Przebiśnieg
- mirek13
- Posty: 849
- Rejestracja: 18 mar 2017, 19:23
Przebiśnieg
Nie wiem, jaki jest kolor tego deszczu i jaki on jest.
Świąteczny na pewno, choć w kontekście Bożego Narodzenia, głupio to brzmi.
W zasadzie powinien być biały i wolno spadać. Zamarznięty w kryształach.
Zakrywać szarość, psie kupy na trawnikach i przynieść jakąś ulgę skołowanemu światu.
Mnie też.
A on jest na początku czarny.
Bo jest noc, więc zlewa się z barwą tego czasu.
Potem przezroczysty, kiedy spotyka się z szybą samochodu.
Taki kameleon mojej egzystencji i sam już nie wiem, jakim jestem deszczem.
Pukanie w drzwi samochodu budzi mnie z drzemki. Jedynej przyjaciółki, która zaprasza mnie w najpiękniejszy świat nieobecności.
Dobrze, że zgasiłem silnik po dogrzaniu się.
- Dokumenty proszę. – Policjant ma znudzoną minę i pewnie szlag go trafia na dyżur w wigilię. - Dlaczego pan tu śpi w samochodzie? Święta są. Ludzie zgłosili sytuację.
Oczy mam zaropiałe i trochę cuchnę. Mój dom jest dwieście metrów stąd, ale nie mam prawa wstępu.
Nawet umyć się nie mogę. Taki los kataryniarza w poście, który pomylił zapusty z czasem popiołu.
Chyba święta mi się pomyliły, choć pogoda podobna.
- Mieliśmy informację, że od kilku dni stoi w lesie samochód z przebywającą tam osobą. Pan pozwoli z nami.
Deszcz pada nieustannie. Nie umiem go rozszyfrować.
Co chcesz mi powiedzieć?
Znany mi szpital, choć wspomnienia o nim łaskoczą mój brzuch, jak motyle w czasie burdelowych wariacji.
Psychiczna perwersja i wyuzdanie. Osobowościowy pornos
- Proszę tu podpisać. Tu dmuchnąć. Tam stanąć. Dotąd przejść. Się zatrzymać...
- Mogę do kibla?
Wychodzę z dyżurki, słuchając narzekań policjanta i pielęgniarki na świąteczne obowiązki zawodowe.
Wymykam się poza teren szpitala i uciekam na rynek miasteczka.
Jest bus, więc wracam.
Do domu?
Długo i czujnie obserwowałem samochód. Czy gdzieś się nie czają.
Pewnie im się nie chciało.
Odpalam i przestawiam auto bardziej w głąb lasu.
"Schody do nieba". /Dźwięk mojego telefonu./
Cholera, kto mnie znowu budzi?! Jestem wściekły, bo sen jest moją najwyższą wartością. Oszukańczy i nie przynoszący wypoczynku, ale zawsze sen.Takie małe nieistnienie.
Natrętny dźwięk dzwonka telefonu, nie pozwala się zapaść. To melodia „Schody do nieba”.Szalenie symptomatyczny kawałek.
- Synu, tak się martwimy, co się z tobą dzieje. Tata prosi o opamiętanie. Da się, a przecież wiesz, że jemu można wierzyć.
- Mama?
- A kto? Nie poznajesz?
Chrząkam, aby odwlec odpowiedź. Doskonale wiem, że ona. Ale nie mam pojęcia, co mam odpowiedzieć.
Mam nieodparte wrażenie, że ona wszystko wie. Nawet dalej widzi, niż teraźniejszość.
- Mamo, będzie dobrze. Nie przejmuj się... Halo... halo... coś przerywa...
To najprostszy sposób wybrnięcia.
- Halo... synu... jesteśmy.
Z ulgą rozłączam się.
I nagle uświadamiam sobie, że obydwoje nie żyją już od dwudziestu lat.
Patrzę na telefon, gorączkowo wciskam przyciski połączeń i nie ma tam nic.
Czas zamienia się w biały deszcz.
Nareszcie.
