Przesłuchanie

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Ewa Włodek
Posty: 5107
Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59

Przesłuchanie

#1 Post autor: Ewa Włodek » 06 lis 2011, 21:05

Krzyk usłyszała spod podłogi salonu. Ze zduszonym zawodzeniem mieszały się męskie głosy, stłumione ścianami, nierozpoznawalne, przygłuszone harmiderem, jakby ktoś ciskał ciężkim przedmiotem.
Zaklęła półgłosem, nieparlamentarnie, w przekonaniu, że słyszany właśnie rejwach jest skutkiem kolejnego niebezpiecznego pomysłu człowieka, z którym związała się kilka lat temu i którego miała już serdecznie dosyć. Wiedziała jednak, że na tym etapie rozwoju sytuacji nie może tak po prostu odejść, więc od pewnego czasu dyskretnie przygotowywała ewakuację. Pieniądze zostały zdeponowane na zagranicznym koncie, dokumenty z nową tożsamością - przygotowane. Wystarczyło wyjść z domu z torebką, jak do kawiarni w centrum, wsiąść w taksówkę, dojechać na dworzec, złapać pociąg do stolicy, wejść w ostatniej chwili na pokład jakiegokolwiek samolotu rejsowego zagranicznych linii lotniczych. I próbować zapomnieć...
Gdy go poznała, był zwykłym właścicielem firmy transportowej, zarabiającym relatywnie niewiele, lecz zgodnie z prawem. Niestety, z początkiem transformacji ustrojowej los zetknął go z dawnym kolegą ze studiów, który zaproponował dobry interes, polegający na wożeniu wskazanych przez niego towarów i ludzi. Zanim do spedytora dotarło, z kim się związał, tkwił po uszy w strukturach, z których się nie wychodziło w dowolnie wybranym momencie. W miarę upływu czasu przyzwyczaił się do nowej działalności, ba, spodobała mu się, tym bardziej, że w miejsce dawniej wyznawanych i kultywowanych wartości przyjął absolutną wiarę w bożka-mamonę, któremu służył z neoficka gorliwością.
Nie akceptowała takiej postawy. Początkowo próbowała perswazji, potem oświadczyła, że odejdzie, na co usłyszała, że owszem, może, ale na cmentarz. Świadoma, że nie są to puste słowa, postanowiła zniknąć w stosownym momencie. Dziś, słysząc krzyki i rumor, uznała, że moment właśnie nadszedł.

*

Pierwsze, co zobaczyła po wejściu do piwnicy, to czterech ludzi ze ścisłego otoczenia jej narzeczonego, szarpiących i poniewierających mężczyznę, który - między jednym ciosem w żebra, a drugim - wykrzykiwał, że napastnicy odpowiedzą przed policją, prokuratorem, mocodawcami ich szefa i wszystkimi świętymi.
- Co wy tu, do nagłej krwi, za sakramenckie wrzaski urządzacie?! Ten burdel słychać na całą ulicę! Chcecie mieć na głowie sąsiadów z glinami, idioci?! Skończyć mi z tym natychmiast! - zażądała głosem nie podniesionym, lecz twardym i zdecydowanym, jakim zwykła była rozmawiać z podwładnymi narzeczonego.
-Niech pani stąd idzie. Najlepiej niech pani wyjdzie z domu na jakieś dwie godziny. My musimy to załatwić, musimy się dowiedzieć od niego pewnej rzeczy. I lepiej by było, żeby pani tego nie słuchała - poprosił jeden z mężczyzn. - Jak tego nie zrobimy, szef może mieć poważne kłopoty - wyjaśnił.
Stała w progu piwnicy i myślała. Przecież to, co się tu działo, to był kryminał! Nie ulegało watpliwości, że przepytywany będzie się opierał do czasu, aż skończy się jego wytrzymałość na ból. Albo do śmierci. Jak by nie patrzeć, niebezpieczeństwo zamieszania w morderstwo było realne, jak diabli! Nie! Nie wolno jej było do tego dopuścić! Szczególnie teraz, kiedy zdecydowała się zniknąć! Nie mogła pozwolić, by jej otoczeniem zainteresowała się policja...
- To można akurat załatwić bez mordobicia i zagrożenia, że gliny znajdą jego zmasakrowane ciało i zaczną tu węszyć! Chcecie kłopotów?! Co?! - napadła na nich.
- Nie radziłbym się mieszać, bo szefowi może się to nie spodobać... - zaczął drugi, ale zamilkł pod jej spojrzeniem, zły, że czuje do konkubiny pryncypała szczególny, trudny do nazwania, rodzaj respektu. - Ale skoro pani taka mądra... - machnął ręką. Przymknęła oczy, przełknęła ślinę, dwoma wdechami opanowała drżenie głosu.
- Wtaszczyć tu stól, ten ciężki, położyć go brzuchem na blacie, z wypiętym tyłkiem. Nogi i ręce przywiązać do nóg stołu, tylko owinąć kostki i przeguby czymś miękkim, żeby nie było śladów krępowania. I spuścić mu spodnie - poleciła beznamiętnie. - Masz, synku, pecha, żeś mnie przywabił swoimi wrzaskami. Im może byś nie powiedział, ale mnie poooowiesz...Jeszcze się taki nie narodził, żeby milczał w moich rękach... - mówiła cicho, jej głos wibrował, ni to seksem, ni to okrucieństwem, umalowane usta wykrzywiał ni to uśmiech, ni grymas. Miękką dłonią niemal pieszczotliwie przesunęła po twarzy i głowie skulonego na krześle człowieka, który raptem zaprzestał oporu, tylko skurczył się pod dotknięciem. Jego czterej oprawcy stali w najgłebszym zdumieniu, gdy wychodziła z piwnicy.

