Cienie

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Cienie

#1 Post autor: Gorgiasz » 27 lis 2016, 11:55

Wyniosłe, rozłożyste drzewo, w modlitewnym ukłonie pochylało się nad zagubionym wśród pól obejściem, otulając je opiekuńczym cieniem. Niezrażone deptaniem mroku swego płaskiego, nieistniejącego ciała przez stado szykujących się już do snu kur, bez pośpiechu penetrowało wszystkie zakątki niewielkiego podwórza. Widziana z oddali górna część jego bujnej korony, przybierała kształt przyczajonej jaszczurki z wygiętym grzbietem, rozwartym pyskiem i opuszczonym ku ziemi zwiniętym łukiem ogona, skupionej na wyczekiwanej ofierze, ukrytej w zaróżowionych nadchodzącym wieczorem wstęgach pobliskich łanów zbóż..
Przykucnięta nieco z boku za wzniesieniem terenu, okazała stodoła z lekko zbutwiałych desek, prezentowała tylko szczytowy trójkąt podtrzymujący dwuspadowy dach, w którym brakowało jednak boskiego oka. Ale było gdzieś tam ukryte, musiało tam być, zamknięte teraz, nierozpoznane, bo trójkąty zawsze mają oko, zawsze patrzą i czuwają, wszystko widzą i pamiętają, choć milczą wyniośle, uparcie, niosąc przez wieki powierzoną im tajemnicę. Złocisto rdzawe światło w tonacji późnego Rembrandta, przysiadło nań bez skrępowania, badając kąty i proporcje rozgrzanego jego ciepłem wysuniętego pokrycia, uszlachetniając chropowatość poszarzałego z upływem lat drewna i przypominając minioną młodość, błyszczącą niegdyś w nabrzmiałych kroplach pachnącego brązu spływających łez żywicy, które dawno zniknęły. Nikt nie wiedział – i nie mógł wiedzieć – co z nimi stać się mogło lub musiało.
Dwa wydłużone cienie tkwiły nieopodal, wśród rozłożystej kępy maków. Dwie pary czujnych, przenikliwych oczu i jeszcze czujniejszych uszu, rejestrowały najmniejszy ruch, najcichszy szelest, każde nadchodzące zagrożenie, przeczesując kolejne warstwy czasu i przestrzeni, we wszystkich obserwowanych światach.
- Będzie ogień, wielki ogień – mruknął pierwszy.
- Kiedy?
- Gdy słońce zaśnie i znów się zbudzi.
- Aha. - Drugi w skupieniu począł lizać szaroburą łapę.
Łąka, na której siedziały, pokrywała powierzchnię ledwie widocznego wzgórza, będącego echem zapomnianego kurhanu, który skrywał szczątki tego, kto niegdyś, przed wiekami, władał tą ziemią, a przynajmniej takie wrażenie poniósł w kolejną podróż. Rozbieganymi plamami różnobarwnych kwiatów, trwała wpatrzona w ciemniejący błękit nieba, jakby szukając czegoś, co je podtrzymuje, czy to żerdzi, czy to wiary, leniwie przeliczając wolno sunące obłoki, dumnie prezentujące lekko poszarzałe, pękate brzuszki. Wyciągały ku sobie pierzaste, jeszcze pełne nieśmiałej bieli postrzępione dłonie, splatając je tęsknotą i pragnieniem ulotnego uścisku, który po chwili ginął na zawsze, wtopiony w pochłaniającą, drapieżną czeluść stężałej w lipcowym poranku, przejrzysto szklistej ultramaryny.
- Wiesz... – Po dłuższej chwili znów rzucił pierwszy. - Trochę szkoda, dachu nie będzie, miękkiej poduszki, ciepłej ręki. No i czasem coś do miski wpadło.
- Ludzie spłoną?
- Nie, dym ich zadusi. Troszkę się tylko przysmażą. Ale nawet spróbować nie wypada.
- Nie wypada – przytaknął drugi, zająwszy się teraz futrem na piersi.
- Może zmienimy bieg tych obrazów? Przenieśmy ten dzień z innego.
- Mrrr... Pełny rytuał trzeba by odprawić. I dźwigać cały nowy świat, a pewnie będzie ciężki. Nie chce mi się. Lepiej poprośmy boga ognia, żeby odpuścił.
- Tutaj dyżur ma tylko jeden, uniwersalny taki, od wszystkiego znaczy, chyba do niego by trzeba.
- A ludzie nie mogą?
- Przecież są ślepi. Zresztą i tak nigdy ich nie słucha.
- A nas wysłucha? – zaniepokoił się szarobury, zaprzestawszy chwilowo niedokończonej toalety.
- Nie musimy z nim gadać, on nas nie dotyczy, to tylko ich bóg, my możemy do innych, z innymi łatwiej... Tak, masz rację, zrobimy jak radzisz, pamiętasz, kto jest od ognia?
- Zaraz... Agni, Moloch, Hefajstos, Swarożyc... - wymieniał powoli, drapiąc w zamyśleniu ucho i mrużąc żółte oczy, jakby gdzieś tam przywoływał i patrzył w wyliczane boskie oblicza.
- O! Ten mieszka niedaleko – przerwał jego przyjaciel.
- Jakąś ofiarę by trzeba mu złożyć? Jak sądzisz?
- Myślę, że para myszy wystarczy. Synogarlice trudniej złapać.
- Zajmę się tym, a ty skocz do niego, skoro wiesz gdzie go szukać.
- Tylko najpierw utnę małą drzemkę.
Cienie zmieniły kształt. Materialne ciało drugiego prychnęło z cicha, powstało, wygięło grzbiet, ruszyło kilkakrotnie puszystym ogonem i zapadło w wybujałych kępach traw, podczas gdy niewielki półokrąg pierwszego znieruchomiał, przytulony do czerni miękko lśniącego wzniesienia, ostro rysującego się pośród przełamanej radosnymi kolorami kwiecia, nastrojowo i usypiająco szemrzącej zieleni. Pozbawione czujnych spojrzeń niepotrzebne już inne światy, odeszły w swe niebyty, pozostawiając na straży jeden tylko, w którym pochylony wiekiem prastary dąb, bezustannie obejmował swą troską zagubione wśród łąk i pól, samotne domostwo.
