfonia zaimków.
W mojej głowie trzaskały pioruny, robiło się jasno jakby słońce zbliżyło się niebezpiecznie blisko, jakby w ogromnych wybuchach rodziły się nowe gwiazdy.
Powtórzone „jakby”.
Wskakiwała mi na plecy, śmiała się, żartowała. Raz po raz wybuchaliśmy śmiechem i dalej szliśmy trzymając się mocno za ręce. I dopiero gdy ludzie gdzieś nagle się rozpłynęli w jej oczach pojawiły się łzy.
Za dużo „się”.
Też bym tego chciał kotek.
Też bym tego chciał, kotku.
Teraz jesteś tak samo szalony jak ja.
Przecinek przed „jak”.
Gdy byłem małym chłopcem często widziałem jak mój dziadek pochyla się na łóżku i długo milczy. Obok stało stare radio a z niego leciała dziwna i niezrozumiała muzyka, jednak w jakiś sposób ciekawa, choć raczej smutna.
Przecinek po „chłopcem”.
Przecinek po „radio”.
I kochał ją do końca życia płacząc we własnym wnętrzu przy Chopinie.
Przecinek po „życia”.
Muzyka wlewa mi się do uszu, uspokaja.
„mi” - niepotrzebne.
Muzyka płynie wprost do uszu, niemal czuję i widzę palce, które na ciskają klawisze.
„naciskają”
-Mówiłam ci, że kiedyś tak zrobię. Że wykrzyczę na całe gardło jak mocno cię kocham - śmiała się później patrząc mi głęboko w oczy i czekając co na to odpowiem.
-Mówiłam ci, że kiedyś tak zrobię. Że wykrzyczę na całe gardło jak mocno cię kocham. - Śmiała się później patrząc mi głęboko w oczy i czekając co na to odpowiem.
Ubieram buty i powoli wchodzę do domu.
„Ubieram buty” - nie brzmi dobrze. Lepiej: „Nakładam buty”.
Zapadam się w fotel i pozwalam runąć w przepaść myślom i sobie samemu.
Było niedawno „Zapada wieczór”. Może: Zanurzam się w fotelu, pozwalając runąć w przepaść myślom i sobie samemu.

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Ocean II

#4 Post autor: eka » 05 lip 2016, 20:12

Pamiętam dominację "słodkości" w części pierwszej, tu jest inaczej. O wiele lepiej, może dlatego, że narrator i bohaterka "uczłowieczyli się"?:)
Podoba mi się wiele rzeczy, nawet wciąganie Wielkiego Wybuchu do usprawiedliwienia zdrady.
Jest się nad czym zadumać.
Proza psychologiczno-obyczajowa to wyzwanie. Wg mnie sprostałeś.

Gorgiasz poczynił korektę, ja tylko mam jedną propozycję:
Gorgiasz pisze:Było niedawno „Zapada wieczór”. Może: Zanurzam się w fotelu, pozwalając runąć w przepaść myślom i sobie samemu.
---------------------------------------------
Tonę w fotelu i pozwalam runąć myślom i sobie samemu.
(?)

Serdecznie pozdrawiam.

MARCEPAN
Posty: 211
Rejestracja: 20 mar 2012, 19:26
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: Ocean II

#5 Post autor: MARCEPAN » 23 wrz 2016, 21:02

Dawno mnie nie było, niemniej jednak pragnę podziękować za tak dogłębną analizę. Błędy poprawiam u siebie, pomoc z Waszej strony jest ogromna.
Optymista twierdzi, że żyjemy w najdoskonalszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

http://www.krristoff.com/ - zapraszam na stronę fotograficzną kuzyna.

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Ocean II

#6 Post autor: eka » 24 wrz 2016, 8:53

MARCEPAN pisze:Zmęczeni, niepewni jutra, zrozpaczeni i udający, ze potrafimy żyć bez siebie. Bo tak trzeba, bo tak dla wszystkich jest lepiej.
Będzie losów kolejna odsłona?
Czekam, nie wiem, gdzie jest u siebie.
Pozdrawiam.
:kofe:

MARCEPAN
Posty: 211
Rejestracja: 20 mar 2012, 19:26
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: Ocean II

#7 Post autor: MARCEPAN » 26 wrz 2016, 12:07

eka, myślę o tym :) Chciałabyś poczytać?
Optymista twierdzi, że żyjemy w najdoskonalszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

http://www.krristoff.com/ - zapraszam na stronę fotograficzną kuzyna.

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Ocean II

#8 Post autor: eka » 26 wrz 2016, 20:44

MARCEPAN pisze:eka, myślę o tym :) Chciałabyś poczytać?
Oczywiście, serdecznie zapraszam.
:)

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”