*

Do podziemi weszła ponownie, niosąc ze sobą najzwyklejsze plastikowe wiadro wypełnione kostkami lodu, w którym zanurzyła niegrubą, szklaną rurkę, slużącą jeszcze chwilę temu jako dozownik wody w stojącej w holu w donicy z rododendronem. W drugiej ręce miała zawinięty w ścierkę kawałek wieprzowiny i żelazny pogrzebacz od kominka. - Gdzieś tam w gratach powinna być lutlampa, widziałam niedawno. Poszukaj i daj tu - zwróciła się do jednego z akolitów swojego konkubenta. Przyniesione przedmioty postawiła - celowo hałasując - na niewielkim stoliczku, starając się, żeby przywiązany do stołu, wyprężony człowiek z wypiętym gołym zadkiem nie widział rozkładanych rzeczy, tylko jej ręce, na które ostentacyjnie założyła lateksowe rękawiczki, z jakich normalnie korzystała farbując włosy. Na widok wchodzącego do pomieszczenia mężczyzny z lutlampą, delikatnie, tyleż subtelnie, co lubieżnie, dotknęła pośladka ofiary, po czym jakby w geście karesu, przesunęła palce w stronę odbytu. Dotknięty sprężył się, zaszarpał na tyle, na ile pozwoliły więzy, wrzasnął.
- Ciii, malutki, oszczędzaj gardło na później - zaszemrała miękko. - Bo ja ci tu szykuję nie lada atrakcję. Słyszałeś może, jak lord Mortimer, kochanek Wilczycy z Francji, pozbył się jej męża, tego pedała, Edwarda II angielskiego? Żeby nie było śladów królobójstwa, kazał mu wetknąć w odbyt rozpalony pręęęt...No, grzej! - rzuciła niecierpliwie do mężczyzny z lutlampą; ten pospiesznie przytknął płomień do trzymanego przez nią pogrzebacza. - Taaak...ten ból to było coś, kroniki wspominają, że po tym traktamencie wycie króla było słychać na całą okolicę, choć zabiegu dokonano w podziemiach zamku Berkeley... - kontynuowała, gładząc po pośladkach trzęsącego się, szarpiącego i charczącego człowieka, któremu na chwilę udało się odwrócić głowę na tyle, by kątem oka dostrzec pogrzebacz, rozgrzany tak, że wydawał się przezroczysty. - A teraz ja ciebie, kochanie, tak potraktuję, mmm...Ale będę mieć ucztę dla uszu, bo chyba nie sprawisz mi zawodu i nie zechcesz w ostatniej chwili powiedzieć tym chłopakom tego, co chcieli od ciebie usłyszeć...? - zawiesiła głos, po czym powoli zbliżyła rozpalony pogrzebacz do pośladków więźnia. Piwnicę wypełnił odór przypalonego mięsa i potworny wrzask. Tortutowany, wyjąc i plując sliną, zmieszaną z krwią z przygryzionego języka, wychrypiał informację, którą chcieli usłyszeć, nim stracił przytomność. Czterech gangsterskich przydupasów patrzyło w gigantycznym zdumieniu, jak konkubina ich szefa ciska do wiadra z lodem pokrytą błyszczącą skorupką zamarzniętej rosy szklaną rurkę, którą przed chwilą przytknęła do odbytu mężczyzny leżącego na stole. I jak odrywa od połci wieprzowiny rozpalony pogrzebacz.
- Ocucić go, portki na dupę, i won na ulicę! Niech idzie w cholerę, a swoje skargi niech kieruje do składu węgla, bo na ciele nie ma śladu tortur, a mordę skuć mógł mu ktokolwiek! Ten cały bajzel sprzątnąć, jakby nigdy nic... - poleciła. - I wezwać taksę, jadę do miasta, należy mi się... - uzupełniła już na schodach.

