Sonderpreis

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
witka
Posty: 3121
Rejestracja: 28 wrz 2016, 12:02

Sonderpreis

#1 Post autor: witka » 28 mar 2017, 9:52

Dojcze Nasz - to był tytuł artykułu w lokalnej gazecie, o pierwszych latach handlu przygranicznego. Pismak raczej reklamował swoją osobę, talenty użyteczne w dyspozycyjności tej kurewskiej profesji.

Powiem za niego. Zacznę od przebitki na gotowanej kukurydzy, przytaszczonej przez kuchty w termosie. Na chodniku wypakowuje się Łodziak- producent dżinsowych kurtek z odpinanymi rękawami
- Długo stoicie? - zapytał.
- Od początku.
- To ja zaparkuję i wracam.
Zostawiły termos, każda wzięła po dwie torby przemytniczki i poszły zarobione.

W krzakach znajdowałem portfele z dokumentami, nawet nie dotykałem – odciski. To musieli być doliniarze ze starej szkoły, pozbywali się dowodów, brali tylko papier. Paszport także towar. Naiwniacy, jak ja. Gliniarze po cywilnemu łapali na transakcjach realizowanych w markach. Prywatna działalność operacyjna. Pokazywali blachy, rekwirowali pieniądze. Triada szczęśliwców.Wychowany w Ordnungu, niespisany Niemiec. Handlarz, przeważnie bez pozwolenia na działalność, ewentualnie bez rachunków na sprzedawany towar. Zastanawiam się, czy i jak się dzielili z przełożonymi. Całe miasto o tym wiedziało.

Pracownik, sprzedawca sera miał zestaw namagnesowanych ciężarków przy wadze, w zasięgu ręki. Kiedy towar znajdowal się na szali przytrzymywał ją, jakby chciał spowolnić wahania. Do stalowego elementu szali wyćwiczonymi palcami przytwierdzał magnes o cieżarze dzięsięciu, dwudziestu dekagramów, nawet większym , w zależności od zamówienia. Przy zdejmowaniu z szali odważonej ilości należało niepostrzeżenie usunąć magnes. Obie szale wagi z wymaganym atestem wskazywały zero.

Handlowałem fajką, na pół roku przed wprowadzeniem banderol i akcyzy zmieniłem asortyment.
Karta podatkowa zwaniała z obowiązku prowadzenia ewidencji, posiadania rachunków, spokój za równowartość około stupięćdziesięciu marek.

W czasie pierwszej, wyjątkowo mroźnej zimy, miałem miejsce sto metrów od mostu, po dobrej, prawej stronie. Między ośmą a dziesiątą rano stałem tylko ja, jednostkowa marża na kartonie papierosów rosła o trzysta procent. Sprzedawłem dużo, z rana, przy zimnie i małym ruchu celnicy nie trzepali.
Jak dojechała konkurencja stałem dalej głównie dlatego, żeby się nie połapali, no i trzeba było u hurtowników uzupełnić braki.
Zarobiłem wtedy na chałupę i remont.
Pamiętam Wietnamczyka - Marlboro Orginal? - zapytał.
- Made in Japan – powiedziałem pokazując kod kreskowy.

Już na nowym, stałym bazarze, z innym asortymentem. Na dwóch parach skarpet zarabiałem tyle, co wyżynający się nawzajem fajkarze na kartonie papierosów, na pasku do spodni tyle ile czasem wynosił zysk na pięciu sztangach. Zacząłem sam klepać z półfabrykatów i miałem dziesięć matryc z logo, między innymi Levisa. W Wielką Sobotę, czwartą na bazarze, do południa sprzedałem sto dwadzieścia trzy paski i z osiemset par skarpet. Potem zrobił się taki ruch, że dałem sobie spokój z zapisywaniem.

Nikt nie wszedł w mój towar, tak w zasięgu wzroku. Pewnie dlatego relacje z sąsiadmi były miodne.
- Stacha, jak tam u Ciebie z orgazmem?
- Żadnych nowych papierosów nie biorę, za tamte nie mam czym zapłacić, chyba, że ma Westy.
- Zrobić kawę, może być czarna?
- Byle dobrze wyszorowana i odrobaczona.
- wie viel kostet zusamen?
- zwei und vierzig
- wie viel?
- zwei und vierzig
- wie viel?
- сорок zwei
- a сорок zwei

Sąsiadka Pani Danusia - popilnuj interesu, ceny znasz, idę na ploty.
Przychodzą kilienci - Państwo coś sobie życzą?
-Danke.
- Pani S. szybko.
Dobiega, ja znowu pytam- Państwo coś sobie życzą?
- Danke.
- Jacyś znajomi do Pani.

W niedzielę czeski Cygan przynosił Stocka na składkową, poranną komunię. Pijemy, przychodzi konsulatanka z Avonu
- może coś z kometyków, dla żony, na Walentynki?
- Szminki Pani ma?
- Zaraz pokażę
- Potrzebuję taką nawilżająco-pobudzającą wargi mniejsze.
- Już szukam.
To była sprzedawczyni roku.

Ktoś zginął w wypadku, inny się rozwiódł, któraś puszczała. Jeszcze jedna rodzina, prawie taka jak ta, której się nie wybiera.

