Po drugiej stronie fartucha (zapiski z pracy)

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Tomasz Gil
Posty: 203
Rejestracja: 28 maja 2017, 14:39
Lokalizacja: Kraków
Płeć:
Kontakt:

Po drugiej stronie fartucha (zapiski z pracy)

#1 Post autor: Tomasz Gil » 29 mar 2018, 15:24

Trzy kredyty, dziesięć dyżurów, dwie poradnie, jeden szpital, dwa samochody, trójka dzieci. – Wielu lekarzy tak żyje, pracą wypełniają wszystko, nie ma czasu przystanąć. Samochody służą do przemieszczania się z pracy do pracy, trójka dzieci gdzieś zaginęła pod czułymi skrzydłami babci, niani, czasami chodzą bezpańsko… Zapewniamy im przyszłość, tak nam się wydaje.
Nie nadaję się na lekarza.
Z biegiem czasu nie twardnieję, staję się coraz bardziej przezroczysty. Nawet echo kroków, odbite od muru, przechodzi przeze mnie jak duch. Nie daję rady wziąć nawet trzech dyżurów, ani trzech poradni a i tak popołudnia zajęte…
Nie wiem, nie chciałbym tego powiedzieć, ale czasami robimy z siebie maszyny do leczenia.

Czerwona lampka świeci się: „rezerwa, koniec paliwa…” Czerwona lampka każe oszczędzać siły, próbuję ze wszystkich sił, jest dopiero dziesiąta siedemnaście… osiemnaście… Czas płynie, odwlekam moment rozmowy z pacjentami, odwlekam badanie przyjętej… Czwarta kawa, może przestanie chcieć się spać, tyję coraz bardziej, nie ruszam się, siedzę, siedzę, siedzę… Powoli schodzi z oczu sen, po co ta pobudka o czwartej? Dwie godziny straty, dwie godziny zabrane ze snu…

*
Zamykam oczy, nie potrafię patrzeć, w środku mam wiatr – patrona samobójców; trudno pracować w takim stanie, trudno podjąć jakąkolwiek decyzje, nie jest dobrze, czekam aż się odmieni pora dnia, wtedy może będzie łatwiej. Bombardują cząsteczki nieszczęścia, trudno słuchać, a powinienem, muszę: dziewczyna wyglądająca na czterdzieści lat opowiada o historii swojego życia, omija wężykiem alkohol. Cała się trzęsie, trafiła z trzema promilami, twierdzi, że ma nerwicę, znowu to samo, ta kupka nieszczęścia ma dwadzieścia lat, ojciec też miał – zapił się na śmierć.
Pani Ania jeszcze żyje, Ordynator chce ją przenieść do innego szpitala, może jej to pomoże, może ograniczy koszty, tutaj finansują pełną stawką stu sześćdziesięciu złotych za dobę, jedynie przez dziesięć tygodni leczenia, nieprzewidywane jest, że ktoś choruje ciężej.
Podobno psychiatria jest niedofinansowana, a psychiatrów za mało. Przypuszczam, że to prawda, sami jesteśmy sobie winni przyjmując złodziejskie kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Przygotowuję bardzo długi wypis, koleżanka bada pacjentkę. Nie potrafię się skupić, więc………………….pani Ani nie pozwolimy spokojnie umrzeć…………….

