Pracolenie

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Gajka
Posty: 1917
Rejestracja: 21 gru 2011, 16:10

Pracolenie

#1 Post autor: Gajka » 07 sty 2017, 20:19

Niechaj deszczem siecze do nocy, temu kto naruszy spokój chorych.

" Podpalimy świat"- przed szpitalem muza nie daje zasnąć nawet o świcie, nagle jakby spadł piorun z nieba, czarna ludzka masa toczy się wolnym krokiem, ciekawe ile wytrzymają na zewnątrz, a deszcz leje jak cholera. Ufff powoli przestaje padać, a słońce ukradkiem podgląda przez rozcapierzone gałęzie kasztanów.
- Czy mogę obok szpitala rozrzucić kilka ton jabłek - zapytałem na forum.
- Cisza.
No jak, mam podrzucić tirem jabłka do przebrania czy nie?
Rozłożę plandekę przed wejściem i kto żyw nura w owoce.
Pod jabłonkami jest ich coraz więcej, deszcz leje, a tyle leni marnuje czas, już ubrani w czarne koszule, tylko rękawice kupię z jednym palcem, aby paniusie pazurami nie zdzierały skóry z jabłek i do dzieła.
Płacę jedna piąta zeta za skrzynkę. Jak się dobrze przyłożycie, to tir pójdzie jak ta lala, no i jaka satysfakcja .
 W ramach promocji personel dodatkowo po przebraniu fruktów otrzymuje dziennie po flaszce jabola na oddział, ci co wyżej uposażeni w godzinach nocnych mogą liczyć na dodatkową promocję w formie żubrówki osoczonej czarną porzeczką.
 Ktoś powie, że rozpijam załogę, ależ skąd, oni już od dawna ruszają się jak muchy w mazi.
 - Cisza.
No to jak?
 Jestem zapakowany w tirze po sam dach, czy jutro mogę skoro świt wysypać przed wejściem całą pryzmę, tylko muszę mieć gwarancję, by wygłodzone pielęgniarki nie zeżarły spadów.
Czarna szarańcza, chyba siedemset sztuk, rozdziawione pyski, bo ciągle im mało. Czy ktoś jest w stanie zagwarantować moim tłuściutkim robalkom w miarę spokojną egzystencję, bo mam obawę, że pazurami je wydłubią.
Mój znajomy zaproponował kilka lat temu w Warszawie, to nawet opony od stara poszły, takie były pazerne.
Czekam na otwiet.
- Ty chyba nie masz mózgu!

Wreszcie ktoś zareagował!
Mózg, co tam mózg, już dawno mi się zlasował.
Cała rodzina ma już ogryzione uszy i nosy, to ja się wkurzyłem i zacząłem strajkować.
A co, w szpitalu mogą, a ja nie mogę?
Oczywiście ja jeszcze mogę, ale która durna baba w to uwierzy, zawsze takiej w głowie jakieś inne fal...banki.
Tak pomyślałem i strajkuję, tylko jabłka zbieram na przyczepę nic więcej, ale to dziadostwo trzeba jeszcze sortować. Połączymy siły, moje owoce otrzęsione przez burzę zostaną ocalone przed zagładą rozwścieczonych krów Maryśki Stefanowej, przebrane delikutaśnymi paluszkami pań od igieł i bagnetów, może uratuję honor rodziny.
Mózgu to mi nikt nie odrestauruje, ale mojej Ance, to pewnie odrosną uszy. 
Teściowa już pociąga nosem (odrósł cholerze) i patrzy na mnie litościwym okiem, a ja skulony siedzę pod plandeką, bo kurcze, deszcz zacina mi w oczy, już nawet świata nie widzę.
 No to jak ?
Pomożecie ?
- Na pewno parasolu nie wysypałbyś jabłek, bo jesteś chytry!
 Masz rację, chytry jestem, tylko taką podpuchę dawałem szpitalnym lumpom.
Wkurzyłem się, dzisiaj upłynniłem na skupie całe pięć ton jabłek. Mam teraz spokój, mogę spać do góry odwłokiem.
Najbardziej z tego faktu zadowolona jest moja Anka, wreszcie kupiłem jej od siedmiu lat obiecany 75D.
Jaki raj dla owocków, nie wspomnę już o moich oczach.
No i znowu dzisiaj się nie wyśpię, a miało być tak spokojnie.
Ankę udobrucham, najgorzej ze Stefanem, obiecałem, że jakieś sto kilogramów obitych jabłek zostawię na deser dla jego bydła, tak się zamyśliłem, że hurtem przewaliłem - poszło wszystko.
Maryśka Stefanowa już groziła mi przez okno, więc łatwo nie będzie, ale skąd ja głupi mogłem przypuszczać, że ta białogłowa od dwóch dni zabroniła krowom żarcia, żeby niby to pokazać swojemu, jakie dobre jabłka uprawiam w sadzie i jak krowy je żrą bez opamiętania.
Co ona zgłupiała, doskonale wiem, że lepszych nie znajdzie w całym Oniowie, chociaż taki jeden ze Złotej ma monopol na frukty, jednak nie dorównuje mi w żadnym calu.
No tak, było i się skończyło, ale to nie wszystko, lada dzień znowu będą spady i znowu wystąpię z ofertą do pustostanów, może jakiś czerep zaczai, że warto dorobić do pensji w aromatach sandomierskich sadów.
A podwyżki za diabła bym nie dał żadnej pielęgniarce - dwuetatówce, a takie pracują w szpitalu i w przychodniach... na sto procent.
Sprawdziłem dzisiaj. 
Pracują!
Anka ty też!
Ostatnio zmieniony 08 sty 2017, 0:40 przez Gajka, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
alchemik
Posty: 7009
Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy

Re: Pracolenie

#2 Post autor: alchemik » 07 sty 2017, 22:22

Sorry, ale uśmiałem się nad tym smutnym tekstem.
Gorgiasz już tam pewnie wyłapuje niekonsekwencje stylistyczne, czy jakie tam zaburzenia, owocnie wynajdując, a ja się uśmiecham.
Nad ironią, nad językiem, fruktami Anki i nosem teściowej. A krowy żrą jabłka? Nie wiedziałem. Konie na pewno, a wieprzki i głodne pielęgniarki wszystko wtrząchną.
Napracoliłaś się. Pracoleniu.

Jerzy
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!

G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: Pracolenie

#3 Post autor: Gorgiasz » 07 sty 2017, 22:58

Gorgiasz już tam pewnie wyłapuje niekonsekwencje stylistyczne, czy jakie tam zaburzenia, owocnie wynajdując,
:be:
Czy mogę obok szpitala rozrzucić kilka ton jabłek - zapytałem na forum
A może by tak kropkę na końcu...
Jak się dobrze przyłożycie to tir pójdzie jak ta lala, no i jaka satysfakcja .
Jak się dobrze przyłożycie, to tir pójdzie jak ta lala, no i jaka satysfakcja .
Rozłożę plandekę przed wejściem i kto żyw nura w owoce.
Pod jabłonkami jest coraz więcej owoców,
„owoce – owoców”: powtórzenie.
żubrówki osoczonej czarną porzeczką.
Żubrówka z czarną porzeczką? Fuj!
Czarna szarańcza, chyba siedemset sztuk, rozdziawione pyski bo ciągle im mało.
Czarna szarańcza, chyba siedemset sztuk, rozdziawione pyski, bo ciągle im mało.
Czekam na - otwiet .
- Ty chyba nie masz mózgu !
Wszędzie spacje przed kropkami i wykrzyknikami – do usunięcia.
I ten dywiz (czy teoretycznie myślnik) przed "otwiet" bym usunął.
Mózgu to już mi nikt nie odrestauruje, ale mojej Ance to pewnie odrosną uszy. 
Teściowa już pociąga nosem (odrósł cholerze)
Powtórzone „już”.
Teściowa już pociąga nosem (odrósł cholerze)  i patrzy na mnie litościwym okiem, a ja skulony siedzę pod plandeką, bo kurcze deszcz zacina mi w oczy, już nawet świata nie widzę
Przecinek po „kurcze”, kropka na końcu.
Na pewno parasolu nie wysypałbyś jabłek bo jesteś chytry!
Na pewno parasolu nie wysypałbyś jabłek, bo jesteś chytry!
Najbardziej z tego faktu zadowolona jest moja Anka, wreszcie kupiłem jej od siedmiu lat obiecany 75D
Kropka na końcu. A co to jest 75D – to nie mam pojęcia (w końcu – nie muszę).
No i znowu dzisiaj się nie wyśpię, a miało być tak spokojnie.
Ankę jakoś udobrucham, najgorzej ze Stefanem obiecałem, że jakieś sto kilogramów obitych jabek zostawię na deser dla jego bydła, tak się zamyśliłem, że hurtem przewaliłem - poszło wszystko.
„jabłek” - literówka.
Ankę jakoś udobrucham, najgorzej ze Stefanem obiecałem,
Przecinek po „Stefanem”.
A podwyżki za diabła bym nie dał żadnej pielęgniarce - dwuetatówce, a takie pracują  w szpitalu i w przychodniach na 100%.
...na sto procent.

Gajka
Posty: 1917
Rejestracja: 21 gru 2011, 16:10

Re: Pracolenie

#4 Post autor: Gajka » 08 sty 2017, 0:18

Alchemik - czy krowy jedzą jabłka - nie wiem, ale po takiej diecie, pewnie jest im wszystko jedno co w korycie.
Dziękuję, że zajrzałeś :) :beer:


==========================================================

Dodano -- 08 sty 2017, 0:33 --

A co to jest 75D – to nie mam pojęcia (w końcu – nie muszę).
Gorgiasz to rozmiar biustonosza i wcale się nie dziwię, że nie wiesz.

Pięknie dziękuję za pochylenie się nad moim tekstem i podpowiedzi. Przepraszam za styl i słownictwo, ale musiałam się wcielić w rolę sadownika.
:vino: :)

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Pracolenie

#5 Post autor: eka » 10 sty 2017, 0:02

Dzielny, absurdalny sadownik, jaka pracowitość : )

Nie wszystkie wypowiedzi zindywidualizowanego języka bohatera zrozumiałam, ale w końcu ta profesja jest mi obca.
Wiem jednak, jak trudno pisać bez narratora wszechwiedzącego.
A to świetne:
Gajka pisze: Czarna szarańcza, chyba siedemset sztuk, rozdziawione pyski, bo ciągle im mało. Czy ktoś jest w stanie zagwarantować moim tłuściutkim robalkom w miarę spokojną egzystencję, bo mam obawę, że pazurami je wydłubią.
Pozdrawiam.
: )

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”