Ganek
- Josef Hosek
- Posty: 108
- Rejestracja: 07 maja 2016, 15:14
Ganek
W nocy obudziła się we mnie przemożna pasja pisania i, właściwie przekonany, że już piszę, z fałszywym przeczuciem, iż jest to właśnie „coś”, zrozumiałem, gdy pierwszy kur zapiał, że to tylko pozbawione głębi rozmyślania, stracony czas, kolejna zmarnowana, nieprzespana noc. Czasami czułem nawet wzloty, coś jakby księżycowa poświata na tafli mielizny. Później zrobił się dzień, wyjrzałem przez okno i zobaczyłem przyczajony, napięty świat, który zdaje się czujnie oczekiwać jakiegoś nadciągającego zderzenia dwóch rozpędzonych ku sobie w wielkiej tęsknocie niebieskich ciał, w pobliżu. Wyszedłem na zewnątrz. Trochę wiało. Drzewa na drugim brzegu jeziora powitały mnie szumnie. Pędzone ponad konarami rude chmury zmierzały na południe. Właściwie byłem podobny do jednego z tych kłębków wypieprzonych z oceanu. I wtedy też zrozumiałem, że w życiu niczego nie osiągnę.
Wróciłem do domu i wzniosłem toast na cześć tej nowiny.
Wieczorem, jadąc wzdłuż rzeki, do niej, byłem ciekaw, co powie, po jakie kłamstwa sięgnie, by się mnie pozbyć. W końcu stanąłem pod drzwiami i wgapiłem w przycisk dzwonka. Może lepiej odejść, zostawić to wszystko tak, jak jest.
Zadzwoniłem.
Wyszła z psem, twarz miała pogodną, lekki uśmieszek zadowolenia błąkał się na twarzy. Zaproponowała spacer. Ruszyliśmy. Pies wyrwał do przodu, trzymała go na naprężonej smyczy.
- Byłam w Kosmosie – rzuciła przez ramię. - Myślałam, że przyjdziesz.
Milczałem.
- Zakochałam się. Pokochałam go jeszcze szybciej i bardziej niż ciebie.
Wybuchnęła śmiechem. Zgięła się w pół z tego szczęścia. Szczera i kochana jak dziecko pochylające się nad niechcianą zabawką, którą właśnie popsuło.
Pies szczał.
- Zastrzeliłaś mnie – jęknąłem.
- Nie, Josef, sam się zastrzeliłeś, tamtej nocy, pamiętasz...
Spojrzałem na nią. Płynęła obok wpatrzona w dal, z której wyjmowała coś ważnego do przekazania, ale za bardzo nie miała komu tego powiedzieć. Ulice były puste.
Wzięła mnie pod rękę, a ja zadarłem głowę i zobaczyłem puste okna, w których odbija się noc. Wyżej szybkonogie chmury sunęły w jakąś krainę niczym postrzępione pióropusze Indian. Tak, była piękna, piękniejsza nawet niż we śnie. Jest coś szalenie podniecającego w kobiecie, która wybrała sypialnie innego. Dobrze byłoby wsadzić jej w kręgu najbliższej latarni po raz ostatni, po czym zapiąć rozporek i natychmiast, bez słowa, odejść.
- Jak się bawiłaś? - Zagadałem.
- W Kosmosie? Było całkiem, całkiem. Naprawdę. Było nawet trochę ludzi, kilku znajomych. Było zabawnie.
Pojedyncze płatki śniegu huśtały się powoli w stronę ziemi. Kończyliśmy rundkę wokół domu. Nagle stanęła, złapała mnie za rękaw jak ktoś, kto traci równowagę i szponami wbiła w materiał kurtki. Patrzyliśmy sobie w oczy. Pies przysiadł przy nodze. Padał śnieg. Kilka płatków cicho topniało w jej włosach.
Wróciłem do domu i wzniosłem toast na cześć tej nowiny.
Wieczorem, jadąc wzdłuż rzeki, do niej, byłem ciekaw, co powie, po jakie kłamstwa sięgnie, by się mnie pozbyć. W końcu stanąłem pod drzwiami i wgapiłem w przycisk dzwonka. Może lepiej odejść, zostawić to wszystko tak, jak jest.
Zadzwoniłem.
Wyszła z psem, twarz miała pogodną, lekki uśmieszek zadowolenia błąkał się na twarzy. Zaproponowała spacer. Ruszyliśmy. Pies wyrwał do przodu, trzymała go na naprężonej smyczy.
- Byłam w Kosmosie – rzuciła przez ramię. - Myślałam, że przyjdziesz.
Milczałem.
- Zakochałam się. Pokochałam go jeszcze szybciej i bardziej niż ciebie.
Wybuchnęła śmiechem. Zgięła się w pół z tego szczęścia. Szczera i kochana jak dziecko pochylające się nad niechcianą zabawką, którą właśnie popsuło.
Pies szczał.
- Zastrzeliłaś mnie – jęknąłem.