Ukryty głęboko w lesie mogę czasami wyjść i patrzeć na wirujące kłębki mojego zapomnienia.
Tu mnie jeszcze nie znaleźli, albo nie chcą znaleźć.
Nawet Morfeusz mnie opuścił i rzuca jakieś ochłapy powidoków, nie dających czegokolwiek, poza kolejnymi telefonami.
Przyjaciół i wrogów.
Sami są czasami nieświadomi swojej roli.
Klękam w białym puchu i nacieram twarz. Potem rozsuwam bluzę i doświadczam ciało, zimnem.
Pomaga na chwilę.
"Schody do nieba".
- Dlaczego dzwonisz? Jesteś ukrytym demonem mnie samego. Nikt nie lubi własnych demonów.
- Bo Cię kocham.
Wcieram kolejną porcję śniegu.
- Chcesz mnie zabić?
- Jeśli będzie trzeba...?
Nawet widzę ten nierozumiejący uśmiech.
Chce mnie. Mojego, chorego, ja.
Nie mogę oddać tej resztki. Tylko tyle mi zostało.
Dlatego nie istniejesz, choć jesteś.
- Połączenie zakończone – mówi mechaniczny głos w słuchawce.
Ale laskę przyjęli w „Groszku”!
Wysoka, kształtna i wzbudza chęci (chuci).
Nawet pyszczycho ma ładne. Cud mniemany w pańskim Jeruzalem.
I pogadać można.
Po natarciu śniegiem, wytarciu ręcznikiem, dezodorancie „Old Spice” i jeszcze kilku sztuczkom, odważam się wyjść do ludzi, drugiego dnia świąt.
Zresztą muszę, bo..., trzeba się kontaktować z przedstawicielami swojego gatunku.
Ileż można żyć w lesie?
Dziewczę jest trochę głupie, ale nie to stanowi o istocie jej atrakcyjności.
A powinno.
"Schody do nieba"
- Dlaczego jesteś? Dlaczego to robisz? Dlaczego cierpię i tak niewiele mogę?
- Nie wiem. Nieba bym ci przychylił, a daję piekło.
- Dajesz.
Cisza w słuchawce. Zbyt długa i boję się, że jej już tam nie ma.
Że rozłączyła się i powiedziała „Dość”.
- Jesteś?
- Jestem.
Z ogromną ulgą wyłączam się.
Mam letnie opony, a tu śnieg. Szykuje się taniec pingwina na szkle, ale coś muszę zrobić.
Gdzieś jechać, coś powiedzieć, kogoś oszukać.
Najlepiej siebie.
Powiedzieć, że może będzie dobrze, że się ogarnę.
Wyjdę z tej leśnej głuszy, ominę policajów i dojadę do jakiegoś miejsca w przestrzeni i czasie.
"Schody do nieba".
- Skrzywdziłeś nas. Mnie, dzieci i własny świat.
- Wiem, ale nie dało się inaczej go urządzić. Nie rządzę sobą i własnymi uczuciami.
One są. Przypływają jak nieuchronny prąd morza. Są niezmienne.
Otaczają mnie i mówią: Jesteś mały. Leśny ludek, który walczy o przetrwanie.
Rąbie drwa, aby wydobyć z nich trochę ciepła.
Ucieka przed władzą, a ona ma rację ze swoim prawem.
Odbiera telefony, choć nie korzysta z rad mądrzejszych.
Mówi: Mogłeś mieć wiele, a masz tylko drwa.
Spłoną.
- Ale teraz są. Teraz płynie Golfsztrom.
- Jak chcesz.
Odpaliłem maszynę.
Strasznie ciężko ją zatankować, gadając półgębkiem z pracownikiem stacji.
Kierować oddech na ścianę i trzęsąc się ze strachu, że wykona jakiś telefon.
Podobno mam farta. Kiedy widać już dno, jakaś łapka wyciąga mnie z otchłani i mówi, że jeszcze nie czas.
Zobaczymy.
Na razie trzeba mi dużo świątecznego śniegu.
