Coś we mnie

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Coś we mnie

#1 Post autor: Alicja Jonasz » 10 lut 2017, 21:54

Powinnam była to przewidzieć już wtedy, gdy przyszłam do jego gabinetu po raz pierwszy. Rozparty w dużym, skórzanym fotelu przyglądał mi się długo. Świńskie oczka głęboko osadzone w szerokiej, nalanej tłuszczem twarzy patrzyły nazbyt śmiało. Uśmiechał się, bębniąc palcami w blat biurka. Co za obleśny typ, pomyślałam wtedy, próbując zachować zimną krew. Zależało mi na tej pracy, zwłaszcza, że byłam już wszędzie i za każdym razem, tłumacząc się brakiem wolnych etatów, odesłano mnie z kwitkiem. Tutaj przynajmniej dawano mi nadzieję, z kadr odesłano do kierownika wydziału. Przyjął mnie serdecznie, poprosił, abym usiadła, kazał sekretarce zrobić kawę. Rozmawialiśmy o cv, wymaganych kwalifikacjach, wynagrodzeniu. Najpierw uśpił moją czujność, by na koniec zaatakować.
- Inne... Mam na myśli panie, które starały się o to stanowisko, były gotowe całować mnie po rękach - powiedział pewnym głosem. - Obiecałem, że się zastanowię, biorąc pod uwagę ich zaangażowanie i gotowość sprostania moim wymaganiom. Chyba rozumie pani, o co mi chodzi?
- Nie, nie rozumiem - odparłam.
- Jest pani młoda, atrakcyjna - ciągnął już bez ogródek. - Miałaby pani pierwszeństwo...
- Doprawdy? - zapytałam, patrząc mu prosto w oczy.
- Z takimi walorami - uśmiechnął się.
- O co panu właściwie chodzi? - wnikałam.
- Oj, pani Alu, dajmy spokój z tą pruderią! Wszystkim mężczyznom chodzi o to samo, o seks. - Sięgnął po filiżankę z kawą. - To kiedy? - Roześmiał się.
- Może pan mówić głośniej? - Ja również się zaśmiałam. - Nie jestem pewna, czy wszystko mi się wyraźnie nagrało - dodałam, wyjmując z torebki telefon komórkowy z włączonym dyktafonem.
Pracę dostałam od ręki. Świńskie oczka nie dały mi jednak spokoju. Były cwańsze niż myślałam, a mój niekonwencjonalny wstęp zachęcił je tylko do większej śmiałości, swego rodzaju gry, która zaczęła przynosić przyjemności, o jakich do tej pory nawet im się nie śniło. Mimo znajdującego się w moim posiadaniu kompromitującego nagrania, kierownik pozwalał sobie na więcej, a ja czułam się coraz bardziej bezradna. Groźby upublicznienia sekretu szefa, wniesienia oskarżenia o mobbing, zdały się na niewiele. Wiedziałam, że z łatwością wytłumaczy swoje postępowanie, każdy prawnik go wybroni, każdy sąd uniewinni, zasądzając co najwyżej jakąś niewielką grzywnę. Wiedział o tym i on.
Zaczęły się długie, zimowe popołudnia pełne rozmyślań, niekończących się obaw, co wydarzy się następnego dnia w pracy. Moje dotychczasowe życie towarzyskie legło w gruzach. Wkrótce została tylko samotność, dołączył strach, a potem zniechęcenie i rezygnacja. Wydawało się, że jedyną ucieczką od napastliwego szefa będzie zmiana pracy. I wtedy wydarzyło się coś niespodziewanego, coś, co definitywnie rozwiązało wszystkie moje problemy. Przyszło we śnie pewnej dusznej, grudniowej nocy, we śnie, który stał się tak realny, że zmroził wszystkim w żyłach krew.