Pręgowany wrócił po kwadransie, przynosząc znieruchomiałą już zdobycz, popatrzył z nieukrywaną zazdrością na śpiącego kompana, westchnął, przetarł wąsy i wiedziony poczuciem obowiązku, wyruszył na kolejne polowanie.
A czarno biały śnił. Śnił, że wszystko było absurdalnie proste, niby pojedyncze takie. Zniknął chaos i wszelkie splątanie. I stała się światłość. Oczywista, określona, jedyna. Siedząc w pokoju, na wytartej nieco poduszce, leżącej na szerokim, jasnobrązowym blacie, patrzył przez przybrudzoną szybę na biegnącą w dole ulicę, po której chodzili ludzie bez swoich sobowtórów, bez cieni, tak jak zawsze widzący tylko jeden świat i jedno życie, jeden ciąg kolejno następujących po sobie, spójnych obrazów. Przecież to oczywiste, zwyczajne takie, normalne, inaczej być nie może. Jak dobrze tak żyć. I jak dobrze być kotem. Prawda jest jedna, ustalona na wieki wieków. Jakże mógł sądzić, że istnieje coś jeszcze, że może coś zmienić, o czymś decydować, dokonywać wyborów? To chyba był tylko głupi, zły sen, przywidzenie jakieś, majak... zapomnieć jak najszybciej. Zjadł już dziś śniadanie, pyszne zmielone mięsko, jeśli pomruczy, to człowiek na pewno nie pożałuje śmietany, takiej białej, tłuściutkiej, pachnącej, pogłaszcze ciepłą ręką, podrapie, a potem obiad, znów coś smacznego i kolacja albo dwie. Ciekawe, czy ser będzie tak biały, jak jego starannie wypielęgnowany brzuszek. Przedtem pójdzie na spacer, pogoni kilka gołębi, myszy dawno już nie ma, może wygrzeje się w ciepłych promieniach słońca, poskacze po deskach w rogu ogrodu, albo wlezie na stojące tam pochylone, stare drzewo i rozejrzy po okolicy. Wszystko dzięki mądrym gospodarzom, którzy wiedzą o wszystkim, i wszystko, co dobre i potrzebne mogą załatwić, no, może z wyjątkiem tego wstrętnego psa za siatką. Piękny jest ten świat. Jak dobrze...
- Wstawaj leniu. – Pręgowana łapa tarmosiła bezlitośnie. - Masz tu dwie, jak obiecałem i idź do tego Swarożyca czy Swaroga, używa kilku imion, pszczoły mówiły, ciekawe dlaczego. Tylko nie daj się wykiwać, bo już nigdy nie dostaniesz nawet tej skisłej śmietany.
No tak, rzeczywistość. Trudno, trzeba iść. Wstał więc, przeciągnął, mruknął coś pod różowym nosem i chwyciwszy zębami ogony martwych myszy, niespiesznie powędrował w sobie tylko znanym kierunku, szarobury zaś z rozkoszą zajął nagrzane miejsce.
Mijały lata.
Wielokrotnie wędrujące słońce obejmowało szczytową ścianę starej stodoły, śniącej wówczas, że rośnie, potężnieje, kamienieje w piękno oblicza fasady jednej z katedr Moneta, zaklętym w nieprzemijaniu czasu i płomiennej, wirującej feerii barw. Często otaczał ją krąg pobożnych kur i wron, które wydziobując z ziemi biegający lub pełzający posiłek, pochylały swe małe łebki w wiernopoddańczych pokłonach. Czuwające z przeciwnej strony, zwarte oddziały pokrzyw i łopianu, broniły tyłów przed opadającymi z góry promieniami, którym nigdy nie udało się przedrzeć na północną jej część, nieśmiało tylko zerkając tam swym odbiciem od puszystej bieli, cierpliwie wędrujących stad obłoków. Niepokorna młoda brzoza, zagubiona samosiejka, szybko wdarła się w pole trójkąta, łamiąc harmonię jego światła i zamyślenia, coraz śmielej unosząc swe gałązki, próbując nimi dosięgnąć i przytulić niebo. Proste teraz okna wyremontowanego domu, obojętnym i nieco wzgardliwym spojrzeniem obejmowały całość obejścia, beznamiętnie odbijając i rejestrując w swych szybach korowód mijających dni. Obora zniknęła, a w miejscu tym przysiadł rozłożysty garaż, skrywający w swym wnętrzu lśniący srebrzysty pojazd, płoszący nieraz stadko rozgdakanych kur.
Czarno biały często siadywał u stóp starego drzewa, ocierając się o szorstki, wystający korzeń, na którym kiedyś starannie ułożył dwie martwe myszy. Teraz był już prawie sam, jedyny przyjaciel dawno przeszedł na Tamtą Stronę, ale jego cień przychodził czasem, choć rozmawiali niewiele, po prostu byli razem, to wystarczyło, to było najważniejsze, obaj znali smutek samotności i tęsknotę za wspólnym minionym, które zawsze wydaje się lepsze, piękniejsze, bo wtedy jeszcze żyły pragnienia, wtedy chciało się czegoś dokonać, dla siebie, dla innych, albo tak, po prostu. Zdarzało się, przechodził człowiek, przystanął nieraz, pochylił, aby pogłaskać starego domownika i odgonić ciążące myśli przymilnym, kocim mruczeniem. Ten przesuwał się wówczas dyskretnie, żeby swoim cieniem zasłonić tamten, po co mieszać ludziom w głowach, wiedział, że tego nie lubią. I nikt nigdy nie zauważył niczego niezwykłego, choć pewnie i tak zabrakłoby odwagi, aby ujrzeć to, co istniało naprawdę.
A potem znów siedziały razem, nieuchwytnie rosnące i malejące z upływem godzin dwa nieruchome, milczące cienie, długo, bardzo długo, czasem w dzień, czasem w nocy, w blasku słońca, w blasku księżyca.
Aleksander Litto Strumieński