Świąteczny na pewno, choć w kontekście Bożego Narodzenia, głupio to brzmi.
W zasadzie powinien być biały i wolno spadać. Zamarznięty w kryształach.
Zakrywać szarość, psie kupy na trawnikach i przynieść jakąś ulgę skołowanemu światu.
Mnie też.
A on jest na początku czarny.
Bo jest noc, więc zlewa się z barwą tego czasu.
Potem przezroczysty, kiedy spotyka się z szybą samochodu.
Taki kameleon mojej egzystencji i sam już nie wiem, jakim jestem deszczem.
Pukanie w drzwi samochodu budzi mnie z drzemki. Jedynej przyjaciółki, która zaprasza mnie w najpiękniejszy świat nieobecności.
Dobrze, że zgasiłem silnik po dogrzaniu się.
- Dokumenty proszę. – Policjant ma znudzoną minę i pewnie szlag go trafia na dyżur w wigilię. - Dlaczego pan tu śpi w samochodzie? Święta są. Ludzie zgłosili sytuację.
Oczy mam zaropiałe i trochę cuchnę. Mój dom jest dwieście metrów stąd, ale nie mam prawa wstępu.
Nawet umyć się nie mogę. Taki los kataryniarza w poście, który pomylił zapusty z czasem popiołu.
Chyba święta mi się pomyliły, choć pogoda podobna.
- Mieliśmy informację, że od kilku dni stoi w lesie samochód z przebywającą tam osobą. Pan pozwoli z nami.
Deszcz pada nieustannie. Nie umiem go rozszyfrować.
Co chcesz mi powiedzieć?
Znany mi szpital, choć wspomnienia o nim łaskoczą mój brzuch, jak motyle w czasie burdelowych wariacji.
Psychiczna perwersja i wyuzdanie. Osobowościowy pornos
- Proszę tu podpisać. Tu dmuchnąć. Tam stanąć. Dotąd przejść. Się zatrzymać...
- Mogę do kibla?
Wychodzę z dyżurki, słuchając narzekań policjanta i pielęgniarki na świąteczne obowiązki zawodowe.
Wymykam się poza teren szpitala i uciekam na rynek miasteczka.
Jest bus, więc wracam.
Do domu?
Długo i czujnie obserwowałem samochód. Czy gdzieś się nie czają.
Pewnie im się nie chciało.
Odpalam i przestawiam auto bardziej w głąb lasu.
"Schody do nieba". /Dźwięk mojego telefonu./
Cholera, kto mnie znowu budzi?! Jestem wściekły, bo sen jest moją najwyższą wartością. Oszukańczy i nie przynoszący wypoczynku, ale zawsze sen.Takie małe nieistnienie.
Natrętny dźwięk dzwonka telefonu, nie pozwala się zapaść. To melodia „Schody do nieba”.Szalenie symptomatyczny kawałek.
- Synu, tak się martwimy, co się z tobą dzieje. Tata prosi o opamiętanie. Da się, a przecież wiesz, że jemu można wierzyć.
- Mama?
- A kto? Nie poznajesz?
Chrząkam, aby odwlec odpowiedź. Doskonale wiem, że ona. Ale nie mam pojęcia, co mam odpowiedzieć.
Mam nieodparte wrażenie, że ona wszystko wie. Nawet dalej widzi, niż teraźniejszość.
- Mamo, będzie dobrze. Nie przejmuj się... Halo... halo... coś przerywa...
To najprostszy sposób wybrnięcia.
- Halo... synu... jesteśmy.
Z ulgą rozłączam się.
I nagle uświadamiam sobie, że obydwoje nie żyją już od dwudziestu lat.
Patrzę na telefon, gorączkowo wciskam przyciski połączeń i nie ma tam nic.
Czas zamienia się w biały deszcz.
Nareszcie.
Ukryty głęboko w lesie mogę czasami wyjść i patrzeć na wirujące kłębki mojego zapomnienia.
Tu mnie jeszcze nie znaleźli, albo nie chcą znaleźć.