*
…szpitale mają taką nieludzką twarz, choć pracują tu też dobrzy ludzie. Rozwój techniki – jakże często – wydłuża agonię, Pani Ania umiera już czwarty miesiąc. W swej całej niepoczytalności chce być sama, reaguje agresją na każde wejście kogokolwiek za JEJ parawan. – A tu trzeba wstrzyknąć taką ogromną strzykawką jedzenie do rurki wystającej z nosa – to sonda do żołądka. Trzeba zmienić butelkę z bezbarwnym płynem podłączoną przez cieniutką rurkę do ręki – to kroplówka. Trzeba odpuścić mocz z worka połączonego nieco grubszą rurką do cewki moczowej – to cewnik.
Trzeba przepiąć pasy. Na chwilę zwolnić obolałe ręce. Po elektrowstrząsach na wiosnę poprawa trwała trzy tygodnie, później Pani Ania przestała jeść i pić. – Jeszcze sto lat temu dawno umarłaby z wycieńczenia, teraz leczymy jej zapalenie płuc – to tą rurką do ręki wlewa się antybiotyk…
Nie mogę przestać jej leczyć. Nie mogę, choć uważam, że powinienem.
Nie wiem, czy nie spotka mnie za to jakaś straszna kara: „Coście mi uczynili tak i ja wam uczynię”. Czy jakoś tak.
Tak samo – kara – za zaniechanie leczenia. – To Zło i tamto Zło. Nie potrafię się zeń otrząsnąć.


Pani Ania umiera. Wyraźnie słychać jej z trudem wypowiadane słowa, oddycha ciężko, nie chce sama jeść. Ona tu chyba trafiła ze czterdziesty raz, kiedyś była w szpitalu przez kilka lat, wtedy próbowano elektrowstrząsów, pomogły…
Pani Ania ma sześćdziesiąt lat, wygląda na sto: wychudzona, cały czas halucynuje, rozpięta z pasów wcale nie daje rady wstawać z łóżka. Słabnie, muszę zadzwonić do męża, wygląda jak moja matka na dwa dni przed śmiercią. – Pacjentka umiera na psychozę, leżąc w łóżku, nie targając się na własne życie, to nieczęste zjawisko.
Pani Ania jest bardzo chora.
Może lepiej zaprzestać ratowania za wszelką cenę?
Może walczyć?
Tylko co dalej?
Pozwolić
umrzeć?

*
Wszystko przegrzewa się od samego rana: moja głowa, komputer… Pacjenci. Niektórzy leżą przywiązani pasami do łóżka. Dobrze, że kaftany bezpieczeństwa wyszły z mody. – Wyobraźcie sobie grubą koszulę z rękawami zawiązanymi z tyłu. Przywiązuje się pacjenta, tak ubranego, do łóżka parcianymi pasami, nie można się poruszyć. Kiedyś, na dyżurze, taki człowiek zagorączkował od upału do 42 stopni, ledwo uszedł z życiem.
Teraz inne obyczaje, trochę bardziej „humanitarne”, czyli bezpieczniejsze dla osoby, która akurat jest pobudzona i nie da się opanować tego lekami…
Pani Ania: rurka w nosie, rurka spod koszuli, rurka z ręki. Próbujemy nie pozwolić jej umrzeć, chociaż – uważam – nie da się jej wyleczyć. – Ale nie jestem Bogiem, nie mogę decydować o czyimś życiu.
W niedalekim kraju wynaleziono eutanazję. Jeszcze kiedyś byłem za-. Patrząc na stażach na konających tygodniami lub dłużej, odzywało się gdzieś w środku przeciągłe: nieeeeee!
To były moje odczucia. Teraz są trochę inne, zresztą nigdy nie zgodziłbym się na czynną eutanazję, nie stosuję też biernej, czyli zaniechania leczenia.
Mawiają: „póki życia, póty nadziei”. – Nie wierzę w to, ale i tak czynię, co do mnie należy. Staram się nie zagłuszać sumienia estetyką, czy przekonaniem, że „wiem lepiej”. Bo nie wiem.
Bo czy eutanazja to wybawienie, czy morderstwo? – Widziałem tyle osób, które nie chciały żyć – a później zaczęły chcieć. I nie zależy to od ciężkości choroby, raczej od nadziei; zaryzykowałbym stwierdzenie, że osoby popełniające samobójstwo często chcą żyć, lecz straciły nadzieję.
A ja? - Jestem tylko narzędziem w ręku Boga………..
Moje poglądy nie mają znaczenia………………………
Tomek

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Po drugiej stronie fartucha (zapiski z pracy)

#2 Post autor: eka » 29 mar 2018, 23:30

Zapiski - czyli coś na kształt pamiętnika - mogą sobie pozwolić na niekonwencjonalność formy.