Kieliszek brandy rozluźnia. Piję coraz więcej. Jeszcze tydzień temu wystarczał jeden, dziś to już czwarty. Czwarty mały, pękaty kieliszek przypominający kształtem tulipan. Uwielbiam tulipany. Matka sadziła je kiedyś namiętnie w ogrodzie. Teraz rosną tam tylko chwasty. Spoglądam w kieliszek i wyobrażam sobie siłę dębu, z którego zrobiono beczki przechowujące brandy. Drzewo oddało jej wszystko, co miało najlepszego, w co zbroiło się przez lata - siłę, słońce, aromat i kolor. Wypijam kolejny duży łyk i uśmiecham się do cienia rozpostartego na ścianie. Cień zdaje się poruszać, choć ja tkwię w miejscu. Złudzenie. Nie, dziś przecież pełnia księżyca. Dziś wszystko się może zdarzyć.
Wypełniam kieliszek resztkami płynu, pustą butelkę odstawiam na półkę i biorę do ust kolejny łyk. Hiszpańska piętnastoletnia brandy o aromacie prażonych orzechów, wanilii i śliwek rozpływa się na podniebieniu. Zamykam oczy, delektuję się. Zawsze lubiłam alkohol, ten najlepszy, najdroższy, potajemnie wykradany z gabinetu ojca w czasach, kiedy nam się powodziło.
Piątkowy wieczór, myślę rozluźniona, jutro mogę spać do woli. Czuję w głowie lekkie zamroczenie. To nic. Chcę odpłynąć, zapomnieć, zasnąć już teraz, u progu wieczoru, jak najszybciej, zanim pustka wypełni serce. Ogarnia mnie ciepło, pełznie po policzkach, szyi, piersiach, brzuchu, coraz niżej, obezwładnia, pozbawia świadomości. Resztkami sił zerkam na ścianę. Jeszcze przed chwilą cień był ze mną, teraz odszedł. Wiem, że wróci. Zawsze wraca...

Budzi mnie telefon. Jego dzwonek wwierca się w mózg niczym świder, niemalże rozrywa go na strzępy. Czuję nieznośny ból w skroniach. Pulsuje, wydaje się narastać. Podnoszę słuchawkę.
- Co do cholery? - pytam wściekle.
Wszystko jedno kto dzwoni. Jest siódma rano, sobota, nikt nie ma prawa budzić mnie tak wcześnie.
- Ala? - słyszę znajomy głos Baśki, koleżanki z pracy. Jest czymś mocno zdenerwowana. Głos jej drży - Ala, nie uwierzysz! Szef nie żyje!
Szef nie żyje? Ręka trzymająca słuchawkę drętwieje. Poruszam bezgłośnie ustami.
- Ktoś ukatrupił go w nocy! Rozumiesz? Morderstwo! - niemalże krzyczy. - Podobno masakra jakaś, istna jatka, pełno krwi, bałagan, a mieszkanie zamknięte od wewnątrz. Nie wiadomo, jak się dostali do środka! No mówię ci, blady strach na całe osiedle!
Szef nie żyje. Ten skurwysyn zadźgany we własnym mieszkaniu! Dziwne, ale wcale nie jestem zaskoczona. Czuję ulgę, jakby ktoś wyjął mi z głowy ołowianą kulę. Zerkam, czy cień wrócił. Jest. Leży skulony przy ścianie, drży. Odpoczywa.
- Dzięki za telefon - mówię ze spokojem i odkładam słuchawkę.
Coś we mnie chichocze.
Ostatnio zmieniony 10 lut 2017, 22:16 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 2 razy.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: Coś we mnie

#2 Post autor: Gorgiasz » 10 lut 2017, 22:06

- Oj, pani Alu, dajmy spokój z tą pruderią! Wszystkim mężczyznom chodzi o to samo, o seks
Seks seksem, ale o kropce też pamiętać by należało.
Moje dotychczasowe życie towarzyskie legło w gruzach. Wkrótce została tylko samotność,
Przyznam, że nie rozumiem dlaczego.
Czwarty mały, pękaty kieliszek przypominający kształtem tulipana.
Wydaje mi się, że powinno być "tulipan" - czwarty przypadek.
Nie wiadomo, jak się dostali do środka!.
A tutaj kropka niepotrzebna.

Bardzo ładne i pouczające. Na wszelki wypadek obejrzałem się za siebie. Kot jest, myję łapę, a cienia to jakoś... Mniejsza z tym.

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Re: Coś we mnie

#3 Post autor: Alicja Jonasz » 10 lut 2017, 22:13

Gorgiaszu, jak teraz czytałam to swoje opowiadanie, a robiłam to z perspektywy kilkuminutowej, roześmiałam się, jakoś mnie rozbawiło, choć jest w nim i nutka autentycznych zdarzeń :D Dziękuję za opinię :) Wiem, wymaga dopracowania, ale nie mogłam się oprzeć i wstawiłam, w końcu dziś pełnia księżyca i podobno jakaś kometa ma przelatywać :)
Aha, z tym tulipanem masz rację, w bierniku (kogo? co?) tulipan :D
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”