Wędrowne ptaki

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Gajka
Posty: 1917
Rejestracja: 21 gru 2011, 16:10

Wędrowne ptaki

#1 Post autor: Gajka » 26 maja 2017, 21:02

Nie dostrzegałam rze­czy oczy­wi­stych, a może jed­nak nieoczy­wi­stych, bo kto ma moż­li­wość obser­wa­cji wędru­ją­cych pta­ków? Nie­liczni, a może jed­nak się mylę? Mnie zda­rzyło się po raz pierw­szy, daleko od domu. Z ósmego, może z dzie­wią­tego pię­tra, pra­wie od nie­chce­nia strze­la­łam wzro­kiem w pochmurne niebo. Na tle sza­rego fir­ma­mentu doj­rza­łam ptaka, który roz­ło­żył potężne skrzy­dła, pra­wie ponad moją wyobraź­nię, aż zmru­ży­łam oczy. Nigdy wcze­śniej nie zwra­ca­łam uwagi na szy­bu­jące, roz­skrzy­dlone giganty. Aura nie­stety w grud­niu, nie zawsze zezwa­lała na eks­plo­ata­cję prze­strzeni. Rano raczej mgli­ście, dopiero koło połu­dnia zaczy­nała się magia i moje oczy znowu wię­ziły mistyczne prze­stwo­rza, w któ­rych wyczu­wa­łam nie­mal sza­leń­stwo. Jeden, drugi, piąty – wzbi­jał się w górę i szu­so­wał po lazu­ro­wym hory­zon­cie. Z oddali dało się sły­szeć niby klan­gor, a z cza­sem ciche, stłu­mione pomruki sza­ro­srebr­nych potwo­rów. Wró­ci­łam do domu, jed­nak prze­ży­cia z któ­re­goś tam pię­tra, cią­gle wra­cały w upior­nych snach. Widzia­łam poła­mane skrzy­dła Kameny, tam wysoko nie ma ratunku. Jed­nego razu byłam na orbi­cie oko­ło­ziem­skiej, innym znowu w lawie gej­zeru Old Faith­ful.
Budziłam się zmę­czona, ze stra­chem wypi­sa­nym na nie­wy­spa­nej masce. Cho­lera – zaklę­łam, dokąd mnie to będzie prze­śla­do­wać. W kwiet­niu, kiedy aura nabrała wio­sen­nych rumień­ców, a wiatr zasnął w led­wie pącz­ku­ją­cych chasz­czach, przy­pad­kowo wyszłam na bal­kon. Dzień chy­lił się ku zacho­dowi, od strony Wisły srebr­no­złote pręgi sza­lały na hory­zon­cie, jak zawsze słońce igrało w falach wody. Zna­łam ten widok od lat, w zasa­dzie nic nowego, prze­sta­łam zwra­cać uwagę na figle pro­mieni. Nagle jak z letargu wyrwał mnie zna­jomy pomruk w kosmo­sie. Wie­dzia­łam od pierw­szej gamy, to one – pło­mienne ptaki. Wpa­trzona w srebrne wstążki na nie­bie, zauwa­ży­łam ich jed­no­stajny ruch, to wcale nie pro­mienie słońca odbite w wodzie, a skrzy­dła pega­zów, zawie­szo­nych jakby na ogni­stych niciach. Natych­miast nad moją głową poja­wiła się glo­ria. Teraz śpię spo­koj­nie. Popołu­dniami w sło­neczne dni śle­dzę wędru­jące pasemka, na tle roz­ża­rzo­nych, pur­pu­ro­wych reflek­sów zacho­dzą­cego słońca.
W mikro­sko­pij­nych wido­kach odtwa­rzam po raz kolejny podniebną magię

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Wędrowne ptaki

#2 Post autor: eka » 28 maja 2017, 17:59

:) ile tu pięknego opisu. Proza poetycka niemal.
No cóż... taka jest podniebna magia. Dobra i zła.

Gajka
Posty: 1917
Rejestracja: 21 gru 2011, 16:10

Re: Wędrowne ptaki

#3 Post autor: Gajka » 28 maja 2017, 19:27

Ekuś :)
Pięknie dziękuję, za pochylenie się nad moim tekstem.
:rosa:

