Świnie*

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Hardy
Posty: 537
Rejestracja: 06 sie 2017, 14:32
Lokalizacja: Grudziądz
Płeć:
Kontakt:

Świnie*

#1 Post autor: Hardy » 24 sie 2017, 11:49

*(fragment większej całości)

W zimie dni są krótkie, ale nafta do lampy jest droga, trzeba ją oszczędzać. Mieszkańcy wiosek kładli się więc wcześnie spać, krótko po nadejściu zmierzchu. Rodzina Janka też schowała się pod pierzyny i zapadła w mocny sen. Nie dospała do rana.
W środku nocy wyrwał ich ze snu kwik świń. Złodzieje, ani chybi złodzieje! Feliks, ojciec rodu, jako pierwszy zerwał się z łoża i krzyknął do synów:
– Staszek, Janek, szybko! Za widły, daleko ze świniami nie uciekną!
Bracia wyskoczyli z ciepłych łóżek, narzucili na siebie kurtki, ojciec kożuch na nocną koszulę; w pośpiechu wzuli buty i w trójkę wyskoczyli z chałupy. Dobiegli pędem do drzwi stodoły, chwycili widły i wpadli do środka. Jeden z kojców chlewu otwarty, nie ma dwóch tuczników, oż kurwa!
Zauważyli poświatę księżyca przenikającą do wnętrza przez naruszone deski w tylnej ścianie stodoły. A huncwoty! Tędy włamali się, skurczybyki! Jeszcze słychać kwik biednych zwierzątek, złodzieje nie zdążyli więc ujść zbyt daleko.
Ojciec pierwszy przecisnął się przez otwór w ścianie, za nim jego synowie. Rozejrzeli się po zaśnieżonym polu, ale nikogo obcego ani świń nie zobaczyli. W tym momencie z boku doszedł ich ponowny kwik tuczników. Odwrócili głowy i... wpierw zostali zaskoczeni widokiem, ale za chwilę bracia wybuchnęli głośnym śmiechem. Kilka metrów od nich, pod ścianą stajni, zobaczyli „ukradzione” dwie świnie. Co chwila kwiczały, próbując się podnieść. Która już stanęła na nogach, to zachybotała się na boki i znowu przewracała.
– Tata, zobacz, jak próbują wstać! Dobrze się doprawiły – krzyknął Janek.
– Tego jeszcze nie pamiętam, jak żyję – odparł ojciec, również krztusząc się ze śmiechu. – Ale bierzcie je do kojca, bo całą wieś obudzą.
– Musiały wyczuć żarcie, to się dorwały. Ale że deski wypchały?!
– Musowo były słabo przybite. Albo ktoś kojca nie zamknął. Dobra, chwytajcie je, bo się rozniesie. I zabijcie tę dziurę!
Bracia chwycili tuczniki za uszy i zaczęli ciągnąć do chlewu. Mimo, że było to tylko kilka metrów, natrudzili się porządnie. Prawie sto kilo żywej wagi nie jest łatwo prowadzić, jeżeli żywizna nie może ustać na nogach i co chwila się przewraca. Wreszcie przepchali je, dalej kwiczące, przez dziurę w ścianie stodoły. Staszek zaczął zaganiać je do kojca, a Janek w tym czasie ponownie przybił wyrwane deski.
Po uporaniu się z pijanymi świniami i naprawieniu ściany wszyscy wrócili do domu, ciągle zaśmiewając się do łez.
– Dobra, idziemy spać – zawyrokował ojciec. – Jakby kto pytał na wsi, to nie wiemy. Świnie pewnie się pogryzły.
– Bo to jedna nasza, a druga dla Niemców na cholerny kontyngent przeznaczona – wtrącił Janek. – To nasza germańską pogryzła, jakby co.
– O, to, to – podsumował brat i spojrzał zachęcająco na ojca. – Tata, wypijmy po małym. Rozgrzać się trza.
– A, to przynieś. Senność mnie też jakoś odeszła.
Staszek wrócił z butelką i słojem kiszonych ogórków. Feliks nalał do trzech szklaneczek. Wypili, zakąsili.
– Który to wylał fuzle za stajnią, świnie uchlał, a? – Ojciec, na wspomnienie niedawnego widoku, znowu zakrztusił się ze śmiechu.
– A tam. Ja. Gdzieś musiałem. – Janek machnął ręką. – Naleję, tata, jeszcze jednego.
– Nalej. To na drugi raz sam będziesz świnie łapał.
– Sprawdzę deski w stodole i czy kojec zamknięty, jak będę wylewał. – Janek przysunął napełniony stakanik do ojca.
– To od razu sprawdź i w stajni. – Staszek z rozmachem klepnął młodszego brata w plecy. – Bo jak konie wyczują i zeżrą, to pół wsi w galopie rozniosą. Batem nie zagnasz.
– Te, jak cię walnę! Babę swoją klep!
– Starszego, młokosie? I nie krzycz po próżnicy, bo sam wieś pobudzisz. Nalewaj, bo wódka stygnie.
– Dobra, jeszcze po jednym i idziemy spać. Po pijaku znowu jakieś głupie pomysły przyjdą wam do głowy, jak łońskiego roku. W zimie mało roboty, to was ponosi. – Feliks na wspomnienie ubiegłorocznego zdarzenia mimo woli znowu się roześmiał.
– Mówisz, ojciec, o tym wozie? – Młodszy z synów też mu zawtórował.
– O wozie, a jakby. Co ci wtedy, Janek, strzeliło do głowy, a?
– E tam, tata. Trochę śmiechu było rano.
– Janek i jego koledzy to jeszcze mleko mają pod nosem. Ale żeś ty, Staszek, poszedł wtedy z nimi? Poważnyś chłop, żonaty, trzydzieści lat na karku i dałeś się.
– Ojciec, sam mówiłeś, że za młodu też to robiliście – odparł z uśmiechem starszy z braci. – Stary jeszcze nie jestem, ździebko z Jankiem wypiliśmy, to i humor był.
– A mówiłem, mówiłem. – Feliks na wspomnienie swoich młodych lat aż klepnął się z uciechą po udach. – Rozbieraliśmy też jakiemuś gospodarzowi wóz, chowaliśmy w częściach po kątach. Jak rano dał na rozgrzewkę, to mu znów cały złożyliśmy.
– No i my tak. Tradycję trza podtrzymać. – Staszek, jak młodzieniaszek, filuternie uśmiechnął się i dla zaakcentowania podniósł palec do góry.
– Wy tak, a?! Toście nie tylko Błażejowi rozebrali w nocy wóz, ale wciągnęli wszystko po drabinie na dach stodoły i tam złożyli!
– No! Cudnie było, jak rano wylazł z chałupy i rozwrzeszczał się, że mu wóz ukradli! A jak zobaczył wóz na dachu... – Janek roześmiał się gromko na wspomnienie miny Błażeja. – Cała wieś się zbiegła i dziwowała! Przyniósł co nieco, to i wóz mu znów rozebraliśmy i ściągnęliśmy.
– Nie wrzeszcz tak, mówiłem. – Feliks uciszył syna. – Dobrze, że wpierw ściągnęliście, a potem dał wam gorzałki. Inaczej wóz by został na dachu, a wy pod stodołą.
– Ojciec, jeszcze po jednym?
– Macie pomysły. Co w tym roku wymyślicie, a? Świnie uchlejecie i na dach wciągniecie? – Podsunął szkło do Janka. – Dobra, ostatni i do wyrek. Późno już.
Podniósł stakanik do ust, wypił i wstał z krzesła. Na odchodne pogroził dobrotliwie Jankowi:
– Jak mi jeszcze raz tak wywalisz fuzle, to sam je zeżresz, a my wino wypijemy.
– A gdzie miałem tachać butle?
– Sąsiadowi podrzuć. Niech też ma frajdę. No, spać.
– Ojciec, ostatniego, co?
– Pójdziecie wreszcie spać?! Hałasujecie, każda okazja dobra, abyśta wypili – doszedł ich gderliwy głos z drugiej izby.
– Słyszeliśta matkę? – Ojciec żartobliwie pogroził palcem synom. – Był ostatni. Jutro wcześnie robota. Naszą bić trzeba. Nawet nie trzeba będzie jej doprawiać.
Bracia tęsknie spojrzeli na niedokończoną butelkę, ale co rodziciel rzekł, to rzecz święta. Udali się na spoczynek.

