Molossus
- nie
- Posty: 1366
- Rejestracja: 03 paź 2014, 14:07
- Płeć:
- Kontakt:
Molossus
Kulisy kameralnej sceny, postawionej na wydzielonym skrawku przydworcowej galerii handlowej. Na powieki i okolice ostrożnie nakładam czarną farbę, usiłując nie uwalić koszuli. W lustrze, zza zasłony wychyna nieznajomy jegomość.
– Powiedziano mi – zaczyna – że potrafisz zbliżać do siebie ludzi.
– Uhm – Nie przerywam sobie, poprawiając usta szminką.
– I że podobno nigdy nie zrobiłeś niczego za darmo.
– Aham.
– Bo widzisz, tam, na widowni, siedzi pewna kobieta i...
– Cztery stówy – przerywam mu wpół zdania, spoglądając w lustrzane odbicie jego oczu.
Wyjmuje banknoty i niepewnie kładzie na szafce.
– Usiądź obok niej – instruuję.
– To wszystko?
– Lepiej się pospiesz. Zaraz zaczynam.
Wyszedł skonsternowany tym, jak mało poświęciłem mu uwagi, a gdy to robił, na jego lewym ramieniu dostrzegłem fragment tatuażu wystającego spod rękawka. Znałem ten symbol na tyle dobrze, że nie pomyliłbym go z żadnym innym.
***
Dzień dobry, panie i panowie! – witam się, wyszedłszy na scenę z czarną torbą, którą stawiam na krześle przy stole. Od razu dostrzegam klienta i... kobietę. Też mi coś. Niewinne dziewczę.
– Tego wieczoru zaprezentuję państwu absolutną nowinkę w świecie magii. Wyciągnę królika z kapelusza – oznajmiam ze znudzeniem w głosie, przerwacając oczami. Osłupiała widownia bardziej, niż na moim głosie, skupia się na melanżu kolorów twarzy.
– Ale – Tutaj zaczynam chwiać się na nogach i gestykulować, rozcinając rękami powietrze. – ponieważ to pierwszy występ naszego weekendowego, kabaretowego maratonu, chciałbym, żebyśmy trochę... zintegrowali się i rozluźnili. W tym celu poproszę, abyśmy wszyscy razem wykonali pewne czynności.
– Okej – kontynuuję – kiedy policzę do trzech, każdy z was głośno wypowie swoje imię. Okej? Okej. Raz! Dwa! Trzy!
W moje uszy uderza niezrozumiała zupa z imion.
– Doskonale! A teraz, na mój znak, każdy obraca się ku osobie siedzącej obok, podaje dłoń i się przedstawia. Cześć, jestem Maciek, jestem Helena, Bogdan – Pokazuję, jak to zrobić. – Rozumiemy? Dobra. Trzy, czte–ry!
Uśmiechnięci ludzie ściskają sobie dłonie, przedstawiając się, a wśród nich para moich gołąbeczków.
– Widzicie, warto było do nas wspaść. Może właśnie poznaliście swojego przyszłego małżonka. – Rozlega się wielogłosy śmiech. – Taka okazja mogłaby niezaistnieć nigdzie indziej.
(...)
– A teraz pierwsza sztuczka! – Podchodzę do czarnej torby na krześle i z umieszczonej w niej klatce wyjmuję na stół królika. Następnie żarliwie przetrząsuję ją w poszukiwaniu kapelusza.
– Chwileczkę, jeszcze kapelusz. – uspokajam, a straciwszy po chwili nadzieję, przenoszę podejrzliwy wzrok na królika – To twoja sprawka? – pytam go, a z widowni dobiega mnie chichot.
– Wygląda na to – oznajmiam, przenosząc uwagę na publiczność – że nasz królik zeżarł mi kapelusz. – Kątem oka widzę, że gołąbeczki ze sobą rozmawiają. Robota wykonana.
– Ale nie wszystko stracone! – ciągnę – jestem tylko zmuszony odwrócić nieco scenariusz.
Sadowię królika przed sobą, obracając go tyłem do widowni.