- Nie, Josef, sam się zastrzeliłeś, tamtej nocy, pamiętasz...
Spojrzałem na nią. Płynęła obok wpatrzona w dal, z której wyjmowała coś ważnego do przekazania, ale za bardzo nie miała komu tego powiedzieć. Ulice były puste.
Wzięła mnie pod rękę, a ja zadarłem głowę i zobaczyłem puste okna, w których odbija się noc. Wyżej szybkonogie chmury sunęły w jakąś krainę niczym postrzępione pióropusze Indian. Tak, była piękna, piękniejsza nawet niż we śnie. Jest coś szalenie podniecającego w kobiecie, która wybrała sypialnie innego. Dobrze byłoby wsadzić jej w kręgu najbliższej latarni po raz ostatni, po czym zapiąć rozporek i natychmiast, bez słowa, odejść.
- Jak się bawiłaś? - Zagadałem.
- W Kosmosie? Było całkiem, całkiem. Naprawdę. Było nawet trochę ludzi, kilku znajomych. Było zabawnie.
Pojedyncze płatki śniegu huśtały się powoli w stronę ziemi. Kończyliśmy rundkę wokół domu. Nagle stanęła, złapała mnie za rękaw jak ktoś, kto traci równowagę i szponami wbiła w materiał kurtki. Patrzyliśmy sobie w oczy. Pies przysiadł przy nodze. Padał śnieg. Kilka płatków cicho topniało w jej włosach.
Już dawno był dzień, lecz wciąż jak gdyby było przed świtem.
Dostojewski
Dostojewski
-
- Posty: 3121
- Rejestracja: 28 wrz 2016, 12:02
Re: Ganek
O tak dobre pisanie. Wszystko najlepsze na koniec dla czytacza.
Po za tym ładne operowanie słowem.
Pomyślałem o Maszeńce Nabokova. Inna historia.
Tutaj w pigułce relacja z byłą, już byłą, raczej nigdy nie byłą.
Czasem nie da się inaczej spędzić z siebie kawałka życia jak płodu.
Brawo.
Po za tym ładne operowanie słowem.
Pomyślałem o Maszeńce Nabokova. Inna historia.
Tutaj w pigułce relacja z byłą, już byłą, raczej nigdy nie byłą.
Czasem nie da się inaczej spędzić z siebie kawałka życia jak płodu.
Brawo.
Nie bój się snów, dzielić się tobą nie będę. - Eka
- eka
- Moderator
- Posty: 10469
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Ganek
Ganek, bo:
Josef, już Ci na 8 mówiono, że masz dar ---> talent i osobowość, więc pisz częściej.
Łączysz mistrzowsko prozę z poezją, wyczarowujesz tak sugestywne klimaty, że ma się poczucie 100% realności przedstawianego świata.
--------
A tego Kosmosu w piernikowym grodzie już nie ma, prawda?
Jedna z najważniejszych rozmów w moim życiu kiedyś tam zaistniała.
Josef Hosek pisze:zobaczyłem przyczajony, napięty świat, który zdaje się czujnie oczekiwać jakiegoś nadciągającego zderzenia
Wejdą do domu, nie wejdą?Josef Hosek pisze:Nagle stanęła, złapała mnie za rękaw jak ktoś, kto traci równowagę i szponami wbiła w materiał kurtki. Patrzyliśmy sobie w oczy. Pies przysiadł przy nodze. Padał śnieg. Kilka płatków cicho topniało w jej włosach.
Josef, już Ci na 8 mówiono, że masz dar ---> talent i osobowość, więc pisz częściej.
Łączysz mistrzowsko prozę z poezją, wyczarowujesz tak sugestywne klimaty, że ma się poczucie 100% realności przedstawianego świata.
--------
A tego Kosmosu w piernikowym grodzie już nie ma, prawda?
Jedna z najważniejszych rozmów w moim życiu kiedyś tam zaistniała.
-
- Posty: 3121
- Rejestracja: 28 wrz 2016, 12:02
Re: Ganek
A może Wieranda z dowcipu o Wierze na stypendium w USA.
Na pewno przybudówka, przedsionek, bo wracając do zakończenia autor niczego nie przesądza.
NIe propnuje referendum o losie tego związku, a już napewno powtórnego w kwestii Brexitu.
Na pewno przybudówka, przedsionek, bo wracając do zakończenia autor niczego nie przesądza.
NIe propnuje referendum o losie tego związku, a już napewno powtórnego w kwestii Brexitu.
Nie bój się snów, dzielić się tobą nie będę. - Eka
- eka
- Moderator
- Posty: 10469
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Ganek
No proszę, skrytykował Witka poczynione domniemania. Ciekawe dlaczego?witka pisze:A może Wieranda z dowcipu o Wierze na stypendium w USA.
Na pewno przybudówka, przedsionek, bo wracając do zakończenia autor niczego nie przesądza.
NIe propnuje referendum o losie tego związku, a już napewno powtórnego w kwestii Brexitu.