Nawet Morfeusz mnie opuścił i rzuca jakieś ochłapy powidoków, nie dających czegokolwiek, poza kolejnymi telefonami.
Przyjaciół i wrogów.
Sami są czasami nieświadomi swojej roli.
Klękam w białym puchu i nacieram twarz. Potem rozsuwam bluzę i doświadczam ciało, zimnem.
Pomaga na chwilę.
"Schody do nieba".
- Dlaczego dzwonisz? Jesteś ukrytym demonem mnie samego. Nikt nie lubi własnych demonów.
- Bo Cię kocham.
Wcieram kolejną porcję śniegu.
- Chcesz mnie zabić?
- Jeśli będzie trzeba...?
Nawet widzę ten nierozumiejący uśmiech.
Chce mnie. Mojego, chorego, ja.
Nie mogę oddać tej resztki. Tylko tyle mi zostało.
Dlatego nie istniejesz, choć jesteś.
- Połączenie zakończone – mówi mechaniczny głos w słuchawce.
Ale laskę przyjęli w „Groszku”!
Wysoka, kształtna i wzbudza chęci (chuci).
Nawet pyszczycho ma ładne. Cud mniemany w pańskim Jeruzalem.
I pogadać można.
Po natarciu śniegiem, wytarciu ręcznikiem, dezodorancie „Old Spice” i jeszcze kilku sztuczkom, odważam się wyjść do ludzi, drugiego dnia świąt.
Zresztą muszę, bo..., trzeba się kontaktować z przedstawicielami swojego gatunku.
Ileż można żyć w lesie?
Dziewczę jest trochę głupie, ale nie to stanowi o istocie jej atrakcyjności.
A powinno.
"Schody do nieba"
- Dlaczego jesteś? Dlaczego to robisz? Dlaczego cierpię i tak niewiele mogę?
- Nie wiem. Nieba bym ci przychylił, a daję piekło.
- Dajesz.
Cisza w słuchawce. Zbyt długa i boję się, że jej już tam nie ma.
Że rozłączyła się i powiedziała „Dość”.
- Jesteś?
- Jestem.
Z ogromną ulgą wyłączam się.
Mam letnie opony, a tu śnieg. Szykuje się taniec pingwina na szkle, ale coś muszę zrobić.
Gdzieś jechać, coś powiedzieć, kogoś oszukać.
Najlepiej siebie.
Powiedzieć, że może będzie dobrze, że się ogarnę.
Wyjdę z tej leśnej głuszy, ominę policajów i dojadę do jakiegoś miejsca w przestrzeni i czasie.
"Schody do nieba".
- Skrzywdziłeś nas. Mnie, dzieci i własny świat.
- Wiem, ale nie dało się inaczej go urządzić. Nie rządzę sobą i własnymi uczuciami.
One są. Przypływają jak nieuchronny prąd morza. Są niezmienne.
Otaczają mnie i mówią: Jesteś mały. Leśny ludek, który walczy o przetrwanie.
Rąbie drwa, aby wydobyć z nich trochę ciepła.
Ucieka przed władzą, a ona ma rację ze swoim prawem.
Odbiera telefony, choć nie korzysta z rad mądrzejszych.
Mówi: Mogłeś mieć wiele, a masz tylko drwa.
Spłoną.
- Ale teraz są. Teraz płynie Golfsztrom.
- Jak chcesz.
Odpaliłem maszynę.
Strasznie ciężko ją zatankować, gadając półgębkiem z pracownikiem stacji.
Kierować oddech na ścianę i trzęsąc się ze strachu, że wykona jakiś telefon.
Podobno mam farta. Kiedy widać już dno, jakaś łapka wyciąga mnie z otchłani i mówi, że jeszcze nie czas.
Zobaczymy.
Na razie trzeba mi dużo świątecznego śniegu.
- eka
- Moderator
- Posty: 10469
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Przebiśnieg
Wypada przeprosić za niebyt pierwszej publikacji i utracone komentarze.
'Przebiśnieg' po raz kolejny pokonał śnieg.