– Poprosimy naszego pupila, aby zwrócił mi zgubę. – Ze wzrokiem psychopatycznego mordercy odchylam nieco jego głowę do góry.
– No już, już, malutki. Powiedz: aaa. – Publiczność zastyga, a ja, z niewielkiego otworu w stole, znajdującego się tuż przed królikiem, szybkim ruchem drugiej ręki wyciągam elastyczny kapelusik. Po widowni przebiega odgłos ulgi a następnie brawa.
***
Piętnaście minut później wiszę nad umywalką w całkiem przyjemnej toalecie galerii. Gołąbki zeszły z widowni wraz z końcem mojego występu – razem, rozmawiając. Zastanawiam się. Podnoszę głowę i spoglądam w lustrzane oblicze, po którym spływa bezładna mieszanina cienia, krwi i marmuru.
Nie dokończywszy demakijażu wycieram twarz i dłonie w papierowy ręcznik, zdejmuję płaszcz z wieszaka i zrywam się sprzed lustra. Przechodzę przez galerię do dworca i zbiegam w dół schodami prowadzącymi na podziemny parking.
– Zanim wejdziesz do tego auta – nadmieniam, znalazłszy się na jarzeniowo oświetlonym parkingu, kilka kroków za ich plecami. – powinnaś wiedzieć, że twój nowy znajomy należy do mafii. Narkotyki, prostytucja i... te sprawy. Ten wstęp integracyjny... zapłacił mi, żebym ułatwił mu nawiązanie relacji z tobą.
– Aga, nie słuchaj tego błazna – mamrocze zdezorientowany pan mafioso, ujmując ją za ramię.
– Nie dotykaj mnie! – Odsuwa się dziewczyna, rozpaczliwie próbując rozeznać się w nowej sytuacji.
Odwracam się, ale jeszcze raz zatrzymuję w pół kroku.
– A, bym zapomniał. – Wyjmuję z kieszeni kopertę z pieniędzmi i cisnę ją w stronę faceta. – Pierwszy numer jest za darmo. – triumfalnie oznajmiam i kieruję kroki ku wyjściu.
– Oby nie był twoim ostatnim! – kwituje mafioso, wsiada do auta i odjeżdża samotnie.
– Poczekaj! Dlaczego mi... – odległy, wołający mnie żeński głos urywają parkingowe drzwi, które za sobą zatrzaskuję.
– Powiedziano mi – zaczyna – że potrafisz zbliżać do siebie ludzi.
– Uhm – Nie przerywam sobie, poprawiając usta szminką.
– I że podobno nigdy nie zrobiłeś niczego za darmo.
– Aham.
– Bo widzisz, tam, na widowni, siedzi pewna kobieta i...
– Cztery stówy – przerywam mu wpół zdania, spoglądając w lustrzane odbicie jego oczu.
Wyjmuje banknoty i niepewnie kładzie na szafce.
– Usiądź obok niej – instruuję.
– To wszystko?
– Lepiej się pospiesz. Zaraz zaczynam.
Wyszedł skonsternowany tym, jak mało poświęciłem mu uwagi, a gdy to robił, na jego lewym ramieniu dostrzegłem fragment tatuażu wystającego spod rękawka. Znałem ten symbol na tyle dobrze, że nie pomyliłbym go z żadnym innym.
***
Dzień dobry, panie i panowie! – witam się, wyszedłszy na scenę z czarną torbą, którą stawiam na krześle przy stole. Od razu dostrzegam klienta i... kobietę. Też mi coś. Niewinne dziewczę.
– Tego wieczoru zaprezentuję państwu absolutną nowinkę w świecie magii. Wyciągnę królika z kapelusza – oznajmiam ze znudzeniem w głosie, przerwacając oczami. Osłupiała widownia bardziej, niż na moim głosie, skupia się na melanżu kolorów twarzy.
– Ale – Tutaj zaczynam chwiać się na nogach i gestykulować, rozcinając rękami powietrze. – ponieważ to pierwszy występ naszego weekendowego, kabaretowego maratonu, chciałbym, żebyśmy trochę... zintegrowali się i rozluźnili. W tym celu poproszę, abyśmy wszyscy razem wykonali pewne czynności.