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10470
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Cienie

#2 Post autor: eka » 27 lis 2016, 17:05

Namawiałam Cię do pisania wierszy. Nie bez powodu. Czytając Twoje opowiadania wyławia się piękną, subtelną lirykę koszami wprost.
Bardzo lubię Cienie, może właśnie z powodu owej delikatnej poetyckiej tkanki przerastającej opisy, refleksje, sam temat wyrażony fabułą.
Trzeba wygodnie usiąść, znaleźć czas i rozsmakowywać się w tych frazach.
Dwa przemądre, życzliwe gospodarzom wiejskie koty, z których jeden śni o życiu w mieście z idealnym panem, ratują świat z prastarym drzewem, stodołą i domem z ludźmi.
Ludźmi, których należy chronić przed Prawdą.
Filozoficzno-religijne opko wielkiego miłośnika kotów jest... po prostu niesamowite.
:kofe:

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: Cienie

#3 Post autor: Gorgiasz » 27 lis 2016, 19:45

Ad. eka

Dziękuję. Bardzo się cieszę, że wciąż Ci się podoba. Subtelna liryka oraz subtelna poetycka tkanka – jak byłaś uprzejma to określić z nadmiernym uznaniem – powstają u mnie w znacznym stopniu samorzutnie, bezwiednie, w sposób niezamierzony, płynący bezpośrednio z mojego „malarskiego” spojrzenia na otoczenie, co zresztą kilka osób trafnie zauważyło. Nie są też celem, lecz akompaniamentem, oprawą do zasadniczej treści, którą prawie zawsze jest jakiś pogląd filozoficzny, teologiczny, naukowy bądź quasi naukowy. Więcej, zastanawiam się, czy nie zasłaniają one głównej treści; takie myśli nachodzą po niedawnych komentarzach na pewnym forum, gdzie zwrócono uwagę na opisy, pomijając i nie zauważając wręcz istoty treści (chodzi o miniaturę „Koncert”), tyle tylko, że ja ich u siebie nie bardzo dostrzegam, gdyż dla mnie są naturalnym sposobem percepcji fizycznego świata. Ostatnio zresztą zauważyłem, że zacząłem je instynktownie ograniczać.