* * *

Świnie już wcześniej zasnęły. Miały niespodziewaną, prawdziwą ucztę. Nieprzywykłe, a zachowały się po niej jak czasem człowiek. Można rzec, że w pewnym sensie na chwilę uczłowieczyły się.

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Świnie*

#2 Post autor: Gorgiasz » 24 sie 2017, 13:26

W końcu świnkom też coś się z życia należy. :jez:
Ciekawa historia.

Awatar użytkownika
Hardy
Posty: 537
Rejestracja: 06 sie 2017, 14:32
Lokalizacja: Grudziądz
Płeć:
Kontakt:

Świnie*

#3 Post autor: Hardy » 24 sie 2017, 14:07

Gorgiasz pisze:
24 sie 2017, 13:26
W końcu świnkom też coś się z życia należy. :jez:
Ciekawa historia.
Jedna pożyła już krótko, ale odejście miała z biglem ;)

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Świnie*

#4 Post autor: Alicja Jonasz » 24 sie 2017, 19:38

Wesoło mi się zrobiło po przeczytaniu :) no to po maluchu, Panie i Panowie!
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
Hardy
Posty: 537
Rejestracja: 06 sie 2017, 14:32
Lokalizacja: Grudziądz
Płeć:
Kontakt:

Świnie*

#5 Post autor: Hardy » 24 sie 2017, 20:05

Alicja Jonasz pisze:
24 sie 2017, 19:38
Wesoło mi się zrobiło po przeczytaniu :) no to po maluchu, Panie i Panowie!
Może wileńskiej kminkówki? Takiej nigdzie nie kupicie...samoręcznie robiona według rodzicielskiego przepisu, 40%, których nie czuć :vino:
Obrazek
Tylko nie wiem, czy ta trzylitrowa buteleczka wystarczy, jeżeli inni zwąchają... :smoker:

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”