– Okej – kontynuuję – kiedy policzę do trzech, każdy z was głośno wypowie swoje imię. Okej? Okej. Raz! Dwa! Trzy!
W moje uszy uderza niezrozumiała zupa z imion.
– Doskonale! A teraz, na mój znak, każdy obraca się ku osobie siedzącej obok, podaje dłoń i się przedstawia. Cześć, jestem Maciek, jestem Helena, Bogdan – Pokazuję, jak to zrobić. – Rozumiemy? Dobra. Trzy, czte–ry!
Uśmiechnięci ludzie ściskają sobie dłonie, przedstawiając się, a wśród nich para moich gołąbeczków.
– Widzicie, warto było do nas wspaść. Może właśnie poznaliście swojego przyszłego małżonka. – Rozlega się wielogłosy śmiech. – Taka okazja mogłaby niezaistnieć nigdzie indziej.
(...)
– A teraz pierwsza sztuczka! – Podchodzę do czarnej torby na krześle i z umieszczonej w niej klatce wyjmuję na stół królika. Następnie żarliwie przetrząsuję ją w poszukiwaniu kapelusza.
– Chwileczkę, jeszcze kapelusz. – uspokajam, a straciwszy po chwili nadzieję, przenoszę podejrzliwy wzrok na królika – To twoja sprawka? – pytam go, a z widowni dobiega mnie chichot.
– Wygląda na to – oznajmiam, przenosząc uwagę na publiczność – że nasz królik zeżarł mi kapelusz. – Kątem oka widzę, że gołąbeczki ze sobą rozmawiają. Robota wykonana.
– Ale nie wszystko stracone! – ciągnę – jestem tylko zmuszony odwrócić nieco scenariusz.
Sadowię królika przed sobą, obracając go tyłem do widowni.
– Poprosimy naszego pupila, aby zwrócił mi zgubę. – Ze wzrokiem psychopatycznego mordercy odchylam nieco jego głowę do góry.
– No już, już, malutki. Powiedz: aaa. – Publiczność zastyga, a ja, z niewielkiego otworu w stole, znajdującego się tuż przed królikiem, szybkim ruchem drugiej ręki wyciągam elastyczny kapelusik. Po widowni przebiega odgłos ulgi a następnie brawa.
***
Piętnaście minut później wiszę nad umywalką w całkiem przyjemnej toalecie galerii. Gołąbki zeszły z widowni wraz z końcem mojego występu – razem, rozmawiając. Zastanawiam się. Podnoszę głowę i spoglądam w lustrzane oblicze, po którym spływa bezładna mieszanina cienia, krwi i marmuru.
Nie dokończywszy demakijażu wycieram twarz i dłonie w papierowy ręcznik, zdejmuję płaszcz z wieszaka i zrywam się sprzed lustra. Przechodzę przez galerię do dworca i zbiegam w dół schodami prowadzącymi na podziemny parking.
– Zanim wejdziesz do tego auta – nadmieniam, znalazłszy się na jarzeniowo oświetlonym parkingu, kilka kroków za ich plecami. – powinnaś wiedzieć, że twój nowy znajomy należy do mafii. Narkotyki, prostytucja i... te sprawy. Ten wstęp integracyjny... zapłacił mi, żebym ułatwił mu nawiązanie relacji z tobą.
– Aga, nie słuchaj tego błazna – mamrocze zdezorientowany pan mafioso, ujmując ją za ramię.
– Nie dotykaj mnie! – Odsuwa się dziewczyna, rozpaczliwie próbując rozeznać się w nowej sytuacji.
Odwracam się, ale jeszcze raz zatrzymuję w pół kroku.
– A, bym zapomniał. – Wyjmuję z kieszeni kopertę z pieniędzmi i cisnę ją w stronę faceta. – Pierwszy numer jest za darmo. – triumfalnie oznajmiam i kieruję kroki ku wyjściu.
– Oby nie był twoim ostatnim! – kwituje mafioso, wsiada do auta i odjeżdża samotnie.
