Nie dostrzegałam rzeczy oczywistych, a może jednak nieoczywistych, bo kto ma możliwość obserwacji wędrujących ptaków? Nieliczni, a może jednak się mylę? Mnie zdarzyło się po raz pierwszy, daleko od domu. Z ósmego, może z dziewiątego piętra, prawie od niechcenia strzelałam wzrokiem w pochmurne niebo. Na tle szarego firmamentu dojrzałam ptaka, który rozłożył potężne skrzydła, prawie ponad moją wyobraźnię, aż zmrużyłam oczy. Nigdy wcześniej nie zwracałam uwagi na szybujące, rozskrzydlone giganty. Aura niestety w grudniu, nie zawsze zezwalała na eksploatację przestrzeni. Rano raczej mgliście, dopiero koło południa zaczynała się magia i moje oczy znowu więziły mistyczne przestworza, w których wyczuwałam niemal szaleństwo. Jeden, drugi, piąty – wzbijał się w górę i szusował po lazurowym horyzoncie. Z oddali dało się słyszeć niby klangor, a z czasem ciche, stłumione pomruki szarosrebrnych potworów. Wróciłam do domu, jednak przeżycia z któregoś tam piętra, ciągle wracały w upiornych snach. Widziałam połamane skrzydła Kameny, tam wysoko nie ma ratunku. Jednego razu byłam na orbicie okołoziemskiej, innym znowu w lawie gejzeru Old Faithful.
Budziłam się zmęczona, ze strachem wypisanym na niewyspanej masce. Cholera – zaklęłam, dokąd mnie to będzie prześladować. W kwietniu, kiedy aura nabrała wiosennych rumieńców, a wiatr zasnął w ledwie pączkujących chaszczach, przypadkowo wyszłam na balkon. Dzień chylił się ku zachodowi, od strony Wisły srebrnozłote pręgi szalały na horyzoncie, jak zawsze słońce igrało w falach wody. Znałam ten widok od lat, w zasadzie nic nowego, przestałam zwracać uwagę na figle promieni. Nagle jak z letargu wyrwał mnie znajomy pomruk w kosmosie. Wiedziałam od pierwszej gamy, to one – płomienne ptaki. Wpatrzona w srebrne wstążki na niebie, zauważyłam ich jednostajny ruch, to wcale nie promienie słońca odbite w wodzie, a skrzydła pegazów, zawieszonych jakby na ognistych niciach. Natychmiast nad moją głową pojawiła się gloria. Teraz śpię spokojnie. Popołudniami w słoneczne dni śledzę wędrujące pasemka, na tle rozżarzonych, purpurowych refleksów zachodzącego słońca.
W mikroskopijnych widokach odtwarzam po raz kolejny podniebną magię
Wędrowne ptaki
- eka
- Moderator
- Posty: 10469
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Wędrowne ptaki
ile tu pięknego opisu. Proza poetycka niemal.
No cóż... taka jest podniebna magia. Dobra i zła.
No cóż... taka jest podniebna magia. Dobra i zła.
-
- Posty: 1917
- Rejestracja: 21 gru 2011, 16:10
Re: Wędrowne ptaki
Ekuś
Pięknie dziękuję, za pochylenie się nad moim tekstem.
Pięknie dziękuję, za pochylenie się nad moim tekstem.
- EdwardSkwarcan
- Posty: 2660
- Rejestracja: 23 gru 2013, 20:43
Re: Wędrowne ptaki
Ciekawi heh, coś w stylu dla łatwowiernych, naiwnych dzieci.Gajka pisze: Na tle szarego firmamentu dojrzałam ptaka, który rozłożył potężne skrzydła, prawie ponad moją wyobraźnię, aż zmrużyłam oczy.[/quote
Też widziałem ptaka a tak naprawdę parkę w parku przy festynie. Cóż było robić, powiedziałem szczęść Boże, bo chciałem się wysikać po piwie.Możesz wyjaśnić co to za potwory?Gajka pisze:pomruki szarosrebrnych potworów
Co to są początkujące chaszcze?Wyjaśnij mi jedno, bo Wisła z wodą nie może być na horyzoncie i przedobrzyłaś. Fala to raczej morska, bo rzeczna bryza heh.Gajka pisze: od strony Wisły srebrnozłote pręgi szalały na horyzoncie, jak zawsze słońce igrało w falach wodyMogę prosić o jaśniej?Gajka pisze: Nagle jak z letargu wyrwał mnie znajomy pomruk w kosmosie. Wiedziałam od pierwszej gamy, to one – płomienne ptaki
Pomruk w kosmosie, pierwsza gama i płomienne ptaki ciekawią i śmieszą.Gajka pisze:Wpatrzona w srebrne wstążki na niebie, zauważyłam ich jednostajny ruch, to wcale nie promienie słońca odbite w wodzie, a skrzydła pegazów, zawieszonych jakby na ognistych niciach. Natychmiast nad moją głową pojawiła się gloria
Gloria potęguje moją wesołość.