Wcześniej, po ośmiu miesiącach stania kupiłem dom. Żona była w nim szczęśliwa, to jeszcze dzisiaj daje poślizg. Za dzieci się nie wypowiadam, lepsi ode mnie. Filologia, literaturoznawstwo: słowne bieda-szyby. Wątpię, żeby podglądali, to co zapisuję. Pewnie nie chcą się wstydzić za ojca.
Potem siedem krów chudych jak haki, zjadło tych siedem odpasionych, co było zagwarantowane w Piśmie Podawczym.
Najważniejsze, że dawałem radę, miałem dla kogo żyć. Kiedyś zastanowię się skąd to bierzemy.

Nie zabiłem, nie handlowałem żywym towarem, reszta do zapomnienia, takie zum Beispiel życie i codzienne zwyczaje współczesnych Dolnoślązaków na ziemi historycznych Łużyczan.

Z tych swoich pięciu minut zapamiętałem sekundy, to zawsze daje się wyjąć. I starcza na godziny przed snem.
Ostatnio zmieniony 30 mar 2017, 11:53 przez witka, łącznie zmieniany 6 razy.
Nie bój się snów, dzielić się tobą nie będę. - Eka

Awatar użytkownika
biegnąca po fali
Posty: 1767
Rejestracja: 08 kwie 2016, 18:24

Re: Sonderpreis

#2 Post autor: biegnąca po fali » 29 mar 2017, 17:55

Wiesz, bardzo lubię takie prawdziwe historie. Nie dość, że uczą to jeszcze pozwalają poznać autora
i zrozumieć dlaczego jest taki a nie inny. Podoba mi się Twoje podejście do siebie i życia,
które przyszło Ci wieść. Co człowiek, to inna rana do wygojenia.

Od strony technicznej mam jedynie drobne uwagi odnośnie literówek itp. Czytało się bardzo dobrze
i z zaciekawieniem. Jestem zadowolona z lektury.
i przeszłość
dopóki widać ślady

AS...


za zamknięciem powiek wolność
o której nie umiem myśleć

witka

witka
Posty: 3121
Rejestracja: 28 wrz 2016, 12:02

Re: Sonderpreis

#3 Post autor: witka » 29 mar 2017, 18:34

Dzięki, nie mam wielkich wymagań co do odbioru tekstu.
Autorzy portalowi piszą tak dobrze, że tylko się cieszyć i po ludzku zazdrościć.
Myślę, że to także jakiś fragment historii nieodległej całej zachodniej ściany oczami narratora.
Sukcesem jest to, że powstał na gorąco, niemal na kolanie i nie zawiera dużo błędów, co nie znaczy, że go tak zostawię.
Miło mi.
Nie bój się snów, dzielić się tobą nie będę. - Eka

Halmar

Re: Sonderpreis

#4 Post autor: Halmar » 31 mar 2017, 0:10

witka pisze: Wcześniej, po ośmiu miesiącach stania kupiłem dom. Żona była w nim szczęśliwa, to jeszcze dzisiaj daje poślizg. Za dzieci się nie wypowiadam, lepsi ode mnie. Filologia, literaturoznawstwo: słowne bieda-szyby. Wątpię, żeby podglądali, to co zapisuję. Pewnie nie chcą się wstydzić za ojca.
Potem siedem krów chudych jak haki, zjadło tych siedem odpasionych, co było zagwarantowane w Piśmie Podawczym.
Najważniejsze, że dawałem radę, miałem dla kogo żyć. Kiedyś zastanowię się skąd to bierzemy.

Nie zabiłem, nie handlowałem żywym towarem, reszta do zapomnienia, takie zum Beispiel życie i codzienne zwyczaje współczesnych Dolnoślązaków na ziemi historycznych Łużyczan.

Z tych swoich pięciu minut zapamiętałem sekundy, to zawsze daje się wyjąć. I starcza na godziny przed snem.
Piękna spowiedź z fragmentu życia. A w głowie słowa Big Cyca "Berlin Zachodni, Berlin Zachodni, tu stoi Polak co drugi chodnik, za każdym rogiem czai się Turek, sprzedasz mu wszystko, byle nie skórę".
Takich historii z życia masz pełne rękawy. Ot, choćby "Wróż" albo "Jazgarz" (którego na pięterku nie widzę).
Twoje opowieści uwielbiam. Płyną jak gawęda przy słusznej szklance wódeczności pod zapach przaśnej pajdy chleba. Uwielbiam Twój sposób obrazowania. Prawdę przekazu.
Kawał prawdziwego życia, a to bezcenne w czasach internetów, gdzie więcej awatarów niż ludzi.

witka
Posty: 3121
Rejestracja: 28 wrz 2016, 12:02

Re: Sonderpreis

#5 Post autor: witka » 31 mar 2017, 8:37

Danke.

A propos Turka. kupuję umnie pasek Levisa i pyta
- Orygianal?
A ja na to.
- Gut Oryginal. Made in Stambul, Hundert procent Baumwolle.

Oczywiście wciągnął.
Nie bój się snów, dzielić się tobą nie będę. - Eka

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”