– Poczekaj! Dlaczego mi... – odległy, wołający mnie żeński głos urywają parkingowe drzwi, które za sobą zatrzaskuję.
Okres ważności moich postów kończy się w momencie ich opublikowania.
Re: Molossus
Świetne. Warto było tu zajrzeć. Uwielbiam Twoją lekkość pióra.
Pozdrawiam.elka.
Pozdrawiam.elka.
- pallas
- Posty: 1554
- Rejestracja: 22 lip 2015, 19:33
Re: Molossus
Ciekawy tekst, ze względu na dialogi, które nakreślają nam bohaterów. Opisy również ciekawe. Te z kolei pokazują nam świat z pierwszej osoby. Także ukazują monologi wewnętrzne bohatera narratora. Tytułu na razie nie rozgryzłem, ale brzmi naukowo jak nazwa jakiegoś zwierzęcia. Może chodzić o człowieka, który przecież też jest zwierzęciem. Można powiedzieć, że zwierzęta też czują i chcą pomóc innym.
Pallas
Pallas

Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie.
/Dante Alighieri - Boska Komedia/
/Dante Alighieri - Boska Komedia/
- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Molossus
Inny nie, bo ani tu feerii surrealistycznej wyobraźni, ani dopracowanej stylistycznie i kompozycyjnie narracji poprzednich opowiadań. A wręcz błędy, np.
------------------------------------------
Stanęło się przed trybunałem czytelnika, więc trzeba go zadowolić. No i okey, jest dobrze, oryginalny trik magika, mafioso, uciśniona niewinność, obudzona litość, ale nie na tyle, aby niedoszłą ofiarę przestrzec dokładniej...
No i poczucie fragmentaryczności tekstu.
Koniec nie odpowiada na pytania stawiane w czasie czytania, finał nie satysfakcjonuje.
I co dalej?
Gangster odpuści? Dziewczyna nie pozna magika?
To prolog albo fragment losu.
Tytuł sugeruje Batmana.

Tak jakby narrator wyjął, ale tylko zapowiedział rzut koperty.nie pisze: Wyjmuję z kieszeni kopertę z pieniędzmi i cisnę ją w stronę faceta
Nadmiar oczywistej informacji, bo jeśli bohaterowie rozmawiali wychodząc, no to raczej byli blisko siebie.nie pisze:Gołąbki zeszły z widowni wraz z końcem mojego występu – razem, rozmawiając.
Po co ten imiesłów znalazłszy, jeśli z wypowiedzi wynika obecność narratora za ich plecami?nie pisze:– Zanim wejdziesz do tego auta – nadmieniam, znalazłszy się na jarzeniowo oświetlonym parkingu, kilka kroków za ich plecami.
------------------------------------------
Stanęło się przed trybunałem czytelnika, więc trzeba go zadowolić. No i okey, jest dobrze, oryginalny trik magika, mafioso, uciśniona niewinność, obudzona litość, ale nie na tyle, aby niedoszłą ofiarę przestrzec dokładniej...
No i poczucie fragmentaryczności tekstu.
Koniec nie odpowiada na pytania stawiane w czasie czytania, finał nie satysfakcjonuje.
I co dalej?
Gangster odpuści? Dziewczyna nie pozna magika?
To prolog albo fragment losu.
Tytuł sugeruje Batmana.

- nie
- Posty: 1366
- Rejestracja: 03 paź 2014, 14:07
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Molossus
Większość moich poprzednich opowiadań jest słabsza stylistycznie. Co do fantazji, mogę się zgodzić.eka pisze:Inny nie, bo ani tu feerii surrealistycznej wyobraźni, ani dopracowanej stylistycznie i kompozycyjnie narracji poprzednich opowiadań.