*

Megafony na stołecznym lotnisku wezwały do odprawy pasażerów rejsowego samolotu Lufthansy, lecącego do Zurychu. Ubrana w elegancki kostium, z krokodylową torebką i taką samą płaską teczką, stanęła w krótkiej kolejce pasażerów klasy biznes. Żywy duch nie zakwestionował jej szwajcarskiego paszportu i pliku dokumentów w teczce. Jeszcze tego samego dnia podziwiała widoki, przesuwające się za oknem pociągu do Lozanny.
Ostatnio zmieniony 07 lis 2011, 13:46 przez Ewa Włodek, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Przesłuchanie

#2 Post autor: Miladora » 06 lis 2011, 23:35

No to rozbieramy… ;)
- Pieniądze na zagranicznym koncie zostały zdeponowane, dokumenty z nową tożsamością - przygotowane. – zmieniłabym szyk – Pieniądze zostały zdeponowane na zagranicznym koncie…
- chwycić pociąg do stolicy, - mówi się raczej„złapać”.
- był zwyczajnym właścicielem firmy transportowej – a są niezwyczajni? Zwykłym może?
- Pierwsze, co zobaczyła po wejściu do piwnicy, było czterech ludzi ze ścisłego otoczenia jaj narzeczonego – JAJ?! Łomatko. No dobrze, literówka, przepraszam, że się śmieję. Aha sugeruję - Pierwsze, co zobaczyła po wejściu do piwnicy, to czterech ludzi…
- przed policja, - policją
- tu stól, - stół
- w najgłebszym zdumieniu – najgłębszym
- szarpiacego i chrapiącego – szarpiącego, a chrapanie zmień na rzężenie, bo chrapie się we śnie
- plując sliną – śliną
- Mnie wezwać taksę, - dla mnie wezwać

Najpierw pomyślałam, że nie lubię opowiadań o tego rodzaju przemocy. A potem roześmiałam się, bo to przewrotne i pomysłowe było.
Sprawnie napisałaś, Ewuś – trochę tylko jakby za dużo było tych określeń „pracowników” narzeczonego, chociaż rozumiem, że chciałaś wprowadzić akcenty podkreślające sytuacje. Aha – przecinki sprawdź, czasem nie są potrzebne. ;)

Dobrego :rosa:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Awatar użytkownika
Ewa Włodek
Posty: 5107
Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59

Re: Przesłuchanie

#3 Post autor: Ewa Włodek » 07 lis 2011, 9:48

ooo, witaj, Miladoro, dzięki, że poczytałaś... I pięknie dziękuję za konstruktywny, merytoryczny komentarz, z którym się zgadzam, jak najbardziej, ale powiem też słowo "od siebie", abyśmy sobie pogadałyśmy, jak kobieta z kobietą:
:rosa: :rosa: :rosa:

- pieniądze na koncie: - pewnie, że poprawnie jest tak, jak piszesz, ale ja wprowadzałam do tekstu stylizację środowiskową, i to miał być jeden z elementów. Może mi nie wyszło tak, jak chciałam, skoro zwróciło Twoją uwagę...
- "chwycić" - popatrz, reginalizm... "złapać" - bardziej "ogólnopolskie"...
- literówki - dzięki, za "wychwycenie" nie zauważyłam wpisując, bo mam kłopoty z czytaniem drobnego druku, a nie wiem, czy tu jest opcja wklejania z edytora...
- JAJ - no, jaja wyszły, uśmiełam się, jak zobaczyłam...Poprawię, pewnie...
- czterech ludzi - masz 200 procent racji!!!
- Mnie wezwać taksę - też forma "indywidualizacji języka postaci lierackiej", czy jak się ten zabieg nazywa, użyłam z pełną śwadomością pewnej niepoprawności językowej...Bardzo razi?

Miladoro, pięknie Tobie jeszcze raz dziękuję za uważne, wnikliwe poczytanie i wszystkie uwagi. Zwsze chętnie czytamn, zawsze biorę pod rozwagę, bo mam świadomość, że nikt nie jest doskonały, i że najtrudniej jest zobaczyć własne błędy. Dlatego i "na zaś" - bardzo pięnie proszę o komentarze...
:kofe: :kofe:
:vino: :vino:

I mnóstwo serdeczności z uśmiechami posyłam
Ewa

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Przesłuchanie

#4 Post autor: Miladora » 07 lis 2011, 12:54

Trochę mi to nie brzmiało na regionalizmy, ale nie będę się upierać. ;)
Jedynie z tymi pieniędzmi na koncie, ponieważ to zdanie nie jest zbyt gramatyczne.

Ja wklejam tekst z worda i nie mam z tym problemów.
Aha - zapomniałam dodać, żebyś dialogi nie dawała kursywą, bo czasem może być potrzebna w tekście (Co mam robić? - pomyślał.) i wtedy nie będzie rozgraniczenia.
Można natomiast, żeby nie zlewały się, oddzielić linijką odstępu przejście do następnej myśli czy akcji. Wtedy będą bardziej wyeksponowane.

No to buźka. :rosa:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Awatar użytkownika
Ewa Włodek
Posty: 5107
Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59

Re: Przesłuchanie

#5 Post autor: Ewa Włodek » 07 lis 2011, 13:51

Miladoro, poprawiłam zgodnie z Twoimi sugestiami, na pewno z korzyścią. Pięknie dziękuję...
:rosa: :rosa: :rosa:

Dziękuję też za radę względem dialogów; skorzystam, na pewno.
I bardzo proszę, podpowiedz mi uprzejmie, jak można wklejać tekst z worda, bo nie znam zasady...
:kofe: :kofe: :kofe:
:vino: :vino: :vino:

Mnóóóóstwo serdeczności i uśmiechów dołączam
Ewa

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Przesłuchanie

#6 Post autor: Miladora » 07 lis 2011, 17:35

W najprostszy możliwy sposób. ;)
Mam tekst napisany w Wordzie w swoim pliku opowiadań, z włączonym edytorem, który jak co podkreśla mi na czerwono literówki, więc mogę poprawić, gdy coś umyka, kopiuję go na zasadzie Ctrl A/Ctrl C – wchodzę na „nowy temat”, wpisuję tytuł, schodzę kursorem na okienko i daję Ctrl V. I wkleja się.
Sprawdzam w podglądzie, czy jest dobrze, i klikam „wyślij”.
A jak można inaczej robić, bo nawet nie wiem?

Buziaki, kawa, wino, tylko ciastek brakuje. :kofe: :vino: :D

:buq:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Awatar użytkownika
Ewa Włodek
Posty: 5107
Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59

Re: Przesłuchanie

#7 Post autor: Ewa Włodek » 07 lis 2011, 17:43

pięknościowo dziękuję, Miladoro, nie wiedziałam...
Uratowałaś mnie, bo wpisuję "na piechotę"...
:rosa: :rosa: :rosa: :rosa:

A ciastka z kawą i winem - czemu nie? Dobra to rzecz...
Serdeczności z uśmiechami posyłam...
Ewa

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Przesłuchanie

#8 Post autor: Miladora » 07 lis 2011, 18:03

:rosa: :kiss: :)
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”