Chwaliłam i chwalę. Z wielu powodów.
Warto Cię czytać.
'Przebiśnieg' po raz kolejny pokonał śnieg.
Chwaliłam i chwalę. Z wielu powodów.
Warto Cię czytać.
- mirek13
- Posty: 849
- Rejestracja: 18 mar 2017, 19:23
Przebiśnieg
Wiedziałem, że coś nie gra w tym dziale.
Tak mi się wydawało, że "Przebiśnieg" tu był
Dzięki, Ewa.
Tak mi się wydawało, że "Przebiśnieg" tu był
Dzięki, Ewa.
- eka
- Moderator
- Posty: 10469
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Przebiśnieg
Był, awaria zmusiła do cofnięcia forum w czasie. Swoją drogą, to ciekawe doświadczenie, ale niestety z konsekwencjami dla wszystkich tekstów i wpisów umieszczonych po punkcie z którego Ósme wystartowało ponownie.
Zniknęły.
Dobrze, że ponownie opublikowałeś.
To i o nas:
Zniknęły.
Dobrze, że ponownie opublikowałeś.
To i o nas:
-
- Posty: 203
- Rejestracja: 28 lis 2016, 22:03
Przebiśnieg
Człowiek z jego wolą przetrwania budzi i wstręt, i zachwyt. Budzi chęć ucieczki ale jednocześnie pragnienie, aby usiąść obok i rozpić jakiegoś mamrota zapomnienia.
Pięknie o tym napisałeś.
Pięknie o tym napisałeś.
- mirek13
- Posty: 849
- Rejestracja: 18 mar 2017, 19:23
Przebiśnieg
Dzięki Szczepcio. Dawno Cię nie widziałem.
Rozpijałeś mamrota z jakimś przydrożnym rozbitkiem?
Rozpijałeś mamrota z jakimś przydrożnym rozbitkiem?
-
- Posty: 203
- Rejestracja: 28 lis 2016, 22:03
Przebiśnieg
No tak zapomniałem, że w naszym wieku czas przyspiesza i "dawność" osiąga się niepokojąco łatwo.
Nie, natura księgowego wzięła górę i porządkuję, znajduję właściwe rzeczom miejsce, walczę z bezsennością i zmagam się ze światem.
...późno już. Miałem zlać nalewkę (wiśnie), ale mi się nie chce. Podłubię jeszcze trochę w fotografiach i trzeźwy jak świnia idę spać.
- mirek13
- Posty: 849
- Rejestracja: 18 mar 2017, 19:23
Przebiśnieg
Brzmi niepokojąco.
Jakbyś jakiegoś bilansu dokonywał.
Possij chociaż te wiśnie.
Jakbyś jakiegoś bilansu dokonywał.
Possij chociaż te wiśnie.
-
- Posty: 203
- Rejestracja: 28 lis 2016, 22:03
Przebiśnieg
Niepokojąco? Raczej nie, chociaż... jeżeli komuś się zdaje, że wie, co będzie jutro, to ma rację - zdaje mu sie, że wie. Poeta to taki ktoś, kto właściwe pragnie dać rzeczy słowo, Mistrz Juliusz o tym wspominał, a księgowy to taki ktoś, kto pragnie właściwe dać rzeczy miejsce. Stąd porządkowania, bilanse i inne takie działania, na które, jak przypuszczam, z drugiej strony życia spogladać będę z politowaniem, albo wcale.
W kwestii zmagań ze światem, mogę Ci podać jeszcze definicję przełożonego (często nazywanego szefem): przełożony, to taki ktoś, komu popierdoliła się adrenalina z testosteronem
Dobry pomysł. Po skokach biorę się do roboty.mirek13 pisze: ↑20 sty 2018, 7:46Possij chociaż te wiśnie.
- Nula.Mychaan
- Posty: 2082
- Rejestracja: 15 lis 2013, 21:47
- Lokalizacja: Słupsk
- Płeć:
Przebiśnieg
Frapujący tekst. Zatrzymałeś mnie na dłużej, a pewnie i zmusisz do powrotów