Sześciolatki będą miały ubaw.
Czy to bajka dla dzieci? - to nie ten dział heh
-
- Posty: 1917
- Rejestracja: 21 gru 2011, 16:10
Re: Wędrowne ptaki
Jest takie powiedzenie : aby zrozumieć nie wystarczy ulokować irokeza na czubku myśli (moje)
Po pierwsze:
- nie sikaj w miejscu publicznym, bo ktoś ci może spłoszyć ptaka
po drugie:
- srebrnoszare potwory w górze, to na 100% nie róże
po trzecie:
- przy chaszczach trzeba się skupić
po czwarte:
- fala jest na wodzie! Bryza, to wiatr
po piąte:
- pomruk w kosmosie, to nie bombowce
po szóste:
- jest gloria, nie kumamy bazy, a czy wiesz coś o widmie Brockenu? Przeczytaj i wszystko jasne jak słońce.
Dziękuję i pozdrawiam
Po pierwsze:
- nie sikaj w miejscu publicznym, bo ktoś ci może spłoszyć ptaka
po drugie:
- srebrnoszare potwory w górze, to na 100% nie róże
po trzecie:
- przy chaszczach trzeba się skupić
po czwarte:
- fala jest na wodzie! Bryza, to wiatr
po piąte:
- pomruk w kosmosie, to nie bombowce
po szóste:
- jest gloria, nie kumamy bazy, a czy wiesz coś o widmie Brockenu? Przeczytaj i wszystko jasne jak słońce.
Dziękuję i pozdrawiam
- Majka
- Posty: 34
- Rejestracja: 18 mar 2017, 11:11
- Lokalizacja: Podkarpacie
Re: Wędrowne ptaki
Na początek garstka uwag technicznych:
"Niestety, aura w grudniu (i tu bez przecinka) nie zawsze zezwalała na i tu chyba miałaś na myśli eksplorację (badanie) przestrzeni. "Eksploatacja" skutkuje niezrozumieniem.
- Cholera! - zaklęłam. - Dokąd mnie to będzie prześladować?
Opowiadanie uważam za urocze. Jak to zauważyła Eka, oscyluje na granicy prozy poetyckiej. Jest lekkie, ulotne, pozostawia czytelnikowi wiele do dopowiedzenia. Oprócz tego budzi miłą nostalgię do lat dziecinnych, kiedy takie obrazy przyjmowało się właśnie jak bajkę. I stawianie zarzutu, że to bajka dla dzieci uważam za zupełnie bezpodstawne. To opowiadanie nie wystarczy jedynie przeczytać ze zrozumieniem - według mnie należy je poczuć i wtedy odbiór jest pełny.
Pozdrawiam serdecznie.
Po pierwsze w tym zdaniu zmieniłabym szyk, bo taki jaki jest utrudnia poprawny zapis.Aura niestety w grudniu, nie zawsze zezwalała na eksploatację przestrzeni.
"Niestety, aura w grudniu (i tu bez przecinka) nie zawsze zezwalała na i tu chyba miałaś na myśli eksplorację (badanie) przestrzeni. "Eksploatacja" skutkuje niezrozumieniem.
Przecinek przed "ciągle" zbędny.Wróciłam do domu, jednak przeżycia z któregoś tam piętra, ciągle wracały w upiornych snach.
Dla prawidłowego zapisu i podkreślenia intencji autora podzieliłabym to zdanie na dwa:Cholera – zaklęłam, dokąd mnie to będzie prześladować.
- Cholera! - zaklęłam. - Dokąd mnie to będzie prześladować?
Opowiadanie uważam za urocze. Jak to zauważyła Eka, oscyluje na granicy prozy poetyckiej. Jest lekkie, ulotne, pozostawia czytelnikowi wiele do dopowiedzenia. Oprócz tego budzi miłą nostalgię do lat dziecinnych, kiedy takie obrazy przyjmowało się właśnie jak bajkę. I stawianie zarzutu, że to bajka dla dzieci uważam za zupełnie bezpodstawne. To opowiadanie nie wystarczy jedynie przeczytać ze zrozumieniem - według mnie należy je poczuć i wtedy odbiór jest pełny.
Pozdrawiam serdecznie.
"Jeżeli zwariowałem, nie mam nic przeciwko temu"...
Saul Bellow "Herzog".
Saul Bellow "Herzog".