Nie wiem, skąd ten wniosek. To narracja w czasie teraźniejszym. "Wyjmuję i cisnę" - nie ma tu zapowiedzi.eka pisze:Tak jakby narrator wyjął, ale tylko zapowiedział rzut koperty.nie pisze: Wyjmuję z kieszeni kopertę z pieniędzmi i cisnę ją w stronę faceta
Mogliby wyjść rozdzielnie, rozmawiać z innymi osobami - "razem" wyklucza tą możliwość, ale powinienem usunąć stamtąd przecinek. Lepsze byłoby "rozmawiając ze sobą". Po drugie, monolog wewnętrzny bohatera-narratora cechuje niższy stopień formalności, podobnie jak w przypadku jeszcze luźniejszej mowy potocznej dialogów.eka pisze:Nadmiar oczywistej informacji, bo jeśli bohaterowie rozmawiali wychodząc, no to raczej byli blisko siebie.nie pisze:Gołąbki zeszły z widowni wraz z końcem mojego występu – razem, rozmawiając.
Między zbieganiem po schodach a rozpoczęciem dialogu jest mały przeskok w czasie. Mógłbym wypełnić go ciągłym opisem, np. "otwieram drzwi i pędzę przez parking(...)", ale pomijam to, a "znalazłszy się" doskonale informuje o tym pominięciu.eka pisze:Po co ten imiesłów znalazłszy, jeśli z wypowiedzi wynika obecność narratora za ich plecami?nie pisze:– Zanim wejdziesz do tego auta – nadmieniam, znalazłszy się na jarzeniowo oświetlonym parkingu, kilka kroków za ich plecami.
Ten fragment zgrzyta stylistycznie z innego powodu - w bliskiej odległości dwa razy mówi o parkingu - "schody prowadzące na parking" i zaraz potem "na jarzeniowo oświetlonym parkingu".
Mamy inne priorytety.eka pisze:Stanęło się przed trybunałem czytelnika, więc trzeba go zadowolić.
To pytanie można postawić na końcu każdego utworu fabularnego. I co dalej?eka pisze:Koniec nie odpowiada na pytania stawiane w czasie czytania, finał nie satysfakcjonuje.
I co dalej?
Ale ja zadam ci sensowniejsze - jaki finał by cię zadowolił?
Celem utworu było ukazanie nieoczekiwanego dylematu moralnego bohatera, presję miejsca i czasu, i dokonanie bezinteresownego wyboru.
Kawa.
Okres ważności moich postów kończy się w momencie ich opublikowania.
- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Molossus
Stylistyczną słabość rozumiem jako mniej dopracowane pod względem poprawności składniowej wypowiedzi, ale jeżeli potraktować Molossusa jako opowiadanie z gatunku kryminalno-obyczajowego, czyli zaliczyć je do obiegu popularnego - to zarzutu nie ma.
Gołąbki mogłyby oczywiście rozmawiać nawet przez telefon, ale przecież magik - narrator informuje przedtem o tym, że siedzą obok siebie, przedstawiają się... logiczne, że mafioso płacący taką kasę, nie puści panny samej, reasumując niepotrzebne dopowiedzenie, obrażające inteligencję czytelnika, no nie lubię tego.
Znalazłszy po wyjaśnieniu przełknę, choć informowanie o każdej czynności wymagałoby konsekwencji, a mamy 15 minutowy przeskok czasowy przed myciem się w toalecie, co narrator robił wtedy? Oczekuję wyjaśnienia.
Pojęcia nie mam, co by mnie usatysfakcjonowało na koniec - może zapowiedź typu cdn. - bo opko wciąga, a finał nie daje odpowiedzi co dalej z bohaterami.

Byłoby dobrze, gdyby oznaczało wyjęcie i ściskanie koperty w dłoniach, tutaj: cisnę ją oznacza zapowiedź rzucenia kopertą. Zatem winno być : wyjmuję kopertę i ciskam ją w stronę faceta.nie pisze:Nie wiem, skąd ten wniosek. To narracja w czasie teraźniejszym. "Wyjmuję i cisnę" - nie ma tu zapowiedzi.
Gołąbki mogłyby oczywiście rozmawiać nawet przez telefon, ale przecież magik - narrator informuje przedtem o tym, że siedzą obok siebie, przedstawiają się... logiczne, że mafioso płacący taką kasę, nie puści panny samej, reasumując niepotrzebne dopowiedzenie, obrażające inteligencję czytelnika, no nie lubię tego.