A z samej liryki wiersza nie stworzysz. Dla mnie jest to forma stanowczo za trudna i czytając naprawdę dobry wiersz (a takie można znaleźć na 8p) jestem przepełniony uczuciem podziwu podobnym do tego, które mnie ogarnia słuchając na przykład ulubionych utworów muzycznych. Ale tu i tu brakuje mi przede wszystkim jakiegokolwiek warsztatu, bez którego nie sposób wyrazić czegokolwiek w jakiejkolwiek dziedzinie artystycznej, a to co mam do powiedzenia o wiele lepiej (a często wyłącznie) można przekazać w formie prozy.

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10470
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Cienie

#4 Post autor: eka » 28 lis 2016, 17:28

Percepcja percepcją - zakładam że każdy dostrzega (jeśli da sobie szansę) piękno świata, a malarz lub pisarz ( czy dwóch w jednym: ) potrafią przekuć go w obraz lub słowa. Ty czynisz to fenomenalnie, w zasadzie gdy czytam Twoje utwory moja wyobraźnia oddaje się lenistwu, bo zupełnie nie muszę dopowiadać sobie np. obrazu stodoły łącznie z drzewkiem, które w nią wrosło.
Nie tylko malujesz słowami, budujesz obrazy metaforami, ponadto tworzysz scenerię światów alternatywnych.
Przejście do wierszy winno być dla Ciebie naprawdę łatwe.

Awatar użytkownika
EdwardSkwarcan
Posty: 2660
Rejestracja: 23 gru 2013, 20:43

Re: Cienie

#5 Post autor: EdwardSkwarcan » 25 gru 2016, 22:22

Wiesz co, czytając od razu pomyślałem o lekturze ze szkoły "Nad Niemnem" i nie myśl, że to krytyka. Wtedy młodość przewracała kartki z opisami, lecz teraz jest inaczej, bo tamten pośpiech i gorączka minął. Skoro uważam, że czas spędzony przy czytaniu nie był stracony, to najlepszy komplement jaki ostatnio powiedziałem.
Brawa.
:bravo: :bravo: :bravo:

Awatar użytkownika
alchemik
Posty: 7009
Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy

Re: Cienie

#6 Post autor: alchemik » 26 gru 2016, 12:02

Pamiętam, że recenzowałem już to Twoje opowiadanie na HuH.
Teraz więc krótko.
Bardzo, ale to bardzo mi się podobają klimaty i obrazy.
Przemijalność i nieprzemijalność. Magia i realizm.
Całość.

Poza tym, mam takie samo przekonanie o metafizyczności kotów, jak i Ty.
Bezwzględnie słuszne i oczekiwane zwycięstwo w plebiscycie.

I proszę, nie ograniczaj tych wspaniałych, malarskich, poetyckich opisów. Wplataj je dalej w tkankę filozofii, lecz na filozofii nie poprzestawaj. W końcu jesteś artystą.

Jerzy
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!

G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: Cienie

#7 Post autor: Gorgiasz » 26 gru 2016, 13:24

Ad. EdwardSkwarcan
Z podziękowaniem.
Ale z tym "Nad Niemnem", to mnie zastrzeliłeś. :smoker:

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: Cienie

#8 Post autor: Gorgiasz » 26 gru 2016, 13:26

Dzięki Alchemiku :)

Awatar użytkownika
Josef Hosek
Posty: 108
Rejestracja: 07 maja 2016, 15:14

Re: Cienie

#9 Post autor: Josef Hosek » 20 sty 2017, 12:57

... echem zapomnianego kurhanu, który skrywał szczątki tego, kto niegdyś, przed wiekami, władał tą ziemią... - to dla takich zdań Bóg zainspirował ludzi do stworzenia alfabetu.
Jesteś ekspertem kocich zwyczajów, kociej mowy, dialogów. Zadziwiające jest to, czego my nie wiemy, a co mogłyby nam opowiedzieć kociaki, gdyby przyszła im na to ochota.
Opisami przyrody przywołujesz Jeana Giono, który robił to równie pięknie i równie magicznie.
Fantastyczne zakończenie.
Już dawno był dzień, lecz wciąż jak gdyby było przed świtem.
Dostojewski

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: Cienie

#10 Post autor: Gorgiasz » 20 sty 2017, 15:01

Ad. Josef Hosek
Dzięki za dobre słowo.

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”