Awatar użytkownika
EdwardSkwarcan
Posty: 2660
Rejestracja: 23 gru 2013, 20:43

Re: Wędrowne ptaki

#4 Post autor: EdwardSkwarcan » 30 maja 2017, 2:17

Gajka pisze: Na tle sza­rego fir­ma­mentu doj­rza­łam ptaka, który roz­ło­żył potężne skrzy­dła, pra­wie ponad moją wyobraź­nię, aż zmru­ży­łam oczy.[/quote
Też widziałem ptaka a tak naprawdę parkę w parku przy festynie. Cóż było robić, powiedziałem szczęść Boże, bo chciałem się wysikać po piwie.
Gajka pisze:pomruki sza­ro­srebr­nych potwo­rów
Możesz wyjaśnić co to za potwory?
Co to są początkujące chaszcze?
Gajka pisze: od strony Wisły srebr­no­złote pręgi sza­lały na hory­zon­cie, jak zawsze słońce igrało w falach wody
Wyjaśnij mi jedno, bo Wisła z wodą nie może być na horyzoncie i przedobrzyłaś. Fala to raczej morska, bo rzeczna bryza heh.
Gajka pisze: Nagle jak z letargu wyrwał mnie zna­jomy pomruk w kosmo­sie. Wie­dzia­łam od pierw­szej gamy, to one – pło­mienne ptaki
Mogę prosić o jaśniej?
Pomruk w kosmosie, pierwsza gama i płomienne ptaki ciekawią i śmieszą.
Gajka pisze:Wpa­trzona w srebrne wstążki na nie­bie, zauwa­ży­łam ich jed­no­stajny ruch, to wcale nie pro­mienie słońca odbite w wodzie, a skrzy­dła pega­zów, zawie­szo­nych jakby na ogni­stych niciach. Natych­miast nad moją głową poja­wiła się glo­ria
Ciekawi heh, coś w stylu dla łatwowiernych, naiwnych dzieci.
Gloria potęguje moją wesołość.
Sześciolatki będą miały ubaw.
Czy to bajka dla dzieci? - to nie ten dział heh :)
:)

Gajka
Posty: 1917
Rejestracja: 21 gru 2011, 16:10

Re: Wędrowne ptaki

#5 Post autor: Gajka » 30 maja 2017, 23:54

Jest takie powiedzenie : aby zrozumieć nie wystarczy ulokować irokeza na czubku myśli :) (moje)

Po pierwsze:
- nie sikaj w miejscu publicznym, bo ktoś ci może spłoszyć ptaka :)
po drugie:
- srebrnoszare potwory w górze, to na 100% nie róże :)
po trzecie:
- przy chaszczach trzeba się skupić :)
po czwarte:
- fala jest na wodzie! Bryza, to wiatr :)
po piąte:
- pomruk w kosmosie, to nie bombowce :)
po szóste:
- jest gloria, nie kumamy bazy, a czy wiesz coś o widmie Brockenu? Przeczytaj i wszystko jasne jak słońce.

Dziękuję i pozdrawiam :)

Awatar użytkownika
Majka
Posty: 34
Rejestracja: 18 mar 2017, 11:11
Lokalizacja: Podkarpacie

Re: Wędrowne ptaki

#6 Post autor: Majka » 05 cze 2017, 18:32

Na początek garstka uwag technicznych:
Aura nie­stety w grud­niu, nie zawsze zezwa­lała na eks­plo­ata­cję prze­strzeni.
Po pierwsze w tym zdaniu zmieniłabym szyk, bo taki jaki jest utrudnia poprawny zapis.
"Niestety, aura w grudniu (i tu bez przecinka) nie zawsze zezwalała na i tu chyba miałaś na myśli eksplorację (badanie) przestrzeni. "Eksploatacja" skutkuje niezrozumieniem.
Wró­ci­łam do domu, jed­nak prze­ży­cia z któ­re­goś tam pię­tra, cią­gle wra­cały w upior­nych snach.
Przecinek przed "ciągle" zbędny.
Cho­lera – zaklę­łam, dokąd mnie to będzie prze­śla­do­wać.
Dla prawidłowego zapisu i podkreślenia intencji autora podzieliłabym to zdanie na dwa:
- Cholera! - zaklęłam. - Dokąd mnie to będzie prześladować?

Opowiadanie uważam za urocze. Jak to zauważyła Eka, oscyluje na granicy prozy poetyckiej. Jest lekkie, ulotne, pozostawia czytelnikowi wiele do dopowiedzenia. Oprócz tego budzi miłą nostalgię do lat dziecinnych, kiedy takie obrazy przyjmowało się właśnie jak bajkę. I stawianie zarzutu, że to bajka dla dzieci uważam za zupełnie bezpodstawne. To opowiadanie nie wystarczy jedynie przeczytać ze zrozumieniem - według mnie należy je poczuć i wtedy odbiór jest pełny.
Pozdrawiam serdecznie.
"Jeżeli zwariowałem, nie mam nic przeciwko temu"...
Saul Bellow "Herzog".

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”