Znalazłszy po wyjaśnieniu przełknę, choć informowanie o każdej czynności wymagałoby konsekwencji, a mamy 15 minutowy przeskok czasowy przed myciem się w toalecie, co narrator robił wtedy? Oczekuję wyjaśnienia.
Pojęcia nie mam, co by mnie usatysfakcjonowało na koniec - może zapowiedź typu cdn. - bo opko wciąga, a finał nie daje odpowiedzi co dalej z bohaterami.

- nie
- Posty: 1366
- Rejestracja: 03 paź 2014, 14:07
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Molossus
Właśnie palnęłaś coś niesamowitego. Czy wymagania poprawności składniowej są niższe w przypadku kryminału czy obyczajówki? Taką tęzę sugerują twoje wypowiedzi.eka pisze:Stylistyczną słabość rozumiem jako mniej dopracowane pod względem poprawności składniowej wypowiedzi, ale jeżeli potraktować Molossusa jako opowiadanie z gatunku kryminalno-obyczajowego, czyli zaliczyć je do obiegu popularnego - to zarzutu nie ma.
W tym kontekście "cisnę" i "ciskam" oznacza to samo. Ale całkiem mi się podoba to ciskam.Zmienię, dzięki.eka pisze:Byłoby dobrze, gdyby oznaczało wyjęcie i ściskanie koperty w dłoniach, tutaj: cisnę ją oznacza zapowiedź rzucenia kopertą. Zatem winno być : wyjmuję kopertę i ciskam ją w stronę faceta.nie pisze:Nie wiem, skąd ten wniosek. To narracja w czasie teraźniejszym. "Wyjmuję i cisnę" - nie ma tu zapowiedzi.
Nadal nie rozumiesz, że masz pretensje do treści monologu wewnętrznego bohatera. To jego refleksja, a te rządzą się swoimi prawami, podobnie jak wspomnienia. Mogę wprowadzić w tym miejscu powtórzenia i całkowicie zrezygnować z logiki, żeby podkreślić walkę wewnętrzną podmiotu.eka pisze:Gołąbki mogłyby oczywiście rozmawiać nawet przez telefon, ale przecież magik - narrator informuje przedtem o tym, że siedzą obok siebie, przedstawiają się... logiczne, że mafioso płacący taką kasę, nie puści panny samej, reasumując niepotrzebne dopowiedzenie, obrażające inteligencję czytelnika, no nie lubię tego.
Zatem przełknąłaś wyjaśnienie bez zrozumienia go. "Znalazłszy" informuje o przerwie w ciągłości tak samo, jak "piętnaście minut później".eka pisze:Znalazłszy po wyjaśnieniu przełknę, choć informowanie o każdej czynności wymagałoby konsekwencji, a mamy 15 minutowy przeskok czasowy przed myciem się w toalecie, co narrator robił wtedy? Oczekuję wyjaśnienia.
Jest fabularnie mało istotne, co działo się przez te 15 minut. Najprawdopodobniej Molossus kontynuował występ, jako że trick z królikiem określił jako "pierwszy".
O, zdradziłem jego imię.
Skoro nie wiesz, to powiem ci, co powinno.eka pisze:Pojęcia nie mam, co by mnie usatysfakcjonowało na koniec
Zakończenie jest bowiem, wbrew temu co napisałaś, najmocniejszą stroną opowiadania. Właściwie jedno zdanie na parkingu to eksplozja, która odkrywa sens całej treści - tatuaż, motywacje, zachowanie, dylemat, wybór. To samo, jedno zdanie czyni nagle Molossusa dobrym człowiekiem, dziewczynę ofiarą, a klienta gangsterem. Akcja się rozjaśnia, kulminuje i rozwiązuje. Dalej nie ma czego opowiadać.
Ale też nie obiecuje tej odpowiedzi. Wręcz przeciwnie - wszystko kondensuje.eka pisze:może zapowiedź typu cdn. - bo opko wciąga, a finał nie daje odpowiedzi co dalej z bohaterami.