Zresztą, to nie zapis jest tu najważniejszy. Tekst tchnie realizmem, przeżytą prawdą, ucieka od fikcji literackiej. Wręcz widziałbym go w prozie dokumentalnej.
Porusza ogromnie, prowokuje do zajęcia stanowiska, dołuje.
Życie. Śmierć.
Można w Polsce, np. u notariusza, sporządzić deklarację woli nieratowania za wszelką cenę w takim lub podobnym wypadku? I czy byłaby ona wiążąca dla białych kitli?

Awatar użytkownika
Lucile
Moderator
Posty: 2484
Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
Płeć:

Po drugiej stronie fartucha (zapiski z pracy)

#3 Post autor: Lucile » 29 mar 2018, 23:43

Tomasz Gil pisze:
29 mar 2018, 15:24
Mawiają: „póki życia, póty nadziei”. – Nie wierzę w to, ale i tak czynię, co do mnie należy. Staram się nie zagłuszać sumienia estetyką, czy przekonaniem, że „wiem lepiej”. Bo nie wiem.
Ważne wyznanie lekarza, który nie zatracił empatii.

Dobrze opisany prawdziwy kawałek codzienności w szpitalu psychiatrycznym.
Do przemyślenia i zrozumienia.
Ja wiem, że z pewnością nie chciałabym, by - kiedy nadejdzie mój czas - postępowano ze mną, jak z panią Anią. Odchodzenie, umieranie (byłam przy śmierci kogoś bardzo bliskiego), pozostawia niezatarte ślady. Czy patrząc na ogromne cierpienie w nieuleczalnej chorobie, nie humanitarnej jest dać zgodę na odejście? Właśnie dlatego, że się kocha.
Temat na miejscu w Wielkim Tygodniu (nawet, jeżeli nie ma w nas wiary).

Pozdrawiam
Lu
Non quivis, qui vestem gestat tigridis, audax


lucile@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Tomasz Gil
Posty: 203
Rejestracja: 28 maja 2017, 14:39
Lokalizacja: Kraków
Płeć:
Kontakt:

Po drugiej stronie fartucha (zapiski z pracy)

#4 Post autor: Tomasz Gil » 30 mar 2018, 6:54

eka pisze:
29 mar 2018, 23:30
Można w Polsce, np. u notariusza, sporządzić deklarację woli nieratowania za wszelką cenę w takim lub podobnym wypadku? I czy byłaby ona wiążąca dla białych kitli?
Niestety, eka. Taki zapisek dotyczy tylko reanimacji.
Pozdrawiam.
Tomek

Awatar użytkownika
Tomasz Gil
Posty: 203
Rejestracja: 28 maja 2017, 14:39
Lokalizacja: Kraków
Płeć:
Kontakt:

Po drugiej stronie fartucha (zapiski z pracy)

#5 Post autor: Tomasz Gil » 30 mar 2018, 6:56

Lucile pisze:
29 mar 2018, 23:43
Czy patrząc na ogromne cierpienie w nieuleczalnej chorobie, nie humanitarnej jest dać zgodę na odejście? Właśnie dlatego, że się kocha.
Lucille, Pani Ania bywała bardzo nieznośna. Może wtedy trudniej o taką decyzję?
Pozdrawiam.
Tomek

Awatar użytkownika
Lucile
Moderator
Posty: 2484
Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
Płeć:

Po drugiej stronie fartucha (zapiski z pracy)

#6 Post autor: Lucile » 30 mar 2018, 13:00

Tomaszu,
mam nadzieję, że nie weźmiesz mi za złe tego, że zlikwidowałam podwojony post.
Wraz z Wielkanocnymi życzeniami i to - lżejszych, szpitalnych dyżurów.
Lu
Non quivis, qui vestem gestat tigridis, audax


lucile@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Tomasz Gil
Posty: 203
Rejestracja: 28 maja 2017, 14:39
Lokalizacja: Kraków
Płeć:
Kontakt:

Po drugiej stronie fartucha (zapiski z pracy)

#7 Post autor: Tomasz Gil » 30 mar 2018, 13:09

A jednak się podwoił. Było napisane w systemie, że post cośtam.
Nie obrażę się, w żadnym wypadku. :)
Pozdrawiam.
Tomek

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Po drugiej stronie fartucha (zapiski z pracy)

#8 Post autor: eka » 30 mar 2018, 17:03

Tomasz Gil pisze:
30 mar 2018, 6:54
eka pisze:
29 mar 2018, 23:30
Można w Polsce, np. u notariusza, sporządzić deklarację woli nieratowania za wszelką cenę w takim lub podobnym wypadku? I czy byłaby ona wiążąca dla białych kitli?
Niestety, eka. Taki zapisek dotyczy tylko reanimacji.
Pozdrawiam.
Chciałabym, żeby mnie reanimowano, gdyby dalsza egzystencja nie była koszmarem, choćby takim ubezwłasnowalniającym przez chorobę i bezradność medycyny, w jakim tkwi pani Ania.
Zdarza się jej bycie świadomą swej sytuacji?
Tomasz Gil pisze:
29 mar 2018, 15:24
Widziałem tyle osób, które nie chciały żyć – a później zaczęły chcieć. I nie zależy to od ciężkości choroby, raczej od nadziei; zaryzykowałbym stwierdzenie, że osoby popełniające samobójstwo często chcą żyć, lecz straciły nadzieję.
Dawać nadzieję, jedno z ważniejszych naszych zadań tu, na Ziemi.

Awatar użytkownika
Tomasz Gil
Posty: 203
Rejestracja: 28 maja 2017, 14:39
Lokalizacja: Kraków
Płeć:
Kontakt:

Po drugiej stronie fartucha (zapiski z pracy)

#9 Post autor: Tomasz Gil » 30 mar 2018, 21:39

Ogromna większość reanimacji zakończonych "sukcesem", to przetrwały stan wegetatywny, czyli funkcje życiowe wracają do normy, świadomość - nie. Ale choroba psychiczna, to nie brak świadomości.
Pani Ania była świadoma wszy w posiłkach i tego że wszyscy chcą ją zabić. Nie wiem jeszcze czego, bardzo się złościła. Całkiem świadomie. Czy była świadoma, że umiera? Nie wiem, chyba nie.
To trudne sprawy, ale jestem pewien, że osoba chora psychicznie jest świadoma. Tu odnośnik do "Się" Stachury. Do moich obserwacji także. - Co innego majaczenie, gdy świadomość jest zawężona, co innego - psychoza, gdy świadomość jest "poszerzona" (o podświadomość przeżywaną na jawie).
To temat na dłuższą dyskusję. - Pani Ania zmarła w styczniu 2018. Zapiski są z około 2007 roku. - Wg mnie to straszne.
Pozdrawiam, eka.
Tomek

Awatar użytkownika
tabakiera
Posty: 2365
Rejestracja: 15 lip 2015, 20:48
Lokalizacja: Warszawa
Płeć:

Po drugiej stronie fartucha (zapiski z pracy)

#10 Post autor: tabakiera » 30 mar 2018, 23:34

Wniosek prosty - nie daj Boże do szpitala.
Żeby w nim pracować, trzeba mieć twardą skórę.
W poprzedni weekend byłam na ostrym dyżurze - sceny iście kryminalne.
Jakaś złodziejka w asyście policji i amant z uwieszoną na szyi pannicą oraz rozwalonym czołem i nosem.
Oboje pijani, chyba.
Człowiek na wózku próbujący z niego wstać i stoicki spokój pani w okienku.

Swoją drogą - nie znam biednego lekarza.
Zapracowanych, owszem.
Jak w każdym zawodzie.

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”