Możnaby to pociągnąć aż do śmierci prawnuków głównego bohatera, ale nie o to w tym chodzi.
Okres ważności moich postów kończy się w momencie ich opublikowania.
- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Molossus
eka pisze:Stylistyczną słabość rozumiem jako mniej dopracowane pod względem poprawności składniowej wypowiedzi, ale jeżeli potraktować Molossusa jako opowiadanie z gatunku kryminalno-obyczajowego, czyli zaliczyć je do obiegu popularnego - to zarzutu nie ma.
Poprawność składniowa musi być zachowana, nad czym czuwa korekta, zanim dojdzie do druku tekstu.nie pisze:Właśnie palnęłaś coś niesamowitego. Czy wymagania poprawności składniowej są niższe w przypadku kryminału czy obyczajówki? Taką tęzę sugerują twoje wypowiedzi.
Literaturę wysoką charakteryzuje widoczne dopracowanie językowe, ucieczka od schematów, bardzo świadome wykorzystanie relacji cząstek wypowiedzi.
Bezokolicznik "cisnąć" ma jedną formę dla czasu teraźniejszego i przyszłego prostego: cisnę, fakt. Ale w Twoim zdaniu złożonym - ze względu na niemożność jednoczesnego wykonania dwóch czynności: wyjmowania i ciskania, trzeba użyć takiej formy, która wykluczy brak następstwa w czasie.nie pisze:W tym kontekście "cisnę" i "ciskam" oznacza to samo.
nie pisze:Nadal nie rozumiesz, że masz pretensje do treści monologu wewnętrznego bohatera. To jego refleksja, a te rządzą się swoimi prawami, podobnie jak wspomnienia. Mogę wprowadzić w tym miejscu powtórzenia i całkowicie zrezygnować z logiki, żeby podkreślić walkę wewnętrzną podmiotu.
Monolog wewnętrzny? Dla mnie ten fragment jest po prostu częścią narracji, która posuwa akcję w czasie.nie pisze:Piętnaście minut później wiszę nad umywalką w całkiem przyjemnej toalecie galerii. Gołąbki zeszły z widowni wraz z końcem mojego występu – razem, rozmawiając. Zastanawiam się.
Aha, kolejne zdanie, które rozwinięte mogłoby wykreować monolog wewnętrzny, zamykasz w pięknej, artystycznej stylistyce:
Perełka.nie pisze:Podnoszę głowę i spoglądam w lustrzane oblicze, po którym spływa bezładna mieszanina cienia, krwi i marmuru.
Znalazłszy informuje o miejscu postawienia bohatera - narratora zaraz po zbiegnięciu po schodach na parking. A dokąd zmierza narrator, wyraźnie informuje zdanie poprzednie, ale okey, wycofuję krytykę.nie pisze: "Znalazłszy" informuje o przerwie w ciągłości tak samo, jak "piętnaście minut później".
Nie neguję, de facto każde zakończenie narracji rzutuje na prolog i rozwinięcie. Finał to nadawanie sensu poprzedzającym zdarzeniom. Rodzaj wiary.nie pisze:Akcja się rozjaśnia, kulminuje i rozwiązuje. Dalej nie ma czego opowiadać.
Już wiem, jakie widziałabym zakończenie.
Kobieta podnosi kopertę i wsiada do auta faceta z tatuażem.

- nie
- Posty: 1366
- Rejestracja: 03 paź 2014, 14:07
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Molossus
Elka i pallas - dzięki za komentarze.
Powiem ci o największej słabości tego tekstu, którą jest coś zgoła innego. Mianowicie niska szczegółowość i anonimowość świata przedstawionego. Mamy jakąś tam scenę w jakiejś tam galerii przy bezimiennym dworcu w niewiadomym mieście. Publiczność, bohaterowie, toaleta, parking - wszędzie brakuje szczegółów, które nakreśliłyby konkretny obraz. To pokazuje niski nakład pracy włożonej w tekst, pisany i publikowany na gorąco.
Co do tytułu. W następnej wersji tekstu dodam dobiegający ze sceny głos spikera, zapowiadający występ Molossusa.
Wybacz, ale to jest ekwilibrystyka. Wymagania co do poprawności składniowej, a o tym rozmawiamy, są takie same w dla całej epiki, a ewentualne odejście od zasad jest dopuszczalne tylko jako świadomy zabieg literacki.eka pisze:eka pisze:Stylistyczną słabość rozumiem jako mniej dopracowane pod względem poprawności składniowej wypowiedzi, ale jeżeli potraktować Molossusa jako opowiadanie z gatunku kryminalno-obyczajowego, czyli zaliczyć je do obiegu popularnego - to zarzutu nie ma.Poprawność składniowa musi być zachowana, nad czym czuwa korekta, zanim dojdzie do druku tekstu.nie pisze:Właśnie palnęłaś coś niesamowitego. Czy wymagania poprawności składniowej są niższe w przypadku kryminału czy obyczajówki? Taką tęzę sugerują twoje wypowiedzi.
Literaturę wysoką charakteryzuje widoczne dopracowanie językowe, ucieczka od schematów, bardzo świadome wykorzystanie relacji cząstek wypowiedzi.
Moim zdaniem obie formy działają tutaj dokładnie tak samo.eka pisze:Bezokolicznik "cisnąć" ma jedną formę dla czasu teraźniejszego i przyszłego prostego: cisnę, fakt. Ale w Twoim zdaniu złożonym - ze względu na niemożność jednoczesnego wykonania dwóch czynności: wyjmowania i ciskania, trzeba użyć takiej formy, która wykluczy brak następstwa w czasie.nie pisze:W tym kontekście "cisnę" i "ciskam" oznacza to samo.
Tylko zdanie o wyjściu i rozmowie gołąbków nim jest. Zmienia się tam czas na przeszły. I to jest dobre miejsce na rozbudowę tego monologu wewnętrznego.eka pisze:nie pisze:Nadal nie rozumiesz, że masz pretensje do treści monologu wewnętrznego bohatera. To jego refleksja, a te rządzą się swoimi prawami, podobnie jak wspomnienia. Mogę wprowadzić w tym miejscu powtórzenia i całkowicie zrezygnować z logiki, żeby podkreślić walkę wewnętrzną podmiotu.Monolog wewnętrzny? Dla mnie ten fragment jest po prostu częścią narracji, która posuwa akcję w czasie.nie pisze:Piętnaście minut później wiszę nad umywalką w całkiem przyjemnej toalecie galerii. Gołąbki zeszły z widowni wraz z końcem mojego występu – razem, rozmawiając. Zastanawiam się.
Już to wyjaśniłem. Problemem nie jest imiesłów a sąsiedztwo "parkingów".eka pisze:Znalazłszy informuje o miejscu postawienia bohatera - narratora zaraz po zbiegnięciu po schodach na parking. A dokąd zmierza narrator, wyraźnie informuje zdanie poprzednie, ale okey, wycofuję krytykę.nie pisze: "Znalazłszy" informuje o przerwie w ciągłości tak samo, jak "piętnaście minut później".
To jest niezła alternatywa, ale wtedy Molossus byłby podwójnie przegrany. Zostanę przy bardziej "hollywoodzkim" zakończeniu.eka pisze:Już wiem, jakie widziałabym zakończenie.
Kobieta podnosi kopertę i wsiada do auta faceta z tatuażem.
Powiem ci o największej słabości tego tekstu, którą jest coś zgoła innego. Mianowicie niska szczegółowość i anonimowość świata przedstawionego. Mamy jakąś tam scenę w jakiejś tam galerii przy bezimiennym dworcu w niewiadomym mieście. Publiczność, bohaterowie, toaleta, parking - wszędzie brakuje szczegółów, które nakreśliłyby konkretny obraz. To pokazuje niski nakład pracy włożonej w tekst, pisany i publikowany na gorąco.
Co do tytułu. W następnej wersji tekstu dodam dobiegający ze sceny głos spikera, zapowiadający występ Molossusa.
Okres ważności moich postów kończy się w momencie ich opublikowania.